



Rysunek: Danuta Sterna
Ćwiczyć wdzięczność
Według Character Lab wdzięczność to po prostu „docenianie tego, co otrzymałeś”. Istnieje wiele sposobów na wplecenie wdzięczności w codzienną praktykę szkolną. Badania pokazują, że młodzież, która celowo praktykuje wdzięczność, doświadcza więcej pozytywnych emocji i ostatecznie żyje bardziej sensownie. Ponadto wdzięczność wśród uczniów szkół średnich może sprzyjać zwiększonemu poczuciu nadziei i zaufania do innych oraz podsycać chęć odwdzięczenia się.
Warto dać szansę wdzięczności.
W tym wpisie siedem sposobów kultywowania wdzięczności w szkole.
1.Intencje, koszty i korzyści.
Badacz Giacomo Bono sugeruje, aby uczniowie wyrażając wdzięczność, dostrzegali
-intencję poprzedzającą działanie, czyli myśl stojącą za prezentem, który otrzymali,
-doceniania poniesionych kosztów – ktoś zatrzymał się, aby pomóc,
-korzyści jakie otrzymali – ktoś podarował uczynił dobry uczynek, który ma dla nich wartość osobistą.
To są dobre wskazówki dla wdzięczności: dlaczego uczyniono mi dobro, docenienie poniesionych koszów i moja korzyść.
Praktycznie, może to wyglądać tak, że polecamy uczniom przywołanie sytuacji i osoby, dla której czujesz wdzięczność. Następnie prosimy o odpowiedź na trzy pytania:
1.Dlaczego ta osoba zdecydowała się uczynić Ci dobry uczynek?
2.Co ta osoba musiała zrobić, co poświecić i jakie koszty poniosła?
3.Jakie ty korzyści odniosłeś/aś?
Już sama odpowiedź samemu sobie na te pytania jest cenna, ale można zapytać uczniów, czy nie chcieliby podzielić się swoją historią z drugim uczniem lub na forum klasy.
Wprowadzenie takiego zwyczaju sprzyja codziennemu życiu w we wdzięczności.
2.Dziennik wdzięczności.
Jest to praktyka polegająca na prowadzeniu przez uczniów dzienników wdzięczności. W badaniu z 2008 r. gimnazjaliści, którzy regularnie pisali o tym, za co są wdzięczni, byli bardziej optymistyczni i bardziej pozytywne nastawienie do swoich doświadczeń szkolnych.
Można poświęcić część lekcji wychowawczej na wypełnienie założonych przez uczniów dzienników wdzięczności. W zależności od relacji w klasie można pokusić się o dzielenie zapisami z innymi uczniami. Za to, na pewno, można zachęcać uczniów do wyrażenia wdzięczności w cztery oczy.
Dziennikowi wdzięczności poświęcę niedługo inny wpis pt. Dziennik wdzięczności.
Foto: www.wobit.com.pl
Uczniowie klasy „Technik mechatronik” Zespołu Szkół w Pniewach w laboratorium mechatroniki
Po raz pierwszy poinformowaliśmy o projekcie MEiN utworzenia 120 Branżowych Centrów Umiejętności 28 maja 2022 r. w materiale „Branżowe Centra Umiejętności, czyli odkrywanie przysłowiowej Ameryki”. Wtedy powołaliśmy się na informację z fanpage NEiN, gdzie 23 maja poinformowano, że wiceminister Marzena Machalek, uczestnicząc w Powiatowych Targach Pracy w Kamiennej Górze ogłosiła budowę 120 branżowych centrów umiejętności.
Dzisiaj, za „Portalem Samorządowym” przekazujemy informację o aktualnej sytuacji realizacji tego projektu:
To ma być rewolucja w systemie oświaty. Nabór wniosków trwa do 15 grudnia
[…]
Branżowe Centra Umiejętności mają być nowoczesnymi ośrodkami kształcenia, szkolenia i egzaminowania w danej branży. Mają zapewnić uczniom szkół branżowych i technicznych warunki kształcenia zbliżone do warunków faktycznych panujących w firmach czy fabrykach. Właśnie dlatego centra mają być zlokalizowane przy szkołach kształcących w danych zawodach i centrach kształcenia ustawicznego. Ich oferta skierowana będzie nie tylko dla uczniów czy studentów – będą mogli z niej skorzystać także nauczyciele czy wykładowcy. […]
– Te centra mają za zadanie stworzyć taką sieć ultranowoczesnych miejsc, gdzie uczeń zetknie się z nowoczesnymi urządzeniami, na które bardzo często nie stać samorządu czy szkoły. Powstaną we współpracy z biznesem, z przedsiębiorcami, a także pracodawcami, którzy będą mieli interes, żeby w takim branżowym centrum zainstalować te najnowocześniejsze technologie. To szansa na przyszły rozwój zawodowy i zdobycie kompetencji cenionych na rynku pracy dla ucznia, a dla biznesu szansa na wysoko wykwalifikowanego pracownika – tłumaczy śląski kurator oświaty Urszula Bauer.
Branżowe Centra Umiejętności będą mogły otworzyć organizacje branżowe reprezentujące poszczególne branże, takie jak: organizacje pracodawców, izby gospodarcze, stowarzyszenia zawodowe, a także organy prowadzące szkoły kształcące w zawodach (publiczne i niepubliczne). W sumie w Polsce ma ich powstać 120.
– Te 120 centrów umiejętności ma być ściśle związanych z określoną branżą. Ośrodki mają być stworzone w bardzo szerokim partnerstwie wszystkich tych podmiotów, które specjalizują się w określonych branżach, np. w danym mieście lub województwie. W ich tworzeniu uczestniczyć mają też samorządy, które odpowiadają na swoim terenie za Centra Kształcenia Ustawicznego. To będzie po kilka, kilkanaście ośrodków na województwo; w zależności od liczby podmiotów gospodarczych, które tam funkcjonują, ta liczba może być różna – tłumaczy Urszula Bauer. […]
Nabór wniosków trwa do 15 grudnia
Łączna kwota do rozdysponowania na ten cel to 1,4 mld zł. Nabór wniosków podmiotów zainteresowanych utworzeniem centrum w swoim województwie trwa jeszcze do 15 grudnia. […]
Cały tekst „To ma być rewolucja w systemie oświaty. Nabór wniosków trwa do 15 grudnia” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/
Oto najnowszy post, chyba tylko pomyłkowo opatrzony datą 29 listopada 2020 r., z fb-profilu dr Marzeny Żylińskiej:
„Jeśli coś się w trakcie zajęć dzieje, jeśli choć na moment przyjdzie nam do głowy myśl: z tym dzieckiem jest coś nie tak, coś musiało się wydarzyć, to żaden program, żadna podstawa nie jest ważniejsza od tego, co tu i teraz.
Co się stanie, jeśli jakiegoś materiału nie przerobimy? A co się stanie, jeśli dziecko wyjdzie z zajęć z poczuciem niezrozumienia, przytłoczone problemami, samotne? W takich sytuacjach zawsze przerywam zajęcia i robimy naradę klasową. Wiem od rodziców, że ten moment jest dla dzieci ważny. Nie pamiętają, czego się uczyły, ale pamiętają, że rozmawialiśmy o trudnych tematach.”
Wiesława Mitulska –
nauczycielka klas 1-3 w Słupi Wielkiej koło Środy Wielkopolskiej
Wiesława Mitulska napisała w tym komentarzu (FB Agnes Kowalki), jak wygląda jej hierarchia wartości. Dziecko / uczeń przed podstawą programową.
Przywołując słowa Joachima Bauera, często powtarzam, że dobre, wspierające relacje są fundamentem efektywnej nauki. Wiesia w swoim komentarzu napisała, co to znaczy być nauczycielem, dla którego najwyższym dobrem jest dobro dziecka / ucznia / człowieka, a nie podstawa programowa.
Gdy w Prusach 200 lat temu powstawał obecny model edukacji, określony został również status nauczyciela jako urzędnika państwowego, którego celem była realizacja programu stworzonego przez ministerialnych urzędników.
Dziś każdy nauczyciel może wybrać swoją rolę i określić własne cele i wartości. I od jego hierarchii wartości bardzo dużo zależy, …od tego wszystko zależy.
Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska
„
Wszystkich zapracowanych, a także kibiców, skoncentrowanych przede wszystkim na oglądaniu transmisji z Mundialu w Katarze zapraszamy – w dogodnym terminie – do obejrzenia zapisu spotkania Anny i Roberta Sowińskich z Adamem Perzyńskim – dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 27 w Gdańsku.
Dyrektor Adam Perzyński to człowiek, który w prowadzonej przez siebie już 11-y rok , który w prowadzonej przez siebie Szkole Podstawowej nr 27 im. Dzieci Zjednoczonej Europy robi rzeczy, które mogą w innym miejscach być traktowane jak cuda
Adam Perzyński, to także nauczyciel wychowania fizycznego, techniki i informatyki z dwudziestoletnią praktyką
Pomysłodawca, współzałożyciel i skarbnik w dwóch organizacjach pozarządowych, Uczniowskim Klubie Sportowym „Europejczyk” i Stowarzyszeniu Przyjaciół SP 27 „Europejczyk”.
Od lat zajmuje się projektowaniem i re-aranżacą przestrzeni edukacyjnych, prowadzi stronę na FB /przestrzenieedukacyjne/. To tam możecie znaleźć filmy, w których opowiada o procesie tworzenia np. jednej z najbardziej rozpoznawalnych sal lekcyjnych Warsztatowni.
Dwukrotne znalazł się na Liście 100 osób, które przyczyniły się do rozwoju umiejętności cyfrowych w Polsce. Jest jednym z ekspertów w grupie FB Laboratoria Przyszłości w praktyce.
Zapis filmowy spotkania „Cudze chwalicie, swego nie znacie” – TUTAJ
Dzięki Jarosławowi Pytlakowi, który ten post udostępnił na swoim fb-profilu mogliśmy dotrzeć na profil Przemka Rojka, gdzie 26 listopada 2022 r. zamieścił on taki, warty upowszechnienia, tekst, którego punktem wyjścia jest takie zdjęcie:
To jest takie zdjęcie ilustracyjne, które natychmiast rozpozna całym sobą każdy wykształciuch jak Polska długa, szeroka, wysoka i głęboka – rozpozna i powie: oho, autor zdjęcia na pewno był na jakiejś konferencji albo na szkoleniu.
