Foto: ŁÓDŹ.PL[www.uml.lodz.pl]
Adam Sadowski i Kamil Piwowarski przed wejściem do Technikum nr 3 w Łodzi
Nie mogłem się powstrzymać przed realizacją pomysłu, aby dzisiaj napisać właśnie na ten temat felieton, pomysłu, który zrodził się gdy 11 maja zamieszczałem materiał zatytułowany „Łódzkie Technikum nr 3 – bogate w kreatywnych uczniów, biedne w kasę.”. Jego treścią była informacja, zaczerpnięta z portalu lodz.pl. o tytule „Kreatywna łódzka młodzież. Uczniowie reaktywowali szkolny radiowęzeł ”.
Przypomnę, że bohaterami tego tekstu jest dwóch uczniów III klasy Technikum nr 3 w Łodzi: Adam Sadowski i Kamil Piwowarski, których determinacja i wytrwałość po dwu latach zaowocowała ponownym uruchomieniem szkolnego radiowęzla.
Artykuł ten wywołał lawinę moich osobistych wspomnień o wydarzeniach sprzed 61 lat, z czasów, gdy byłem uczniem 3-letniego Technikum Budowlanego nr 1 w Łodzi. Opisałem ten fragment moich uczniowskich doświadczeń w Eseju wspomnieniowym: Lata 1959 – 1968 – od kandydata na murarza do marynarza, a konkretnie w jego części I – „Od ukończenia podstawówki do matury”. Oto fragment, opowiadający o mojej i kolegi Jurka Poprawskiego uczniowskiej inicjatywie – dotyczącej także prowadzenia szkolnego radiowęzła:
„Z tego okresu najlepiej zapamiętałem naszą wspólną inicjatywę wykorzystania szkolnego radiowęzła (głośniki były w każdej klasie, a na korytarzach po dwa) do nadawania w czasie długiej przerwy (20 minut) audycji „Jazz i poezja”. Proszę sobie wyobrazić, że udało się nam przekonać do tego pomysłu dyrektora! Jurek Poprawski najbardziej z nas interesował się muzyką nowoczesną, więc wziął na siebie obowiązek wyszukiwanie dobrych „kawałków” amerykańskiej muzyki, którą z przynoszonych przez niego płyt puszczał ze szkolnej radioli. Stała ona w… gabinecie dyrektora Hałłamejki. Był przy niej także mikrofon, przez który dyrektor wygłaszał swoje komunikaty. I przez ten mikrofon, w przerwach między jednym a drugim utworem muzycznym, ja czytałem wiersze.
Źródło: www.obserwatoriumedukacji.pl
Przypomnę, że była to jesień 1961 roku! A dyrektorem szkoły był osobnik o cechach dyktatora, z przeszłością majora LWP, który w lipcu 1944 roku, wraz oddziałami Armii Czerwonej, forsował rzekę Bug.
I teraz zobaczyłem fotki dwu młodych ludzi, bardzo zmotywowanych do swej idei, którzy – jak my wtedy – postanowili wzbogacić uczniowskie przerwy. Czytając tekst zamieszczony na stronie Łódź.pl można dojść do wniosku, że uczniowskie zaangażowanie w ten projekt nie spotkało się z równie mocnym wsparciem ze strony szkolnych władz. Z tekstu wynika, że „jedną sprawiedliwą” – była nauczycielka – pani Anna Płocka, której wsparcie okazało się kluczem – także w tym przenośnym tego słowa znaczeniu – do możliwości ich dalszej działalności.
Intuicyjnie czułem, że ów materiał nie oddaje całej prawdy. Zacząłem szukać innych źródeł, aby zdobyć wiedzę o tym jaka jest w tej sprawie rzeczywistość. I wtedy trafiłem na kolejne źródło informacji – tym razem na profilu niejakiej (bo nie udało mi się ustalić kim ta pani jest) Barbary Michalskiej. Oto ten post z 25 kwietnia:
Podczas jednego z projektów przy których działam, okazało się, że grupa chłopaków z Technikum nr 3 w Łodzi / Free3SU od 2-ch lat rozkminiała: co zrobić z RADIOWĘZŁEM szkolnym, żeby działał i ….właśnie wystartowali.
Bravo za determinację, współpracę i dążenie do celu![…]
[Źródło: www.facebook.com/barbara.michalska]
I to na profilu pani Michalskiej znalazłem link do Anny Płockiej, dzięki czemu mogłem nawiązać z nią kontakt i zdobyć kilka ważnych informacji. Po pierwsze, że jest ona zatrudniona w Technikum nr 3 w Łodzi jako nauczycielka teoretycznych przedmiotów zawodowych, a po drugie, i najważniejsze – uzyskać od niej taką oto informację:
To nie jest do końca tak, że szkoła nie kupi. Pani Dyrektor wyraziła chęć wsparcia finansowego, niestety dobry wzmacniacz to koszt 3-4 tyś. zatem próbujemy pozyskać środki z innych źródeł. Kombinujemy non stop – ja, uczniowie, Pani Dyrektor.
Koszty materiałów na naprawdę kabla pokryła rada rodziców. Chłopaki przynieśli paragony – Pani Dyrektor nalegała, że zwróci im koszty. Chłopcy mogą liczyć na wsparcie.
Wiadomo, ze szkoły potrzebują wsparcia z zewnątrz […]
Przyznam, że po tych dodatkowych informacjach jestem jeszcze smutniejszy, niż 11 maja. Bo z tego wynika, że nam w roku 1961, w peerelowskiej szkole z początkowych lat ery Gomółki, łatwiej było zrealizować nasz projekt szkolnego radiowęzła, niż dzisiaj Adamowi Sadowskiemu i Kamilowi Piwowarskiemu. Bo cóż z tego, ze dyrektorka Technikum nr 3 jest pełna dobrej woli i chęci, aby im pomagać, skoro – jak wiadomo – dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Bo tym co dla całej tej sytuacji jest kluczowe, to owe tysiące złotych, które pozwoliłyby na zakup niezbędnego wzmacniacza. A w budżecie szkoły środków na taki wydatek nie ma…
Szkoda, że Urząd Miasta Łodzi potrafił nagłośnić ten temat na swoim portalu (i nie tylko, bo tekst ten był także opublikowany w wersji papierowej, kolportowanej „gdzie się da” jako DARMOWA GAZETA MIEJSKA ŁÓDŹ.pl w nakładzie 60 000 egzemplarzy!), a nikt tam nie wpadł na pomysł, aby szkole przekazać tę potrzebną kwotę.
Mam nadzieję, że może osoby czytające posty pani Barbary Michalskiej znajdą jakieś rozwiązanie tego problemu, czyli namówią jakiegoś sponsora, bądź kilku takich dobroczyńców, na wsparcie uczniowskiej inicjatywy …
Powodzenia, drodzy – Adamie i Kamilu!
Życzy nauczycielski emeryt, który sam kiedyś prowadził audycje w szkolnym radiowęźle…
Włodzisław Kuzitowicz