Dzisiaj podzielę się z Wami ciągiem moich myśli i refleksji, jaki uruchomiła mi wczorajsza informacja o kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego, która wywołała wspomnienie kiedy po raz pierwszy świadomie odnotowałem ówczesną rocznicę tego zrywu niepodległościowego. A dalej przypomniałem sobie, że w okresie międzywojennym uczestnicy tego powstania brali udział w obchodach tej rocznicy. Tak jak teraz uczestniczą w dorocznych obchodach Powstańcy Warszawscy… I w ogóle – pomyślałem o relatywizmie pojęć „historia i teraźniejszość”…

 

A stąd już tylko krok do refleksji o owym nowym przedmiocie „HiT” i o tym co dla dzisiejszych nastolatków jest teraźniejszością, a co już historią…

 

Ale zanim przejdę do tego wątku, jeszcze kilka refleksji o relatywizmie podejścia do upływu czasu, czyli co dla kogo jest historią. Już o tym wydarzeniu pisałem przed kilkoma laty w Felietonie nr 134. O tym, jak pamięć prawdziwej historii trwa na przekór systemom. Przywołałem tam pewien epizod z wakacji 1962 roku, kiedy jako osiemnastoletni uczeń XVIII LO pełniłem rolę „wakacyjnego podlewacza kwiatów”, zgromadzonych na ten czas z całej szkoły w pracowni biologicznej. I jest tam o niespodziewanej wizycie gospodarza owej pracowni, sześćdziesięcioparoletniego nauczyciela biologii, profesora Antoniego Jotko. Oto ten fragment, którym chcę zilustrować kolejne tezy tego felietonu:

 

[…] Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich pan profesor Jotko. Poderwałem się z nad okularu mikroskopu i na widok nietypowego wyglądu mojego nauczyciela (ciemny garnitur, spodnie „w kancik”, biała koszula, dobrze zawiązany krawat – bo na co dzień pan profesor bywał ubrany raczej ze „staroświecką elegancją starszego, samotnego mężczyzny” – bywało, że skarpetki na nogach były nie od pary, kołnierzyk koszuli niedoprasowany, ale zawsze pod, niekoniecznie wzorowo zawiązanym, krawatem) przywitałem go spontanicznie: „Dzień dobry panie profesorze! A co Pan dzisiaj taki elegancki?!”

 

Chwila milczenia, profesor pokiwał – dziś określam to „z politowaniem” – głową i powiedział powoli i dostojnie: „Co wy dzisiaj dziecinki wiecie, wy nic nie wiecie. Toż dzisiaj jest rocznica Cudu nad Wisło!” I taki był początek tej niespodzianej, spontanicznej lekcji historii o wydarzeniach, które miały miejsce przed (wówczas) 42 laty, a o których nic nie było w ówczesnych szkolnych podręcznikach…

 

Dowiedziałem się wtedy, że mój profesor jest kombatantem wojny polsko-bolszewickiej, że walczył jako student-ochotnik w obronie Warszawy, że… Że w jego obecności „sowiety konia ubili pod takim chudym, wysokim, młodym francuskim oficerem. I ja mu swojego ukochanego konia oddał. A wiesz kto to był? To dzisiaj prezydent Francji,  generał, de Gaulle!”[…]

 

Przypomniało mi się to wspomnienie właśnie teraz, bo uświadomiłem sobie czym dla dzisiejszych licealistów są wydarzenia z tak pamiętnych dla mojego pokolenia i tych młodszych o kilkanaście, dwadzieścia parę lat ode mnie, którzy osobiście uczestniczyli lub choćby byli biernymi świadkami tego co działo się w sierpniu 1980 roku w Stoczni Gdańskiej i w całym kraju, a także ponad rok później – z wydarzeń miesięcy Stanu Wojennego… Wszak to już minęło, lub wkrótce minie, tyle samo lat, ile wtedy dzieliło mnie, osiemnastolatka, od Bitwy Warszawskiej 1920 roku!

 

Ale dla ministra Czarnka i autorów podstawy programowej owego „hitu”, narzuconego nauczycielom i uczniom przedmiotu, któremu dano nazwę „Historia i teraźniejszość”, ten okres, to w podstawie programowej tego przedmiotu właśnie TERAŹNIEJSZOŚĆ! Bo od tej daty zaczyna się już V część wynagń szczegółowych treści nauczania. Później są jeszcze tylko dwie:

 

V.Świat i Polska w latach 1980–1991.

VI.Świat i Polska w latach 1991–2001

VII.Świat i Polska w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku

 

Osoby mniej zorientowane odsyłam do pliku, w którym są wszystkie szczegółowe wymagania, dotyczące tych trzech okresów – skopiowane z oficjalnego projektu, zamieszczonego na stronie Sejmu – TUTAJ

 

Przykładowo: jest tam 5. punkt, który określa, że uczeń: przedstawia proces powstawania ruchu społecznego „Solidarnoś”, jego charakter, cele i tradycje, do których się odwoływał, a także znaczenie dla Polski i świata, oraz kolejny punkt – 6.: przedstawia okoliczności i skutki wprowadzenia przez władze stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku, formy walki reżimu PRL z wolnościowymi dążeniami Polaków (cenzura, „nieznani sprawcy”, Kopalnia Węgla Kamiennego „Wujek”, Lubin 1982 rok, zamordowanie Grzegorza Przemyka) oraz formy oporu Polaków wobec reżimu stanu wojennego.

 

Dla nich, tak jak dla mnie w 1962 roku okres wojny w 1920 roku, to wydarzenia równie „mityczne”, jak Sejm Czteroletni czy bitwa pod Grunwaldem. Wygląda na to, że owa teraźniejszość, to jedynie te wydarzenia, które przewidziano w części VI: „Świat i Polska w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku”. Bo tylko ten czas dzisiejsi nastolatkowie mogą pamiętać z własnego doświadczenia. A podstawa programowa określiła, że uczeń ma, po przejściu tej edukacji, potrafić charakteryzować główne zmiany kulturowe zachodzące w świecie zachodnim na przykładzie ekspansji ideologii „politycznej poprawności”, wielokulturowości, nowej definicji praw człowieka, rodziny, małżeństwa i płci; potrafi umieścić te zmiany na tle kulturowego dziedzictwa Zachodu ujętego w myśli grecko-rzymskiej i chrześcijańskiej;

 

A także katastrofę z dnia 10 kwietnia 2010 roku, którą – zdaniem twórców tego programu – uczeń ma potrafić wyjaśnić, dlaczego należy ją traktować jako największą tragedię w powojennej historii Polski (według oświadczenia polskich parlamentarzystów przyjętego podczas Zgromadzenia Posłów i Senatorów w dniu 13 kwietnia 2010 roku poświęconego uczeniu pamięci ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem).

 

No – już to widzę oczyma mojej wyobraźni, jak nauczycielki i nauczyciele indoktrynują swych uczniów w „pisowskiej” wykładni owych procesów i wydarzeń!

 

Zapewne i takie/tacy też się zdarzą. Będą wykazywali grzeszność „ideologii LBBT+”, małżeństw jednopłciowych czy przyjmowaniu imigrantów z krajów objętych działaniami wojennymi czy rządzonych przez krwawe dyktatury. Może nawet będą obchodzić z uczniami kolejne miesięcznice owej tragedii (zamachu?), w której POLEGŁ ówczesny Prezydent RP wraz z Małżonką.

 

Ale głęboko wierzę, że znakomita większość nauczających według tej podstawy programowej będzie – korzystając z dość ogólnikowych jej zapisów – przekazywać swoim uczennicom i uczniom prawdę źródłową, do których to osobistego sięgnięcia zmotywują uczestniczki i uczestników swoich lekcji.

 

I – już całkowicie futurystycznie optymistycznie – jestem przekonany, że owi prawdziwi nauczyciele – przewodnicy w uczniowskiej drodze od niewiedzy do wiedzy – nie pominą okazji, aby rzetelnie i dogłębnie przygotować uczniowski przyszły elektorat do właściwego zinterpretowania pojęcia „demokratyczne państwo prawa”, wymaganego w punkcie 21 części V wymagań szczegółowych treści nauczania przedmiotu „Historia i teraźniejszość”.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

P.s.

Felieton ten zamieściłem dziś o wiele później niż dotąd to robiłem, gdyż od wczorajszego popołudnia wystąpiły (nie po raz pierwszy już) trudności techniczne – w rozumieniu prawidłowego funkcjonowania oprogramowania mojego laptopa oraz możliwości łączenia się z Internetem.

 

To uniemożliwiło mi także dokończenie i zamieszczenie jeszcze wczoraj specjalnego materiału o inicjatywie dyrektora Marcina Józefaciuka – próbie pobicia Rekordu Świata i Rekordu Guinessa w biegu na bieżni elektrycznej na dystansie 1000 km w 10 dni. A wszystko w intencji zbiórki pieniędzy na WOŚP!

 

Ale zamieszczę ten materiał, po lekkich poprawkach aktualizujących, jutro przed południem.[WK]



Zostaw odpowiedź