Gdy 7 kwietnia informowałem o tej zmianie czytelników „Obserwatorium Edukacji” tytułem „Kropla drąży kamień! Nareszcie ewaluacja bez etykietowania.” nie zdawałem sobie sprawy, że będą musiały minąć ponad 4 miesiące zanim „słowo prawem się stanie”! Jak już wiadomo, ów projekt nowego rozporządzenia o nadzorze pedagogicznym, przedłożony wtedy do konsultacji społecznych, został w końcu podpisany przez panią minister dopiero 12 sierpnia, o czym z dwudniowym „poślizgiem” poinformowaliśmy w OE. Nie mogę się jednak powstrzymać od ponownego wyrażenia satysfakcji, której upust dałem już raz w felietonie nr 74, zatytułowanym „Że pierwsza jaskółka wiosnę zapowiada – wiara we mnie nie gaśnie!” Odsyłam do niego Sz. Czytelników, aby niepotrzebnie nie powtarzać już raz zapisanych refleksji i sądów.

 

Dotyczą one oczywiście formuły wprowadzonego w 2009 roku nadzoru pedagogicznego, którego krytykiem byłem jeszcze w fazie projektu pierwotnego w tej sprawie rozporządzenia, o czym szczegółowo opowiedziałem w tamtym felietonie z 12 kwietnia 2015r.

 

Dzisiaj dodam do tamtych treści jeszcze mój smutek, wywołany stanowczym twierdzeniem komunikatu ministerstwa edukacji:Rozporządzenie nie zmienia istoty rozwiązań przyjętych w 2009 r. w nadzorze pedagogicznym. Nadzór pedagogiczny będzie sprawowany, jak dotychczas, w trzech formach: ewaluacji działalności szkół i placówek, kontroli przestrzegania przepisów prawa, wspomagania pracy szkół i placówek.” Jak już o tym pisałem, moja krytyka dotyczyła od samego początku nie tylko owych, oznaczanych kodem literowym „poziomów spełniania wymagań”, lecz także, a może przede wszystkim, metodologii przeprowadzania owej ewaluacji zewnętrznej.Najdobitniej dałem temu wyraz w felietonie, przywołanym także w kwietniu, zatytułowanym ”Komu tak naprawdę służy ankietowo-sondażowy nadzór?”, jaki został opublikowany w numerze 62.”Głosu Pedagogicznego” z 2014 roku.

 

 

To tam wyłożyłem po raz kolejny swój pogląd na ten temat, wsparty niespodzianym apelem Sekcji Oświaty i Wychowania Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”, w którym ten oddział nauczycielskiego związku zawodowego, kierowany przez przewodniczącego Wojciecha Książka (w latach 1997-2001 wiceministra w MEN) domagał się od władz oświatowych m. in. zaprzestania ankietowo-sondażowego ewaluowania pracy szkół. Napisałem wtedy: „…nadal obserwuję te same mankamenty owej metody nadzoru pedagogicznego, przed którymi przestrzegałem przed laty. Niestety, sprawdziły się moje obawy o abstrakcyjność wzorców opisanych w załączniku i przetransponowania ich na język wskaźników. Praktyka minionych lat i jej dokumentacja dostępna w sieci (…) każą mi wątpić, że jest to właściwy sposób na zdobycie prawdziwej wiedzy o pracy szkoły czy przedszkola.” Po szersze rozwinięcie tej tezy odsyłam czytelników do źródła, czyli przywołanego felietonu w „Głosie Pedagogicznym”.

 

 

To przypomnienie jest nieprzypadkowe. Nie powinno ujść naszej uwagi, że dzień wcześniej zostało podpisane jeszcze jedno rozporządzenie, które jest swoistym załącznikiem do rozporządzenia o nadzorze, a mianowicie rozporządzenie w sprawie wymagań wobec szkół i placówek. To w załączniku do niego zawarto opisy (swego rodzaju definicje) „brzegowych” stanów tychże warunków, określone tam jako „poziom podstawowy” i „poziom wysoki” dla poszczególnych typów placówek w każdym z kilkunastu określonych tam wymagań.

