Dwa, zamieszczone w minionym tygodniu materiały: z 3 listopada – „O pokoleniu .JPG’ – wychowanym przez internet, memy, Netflix, k-pop i influencerów” i z 6 listopada – „O tym, że młodzież swymi protestami odrzuciła kulturową hegemonię Kościoła w Polsce” wzbudziły, nie tylko podczas pracy redakcyjnej nad nimi, moje refleksje.
Jednak postanowiłem skomentować tylko ten pierwszy tekst – wybaczcie mi młodzi czytelnicy – będą to myśli weterana polskiej edukacji z kategorii 75+, a dokładniej „rówieśnika Polski Ludowej”
Zacznę chronologicznie – od tekstu Jakuba Wencla (rocznik 1991) – młodego dziennikarza- publicysty, czyli od jego opisu młodych ludzi, których określił mianem „pokolenia JPG””
Moje pokolenie (75+), jak także pokolenie od mojego młodsze – tzw. „boomersów” (osoby urodzone w latach 1946-1964) – dla określenia ludzi, którzy w zasadzie nie czytają książek, a posługują się przede wszystkim przekazem obrazkowym, nigdy nie posłużyłoby się tym skrótem – bo znaczącemu procentowi owych „starszych”,(„grzybów”, „pierników”, „pryków” „wapniaków” czy jak ich tam jeszcze dzisiejsi młodzi nazywają) skrót jpg nic nie mówi.
Ja akurat jestem przedstawicielem tej „średnio ucyfrowionej mniejszości” owego pokolenia, który redagując swoje „Obserwatorium Edukacji” musiał posiąść nie tylko wiedzę, że „JPG to format danych do przechowywania informacji w formie obrazu. Został on zdefiniowany w 1992 roku przez Joint Photographic Experts Group, że od tego czasu JPG jest stale dalej rozwijany. Informacja w formie obrazu nie musi być typową ilustracją, chodzi także o zeskanowane strony tekstów, które później można przekonwertować na dokument w formacie PDF”, ale także musiałem nabyć umiejętność posługiwania się tymi plikami w codziennej pracy redakcyjnej. Ale ja także, poszukując możliwie lapidarnego określenia dla opisanego przez Jakuba Wencla pokolenia, posłużyłbym się raczej słowem „ obrazkowe”, może nawet bardziej „uczenie” – „pokolenie ikoniczne”.
Jednak nie mogę się dziwić, że ktoś kto urodził się w 1991 roku, kto miał roczek, gdy wraz z grupą Seo Taiji and Boys pojawił się K-pop, 13 lat – gdy powstał Facebook, a 14 – gdy ruszył Yoy Tube, ma takie właśnie skojarzenia. I gdy sobie na te kalendarzowe daty owych „przełomowych”, nie tylko dla techniki przekazu i komunikacji, wynalazków (2004 r – Facebook, 2005 r. – Yoy Tube) nałoży się daty narodzin dominujących na ulicznych protestach młodych ludzi, protestach wywołanych co prawda ogłoszeniem przez Trybunał Konstytucyjny wyroku zakazującego aborcji ze względu na uszkodzenie płodu, ale które po kilku dniach przeistoczyły się w protesty przeciw rządom PiS-u, a nawet w ogóle – elit z czasów rządów „budowniczych III RP” [To moje określenie – WK]
Gdy przyjmie się tylko przedział wieku uczniów szkół ponadpodstawowych i studentów, czyli 15-o – 25-o latków, to pojawią się nam daty urodzin od 1995 do 2006 roku. Przypominam: Facebook – 2004 r., Yoy Tube – 2005 r. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam wątpliwości, że Jakub Wencel ma rację pisząc:
„To pokolenie, które ma gdzieś nie tylko konserwatywno-kościelny panteon wartości, bo wychowały je internet, memy, Netflix, k-pop i influencerzy.* To pokolenie, które nie czuje się w jakikolwiek sposób zobowiązane do przestrzegania konwenansów życia społecznego i jakichś estetycznych reguł, które miałyby wyznaczać sposób, w jaki mogą wyrażać własną opinię. Większość swojego życia spędzili całkowicie zanurzeni w anglocentryczną przestrzeń informacyjną, strumień treści kulturowych, który pokazywał im, że to, co dla konserwatywnej prawicy i tradycjonalistycznych dziadków oraz rodziców jest bolszewicką egzotyką (czyli np. prawo do aborcji), dla śledzonych przez nich youtuberów*, tiktokerów* czy bohaterów seriali jest świętym standardem. Co więcej, standardem, którego należy się domagać i który można afirmować.”
Nie mam także wątpliwości, że autor tekstu „Pokolenie JP2 kontra pokolenie .JPG” słusznie napisał przypominając, iż agresywny język, czasem także określany jako wulgarny, to nie „wynalazek” młodych uczestników protestów, jakie w o minionych dniach przechodziły ulicami polskich miast:
„Zresztą nie jest też tak, że prawica za wychowanie młodzieży zupełnie nie odpowiada – co najmniej od dekady, mniej więcej od Smoleńska, prawicowy przekaz i budowanie politycznej tożsamości prawicowego wyborcy polega przecież na dociskaniu pedału gazu w kolejnych kierunkach nagonki i agresji, kompletnie bez żadnego opamiętania.[…] … wszystkie te narracje były użyteczne co prawda raczej w ramach tradycyjnych środków przekazu, dla mobilizacji grup społecznych, które korzystają głównie z nich i na prawicę głosują, ale przez tyle lat i przy takiej, nieustannie wysokiej temperaturze politycznego sporu stały się kluczowym elementem polskiej kultury i debaty publicznej, od Radia Maryja po memy na Kwejku*. Czy naprawdę tak nieoczekiwane było, że młodzież, wychowana właściwie większość swojego świadomego życia w świecie nieustającej naparzanki i nagonki politycznej, nie uodporni się na ten język i nie zawaha się krzyknąć „wypierdalać” – kiedy związane z partią rządzącą ośrodki komunikacji od dekady bezustannie każą wypierdalać drugiej połowie Polski?”
Może Wencel trochę przerysował ten obraz, bo jednak związane z partią rządzącą ośrodki komunikacji nie określały słowem „wypierdalać” swoich zamiarów pozbycia się oponentów. Co nie zmienia faktu, że liderzy rządzącej koalicji, z prezesem PiS na czele, nie wahali się mówić o zdradzieckich mordach, obywatelach drugiego sortu albo o „kwiczeniu świń oderwanych od koryta”, mając na myśli uczestników protestów organizowanych przez KOD.
Nie znaczy to, że jestem symetrystą, ale warto przypomnieć, iż język naszych elit politycznych, niezależnie od ich przynależności partyjnej, już dawno przestał być językiem – nazwijmy go „literackim”. Stary dobry zwrot „wypowiedział się w sposób nieparlamentarny” – w znaczeniu użycia wulgaryzmów i określeń powszechnie uznawanych za uwłaczające – też już utracił dawne znaczenie. Nie muszę tu chyba przypominać tzw.„afery taśmowej”, czyli nagrań kelnera z restauracji „Sowa i przyjaciele”, na których można usłyszeć jakim językiem posługują się „prywatnie” nasi politycy i biznesmeni.
Przechodząc do konkluzji moich rozważań, wyrażam swoją nadzieję, że nie tylko „praw fizyki pan nie zmienisz”, ale także odwiecznych procesow wymiany pokoleń w instytucjach sprawowania władzy, ale i „rządu dusz”. I wkrótce, ci z nas „starych którzy pożyją jeszcze kilka lat, będą świadkami, jak owo – określając je za Jakubem Wenclem „pokoleni .JPG” – zasiądzie w ławach sejmowych i senackich, obejmie ministerialne teki i zacznie urządzać naszą polską rzeczywistość na swój sposób..
.
Czy odbędzie się to w pokojowej, demokratycznej formie wyborów, czy też będzie miało charakter rewolucji – to juz inny problem. Moim zdaniem będzie to wyłącznie zależało od tego, czy obecni włodarze będą bronili swoich stołków (i koryt), na wzór Łukaszenki – do upadłego, czy – choć z oporami, jak Tramp – rozstaną się z władzą „bez jednego wystrzału”..
.
Włodzisław Kuzitowicz
*Słowniczek pojęć użytych przez Jakuba Wencla – TUTAJ