Tak, macie rację: byłem na szkoleniu dla egzaminatorów maturalnych (to po części tłumaczy, czemu na tym zdjęciu brakuje jeszcze jednego nieodzownego elementu, czyli ciasteczek, na który to krzyczący brak zwracała mi uwagę każda osoba, której już tę fotkę okazałem – ciasteczka po prostu nie pasują do tak trwale związanego z misją polskiego nauczyciela etosu niedofinansowania i wzniosłej ascezy).
Słowo daję, nie będę się znęcał nad samym szkoleniem – prowadząca robiła co mogła, żeby bezsensownej i koszmarnie nudnej materii, którą musiała przedstawić, nadać jakiekolwiek pozory sensu, a koleżanki i koledzy, z którymi dzieliłem te udręki, czasem mówili coś rozsądnego, czasem bredzili jak potłuczeni. Taki lajf, wiadomo, nie uważam, żebym sam w czymkolwiek od nich na plus odstawał.
Chciałem natomiast z całą mocą (i zgrozą) podkreślić, że to, co Centralna Komisja Egzaminacyjna szykuje na najbliższą sesję maturalną uczniom, nauczycielom i egzaminatorom, to jest jakaś najczarniejsza otchłań edukacyjnego piekła. Serio, uczę dwadzieścia lat, przeżyłem dziesiątkę ministrów edukacji (i marzę o tym, by przeżyć tego jedenastego), widziałem takie rzeczy w związku z maturą z polskiego, że „you people wouldn’t believe”, ale to jest nic w porównaniu z tym, co tu się szykuje. W związku z tym chciałem oświadczyć, że dopóki powołania do zespołu egzaminacyjnego nie dostarczy mi w ramach jakiejś częściowej mobilizacji delegacja z WKU uzbrojona w broń długą – nie będę w tym uczestniczył.
Owszem, zdarzało mi się już poprawiać maturę pisemną – nie robiłem tego dla kasy, zawsze miałem z tym opory natury dość banalnej (to jest zwyczajnie kawał cholernie ciężkiej harówy), ale chciałem po prostu, za przeproszeniem, udoskonalić swój warsztat. I pragnąłbym też z drugiej strony podkreślić, że nigdy nie robiłem tego z poczuciem, że przykładam rękę do jakiegoś procederu haniebnego – teraz jednak tak właśnie by było i dlatego nie zapiszę się, nie pójdę, nie poprawię.
Obiecuję, że o tym, co w tym wszystkim jest takiego strasznego, napiszę – i to obszernie – gdzie indziej. A na dziś, siostry polonistki, bracia poloniści – mam takie hasło, dobre na tatuaż, t-shirta i na transparent:
UCZĘ. KOCHAM. NIE EGZAMINUJĘ.
Pod tym postem pojawiło się 15 komentarzy. Oto, przykładowo, trzy z nich:
Dzisiejszy felieton będzie o Rzecznika Praw Dziecka. A wszystko z powodu zamieszczonego wczoraj materiału ze strony RPD o wyników badania jakości życia dzieci i młodzieży – w zawężonego do sondażu do opinii o środowisku szkolnym, wyrażanych przez uczniów na trzech poziomach oraz ich rodziców. Biłem się tam w piersi, że tak późno ten tekst znalazł się w zasięgu mojego ” radaru” . Dziś dodam, że nie wpadlbym i sobotę na to, aby zajrzeć na strone RPD, gdyby nie fakt, że w poniedziałek 21 listopada zamieściłem materiał zatytułowany „Bardzo kompleksowa analiza „Lex Czarnek” w piśmie RPO do Senatu”, w którym można było przeczytać informację o piśmie, jakie RPO Marcin Wiącek skierował do Marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego w sprawie uchwalonej 4 listopada przez Sejm ustawy o zmianach w prawie oświatowym, zwanej „Lex Czarnek”.
I to dlatego, aby sprawdzić czym w tym czasie zajmuje się RPD, zajrzałem na jego stronę. I tam, przesuwając obraz ku dołowi ekranu, oglądałem coraz to dawniej zamieszczane materiały. I nagle widzę taki „plakacik”:
Zaintrygowany tym tytułem – „kliknąłem”, i pojawiła się strona z tytułami siedmiu materiałów, będących cząstkowymi opracowaniami tego głównego tematu:
Jako pierwszy zainteresowało mnie to, opublikowane 30 sierpnia 2021 roku:
Ogólnopolskie badania naukowe: uczniowie lubią polską szkołę!
Zaczyna się ono takim – dość długim jak na lead – akapitem:
Uczniowie lubią polską szkołę i nauczycieli, znacznie bardziej niż 20 lat temu. Wyniki ogólnopolskiego naukowego badania jakości życia dzieci i młodzieży, zleconego przez Rzecznika Praw Dziecka, pokazują, że z wiekiem chłopcy zaczynają bardziej lubić szkołę, a dziewczynki odwrotnie. Lepsze zdanie o szkole mają uczniowie z terenów wiejskich, najgorsze z województw: lubelskiego, pomorskiego i świętokrzyskiego. Rekomendacje Rady Ekspertów przy Rzeczniku wskazują na konieczność zachowania nauczania stacjonarnego i pilny rozwój zajęć pozalekcyjnych.
Zniechęcony tą „propagandą sukcesu” postanowiłem zapoznać się z ostatnim w tym wykazie materiałem, ale wcześniej zapisałem, zapisany w tamtym materiale, skład Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Dziecka – TUTAJ
I w efekcie tej decyzji czytelniczki i czytelnicy OE otrzymali możliwość zapoznania się z „Raportem z badania jakości życia dzieci i młodzieży w Polsce”.
Nie czuję się kompetentny, aby przeprowadzić fachową, merytoryczną analizę jakości naukowej tego – przytoczonego w linku – materiału źródłowego, czyli owego Raportu Rzecznika Praw Dziecka –„Ogólnopolskie badanie jakości życia dzieci i młodzieży”. Ale nawet ja odczuwam niedosyt informacji o podmiocie przeprowadzającym to badanie (z podaniem osób i ich tytułów naukowych oraz instytucji w których pracują), a także liczby osób uczestniczących jako respondenci oraz „klucza” ich doboru.
Także skład Rady Ekspertów przy RPD wart jest bliższego poznania
Począwszy od wymienionych tam trzech pierwszych osób, będących pracownikami naukowymi szkół wyższych, a których tylko dr Barbara Chojnacka zajmuje się problematyką wychowania –aczkolwiek nie oświaty. Pozostała dwójka ma zupełnie inne zakresy zainteresowań naukowych: dr hab. Dobroniega Głębocka, prof. UAM w Poznaniu – socjolożka.- zajmuje się zagadnieniami pracy socjalnej, pomocy społecznej i problemów społecznych, a dr hab. Jarosław Horowski, prof. UMK w Toruniu, jest absolwentem Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie, ukończył także studia podyplomowe z teologii. Zajmuje się głownie etyką katolicką – jest autorem wielu publikacji, których typowym przekładem jest np. ta: „Edukacja religijna w świetle realizmu krytycznego i teorii morfogenezy. Horyzonty Wychowania, Rocznik 2019.
Więcej o tych osobach – TUTAJ
Warto także rozszyfrować pozostałych członków tej rady:
-Dr Rafał Lange jest kierownikiem Działu Badań Rynku i Opinii w Państwowym Instytucie Badawczym NASK, funkcjonującym przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, którego celem jest poszukiwanie i wdrażanie rozwiązań, służących rozwojowi sieci teleinformatycznych w Polsce.
– Anna Szewczyk z Fundacji Pomocy Dzieciom „Pociecha” we Wrocławiu jest w zarządzie tej fundacji specjalistką od fundraisingu – procesu zdobywania funduszy poprzez proszenie o wsparcie osób indywidualnych, przedsiębiorstw, fundacji dobroczynnych lub instytucji rządowych .
– Dawid Radomski z Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii w Poznaniu, jest członkiem zarządu fundacji, moderatorem procesów kreatywnych, trenerem profilaktyki zdrowia psychicznego.
– Marek Grabowski z Fundacji Mamy i Taty w Warszawie, jest prezesem zarządu tej fundacji. Dzięki OKO.press wiadomo, że jest on także właściciel Social Changes – prawie tajnej firmy, powstałej kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi z 2015 roku, która na potrzeby aktualnie rządzących prowadzi sondaże, gdy te rządowego CBOS okazują się za mało „słuszne”.
Mając już świadomość kto doradza panu Rzecznikowi Praw Dziecka, zdecydowałem się jednak na zamieszczenie tego tekstu z jednego powodu, którym był ten, kończący go akapit:
Zdaniem Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Dziecka wyniki tej części badania wskazują na konieczność podjęcia działań na rzecz szerszego zaangażowania rodziców w życie poszczególnych klas i całych społeczności szkolnych. Nauczyciele muszą zaś zacząć postrzegać rodziców jako ważnych uczestników życia szkolnego i budować relacje oparte na potencjałach uczniów oraz ich opiekunów.
Taki wniosek z badań zleconych przez Rzecznika Praw Dziecka, odczytywany na tle informacji o uchwaleniu przez Sejm ustawy, powszechnie nazywanej „Lex Carnek 2.0”, każe się zastanowić, kto i jak będzie to zalecanie interpretował. I jak je realizował…
Włodzisław Kuzitowicz
Dzisiaj proponujemy lekturę tekstu, zamieszczonego przed kilkoma tygodniami (4 października 2022 r.) na stronie Rzecznika Praw Dziecka. Bijemy się w piersi – naszą winą jest, że tak późno ten tekst znalazł się w zasięgu naszego radaru. A jest to omówienie wyników badania jakości życia dzieci i młodzieży – w zawężeniu do opinii o środowisku szkolnym, wyrażanych przez uczniów na trzech poziomach edukacji (uczniów II i VI klasy Szkoły Podstawowej i II klasy szkół ponadpodstawowych), oraz ich rodziców. Badanie było prowadzone kwestionariuszem KIDSCREEN – jednolitego narzędziem, używanym w krajach europejskich do oceny jakości życia dzieci (Ravens-Sieberer & Kidscreen Group Europe, 2016). Oto ten tekst:
Wyniki badań: Rodzic większym szkolnym pesymistą niż dziecko
Rodzice znacznie gorzej oceniają sytuację swoich dzieci w szkole niż one same. O ile niezadowolony jest tylko co piąty uczeń, to aż połowie rodziców wydaje się, że ich dzieci mają złą opinię o szkole. Ze zleconych przez Rzecznika Praw Dziecka ogólnopolskich badań naukowych wynika też, że matki są większymi pesymistami niż ojcowie, nie ma zaś przy takich ocenach większego znaczenia miejsce zamieszkania rodziców, ich wiek czy status materialny.
Rok temu Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak zlecił ogólnopolskie – pierwsze od 20 lat tak szerokie i szczegółowe – badanie naukowe jakości życia dzieci i młodzieży. Zapytano uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych o ich stosunek m.in. do szkoły, rodziny, kolegów, a także ich samopoczucie psychiczne i fizyczne. W tym roku powtórzono badanie, ale tym razem zapytano rodziców, co sądzą ich dzieci o środowisku szkolnym.
– Różnice są dość zaskakujące, bowiem z badań wynika, że o niezadowoleniu ze środowiska szkolnego mówiło tylko około 20 procent uczniów, natomiast aż połowie rodziców wydaje się, że ich dzieci odczuwają niechęć do szkoły. Jedną z przyczyn może być to, że szkoła kontaktuje się z rodzicami najczęściej dopiero w sytuacjach kryzysowych, gdy pojawiają się jakieś problemy. To zniekształca opiekunom ocenę całego środowiska szkolnego, w którym uczą się ich dzieci. Ale to też niestety pokazuje, że dorośli nie rozumieją świata własnych dzieci – podkreśla Mikołaj Pawlak.
Screen ze strony RPD [www.brpd.gov]
Z badań wynika, że na niezadowolenie ze środowiska szkolnego wskazywało 22 procent uczniów II klas szkół podstawowych, zaś aż 50 procentom rodziców takich uczniów wydawało się, że ich dzieci nie są zadowolone ze szkoły. W przypadku uczniów VI klas szkół podstawowych – było to odpowiednio 20 i 50 procent. Z kolei 18 procent uczniów szkół średnich wyrażało niezadowolenie ze szkoły, a ich rodzicom w 43 procentach tak się wydawało.
Przy podziale na opinie matki i ojca oboje byli prawie zgodni w przypadku rodziców najmłodszych uczniów – matki w 49 procentach, a ojcowie w 50 procentach twierdzili, że ich dzieci są niezadowolone ze szkoły. Matki starszych uczniów okazały się większymi pesymistkami – tak uważało 53 procent matek i tylko 40 procent ojców uczniów VI klas szkoły podstawowej. Negatywne oceny dotyczące odczuć uczniów szkół średnich dzieliły się na: 46 procent matek i 37 procent ojców.
Badania nie wykazały większych różnic co do opinii o stosunku dzieci do szkoły w zależności od miejsca zamieszkania ich rodziców. Opinie były podobne na wsiach i w miastach. Także niewielkie różnice były w zależności od stanu materialnego rodziców – wyższe zarobki tylko nieznacznie polepszały oceny zadowolenia dzieci ze szkoły.
Znaczne różnice wskazujące na istotny brak zrozumienia sytuacji dzieci wykazały odpowiedzi na pytanie, czy dziecku układa się w szkole. Zapytani o to uczniowie II klas szkół podstawowych aż w 40 procentach przypadków odpowiadali, że układa się „ogromnie”. Zapytani o to ich rodzice odpowiadali tak tylko w 15 procentach przypadków. „Ogromnie” zadowolonych ze stosunków w szkole było 19 procent uczniów VI klas, a ich rodziców tylko 9 procent. Zgoda panowała wśród młodzieży ze szkół średnich i ich opiekunów – tu obie grupy wskazały na „ogromne” zadowolenie tylko w 8 procentach odpowiedzi.
Podobne różnice wykazały odpowiedzi na pytanie o relacje uczniów z nauczycielami. Najmłodsi uczniowie wskazywali w 50 procentach, że mają „zawsze” dobre relacje, zaś ich rodzice uważali tak tylko w 27 procentach. Wśród klas VI było to odpowiednio 21 i 13 procent. I znów prawie zgodne opinie były przy tym pytaniu wśród uczniów najstarszych – na „zawsze” dobre relacje z nauczycielami wskazało 14 procent uczniów szkół średnich i 13 procent ich rodziców.
Zdaniem Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Dziecka wyniki tej części badania wskazują na konieczność podjęcia działań na rzecz szerszego zaangażowania rodziców w życie poszczególnych klas i całych społeczności szkolnych. Nauczyciele muszą zaś zacząć postrzegać rodziców jako ważnych uczestników życia szkolnego i budować relacje oparte na potencjałach uczniów oraz ich opiekunów.
Ogólnopolskie badanie jakości życia dzieci i młodzieży 2022 – środowisko szkolne – plik PDF – TUTAJ
Źródło: www.brpd.gov.pl
„Gos Nauczycielski” zamieścił zapis wywiadu, jakiego udzielił Krzysztof Baszczyński – wiceprezes ZG ZNP redaktorowi Jarosławowi Karpińskiemu. Oto ten tekst:
Czy Lex Czarnek 2.0 otwiera furtkę do likwidacji Karty Nauczyciela w przedszkolach? Krzysztof Baszczyński: Bądźmy mądrzy przed szkodą
J.K. – ZNP alarmuje, że wejście w życie lex Czarnek 2.0 doprowadzi do zatrudniania w publicznych przedszkolach osób niebędących nauczycielami do prowadzenia wszystkich zajęć, a nie jak dotychczas zajęć rozwijających zainteresowania. Może to spowodować w konsekwencji likwidację Karty Nauczyciela w tych placówkach i upowszechnienie zatrudniania na podstawie Kodeksu Pracy. Jak groźne mogą być tego skutki?
K.B. – W dyskusji o negatywnych konsekwencjach lex Czarnek 2.0 skupiono się gównie na blokowaniu działalności organizacji społecznych w szkołach, czy związywaniu rąk dyrektorom, co jest oczywiście problemem. Natomiast wszyscy zainteresowani powinni podnosić również problem możliwości zatrudniania w przedszkolach osób niebędących nauczycielami. Ta niewinnie brzmiąca poprawka ma swoje określone skutki i trzeba ją oceniać w szerszym kontekście.
Nie bez przyczyny postanowiono wykreślić z ustawy przepis, który mówi, że nienauczyciel zatrudniony w przedszkolu może realizować tylko pewne dodatkowe zajęcia dla dzieci. Prostą konsekwencją wykreślenia tego zapisu jest to, że w tzw. uzasadnionych przypadkach, a takie mogą się znaleźć zawsze, zajęcia z dzieckiem nie tylko te rozwijające zainteresowania, będą mogły być prowadzone przez osoby nie będące nauczycielami. A więc przez osoby, których nie dotyczy nasza pragmatyka zawodowa. Nie budziłoby to naszych aż tak dużych wątpliwości, gdyby podobny scenariusz nie był już przerabiany.
– Chodzi o domy dziecka i pogotowie opiekuńcze?
– Tak. Dlatego, że jakiś czas temu właśnie w placówkach opiekuńczo- wychowawczych wprowadzono dwie kategorie pracowników: pracowników kodeksowych i pracowników karcianych. Skończyło się to tym, że w 2011 r. wszyscy pracownicy karciani stali się pracownikami samorządowymi, i cały ich awans zawodowy wynikający z pragmatyki nauczycielskiej nie miał już żadnego znaczenia.
Sprawa jest istotna, ale nie spodziewam się, że np. samorządy będą przeciw temu protestować. Dlatego, że proszę zauważyć, iż nauczyciele wychowania przedszkolnego nie są subwencjonowani. Nie mam żadnych wątpliwości, że to jest otwarcie furtki, która doprowadzi do tego, iż osoby pracujące z dziećmi w przedszkolu staną się za chwilę opiekunkami albo opiekunami zamiast nauczycielami w rozumieniu pragmatyki zawodowej. Bądźmy więc mądrzy przed szkodą.
– Wyjaśnijmy więc, że takie rozwiązanie to nie jest dobry sposób na łatanie braków kadrowych w przedszkolach.
– To nie jest żaden sposób na braki kadrowe, ale to jest sposób na to, żeby obniżyć koszty pracownicze. Bo wiadomo, że zatrudniane na tych zasadach osoby nie będą podlegały rozwiązaniom zawartym w pragmatyce nauczycielskiej. To jest bardzo groźny zapis. Sprawa zajęła się Komisja Ochrony Pracy ZG ZNP, która organizuje spotkanie z przedstawicielami wszystkich okręgów Związku, związanymi z nauczaniem przedszkolnym. Trzeba o tym mówić, ponieważ zagrożenie związane z tą zmianą nie zostało zauważone. To jest kwestia istotna dla jakości pracy, dla samych nauczycieli w przedszkolach, ale nie dla rodziców czy samorządów. Samorządom to może być akurat na rękę.
Nie chcę uderzać w spiskowe tony, ale być może wszystkiego rodzaju braki kadrowe będą już wkrótce wypełniane na zupełnie nowych zasadach. A może gdzieś wpadną na „genialny” pomysł, żeby praca nauczyciela według pragmatyki zawodowej dotyczyła tylko podstawy programowej realizowanej przez co najmniej pięć godzin. A powyżej tego pułapu w grę będzie wchodzić zupełnie inna forma zatrudnienia. Taki scenariusz też nie jest wykluczony. Podobnych pomysłów może być wiele, bo będzie może je uzasadnić oszczędnościami.
– Nauczyciele wychowania przedszkolnego od lat mówią o tym, że czują się dyskryminowani i pomijani, że wiele osób nie postrzega ich jako nauczycieli, że są traktowani gorzej niż nauczyciele ze szkół. A teraz jeszcze pojawił się przepis, który może uderzać w ich status zawodowy.
– Niestety, autorom tych zmian chodzi też o wprowadzenie do przedszkoli poczucia niepewności, strachu. Nie ma gorszej rzeczy niż praca z taką świadomością. Natomiast te opinie na temat nauczycieli wychowania przedszkolnego, które ja też znam, są dalekie od faktów. Wielokrotnie to wyjaśniałem. Nie jest też tak, co również słyszałem, że ZNP nie dba o tych nauczycieli.
W naszej inicjatywie obywatelskiej dotyczącej finansowania wynagrodzeń nauczycieli z budżetu państwa „znaleźli się” również nauczyciele wychowania przedszkolnego. Dlatego, że my uważaliśmy i uważamy, iż niezwykle groźne jest to, że nauczycielki czy nauczyciele w przedszkolach nie są objęci subwencją oświatową. Pojawiało się więc pytanie, w którym momencie ktoś wpadnie na pomysł żeby ich wykluczyć z pragmatyki. I najwidoczniej znalazł się na to sposób, za sprawą lex Czarnek.
Źródło: www.glos.pl
Komentarz redakcji
Przepraszamy nauczycieli przedszkola – nie mogliśmy ich zmieścić w tytule, ale wiemy, że panowie też tam pracują.
Oto dwa posty z późnego środowego wieczora (23 listopada 2022 r.) fb-profilu dr Marzeny Żylińskiej – oba o tym, czy należy oddawać uczniom sprawdziany, czy je archiwizować. Różnią się one tym, że tylko pierwszy jest w pełni autorstwa dr Żylińskiej, dugi jest w znacznym stopniu przytoczeniem tekstu, nadesłanego – jako komentarz do poprzedniego posta – przez Violettę Kalka – nauczycielkę języka polskiego w Zespole Szkół Mechanicznych, Elektrycznych i Elektronicznych w Toruniu:
Oczywistość czy herezja
Żyjemy w czasach, w których to, co dla jednych jest oczywistością, dla innych jest kompletną herezją.
Są nauczyciele (i jest to całkiem duża grupa), którzy oddają swoim uczniom sprawdzone i ocenione sprawdziany i nie mają w związku z tym żadnych problemów.
Są też tacy nauczyciele, którzy sprawdzianów uczniom nie oddają, a jeśli rodzice chcą zobaczyć, jak ich dziecko napisało kartkówkę czy klasówkę, muszą się umówić z nauczycielem, przyjść do szkoły i wtedy mogą zobaczyć, co dziecko zrobiło dobrze, a z czym ma jeszcze problemy. Ponieważ sprawdzianów w niektórych szkołach jest po kilka w tygodniu, oczywiste jest, że chcą mieć wgląd w sprawdziany, rodzice musieliby ciągle odwiedzać nauczycieli.
Ci pierwsi mówią, że nie mają żadnych problemów z tym, że jakieś dziecko sprawdzian zgubi ( co zresztą ich zdaniem zdarza się niezwykle rzadko). Rodzice wiedzą, że sprawdziany są oddawane, więc nie mają pretensji do nauczyciela. Zresztą tam, gdzie oceny można poprawiać, waga sprawdzianów spada, pomagają jedynie w nauce i pokazują wynik na pewnym etapie, więc jeśli zginą, nikt nie robi z tego problemu.
Ci drudzy, dla których najważniejsze jest archiwizowanie wszystkich sprawdzianów, twierdzą, że nie mogą ich oddać do domu, bo wtedy sprawdziany nie wrócą, część dzieci je „zgubi” i rodzice będą mieli do nich pretensje.
Najdziwniejsze jest to, że nauczyciele, którzy sprawdziany uczniom oddają, bo traktują je jako pomoc w procesie uczenia się, tych problemów, o których mówią nauczyciele z grupy drugiej, w ogóle nie mają.
To kolejny dowód na to, że im bardziej opresyjny, restrykcyjny, zbiurokratyzowany i sformalizowany system, tym więcej problemów, które odciągają uwagę od tego, co jest prawdziwym celem szkoły, czyli od nauki. Problem w tym, że tworząc taki system, utrudniamy życie nie tylko uczniom i ich rodzicom, ale również samym sobie. A funkcjonowanie w złych, nieprzyjaznych relacjach niszczy nie tylko atmosferę, ale również zdrowie, wszystkim, nauczycielom też. Czy warto?
x x x
Czy nauczyciel musi archiwizować sprawdziany uczniów?
Jedni twierdzą, że muszą, bo są takie przepisy, ale nikt żadnego aktu prawnego, który by na nauczycieli nakładał taki obowiązek, nie podają.
Inni nauczyciele sprawdzianów nie archiwizują, ale oddają je uczniom i nie mają w związku z tym żadnych problemów. Jedną z takich osób jest Violetta Kalka polonistka z Torunia. Przeczytajcie, co napisała.
„Ja oddaję każdą klasówkę, każdy sprawdzian, każdy arkusz maturalny. Pracuję 25 lat …
Od kilku lat nie oceniam wypracowań. Tłumaczę, co jest dobrze, a co trzeba dopracować. Nie ma stresu, gonitwy, bezsensownych problemów. Wyniki matur są zaskakująco dobre.
Dodam jeszcze, że nie za bardzo przejmuję się wszelkimi systemami oceniania. U mnie uczeń może poprawić KAŻDĄ ocenę. Dziś trójka chłopców poprawiała „Kordiana”, ponieważ – i tu cytuję – „Wstyd mieć trójkę z lektury”.
Wszystko na luzie, bez stresu, z wzajemnym szacunkiem. Sama jestem po technikum, więc wiem, jakie chłopcy mają priorytety. A jednak miło mi, gdy widzę, że im zależy.
Czy powinniśmy oddawać uczniom klasówki? Dla mnie odpowiedź jest prosta. W szafach to ja trzymam pomoce dydaktyczne, a nie makulaturę.”
Violetta Kalka
nauczycielka języka polskiego z Torunia
Źródło: https://www.facebook.com/marzena.zylinska
Wczoraj (w23 listopada 2922 r.) na stronie „Serwisu Samorządowego PAP” zamieszczono obszerną informację, której najważniejsze fragmenty udostępniamy poniżej:
Foto: Marta Marchlewska-Wilczak/Kancelaria Senatu[www.samorząd.pap.pl]
Senacka komisja za odrzuceniem projektu tzw. ustawy Lex Czarnek 2.0
Senacka komisja samorządu terytorialnego zarekomendowała Senatowi odrzucenie projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw.
Wniosek o przyjęcie ustawy z jedną poprawką zgłosił wiceprzewodniczący Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej senator Marek Komorowski
Ze względu na nieobecność na posiedzeniu komisji posła sprawozdawcy ustawę omówił sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki Dariusz Piontkowski. Wyjaśniał, że ustawa nawiązuje do poprzedniego aktu prawnego, zawetowanego przez Prezydenta RP. […]
W opinii Biura Legislacyjnego Kancelarii Senatu zastrzeżenia budzi fakt, że ustawa stanowi zasadniczo powtórzenie zawetowanej przez prezydenta ustawy z 13 stycznia br., a prace nad tą ustawą nie zostały zakończone, ponieważ wniosek prezydenta nie został przez Sejm rozpatrzony. Kolejna uwaga dotyczy dotychczasowego sposobu procedowania tego aktu prawnego, a w szczególności nieprzeprowadzenie konsultacji publicznych i niedochowanie terminu umożliwiającego zapoznanie się z projektem stronie samorządowej. Pominięcie trybu konsultacji może być powodem zaskarżenia ustawy do Trybunału Konstytucyjnego z powodu naruszenia art. 7 konstytucji, a także z uwagi na złamanie zasady zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa.
Biuro Legislacyjne zgłosiło ponadto wiele uwag szczegółowych, będących powtórzeniem uwag do zawetowanej przez prezydenta ustawy z 13 stycznia br.
Samorządowcy: ustawa ogranicza rolę i kompetencje JST
W posiedzeniu wzięło udział blisko pięćdziesięciu reprezentantów samorządów, organizacji reprezentujących środowiska nauczycielskie, rodziców, uczniów i organizacji pozarządowych współpracujących ze szkołami. Wszyscy uczestnicy debaty podkreślali, że ustawa zmierza do likwidacji autonomii szkoły, centralizacji systemu edukacji, odebrania resztek inicjatywy nauczycielom, uczniom i rodzicom, wyrzucenia ze szkół organizacji obywatelskich i wprowadzenia absurdów porównywalnych z przedmiotem historia i edukacja.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski podkreślił, że samorządowcy traktują „tę ustawę, której projekt rzekomo został zgłoszony przez posłów – rzekomo, bo druk z projektem ustawy został przygotowany w ministerstwie, na co są dowody – jako próbę pominięcia samorządu i strony społecznej w konsultacjach, co ewidentnie jest niezgodne z prawem, ale także niegodne i nieuczciwe, i my, samorządowcy, bardzo źle odbieramy okłamywanie nas”. „Szczególnie w przypadku oświaty jest niedopuszczalne, by posłowie i MEiN dopuszczali się takiej manipulacji” – podkreślił. „Nie rozumiemy czemu to ma służyć, (…) bo chyba nie podziękowaniu samorządom, nauczycielom i NGO za ich ciężką pracę na rzecz przyjęcia uchodźców czy wcześniej w czasie pandemii” – zauważył.
W imieniu ruchu samorządowego „Tak! Dla Polski” prezydent Jacek Karnowski wyraził opinię, że ustawa „rozbija władztwo środowiska lokalnego nad szkołą, nie tylko jeśli chodzi o samorząd, ale i o szkołę, nauczycieli, rodziców, samorząd szkolny czy związki zawodowe”, ponieważ to nie oni będą decydować o tym, kto może przeprowadzać zajęcia w szkole, tylko kurator ,„czyli polityk, bo obecnie większość kuratorów w Polsce to politycy”. […]