 

 

Dla zilustrowania czego dotyczą moje zastrzeżenia, jak się okazuje – nadal aktualne – przytoczę fragment tego załącznika, w którym zapisano owe dwa poziomy wymagania wobec szkół typu podstawowa, gimnazjum, szkoła ponadgimnazjalna. Oto owo, nie wywołujące zastrzeżeń, wymaganie: „Szkoła lub placówka realizuje koncepcję pracy ukierunkowaną na rozwój uczniów”.
Tak zostało ono scharakteryzowane na poziomie podstawowym:

Szkoła lub placówka działa zgodnie z przyjętą przez radę pedagogiczną własną koncepcją pracy, uwzględniającą potrzeby rozwojowe uczniów, specyfikę pracy szkoły lub placówki oraz zidentyfikowane oczekiwania środowiska lokalnego. Koncepcja pracy szkoły lub placówki jest znana uczniom i rodzicom oraz przez nich akceptowana.

 

A tak – na poziomie wysokim:

Koncepcja pracy szkoły lub placówki jest przygotowywana, a w razie potrzeb modyfikowana i realizowana we współpracy z uczniami i rodzicami.

 

Moje zastrzeżenia, niezmiennie od lat, dotyczą sposobów (technik pozyskania informacji o diagnozowanym „stanie rzeczy”), jakie będą stosowane przez prowadzących ewaluację wizytatorów kuratorium oświaty. Dotychczas były to ankiety wypełniane przez uczniów , nauczycieli i rodziców – (jak pokazuje praktyka – zwykle wskazywanych przez dyrektora szkoły), lub spotkania z grupą tychże, uczenie nazywane „zogniskowanym wywiadem grupowym” (focused group interview). Wiarygodność tak pozyskanych informacji w ocenie każdego kompetentnego specjalisty od terenowych badań społecznych jest co najmniej bardzo wątpliwa!

 

 

Nie będę tu rozwijał bardziej szczegółowych problemów, jakie rodzi taka „ewaluacja zewnętrzna”, prowadzona przez (niestety – z konieczności jedynie powierzchownie przyuczonych do takich technik badawczych) urzędników kuratoryjnych. Dotyczy to zwłaszcza umiejętności dobierania właściwych wskaźników diagnozowanych „stanów rzeczy” niepoddających się prostemu poznaniu na drodze obserwacji lub analizy wytworzonych w ich efekcie dokumentów.

 

 

Dla zobrazowania co konkretnie mam na myśli posłużę się przykładem 4. wymagania dla tychże szkół, które na poziomie wysokim zostało tak scharakteryzowane w cytowanym załączniku:
4. Uczniowie nabywają wiadomości i umiejętności określone w podstawie programowej

Na poziomie wysokim:

Wdrażane wnioski z monitorowania i analizowania osiągnięć uczniów przyczyniają się do wzrostu efektów uczenia się i osiągania różnorodnych sukcesów edukacyjnych uczniów. Wyniki analizy osiągnięć uczniów, w tym uczniów, którzy ukończyli dany etap edukacyjny, potwierdzają skuteczność podejmowanych działań dydaktyczno-wychowawczych.

 

 

Jak to mawiali nasi pradziadowie „konia z rzędem” temu z Sz. Czytelników, który będzie wiedział poprzez jakie, poddające się obiektywnemu poznaniu wskaźniki, można będzie stwierdzić z prawdopodobieństwem większym od przeciętnego, że faktycznie zaszedł taki związek przyczynowo-skutkowy między tym, że w szkole rada pedagogiczna, która na swym plenarnym posiedzeniu (zwołanym kilka dni po klasyfikacji) przeanalizowała oceny uzyskane przez wszystkich uczniów, ustalone na radzie klasyfikacyjnej, odbytej w ostatnim tygodniu pierwszego semestru, miała wpływ na wskaźniki promocji do klasy wyższej (lub pomyślnego ukończenia szkoły) na zakończenie roku szkolnego.

 

Dość tych przykładów, bo może to wyglądać na „kopanie leżącego”, czyli wbijanie szpil w działania ministry rządu, według aktualnych wskazań licznych „sondażowi”, skazanego w najbliższych wyborach na przegraną. A nie jest moim celem nie tylko takie „dobijanie konającego” , lecz wręcz przeciwnie, w lęku przed tym, co może okazać się efektem zmiany powyborczej,(zamieni stryjek siekierkę na kijek?!) chciałbym zrobić wszystko co jest w mojej – felietonisty i dziennikarza internetowego – mocy, aby do takiej radykalnej zmiany nie doszło! Wszystko to co pisałem i piszę teraz robię z zamiarem doskonalenia tego co jest, a nie potępiania i domagania się radykalnego „rozliczenia winnych” !

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź