I znowu mam problem z decyzją o czym napisać w tym felietonie. Miniony tydzień przebiegał w atmosferze „przeżywania” niedzielnego marszu opozycji w Warszawie. Jednak wątek problemów polskiej edukacji nie należał tam do najbardziej nagłośnionych. Na stronie OE podejmowałem w tych dniach takie tematy, jak: druga edycja „Programu Wsparcia Edukacji”, o której informowałem w materiale, zatytułowanym „Minister Czarnek uruchomił kolejną pompę ssąco-tłoczącą publiczne pieniądze” i informacja podana przez Magdalenę Rzeczkowską – ministrę finansów w rządzie Morawieckiego – o specjalnej nagrodzie w wysokość 1 125 zł, którą mają w jesieni otrzymać wszyscy nauczyciele z okazji 250 rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej. [„Nagroda specjalna”, czy ochłap, rzucony przez rząd nauczycielom ]
Tak przy okazji – gdy przeczytałem o tej decyzji rozdawania nauczycielom „kiełbaski wyborczej”, opakowanej w upamiętnienie powstałej 14 października 1773 KEN, przypomniałem sobie, że jej pierwszym szefem był biskup wileński Ignacy Jakub Massalski, który na tym stanowisku dokonał wielu nadużyć finansowych… Czyżby była to zawoalowana forma tęsknoty naszych rządzicieli za tamtymi wzorcami?…
Jakby co, to miałbym także kilka refleksji do podzielania się nimi na temat poruszony w środę „Akademickim Zaciszu”, czyli o możliwości kształtowania u uczniów w polskich szkołach kompetencji przyszłości, a także mam kilka przemyśleń wokół idei i wzoru „nauczania bez oceniania”….
Ale to wszystko „odpuszczam sobie” i podejmuję „jeszcze ciepły” temat „recenzji” prof. Śliwerskiego, jaką o raporcie Fundacji Orange zamieścił na swoim blogu w tekście zatytułowanym „Niedojrzały raport o respektowaniu praw dziecka w społeczeństwie informacyjnym”.
Oto końcowy fragment tego teksu, który stał się źródłem mojej reakcji:
„Poczekam zatem na raport naukowy o (nie)przestrzeganiu praw dziecka w świecie realnym. Ten bowiem ma nieadekwatny do treści tytuł i założenia, dlatego rozczarowuje tylko mnie, bo zapewne inni czytelnicy są nim zachwyceni. Takie mamy czasy. Społeczeństwo niewiedzy i dezinformacji. Tak produkowana wiedza na temat tego, co dzieje się w świecie cyfrowym, sprzyja jedynie głównie decydentom, by nadal było tak jak jest, a nawet tak, jak było w PRL.
Zajmijmy się wreszcie badaniami nie tylko samowiedzy, samoświadomości, ale przede wszystkim tego, czy dzieci i młodzież mają w ogóle prawo do swoich praw?”
Jakie to szczęście, że w tym „społeczeństwie niewiedzy i dezinformacji” żyje taki KTOŚ, kto nie tylko jest dobrze poinformowany, ale przede wszystkim posiada WIEDZĘ. Szkoda tylko, ze ten KTOŚ jest – co wynika z jego oświadczenia – osobą bierna/leniwą naukowo. Wszak oświadczył, że „poczeka na raport naukowy”…
I tylko zastanawiam się „co autor miał na myśli” pisząc, że należy zająć się badaniami „czy dzieci i młodzież mają w ogóle prawo do swoich praw?” To tak, jakby ktoś sugerował, aby przeprowadzić badania naukowe nad prawem ludzi do opieki lekarskiej, prawem do pracy, czy prawem do życia w ogóle… A poza tym takie badania nad prawem, jeżeli już, to nie pedagodzy powinni je prowadzić, lecz prawnicy.
Włodzisław Kuzitowicz