We wczorajszej darmowej gazetce „ŁÓDŹ.pl”,  wydawanej i kolportowanej na terenie Łodzi trzy razy w tygodniu, znaleźliśmy tekst, którego nie mogliśmy pozostawić bez decyzji o jego zamieszczeniu na OE. Bo jego bohater –  Bartek Rosiak – zaistniał na naszym OE już parokrotnie. Np. 3 grudnia 2018 roku w materiale zatytułowanym Członek Rady Dzieci i Młodzieży krytycznie o ostatniej konferencji minister Zalewskiej”, czy 27 września 2019 roku – Jednak było z kogo wybrać Radę Dzieci i Młodzieży przy MEN”. Także w „Felietonie nr 237. Razem zmienimy edukację, ale będzie to „długi marsz”…jest o nim długa wzmianka.

 

Oto ten tekst o najmłodszym nauczycielu języka polskiego – w Łodzi na pewno, a nie wykluczone, że i w całym kraju:

 

 

Już w przedszkolu Bartek zamieszkał na stałe z babcią Basią. Gdy miał 7 lat, zmarła jego mama, a on wpadł w otchłań traumy. W podstawówce ledwo zdawał z klasy do klasy. Uchodził za ucznia słabego i mało zdolnego, choć gdy szedł do szkoły, to umiał czytać, pisać i liczyć. Pod koniec VIII klasy wychowawca powiedział jego babci, żeby lepiej wybrał kiepskie gimnazjum, a później zawodówkę, bo i tak nic więcej z niego nie będzie.

 

W wieku 12 lat zaczął kręcić dokument o hitlerowskim obozie dla dzieci przy ul. Przemysłowej. – Zajęło mi to 2 lata i na sam koniec, podczas renderowania, wysiadł komputer. Kilku informatyków próbowało odzyskać materiał, ale bezskutecznie – wspomina. To wtedy poczuł, czym jest hejt. Bo część osób uznała, że filmu pewnie w ogóle nie było.

 

Przez pół roku nie mogłem dojść do siebie. Czułem, że nie jestem w stanie znów zaczynać od początku. W końcu uznałem, że nie muszę tego robić tak samo. I powstał film dużo bardziej dojrzały – opowiada.

 

Wybitnie uzdolniony

 

Gimnazjum było dla niego rozpędem. Został laureatem olimpiady chemicznej, oszczędności wydawał na pracownię w domu i zamierzał zostać chemikiem. W liceum okazał się uczniem wybitnie uzdolnionym. Gdy większość rówieśników żegnała się z „czerwonymi paskami”, to on właśnie wtedy zaczął je zgarniać. Tym razem spotkał na swojej drodze wyjątkową polonistkę, która tak go poprowadziła, że z ucznia „trójkowego” stał się „szóstkowym”. Wygrał olimpiadę polonistyczną i w klasie maturalnej został równolegle studentem filologii polskiej.

 

Już jako licealista prowadził zajęcia wyrównawcze w podstawówce na Bałutach. A od dwóch tygodni jest absolwentem UŁ.

 

Materiał na przyszłego dyrektora

 

Bartek Rosiak ma dziś 21 lat, studiuje zarządzanie oświatą i uczy polskiego w SP nr 182. – Jego młody wiek mnie nie przeraził, bo poleciła go zaufana osoba. Na rozmowę kwalifikacyjną przyszedł świetnie przygotowany. W przeciwieństwie do wielu kandydatów miał wiedzę na temat naszej szkoły i sporo własnych pomysłówopowiada dyrektorka, Iwona Sosnowska. Oboje są zwolennikami oceniania kształtującego, w którym zamiast ocen uczeń dostaje komunikat, co poszło dobrze, a nad czym jeszcze ma popracować. Szefowa widzi w młodym nauczycielu materiał na przyszłego dyrektora. – Jest uporządkowany, kreatywny, z własną wizją, ma aspiracje i nie boi się zmian. A to są cechy, które powinna mieć osoba zarządzająca oświatą, jeśli chcemy, by system polskiej edukacji wyszedł z zapaści.

 

Cała klasa w pierwszej ławce

 

Na razie Rosiak napisał autorski program nauczania, więc jego uczniowie nie korzystają z podręczników. W klasie nie siedzą jeden za drugim, tylko w okręgu (ten pomysł przyniósł z SP nr 81). – Dzięki temu każdy zawsze jest w pierwszej ławce. Ostrzegano mnie, że będą ściągać, ale raczej tego nie robią. Bo im ufam. A jeśli naprawdę ktoś podpowie koledze, to jest to wartość dodana.

 

W swoim pokoju ma portrety ludzi, których podziwia, m.in. Kory i Wandy Rutkiewicz. Literacko kocha Tokarczuk, Ferrante, Szymborską, Poświatowską i Pamuka. Na emeryturę zostawia sobie Prousta. Szczerze przyznaje, że traumatyczne przeżycia  wpłynęły na całe jego dalsze życie.

 

Gdyby nie zetknięcie ze śmiercią, pewnie byłbym przeciętny. Początkowo trauma obniżyła mi lot, ale pomogła mi też rozbudzić w sobie ogromną chęć samodzielności. I chyba jako rekompensatę los zesłał mi wielu wspaniałych ludzi. Oprócz babci to nauczyciele byli dla mnie największym wsparciem. Dzięki nim i ja dziś uczę, a praca w szkole daje mi moc kreowania rzeczywistości – podkreśla.

 

Karolina Tatarzyńska

 

 

 

Pod tekstem zamieszczono taką informację, którą i mu upubliczniamy:

 

 

 

 

Źródło:  www.odz.pl

 



 Foto: Janusz Pająk[www.gazetaolsztynska.pl]

 

Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego  Olsztynie

 

Dzisiaj prezentujemy tekst autorstwa dr hab. Stanisława Czachorowskiego, prof Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który zamieścił on na swoim blogu „Profesorskie Gadanie”  23 października 2022 r.:

 

 

Projekt w edukacji

 

Od dawna stosuję metodę projektu w edukacji. Zaczęło się od pracy w kole naukowym a potem była kontynuacja, gdy sam byłem opiekunem studenckiego koła naukowego. Nauka bez ocen, bez egzaminów. Bez oceniania lecz z docenianiem. W zasadzie tak powinno wyglądać studiowanie. W dobie upowszechniania się komunikacji online rożnie potrzeba działania praktycznego i rozwijania kompetencji miękkich.  A więc koła naukowe dla wszystkich. Jak to zrobić? Z opieką mentorów i tutorów, z samodzielnym stawianiem sobie celów, w realizacji badań i udziałem w konferencjach naukowych by ćwiczyć się w komunikacji i prezentowaniu wyników. I by uczestniczyć w szerszej dyskusji. Mniej wykładów, więcej działania praktycznego. I więcej możliwości wybory zajęć bo to kształtuje odpowiedzialność za siebie i swoją edukację.

 

A czy metoda projektu może być szerzej wykorzystana w normalnych, kursowych zajęciach? Myślę, że tak. Zacząłem od  zajęć z ochrony środowiska a potem poszerzałem i teraz wykorzystuję praktycznie na wszystkich swoich przedmiotach. Nawet, gdy są to tylko wykłady. Teraz uczę się m.in. design thinking. I dostosowuję do specyfiki zajęć, które prowadzę ze studentami biologii, biotechnologii, mikrobiologii oraz pedagogiki wczesnej edukacji. Uczę się metodą projektu jak nauczać przez projekty. Nie tylko czytam (poszukuje wiedzy) lecz i działam, uczę się przez działanie i wspólne ze studentami odkrywanie.

 

Stosując metodę projektu kształtujemy u uczniów/studentów umiejętności: organizacji pracy, selekcji zebranych materiałów, współdziałania, posługiwania się komputerem, korzystania i poszukiwania różnych źródeł informacji, rozwiązywania problemów, podejmowania decyzji za siebie i grupę, kulturalnego dyskutowania, publicznego dyskutowania prezentowania.

 

Na każdy projekt składa się kilka faz/etapów:

 

1.Pomysł na projekt (inspirowanie i dyskusja).

 

2.Sformułowanie tematu (dopracowanie pomysłu i dyskusji).

 

3.Zaprezentowanie celu projektu oraz uzgodnienie harmonogramu działań i sposobu monitorowania.

 

4.Podział na grupy i przydzielenie zadań. W grupach studenckich to także pomoc w wyłonieniu lidera/liderów.

 

5.Realizacja projektu.

 

6.Prezentacja efektów (jako forma podsumowania i sprawdzenia realizacji zakładanego celu).

 

7.Ewaluacja (zamiast oceny).

 

Pytania pomocne w opracowywaniu plan akcji metodą projektu (z mojej praktyki):

 

-Co i gdzie zrobimy? Kto weźmie udział?

 

-Czy tylko studenci z grupy?

 

-Jak poinformować i zachęcić innych?

 

-Czy organizować dodatkowe spotkania (poza zajęciami)?

 

-Czy przygotować plakaty (lub inne formy informowania o celu akcji)?

 

-A może nagłośnić akcję w gazecie czy radiu ?

 

-Jak wykorzystać media społecznościowe do informowania i zachęcania?

 

-Jak przygotować notatkę prasową dla gazety i radia?

 

-Co w tej akcji jest niezwykłego, ciekawego, wyjątkowego (by przekaz miał większy zasięg i by zainteresować media. Czyli poszukiwanie efektu viralowego)?

 

-Jak zorganizować przepływ informacji między osobami kluczowymi, organizującymi akcję?

 

-Skąd zdobyć pieniądze (jeśli są potrzebne, bo przecież można uwzględnić wkład własny w postaci czasu i zaangażowania)?

 

-Czy tylko we własnym zakresie (w przypadku sprzątania każdy przychodzi ze swoimi workami, rękawiczkami i wiktuałami na ognisko), czy też poszukać sponsorów? Czy znalazłby się sponsor ognisko i na jakich warunkach?

 

– Czy planowane będą inne wydatki (np. papier i farby na plakaty) – a może znajdzie się sponsor?

 

-Jak poznamy, że nam się udało (ewaluacja i mierniki projektu).

 

-Jak będziemy świętowali?

 

Przykładowo w akcjach typu sprzątanie świata (takie projektu realizowałem na początku), programem  minimum było: np. zorganizowanie sprzątania fragmentu parku, lasu, okolicy jez. Kortowskiego lub zebranie podpisów (petycja), akcja konsumencka itd. Jeśli wyżej stawialiśmy sobie poprzeczkę (początkowo motywowałem to wyższą ocena, potem zrezygnowałem z jakichkolwiek ocen): zachęcenie (zrealizowane) do udziału innych osób z poza grupy (inni studenci, młodzież, dorośli). Kolejna poprzeczka wyżej to włączenie mediów (gazety, radio, TV), a przez to poszerzenie kręgu odbiorców. Dalej – pozyskanie od sponsorów funduszy na worki na śmieci, rękawiczki, nagrody do ewentualnych konkursów, poczęstunek do ogniska. W końcu podsumowanie akcji w formie referatu lub artykułu w prasie. Ważne by to sami studenci pisali i udzielali wywiadów.

 

            Na czym polega efektywność metody projektów? 

-rozwija samodzielność,

-kształci umiejętność pracy w grupie (praca zespołowa),

-rozwija myślenie twórcze,

-umożliwia zaprezentowanie i zintegrowanie wiedzy z różnych dziedzin,

-uwzględnia zainteresowania, uzdolnienia uczniów/studentów,

-daje możliwość samooceny, wyrażania własnego zdania, samorealizacji,

 

[…]

 

Więcej materiałów i przykładów z niektórymi zrealizowanymi projektami  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.profesorskiegadanie.blogspot.com

 

 



Jak informowaliśmy 9 września w materiale zatytułowanym „Znasz kogoś, kto zasługuje na tytuł „Superdyrektor”? Zgłoś!”, 19 października 2022 roku, w ramach IX Kongresu Edukacja i Rozwój ogłoszono wyniki konkursu na tytuły Super Dyrektora Przedszkola i Super Dyrektora Szkoły. Oto informacja o tym wydarzeniu, opracowana na podstawie tekstu zamieszczonego 19 października na portalu Prawo.pl.

 

Zamieszczamy ją z kilkudniowym opóźnieniem, gdyż liczyliśmy, że organizatorzy zamieszczą serwis fotograficzny z gali ogłoszenia wyników tego konkursy. Nie doczekaliśmy się – jedną fotkę którą ilustrujemy nasz materiał znaleźliśmy na stronie Szkoły Podstawowej nr 58 im. Tadeusza Gajcego w Warszawie:

 

Przewodnicząca kapituły prof. Małgorzata Żytko podkreślała, że w tym roku przed jury stało wyjątkowo trudne zadanie. – To była trudna decyzja, ale w końcu udało nam się ją podjąć – podkreślała.

 

Super Dyrektorem Przedszkola została Bożena Kochanowska, dyrektor Przedszkola Miejskiego nr 20 im. Smoka Felusia w Mielcu.

 

Pani dyrektor stworzyła wyjątkowe przedszkole otwarte na potrzeby dzieci ze specjalnymi potrzebami. Zmotywowani nauczyciele, to efekt aktywności podejmowanych działań przez panią dyrektor – brzmiało uzasadnienie decyzji o przyznaniu tytułu.

 

Super Dyrektorem Szkoły została natomiast Wiesława Dziklińska ze Szkoły Podstawowej nr 58 im. Tadeusza Gajcego w Warszawie.

 

Nagrodę przyznano za podejmowanie działań wyjątkowo ważnych w obliczu kryzysu spowodowanego wojną w Ukrainie. – Połowa uczniów jej szkoły pochodzi ze środowisk cudzoziemskich, a migracja poszerzyła liczbę uczniów. Pani dyrektor udało się stworzyć szkołę, w którym wszyscy czują się dobrze i bezpiecznie, to działania, które zasługują na najwyższe uznanie. Jej otwartość na różnorodność pozwoliła urzeczywistnić kulturę szkoły na miarę współczesnych potrzeb – wskazywano, uzasadniając decyzję.

 

 

 

„Rodzinne zdjęcie” z gali – po wręczeniu laureatkom i wyróżnionym statuetek, dyplomów i nagród. Obie Superdyrektorki – z dyplomami – stoją w ostatnim rzędzie: Wiesława Dziklińska (trzecia od lewej) i Bożena Kochanowska (piąta od lewej)

 

 

Ponadto wyróżnienia otrzymali:

 

Renata Czuj  – dyrektorka  Zespołu Szkół Ponadpodstawowych im. A. Mickiewicza w Lubaniu,

 

Katarzyna Jakimiuk-Baran – dyrektorka  Ośrodka Wychowawczego im. św. Jana Pawła II w Długoborzu,

 

Marek Radyko – dyrektor  I Społecznej Szkoły im. Dzieci Zjednoczonej Europy w Gdyni,

 

Kazimierz Wojnicki – dyrektor  z Zespołu Szkół i Przedszkola im. ks. prof. Józefa Tischnera w Domosławicach;

 

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 

 

 

 



Dzisiaj (24 października 2022 r.) prezentujemy – z licznymi „wycięciami” –  obszerny tekst,  jaki Jarosław Pytlak zamieścił w minioną sobotę na swoim blogu:

 

 

 

Edukacja powinna być apolityczna, ale chwilowo nie może

 

W Sejmie mamy oto powtórną próbę wprowadzenia drakońskich przepisów, wzmacniających rolę kuratorów – urzędników zwanych dla niepoznaki „nadzorem pedagogicznym”, choć bardziej adekwatne byłoby określenie „politycznym”. Lex Czarnek 2.0 nie różni się w praktyce od zawetowanej w marcu przez prezydenta Dudę pierwszej wersji tej ustawy, którą spokojnie można nazwać kagańcową dla dyrektorów, albo, jak kto woli, epitafium dla autonomii placówek oświatowych. Na pewno znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że ta autonomia i tak niewarta jest funta kłaków, bo dyrektorzy twardogłowi albo strachliwi, nauczyciele leniwi lub bezduszni, a organizacje pozarządowe czasem mocno kontrowersyjne w swoim przekazie. Warto jednak pamiętać, że w tym ogromnym systemie są również dyrektorzy otwarci i twórczy, zaangażowani i mądrzy nauczyciele, oraz organizacje pozarządowe pomagające rozwiązywać realne problemy, z którymi machina państwowa sobie nie radzi. Nowe przepisy – o ile wejdą w życie – zaorzą wszystkich jednakowo. Używając terminologii wojennej – społeczeństwo obywatelskie utraci przyczółek po dobrej stronie Mocy, z którego w przyszłości mogłoby szybciej podążyć w kierunku lepszej, bardziej satysfakcjonującej edukacji dla wszystkich.

 

Konieczność wprowadzenia nowych regulacji uzasadniana jest potrzebą zapewnienia rodzicom wpływu na działalność programową szkół. Ma to tyle wspólnego z prawdą, co w powieści „Rok 1984” nazwa Ministerstwo Miłości z faktyczną, opresyjną funkcją owego urzędu. Tłumacząc najkrócej: choćby wszyscy rodzice w szkole podpisali się pod jakąś inicjatywą, negatywna opinia kuratora nie dopuści do jej realizacji. Z drugiej strony, choćby ci sami rodzice jak jeden mąż zaprotestowali przeciw inicjatywie pochodzącej z ministerstwa, ona i tak zostanie wprowadzona w życie na terenie ich placówki. To ucieleśnienie idei szkoły w służbie państwa, rozumianego jako wszechogarniający monopol partii rządzącej. […]

 

Cóż, będę śledził dalszy rozwój sytuacji z ciekawością karpia, obserwującego ostrzenie kuchennego noża przed wigilią, żywiąc rozpaczliwą nadzieję, że kucharz przypadkiem przetnie sobie tętnicę. Albo że prezydent Duda naprawdę nie znosi tego bufoniastego, aroganckiego kucharza… […]

 

x            x           x

 

[…] Piszę ten artykuł uczestnicząc w dorocznym spotkaniu działaczy Społecznego Towarzystwa Oświatowego. Podczas obrad wybrzmiało, że jesteśmy organizacją apolityczną. Niestety, trzymając się z dala od polityki mocno ryzykujemy, że polityka przyjdzie po nas sama. Akurat boleśnie przekonują się o tym zwolennicy edukacji domowej, która na fali oświatowego kryzysu przeżywa prawdziwy boom, obrastając w cały szereg instytucji wspomagających. Kilka starannie dobranych przepisów, wpisanych do procedowanego właśnie projektu nowelizacji Karty Nauczyciela – o ile wejdą one w życie – skutecznie ograniczy zasięg tej formy edukacji, jak również swobodę, jaka się dotąd cieszyła. Jedna niewielka nowelizacja i już…! To powinno być bolesne memento dla apolitycznych optymistów z kręgów oświatowych.

 

x           x            x

 

[…] Pomysł na ten artykuł przyszedł mi do głowy podczas fejsbukowej dyskusji nad moim poprzednim wpisem, w którym odpowiedziałem na felieton pana Wojciecha Starzyńskiego. Jeden z dyskutantów napisał tak oto:

 

Czytaj dalej »



Moja znajoma – dr hab. Beata Szczepańska, prof. Uniwersytetu Łódzkiego, pracująca w Katedrze Historii Wychowania i Pedeutologii na Wydziale Nauk o Wychowaniu, zamieściła w sobotę (22 października 2022 r.) na swoim fb-profilu takie zdjęcie. Pod zdjęciem był tekst, z którego można dowiedzieć  się o tym kiedy i gdzie było ono zrobione:

 

 

Marzec 1929: Zakonnice z grupą dzieci z Margaret House, Hammersmith.

 

 

Nie mogłem powstrzymać się przed zamieszczeniem takiego komentarza:

 

 

A jest to już drugi o podobnym wydźwięku mój komentarz na Fb. Poprzedni zamieściłem przed kilkoma dniami pod materiałem, informującym o tym, że z roku na rok spada liczba uczniów polskich szkół (zwłaszcza ponadpodstawowych) uczęszczających na lekcje religii. Pamiętam, ze napisałem tam, że zwolennicy świeckiej szkoły powinni ufundować  dla ministra Czarnka „Medal za zasługi w działaniach na rzecz świeckiej szkoły”. Bo uważam, że to jego polityka oświatowa przyśpieszyła proces laicyzacji polskiej młodzieży

 

I to jest pierwszy impuls, który spowodował, że tematem dzisiejszego felietonu jest kolejny etap starań ministra Czarnka, aby polskie szkoły stały się „bogoojczyźnianą hodowlą zindoktrynowanych przeszłych obywateli-wyborców”

 

Drugim powodem wybrania tego tematu jest informacja o drugim podejście z ustawą, zwaną „Lex Czarnek”, o czym informowałem 20 października na OE w materiale „Jako projekt poselski powraca „Lex Czarnek” – w nieco złagodzonej wersji. W przekonaniu o tym, że jest to „temat tygodnia” umocniła mnie lektura artykułu Antona Ambroziaka na portalu „OKO.press”, zatytułowanego „Mamy dla ministra złą wiadomość. Debata o lex Czarnek i tak się odbędzie”. Przeczytajcie go – TUTAJ

 

Oto fragment tego tekstu:

 

[…] Lex Czarnek 2.0 jest równie niebezpieczne, co oryginalna ustawa zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę w marcu 2022 roku. Jej celem jest zabetonowanie szkół przed edukacją nieformalną i organizacjami społecznymi, kontrola nad niepokornymi dyrektorami, a także możliwość ingerowania państwa (za pomocą kuratoriów oświaty) w profil wychowawczy, czy wartości danej szkoły. W dwóch punktach nowy projekt ustawy jest nawet bardziej drastyczny niż pierwowzór. Chodzi przede wszystkim o administracyjną drogę, którą trzeba pokonać, by na terenie szkoły mogła działać organizacja społeczna. […]

 

Co ja myślę o tym projekcie, a konkretnie o kuratorskim sicie, przez które przejdą tylko te stowarzyszenia, których zapisane w statucie cele działalności są zgodne z linią ideową rządu PiS? O tym będzie  cała dalsza część tego felietonu:

 

Otóż nie mam wątpliwości, że owa bardzo skomplikowana i mogąca trwać kilka miesięcy   procedura została wymyślona jedynie po to, aby mogły w szkołach działać jedynie ngo-sy typu Fundacji Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, a aby nigdy nie uzyskały zgody stowarzyszenia typu łódzkiej Fundacji Nowoczesnej Edukacji „SPUNK”.

 

Aby nie być posądzonym, że konfabuluję bez oparcia o fakty – podam kilka przykładów  zapisów zawartych w projekcie tej ustawy. [Fragment dotyczący tego tematuTUTAJ ]:

 

Cały proces zaczyna się od przedłożenia dyrektorowi szkoły pełnej informacji o stowarzyszeniu, które zamierza prowadzić w tej szkole działalność, które to informacje ów dyrektor zobowiązany jest udostępnić uczniom i ich rodzicom. Kolejnym „płotkiem” do przeskoczenia na drodze uzyskania zgody na wejście do szkoły jest uzyskanie zgody od rady szkoły lub rady rodziców.

 

Zatrzymam się przy tym, bo jest w tym wymogu kilka niedomówień. Napisano w projekcie, że owa rada „przeprowadza z rodzicami uczniów konsultacje w sprawie podjęcia przez dane stowarzyszenie lub inną organizację […] działalności w szkole”. I nie wiadomo co miał na myśli pomysłodawca tego wymogu. Czy mają to być zebrania wszystkich rodziców, czy tylko tzw. „trójek klasowych”, czy plebiscyt – w formie korespondencyjnej, a może internetowy – z wykorzystaniem specjalnego programu na stronie szkoły? Kto  i z jakich środków to sfinansuje? Kiedy wynik tych konsultacji jest wiążący? Jeżeli w szkole liczącej 500 uczennic i uczniów na zebraniach obecnych będzie – w sumie –  150 rodziców? Albo tyle samo weźmie udział w owym plebiscycie? Czy musi to być 50% + 1? A może wystarczy 400% ? Albo 30%?

 

Czytaj dalej »



Wczoraj (21 października 2022 r.) pof. Bogusław Śliwerski zamieścił na swoim blogu „PEDAGOG” post, zatytułowany „Etyk, prawnik, pedagog o problemach psychiatrii wobec kryzysu psychicznego dzieci i młodzieży”. Pamiętając nasz materiał zamieszczony 19 października pt. „Metody stosowane wobec uczniów w niepublicznej szkole dla dzieci autyzmem”, postanowiliśmy udostępnić ten tekst na stronie naszego informatora oświatowego:

 

Źródło: www.taniaksiazka.pl

 

Wydana w ostatnim czasie monografia prof. Uniwersytetu Medycznego  Błażeja Kmieciaka pt. Stosowanie przymusu wobec osób w kryzysie psychicznym (Warszawa, 2022) jest znakomitym studium interdyscyplinarnym na pograniczu nauk o zdrowiu i nauk społecznych, które świadczy o tym, jak może być zdehumanizowana psychiatria dziecięca. Zapewne nie tylko nasza, bo już we wstępie przywołane jest wspomnienie brazylijskiego pisarza Paulo Coelho z jego pobytu w szpitalu psychiatrycznym, w którym bez klinicznych podstaw grożono mu użyciem elektrowstrząsów. Ujawnienie przez pisarza przemocowych praktyk sprawiło, że w latach 90. XX wieku dokonano w Brazylii zmian w prawie dotyczących zasad przymusowej hospitalizacji psychiatrycznej (s.10). Jeszcze w Polsce Ludowej wyraźny ślad w pamięci mojego pokolenia zaznaczył amerykański film fabularny pt. Lot nad kukułczym gniazdem z 1975 roku w reżyserii Miloša Formana, który został oparty na książce Kena Keseya pod tym samym tytułem, a wydanej w roku 1962. Musiało upłynąć kilkanaście lat od wydanie tej powieści, by na kontynencie amerykańskim i europejskim zaczęła intensywnie rozwijać się nowa dyscyplina badań naukowych pod jakże charakterystyczną nazwą – ANTYPSYCHIATRIA.

 

W naszym kraju nie dochodzi tak szybko do pogłębiania wiedzy nie tylko o sytuacjach, zdarzeniach czy wynaturzeniach osobowych psychopatów w białych fartuchach, skoro książka K. Kenseya ma już kolejną edycję a uczeni muszą powracać do pytań pierwszych i ponownie uświadamiać społeczeństwu, politykom, prawnikom i medycznemu środowisku, że źle się w nim dzieje. Tymczasem antypsychiatria miała szczytowy okres swojego rozwoju na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, przyczyniając się do realnych zmian w procedurach, ale i kulturze udzielania pomocy psychiatrycznej osobom, które już doświadczyły negatywnych skutków przemocy w okresie przedszpitalnego życia. Kiedy więc trafiają do szpitala psychiatrycznego jako instytucji totalnej (M. Foucault) stają się po raz kolejny ofiarami zdepersonalizowanego przymusu.

 

Jak pisze B. Kmieciak: (…) w Polsce do 1994 r. nie obowiązywała żadna ustawa, która w sposób nawet fragmentaryczny odnosiłaby się do problemu przymusowego leczenia pacjenta na terenie szpitala psychiatrycznego (s.13) Autor unika słowa przemoc stosując termin przymus wyjaśniając, że dotyczy on m.in.:

 

– poddaniu osób bez ich zgody na leczenie psychiatryczne w szpitalu psychiatrycznym (tzw. internacja/detencja) w następstwie popełnienia przez nie w stanie niepoczytalności czynu zabronionego;

 

 – osób poddanych w psychiatryku obserwacji sądowo-psychiatrycznej podejrzanych o popełnienie czynu przestępczego;

 

– osób chorych psychicznie lub podejrzanych o taką chorobę, które stwarzają zagrożenie dla własnego życia, życia i zdrowia innych osób, a także osób, które w związku z podobnym stanem zdrowia nie potrafią samodzielnie funkcjonować i wskazane jest objęcie ich wsparciem psychiatrycznym w warunkach szpitalnych (s.15).

 

 

Polecam tę rozprawę pedagogom resocjalizacyjnym jak i studentom tej specjalności na kierunku pedagogika. Wprawdzie nie będą tylko po tych studiach zatrudnieni w szpitalach psychiatrycznych jako psychoterapeuci, ale podejmując się badań wśród osób skazanych za działalność przestępczą czy też pracujących z nimi w rozwiązywaniu ich problemów leczniczych, socjalno-bytowych, egzystencjalnych itp. uzyskają aktualną wiedzę na temat istoty kryzysów psychicznych z perspektywy społecznej, prawnej i medycznej, które są wskaźnikiem także stopnia sprawstwa w czynach podlegających sankcjom prawnym.

 

Stany kryzysów psychicznych mogą przytrafić się każdej zdrowej psychicznie osobie, która doświadcza w sposób niespodziewany dla niej spotęgowania i kumulacji sytuacji trudnych, traumatycznych obniżając jej możność do racjonalnego działania.  Przejawem takiego stanu może być agresja i przemoc wobec kogoś lub czegoś, samookaleczenia, cyberprzemoc, zaburzenia lękowe, zaburzenia odżywiania, uzależnienia itp. (s.30). Są to zarazem sygnały zachowań istotne także dla rodziców dzieci czy nauczycieli, środowiskowych opiekunów, wychowawców, katechetów, instruktorów itp.

 

Czytaj dalej »



W Międzynarodowym Centrum Kongresowym  w Katowicach, w dniach 18 – 19 października 2022 r. odbyła się konferencja  „PRECOP 27”. Jej celem było przygotowanie wspólnego stanowiska różnych środowisk na Szczyt Klimatyczny w Egipcie. Podczas wydarzenia podsumowano  wyniki negocjacji ostatniego Szczytu Klimatycznego (COP26), rozmawiano o tym, co już się udało wypracować, a co będzie

 

I właśnie o tym wątku Adam Sierak zamieścił na „Portalu Samorządowym tekst, zatytułowany „Nauczyciele w tej kwestii mają wszystko, a robią bardzo niewiele”. Oto jego fragmenty, wyróżnienie  części cytowanego tekstu pogrubioną czcionką lub podkreśleniem – redakcja OE:

 

Foto: Screen z filmowej relacji[: www.portalsamorządowy.pl]

 

Paneliści debaty o edukacji klimatycznej. Czwarty od lewej – Mariusz Masłosz, piąty – Tomasz Rożek.

 

 

Edukacja klimatyczna w szkole praktycznie się nie odbywa i to pomimo tego, że nauczyciele mają przygotowane do niej wszystkie narzędzia. Wystarczyłaby tylko dobra wola.

 

Jeśli fizyk, z chemikiem, z geografem, z biologiem usiądą razem popatrzą na te wątki, które już mają i muszą je zrealizować (bo to zakłada program) i powiedzą sobie: dobra wyciągnijmy je, połączmy je i zróbmy wspólny projekt klimatyczny, to oni naprawdę nie muszą mieć więcej na to czasu. To nie jest tak, że trzeba coś dołożyć. To trzeba inaczej poukładaćmówił podczas Precop27 w Katowicach Tomasz Rożek, dziennikarz naukowy i założyciel Fundacji Nauka. To lubię.

 

Jego zdaniem obecny system nauczanie daje możliwość pracy projektowej, łączenia wątków oraz stwarza możliwość do interdyscyplinarnych zajęć. Tyle tylko, że nauczyciele z tego nie korzystają.

 

Może powinni być bardziej motywowani, może powinni być bardziej zachęcani, ale nie jest prawdą, że tego nie da się zrobić. Może i powinni przejść jakiś rodzaj kursu, który ułatwi im takie łączenie wątków, ale – na boga – przecież nauczyciele to jest inteligencja tego narodu. Oni nie powinni wymagać dodatkowego kursu, by chemik dogadał się z fizykiem w sprawie niektórych wątków ważnych dla edukacji klimatycznej – podkreślał podczas dyskusji. […]

 

–  W dużej mierze zainteresowano mnie kwestiami klimatycznymi właśnie w szkolemówił Mariusz Masłosz z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i dodał: – Wydaje mi się, że kluczowe jest to, aby ta edukacja odbywała się praktycznie każdą drogą. Zarówno pod względem formy jak i treści. Do jednych trafi to, że musimy odejść od węgla, by zdobyć niezależność energetyczną, a do drugich trafi to, że dzięki odejściu od węgla uratujemy światową bioróżnorodność. Potrzebujemy używać wszystkich tych argumentów, by dotrzeć do jak największej liczby osób – argumentował Masłosz.

 

Powiedział także, że trwają wspólne prace Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz Ministerstwa Edukacji i Nauki nad stworzeniem ram do edukacji klimatycznej w szkołach:

Przygotowywane scenariusze wspierają drogę i obrazują stan faktyczny od skutków, do rozwiązań. Te treści są już w podstawie programowej, ale trzeba je mocniej wyeksponować. Tego czego faktycznie brakuje to spraw dotyczących obecnie ważnych tematów w energetyce.

 

 

Cały tekst „„Nauczyciele w tej kwestii mają wszystko, a robią bardzo niewiele”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.portalsamorządowy.pl

 



 

Tekst, którego fragmenty prezentujemy dzisiaj (21 października) został opublikowany w cotygodniowym dodatku „Gazety Wyborczej” – „Duży Format” w miniony poniedziałek pod tytułem „Szkolna psycholog? Zero zaufania”. W wersji zamieszczonej na internetowej stronie GW został on opatrzony tytułem „Szkolna psycholog? Raz byłam. Opowiedziała mi o problemach mojej koleżanki. Więc zero zaufania, więcej nie pójdę”.

 

Uznaliśmy, że naszym obowiązkiem jest przybliżyć wszystkim, którzy nie czytają „Gazety Wyborczej”, lub tekst ten przeoczyli, jego najbardziej reprezentatywne fragmenty i namówić do przeczytania całości:

 

 

Szkolna psycholog? Raz byłam. Opowiedziała mi o problemach mojej koleżanki.

Więc zero zaufania, więcej nie pójdę

 

[…]

 

Czy psycholog szkolny budzi zaufanie? Jest pomocny? Warto do niego pójść? Kto może pomóc w sytuacji kryzysowej? Jak reagują rodzice, gdy nastolatek oznajmia, że potrzebuje rozmowy z psychologiem? Do kogo rodzice wysyłają dziecko, gdy zgłasza złe samopoczucie lub problem? Jakie są doświadczenia z wizyt u specjalistów zdrowia psychicznego: psychologa, pedagoga, psychiatry, terapeuty, socjoterapeuty, coacha. Zapytałam o to nastolatków z różnych szkół.

 

Młody człowiek bywa wysyłany do specjalisty z rodzicielskiej troski, ale też czasem jakby „za karę” – gdy jest „niegrzeczny” w szkole. Czasem sam chciałby pójść, ale nie wie jak, a rodzice, bywa, nie chcą pomóc. Zdarza się, że pierwszy kontakt ze specjalistą od zdrowia psychicznego ma dopiero w ostrym kryzysie, i ten kontakt w dodatku jest trudny, bo specjalistą jest wtedy lekarz psychiatra na izbie przyjęć, który dwoje poprzednich pacjentów musiał już położyć – z braku miejsc – na leżankach w korytarzu, a teraz nie wie, w co włożyć ręce. […]

 

Dominik, lat 16, liceum muzyczne, Warszawa: – Szkolny psycholog to jest bardziej za karę. Jak coś źle zrobisz, idziesz do pani pedagog, psycholog albo dyrektor – w zależności od tego, która akurat jest wolna. A jak jest megaprzypał, to zbierają się wszystkie trzy naraz.

 

Ja byłem u psycholożki raz, za e-papierosa. Chciała chyba wykorzystać sytuację i podpytywała, czy ktoś z naszego rocznika pali marihuanę. To jest takie zachowanie LOL XD, nie wiem, jak to inaczej określić. Nie wiem, dlaczego ona uważa, że akurat marihuana jest naszym problemem. Naszym problemem jest plan lekcji – wracamy do domu o osiemnastej i siadamy do ćwiczeń na instrumencie i odrabiania prac domowych. Naszym problemem jest nauczycielka biologii, która każe nam wykuć kilka stron na pamięć i nie obchodzi jej, że musimy robić to w nocy, bo nie ma kiedy. Niektórzy mają jeszcze swoje osobiste problemy, np. w domu. Ale ta psycholog przecież nic na to nie poradzi.[…]

 

Kasia, 14 lat, Łódź, ósma klasa: – Mieliśmy warsztaty z psychologiem i to było bardzo fajne. Rozmawialiśmy na przykład o emocjach, o tym, jak się czujemy w różnych sytuacjach. Pierwszy raz wtedy spojrzałam na niektórych kolegów z klasy w takim sensie, co oni czują. Zwykle w szkole o tym nie rozmawiamy, bo nie ma na to czasu – na lekcjach na pewno, a na przerwie każdy stoi w swojej grupie.

 

Na warsztatach psycholog mówił, że nie ma dobrych i złych emocji i możemy czuć różne rzeczy, ważne, co potem z tym zrobimy. To było super. Bo na przykład jakbym powiedziała mamie, że jest mi źle, to mama by powiedziała: „W twoim wieku człowiek nie ma prawdziwych problemów, nie dziwacz” – więc ja raczej nie mówię o tym, jak się czuję.

 

Chciałabym, żebyśmy częściej mieli takie zajęcia, ale one trwały trzy dni i raczej już się nie powtórzą.[…]

 

Inga, 18 lat, liceum, Warszawa: – Rodzice chcą mnie wysłać do psychologa, ale nie idę, bo nie uważam, żeby to było potrzebne. Tata wpadł na taki pomysł, jak powiedziałam im, że być może jestem osobą niebinarną. Rodzicom się chyba wydaje, że jakbym poszła do psychologa, to on mnie wyleczy i będę taka, jak oni by chcieli. Czyli będę z mamą kupowała w Lidlu cringe’owe legginsy i różowe sweterki.

 

A potem mama się dziwi, dlaczego ja nie chcę z nimi rozmawiać. Nie będę rozmawiać. Zamierzam zdać maturę, pójść do pracy i spróbować płacić za swoje życie. A do psychologa to oni mogliby iść.… […]

 

 

 

Cały tekst „Szkolna psycholog? Raz byłam. Opowiedziała mi o problemach mojej koleżanki. Więc zero zaufania, więcej nie pójdę” – TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wyborcza.pl/duzyformat/

 

 



Foto: Marcin Obara/PAP [www.wydarzenia.interia.pl]

 

Sala obrad Sejmu podczas składania ślubowania poselskiego przez nowego posła Tomasza Zielińskiego

w dn. 3 lipca 2018 roku

 

 

Wczoraj na portalu Prawo.pl zamieszczono informację o drugim podejściu do uchwalenia tzw. „Lex Czarnek”. Oto obszerne fragmenty tego tekstu:

 

 

Lex Czarnek powraca? W Sejmie projekt wzmacniający nadzór kuratora 

 

Minister Przemysław Czarnek sugerował już w marcu, że wróci ze zmianami dotyczącymi wzmocnienia nadzoru pedagogicznego. Twierdził, że prezydentowi podobała się poprzednia ustawa, ale zawetował ją jedynie dlatego, że nie chciał podsycać sporów w czasie wojny na Ukrainie. Nowy projekt rozwiązań wzmacniających rolę kuratora jest już w Sejmie – nie jest jednak tak daleko idący, jak poprzednia wersja. […]

 

Zmieni się, procedura powierzenia stanowiska dyrektora szkoły – w sytuacji:

 

1.powierzania w uzasadnionych przypadkach stanowiska dyrektora szkoły lub placówki na okres krótszy niż 5 lat szkolnych oraz

 

2.odwoływania nauczyciela ze stanowiska kierowniczego w czasie roku szkolnego bez wypowiedzenia

 

– ustawa wprowadzi konieczność uzyskania pozytywnej opinii dyrektora szkoły. […]

 

Wraca też pomysł kontrolowania zajęć dodatkowych prowadzonych przez organizacje społeczne – podobnie jak w poprzedniej, zawetowanej ustawie, dyrektor szkoły będzie musiał uzyskać pozytywną opinię kuratora oświaty na zajęcia, które przeprowadzą przedstawiciele organizacji społecznych.

 

Dodatkowo przed rozpoczęciem zajęć trzeba będzie przedstawić rodzicom ucznia lub pełnoletniemu uczniowi pełną informację o celach i treściach programu zajęć, pozytywną opinię organu sprawującego nadzór pedagogiczny oraz pozytywne opinie rady szkoły lub placówki i rady rodziców, a na wniosek rodzica lub pełnoletniego ucznia – również materiały wykorzystywane do realizacji programu zajęć. Taka procedura wpłynie na zwiększenie świadomości uczniów i rodziców o treściach zawartych w zaproponowanych programach. Jak podkreślają autorzy projektu, „rodzic powinien mieć prawo do decydowania o udziale dziecka w zajęciach, jak również zasięgnięcia informacji, np. o posiadanym przez osoby prowadzące zajęcia doświadczeniu zawodowym, kompetencjach i umiejętnościach, w zakresie objętym zajęciami”. […]

 

 

Cały tekst „Lex Czarnek powraca? W Sejmie projekt wzmacniający nadzór kuratora”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 

 

 

Projekt* Ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw, wniesiony do Sejmu 20 października 22022 roku  –  TUTAJ

 

 

 

*Wniesiony jako projekt poselski przez grupę posłów PiS. Przedstawicielem wnioskodawców jest poseł Tomasz Zieliński.

 

Czytaj dalej »



Jak nasza, wypracowana już od dłuższego czasu, tradycja nakazuje – zamieszczamy informację o wczorajszym spotkaniu w „Akademickim Zaciszu”  Tym razem jego gospodarz – prof. Roman Leppert zaprosił czworo znawców podjętej tego wieczora tematyki, dla której impulsem stały się obchody Roku  Marii Grzegorzewskiej oraz 100-lecie powstania Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, która do 2000 roku działała pod nazwą Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej.

 

W spotkaniu uczestniczyli:

 

-Prof. APS Jacek Kulbaka – historyk wychowania, nauczyciela historii, zajmującego się też historią kształcenia specjalnego w Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie;

 

-Dr Anna Hryniewiecka – autorka książki „W stronę człowieka… O odwadze twórczego myślenia Marii Grzegorzewskiej” ;

 

-Dr Monika Kupiec  i dr Marta Krasuska-Betiuk – autorki książki „W odpowiedzi na listy Marii Grzegorzewskiej. Portrety nauczycieli w studenckich narracjach„;

 

-Sylwia Nowak – studentka, której list znalazł się we wspomnianej wyżej książce.

 

Wszystkich, których ta tematyka interesuje, a którzy wczoraj nie mogli tego spotkania oglądać zapraszam – w dogodnej dla nich porze – do YouTube, gdzie to spotkanie zostało utrwalone:

 

 

 

 

O Marii Grzegorzewskiej w sposób nieoczywisty  –  TUTAJ