Dzisiejszy felieton będzie formą autoterapii, sięgającą w swej tradycji głęboko wstecz dziejów medycyny: muszę sobie upuścić „złej krwi”, która zatruwa moje codzienne życie od minionego wtorku, czyli od powrotu z debaty o nadzorze pedagogicznym oraz jego szczególnej postaci –  ewaluacji zewnętrznej. Jak zapewne Szanowni Czytelnicy codziennych „Aktualności” w OE  zauważyliście, już w środowej relacji z tego wydarzenia nie potrafiłem się powstrzymać od wtrętów mojego komentarza. Jednak to wszystko nie wystarczyło –  im więcej czasu od tamtego dnia mijało, tym więcej szczegółów z przebiegu owej „debaty” nie dawało mi spokoju i domagało się komentarza.

 

Szkoda miejsca i czasu na wypominanie takich drobiazgów jak ten, że arogancja organizatorów spowodowała, iż głos zabierali „funkcjonariusze” urzędu, przez nikogo szczegółowo i merytorycznie nie przedstawiani. Bo co komu, kto widzi człowieka po raz pierwszy, mówi informacja, że „teraz głos zabierze dyrektor Andrzej Krych”?  Dopiero w domu ustaliłem, że ten pan od niedawna jest  dyrektorem Wydział Nadzoru Pedagogicznego w naszym kuratorium, że wcześniej był tam starszym wizytatorem, w którego zakresie obowiązków znajdowała się kontrola zgodności z przepisami prawa dopuszczania do użytku programów wychowania przedszkolnego w szkołach podstawowych z oddziałami przedszkolnymi. Mniej więcej dziesięć lat temu (pamiętamy kto wtedy rządził edukacją) był on dyrektorem Delegatury Kuratorium Oświaty w Piotrkowie Trybunalskim. A poza tym (a może – przede wszystkim) jest członkiem Komisji Rewizyjnej Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.

 

I to właśnie ten pan, wcale nie kurator Grzegorz Wierzchowski, nakreślił przed zebranymi w zabytkowej auli byłej Szkoły Techniczno-Przemysłowej przy ul. Żeromskiego obszar tej debaty mówiąc: „Dzisiejsze spotkanie będzie poświęcone zmianom w nadzorze pedagogicznym, i w szczególności jednej z jego form – ewaluacji. Ewaluacja, z tego co wiemy, chyba zostanie przez najbliższe lata, w związku z tym oczekujemy od państwa propozycji, jak wy jako dyrektorzy widzicie zmiany w tej ewaluacji , tak żeby ona była dla was bardziej przyjazna i przynosiła efekty.”*  

 

 

Odebrałem to jako kuriozalny apel człowieka, dla którego ewaluacja jest czymś na kształt uciążliwych zasad zachowania się przy stole na królewskim dworze, które dla wygody można dowolnie uprościć – zgodnie z wolą stołowników.  Bo na dworze zapanowała teraz nowa władza i etykieta dworska nie będzie już tak ortodoksyjnie przestrzegana…

 

 

Pan kurator Wierzchowski miał od siebie niewiele  więcej do dodania, poza podziękowaniami pod adresem jego uczestników, że „państwo odpowiedzieliście tak licznie na nasze zaproszenie”. Dziękował także urzędnikom kuratorium za przygotowanie debaty i gospodarzom spotkania za użyczenie pomieszczeń. Mówiąc o tematyce debaty powiedział jeszcze coś niebywałego: „Co do jednego jest zgoda – że trzeba rozmawiać, trzeba debatować, trzeba pogłębić refleksję nad stanem polskiej edukacji.[…] Że trzeba dyskutować o tym jak będzie wyglądał nadzór pedagogiczny, jak będzie wyglądała ewaluacja. […] Już wiadomo, że ta ewaluacja od 1 września roku 2016/2017 będzie wyglądała inaczej. Szczegóły na pewno  zdradzi pani minister  na podsumowaniu debat oświatowych, które będzie miało miejsce 27 czerwca bieżącego roku na Ogólnopolskiej Debacie w Toruniu. […] Debata to nie jest akcja propagandowa, która ma za zadanie „zdobyć punkty”, tylko ma to być rzeczywista dyskusja o stanie oświaty, edukacji w naszym kraju i o tym co można zrobić, żeby dać „dobrą zmianę”*

 

Skoro kurator Wierzchowski nie po to zorganizował, i to nie tylko tu w Łodzi, ale jeszcze w Sieradzu, Piotrkowie i Skiernie- wicach takie debaty, aby sobie w oczach pani minister „nabić punkty”, to po co? Przecież, niezależnie od jego zapewnień, że „te wszystkie głosy, które tutaj padną, […] to one naprawdę zostaną wzięte pod uwagę przez ministerstwo przy planowaniu nowych rozporządzeń, nowych przepisów oświatowych,” to przecież nie one będą kształtowały naszą edukację w najbliższej przyszłości, bo o tym jak to naprawdę będzie „szczegóły zdradzi pani minister  na podsumowaniu debat oświatowych, które będzie miało miejsce 27 czerwca”*.

 

 

Mam bardzo uzasadnione powody aby twierdzić, że tak przygotowana i poprowadzona debata nie mogła stać się platformą dla owej „pogłębionej refleksji” – nie tylko nad stanem polskiej edukacji, ale nawet nad owymi tytułowymi obszarami przygotowywanej „dobrej zmiany”, jakimi były: nadzór pedagogiczny i – wielokrotnie wymieniana w toku tej „debaty”  –  ale bez sprecyzowania o jaką jej formułę chodzi, nie mówiąc już o merytorycznym (nie prawnym) jej zdefiniowaniu – ewaluacja.

 

 

W środowym materiale zawarłem już moje podstawowe zarzuty w stosunku do sformułowań, które miały ukierunkowywać wypowiedzi uczestników. Przypomnę teraz te, które odnosiły się do ewaluacji:

 

 

„Ewaluacja jako forma nadzoru pedagogicznego” – „rozpisana” przez prowadzących na szczegółowe pytania:

Pierwsze: Co należałoby zmienić w ewaluacji zewnętrznej:w wymaganiach państwa wobec szkół i placówek, w narzędziach badawczych, w procedurach dotyczących przebiegu i sposobu prowadzenia ewaluacji (przygotowanie ewaluacji, badanie w szkole/placówce, podsumowanie ewaluacji, rezultat ewaluacji – raport) i drugie: Które z wymagań powinno być stałym elementem ewaluacji problemowej. Przedziwne to pytania, ale wrócę do tego aspektu owej debaty przy innej okazji. Dziś podejmę temat o wiele bardziej podstawowy:

 

Gdyby miała to być pogłębiona refleksja, to ja zacząłbym od głównego, rzekłbym – pierworodnego – „grzechu” minionej ekipy, którym jest właśnie owo połączenie ewaluacji z nadzorem! Koniecznie muszę przypomnieć jedną z licznych definicji: „Ewaluacja  w  edukacji – zaplanowane i systematyczne  działanie,  uwidaczniające  w  jaki stopniu zostały osiągnięte cele kształcenia; proces  diagnostyczno –oceniający, zawierający w sobie elementy pomiaru, osądu i decyzji.”(J. J. Guilbert)  Podkreślam: proces  diagnostyczno–oceniający!

 

Nie bez powodu w swej publikacji  Czym jest ewaluacja” jej  autorka Barbara Okleja – doradca metodyczny w Powiatowym Centrum Doskonalenia Zawodowego Nauczycieli w Puławach (nie żadna uczona z Uniwersytetu Jagiellońskiego), już w 2012 roku napisała:

 

Etymologia  słowa  ewaluacja  odsyła  do  pojęcia  wartości  czy  wartościowania.  Jednak  nie należy kojarzyć ewaluacji z zewnętrzną oceną, a tym bardziej z kontrolą. Proces  ewaluacji jest bowiem dialogiem, podczas którego następuje wspólne dochodzenie do rozwoju.”

 

Jednak pani minister Zalewska widzi zupełnie inną wadę obecnego systemu: to przerost „papierologii”, która w obowiązu- jących formułach towarzyszy ewaluacji zewnętrznej i obiecała dyrektorom szkół i nauczycielom wybawić ich od tej biurokracji! No i dopiero wtedy będziemy świadkami tworzenia prawdziwego dziwotworu: ewaluacja zewnętrzna będzie  – „bo być musi do 2021 roku”, ale zostanie sprowadzona do fasadowych, szczątkowych procedur, żeby można było powiedzieć strukturom nadzorującym wykorzystywanie środków Unii Europejskiej, że ewaluacja przecież w Polsce funkcjonuje. Tylko jaki będzie to miało sens?

 

 

Z powodu ograniczonych ram tej wypowiedzi nie będę dalej rozwijał tego wątku – a szkoda! Dodam tylko, że prawdziwa ewaluacja, realizowana jako obiektywna, wieloźródłowa diagnoza efektów pracy szkół i innych placówek oświatowych jest wielką wartością  obywatelskich społeczeństw, w których szkoły nie są centralnie zarządzanymi ogniwami państwowego systemy indoktrynacji, a placówkami socjalizacji i przygotowania młodego pokolenia do funkcjonowania w strukturach (także ekonomiczno-zawodowych) obywatelskiego społeczeństwa. Tak widzę genezę ewaluacji w polskim systemie edukacji: idea jej wdrożenia powstała w czasie, gdy rząd Platformy Obywatelskiej nie odstąpił jeszcze od swych przedwyborczych projektów likwidacji kuratoriów oświaty i zastąpienia ich wyspecjalizowanymi, merytorycznie przygotowanymi i niezależnymi od administracji państwowej,  Ośrodkami Jakości Edukacji.

 

 

Z ośrodków nic nie wyszło, kuratoria pozostały, a ewaluację „ ożeniono” z nadzorem pedagogicznym! Obawiam się, że aktualna władza w ramach „dobrej zmiany” wyrzuci na śmietnik historii całą aparaturę narządzi obiektywizowania informacji o pracy szkół, a ocenę ich pracy będą po dawnemu dokonywały ekipy wizytatorów w ramach prowadzonych „jak za dawnych lat bywało”  wizytacji frontalnych!

 

 

Pamiętam bardzo dobrze te lata, gdy do szkoły zjeżdżała ekipa –  głownie „sprawdzaczy dokumentacji” –  i kiedy codzienna praca szkoły stawała na głowie. Towarzyszyły temu jeszcze hospitacje lekcji, czyli „pokazówki” – z pełną nauczycielską „reżyserią”  tego przedstawienia i z udziałem uczniów,  odgrywających  swe wcześniej przećwiczone role.

 

 

Model nadzoru w carskim stylu, czyli REWIZOR,  jak i sam urząd kuratora – wiecznie żywy. Tylko car jakby innego formatu…

 

 

 

*Wszystkie cytowane wypowiedzi są moim zapisem, powstałym po odsłuchaniu zapisu dźwiękowego przebiegu tej części spotkania.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź