Zasiadając do pisania tego felietonu jednego byłem pewny: nie będę w nim komentował sejmowej konferencji (sejmowej, bo wystąpił w niej jeden poseł – formalnie – niezrzeszony, czyli nie będący członkiem żadnego klubu poselskiego, ale wszak bardzo zrzeszony w konkretnej partii politycznej – o wszystko mówiącej nazwie „Prawica Rzeczpospolitej”), o której Szanowni Czytelnicy OE zostali poinformowani przed dwoma dniami. Nie będę, bo to nie tylko byłoby całkowicie szkodliwym dodawaniem wagi temu wydarzeniu, ale także dlatego, że uwłaczałoby inteligencji Moich Czytelniczek i Czytelników.

 

 

Za to nie odmówię sobie odrobiny przyjemności i podzielę się kilkoma refleksjami, jakie zrodziły się podczas relacjono- wania dwu, odbywających się nieomal równocześnie, spotkań osób, zajmujących się i/lub interesujących pracą z uczniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych, jakie odbyły się w Łodzi w pierwszych dniach mijającego tygodnia.

 

 

Pierwszym z nich był III Kongres Edukacyjny Łódzkiego Towarzystwa Pedagogicznego, który to – lokalne – stowarzyszenie zorganizowało przy udziale Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi i pod honorowym patronatem pani prezydent Hanny Zdanowskiej – prezydenta Łodzi. ŁTP istnieje dopiero kilka lat – założone zostało 1 marca 2010 roku przez 21 osób, zebranych w gościnnych pomieszczeniach Instytutu Edukacji Ustawicznej, założonym i kierowanym przez dr Beatę Owczarską, która – to chyba nie będzie niespodzianką – już wkrótce (10 listopada 2010r.) została przewodniczącą Zarządu ŁTP. Pełni tą funkcje nadal, tyle, że pod zmienionym nazwiskiem – od ponad dwu lat jako dr Beata Matyjas. Na tym samym posiedzeniu podjęto decyzję, że zarząd na I. Walnym Zebraniu Członków ŁTP postawi wniosek o nadanie profesorowi Bogusławowi Śliwerskiemu tytułu Honorowego Przewodniczącego ŁTP. Jak postanowiono – tak się stało: 7 grudnia 2010r. uchwałą Nr 1 Walne Zebranie Członków ŁTP poparło wniosek Zarządu o nadanie godności Honorowego Przewodniczącego ŁTP „w uznaniu Jego zasług dla wspierania rozwoju zawodowego, naukowego i społecznego środowiska pedagogów i nauczycieli.” Profesor jest owym Honorowym Przewodniczącym do dzisiaj, zaś III Kongres ŁTP odbywał się także pod jego patronatem – jakże by inaczej – także honorowym. Bo fizycznie był on na Kongresie nieobecny.

 

 

Czemu tak rozpisałem się o genezie i personaliach ŁTP? Bo nie mogę sobie odmówić wytknięcia panu profesorowi Śliwerskiemu niekonsekwencji w jego stosunku do posługiwania się nazwą „kongres” przez różne podmioty, organizujące spotkania o takiej nazwie.

 

 

Przypominam, ze ŁTP zorganizowało dotąd trzy spotkania, nazwane „Kongresami Edukacyjnymi”: 9. października 2012r. – na temat „Nowe media w edukacji – szanse i zagrożenia”, 14. kwietnia 2014r. – na temat „Odmienność w szkole – czyj to problem? Rozważania globalne i lokalne” i 11-12 stycznia 2016r. – na temat „W poszukiwaniu efektywnych form wspierania uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi”. Dodam jeszcze, że – opierając się na sprawozdaniu za lata 2010-2014 – Łódzkie Towarzystwo Pedagogiczne liczyło wtedy 49 członków, w tym 16 z łódzkich* uczelni i 33 ze szkół i placówek oświatowych. Nie przypuszczam, aby do stycznia tego roku znacznie zwiększyło ono liczbę swych członków, co oznacza, że wśród ok. 130-u uczestników III Kongresu przytłaczającą większość stanowiły osoby niezrzeszone w ŁTP.

 

 

Wszystkie te informacje będą przydatne przy ocenie zasadności nazwania tych spotkań kongresem. Skąd te wątpliwości? Wprost z lektur (niektórych – oczywiście) wpisów prof. Śliwerskiego na jego blogu < pedagog> , a szczególnie tego (z 14 czerwca 2013 roku), w którym to ów bloger odniósł się do wątpliwej (jego zdaniem) zasadności używania przez organiza- torów nazwy „kongres”, do – wtedy drugiego – Kongresu Polskiej Edukacji. Oto jak zaczyna się ten post:

 

Na początku należy wyjaśnić, co rozumie się pod pojęciem KONGRES. Otóż kongres jest przedsięwzięciem ekonomiczno-administracyjnym o charakterze naukowym, politycznym, religijnym czy też społecznym organizacji krajowych lub międzynarodowych, będący środkiem realizacji ich celów i zadań.[…]

 

 

Dodam jeszcze od siebie, że internetowy słownik podaje także taką definicję: „Kongres – zjazd osób o wspólnych zainteresowaniach, podobnej działalności, zrzeszonych w jednej organizacji, lub zjazd krajowy lub międzynarodowy przedstawicieli nauki, sztuki, polityki, dyplomacji.”

 

 

To jak to jest, panie blogujący profesorze? Jeśli Kongres Polskiej Edukacji organizował deprecjonowany przez pana Instytut Badań Pedagogicznych, to choć miał on charakter zjazdu krajowego, liczącego grubo ponad tysiąc uczestników -przedstawicieli – jak byli nazywani –„Entuzjastów Edukacji”, odmawiał mu pan prawa do noszenia nazwy „kongres”, a gdy spotkanie stu kilkudziesięciu osób, w tym maksymalnie ponad dwudziestu kilku członków lokalnego stowarzyszenia, organizuje „pańskie” ŁTP, i nazywa to „kongresem”, to nie widzi pan megalomanii w tym nazewnictwie i nie reaguje pan, nie używa swego honorowego prezesostwa, aby ich od tego odwieść?

 

 

Tyle o jeszcze jednej egzemplifikacji starego powiedzenia o człowieku, który źdźbło w oku bliźniego widzi, a belki w swoim nie dostrzega.

 

 

Jest jeszcze jeden aspekt obu tych spotkań oświatowych. Łączy je nie tylko zbieżność terminów i problematyki, ale także osoba dr hab. Doroty Podgórskiej-Jachnik, która w poniedziałek podczas Kongresu uczestniczyła w panelu dyskusyjnym, zaś podczas seminarium na temat „Dziecko z autyzmem i zespołem Aspergera w systemie edukacji, które odbyło się dzień później w łódzkiej WSP, przewodniczyła jego pierwszej, plenarnej części. Dla niewtajemniczonych: dr hab. Podgórska-Jachnik była pierwszym rektorem WSP, a po objęciu tej funkcji przez prof. B. Śliwerskiego – przez kilka lat prorektorem tej szkoły. Zaś większość prelegentów poniedziałkowego III Kongresu ŁTP to byli funkcyjni i wykładowcy tejże WSP – do czasu, gdy po nagłej rezygnacji aktualnego Honorowego Prezesa ŁTP z funkcji rektora owej szkoły, solidarność z nim nakazywała im rezygnację z dalszej współpracy z tą uczelnią. Prawie wszyscy oni (z wyjątkiem dr Plichty) są teraz „łódzkim desantem” w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. I tylko doktor Podgórska-Jachnik, niczym ta „arka przymierza”…

 

 

Wielka to szkoda dla łódzkiego środowiska pedagogów i nauczycieli, że tak się to potoczyło. Jednym z odroczonych skutków owego rozłamu jest, miedzy innymi, fakt takiego dublowania inicjatyw. Dla porządku dodam, że choć w WSP nie było tylu utytułowanych naukowców ilu wystąpiło podczas Kongresu, choć spotkanie skromnie nazwano „seminarium”, to cieszyło się ono ogromnym zainteresowaniem wśród nauczycieli – w wypełnionej niemal do ostatniego miejsca auli WSP zasiadło – według moich szacunków – około 350 osób!

 

 

Jak na jeden felieton i niedzielną porę – czas zakończyć niezapomnianą frazą J.T. Stanisławskiego: „I to by było na tyle”!

 

 

 *Moim zdaniem od kilku lat kilkoro z tych uczonych nie pracuje już „w łódzkich uczelniach”.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź