Tekst, który zamieszczam poniżej był już w sobotę wieczorem gotowy w 2/3. Miał to być mój kolejny, niedzielny felieton. Jednak, jak zauważyliście, ostatecznie felieton o kolejnym numerze 305 poświęciłem innemu „gorącemu” (dla mnie) tematowi. Jednak uznałem, że i tamte tematy zasługują na skomentowanie i dlatego zdecydowałem, aby dziś zamieścić Felieton 305 bis:

 

 

Postanowiłem podjąć dziś tematy, które nie zaistniały na stronie OE w czasie, gdy donosiły o tym ogólnopolskie media, ale które po pewnym czasie skłoniły mnie do napisania kilku zdań refleksji na ten temat. A stało się tak dlatego, że dostrzegłem jaki wniosek można wysnuć z ich zestawienia. Pierwszym elementem tego dualproblemu jest odnotowywany wzrost spraw, prowadzonych przez wojewódzkich rzeczników dyscyplinarnych wobec nauczycieli, którzy w świetle obowiązujących od 1 września 2019 roku nowych regulacji prawnych (Ustawa z dnia 13 czerwca 2019 r. o zmianie ustawy Karta Nauczyciela oraz niektórych innych ustaw) byli tam zgłaszani przez dyrektorów szkół za „popełnienie czynu naruszającego prawa i dobro dziecka”. [O tej zmianie informowałem na stronie OE 19 sierpnia w materiale „Dyscyplinarki po nowemu – obrona uczniów, czy bat na niepokornych?”.]

 

 

O pierwszych skutkach funkcjonowania tego nowego prawa 9 stycznia napisała „Rzeczpospolita” w artykule „Przybywa dyscyplinarek dla nauczycieli”. Oto jego fragment:

 

[…] Do kuratorów oświaty wpływa coraz więcej informacji od dyrektorów szkół o przewinieniach nauczycieli. Np. do poznańskiego rzecznika dyscyplinarnego od początku roku szkolnego do połowy grudnia wpłynęło aż 29 zawiadomień o popełnieniu przez nauczyciela czynu naruszającego prawa i dobro dziecka. W zeszłym roku szkolnym w analogicznym okresie zawiadomień było tylko dziewięć.

 

Dalej dowiadujemy się, że do rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli przy wojewodzie podkarpackim wpłynęło 11 takich powiadomień (przed rokiem było 6), w Gdańsku do rzecznika takich spraw wpłynęło 17 (przed rokiem – 6), a w zachodniopomorskim do połowy grudnia wszczęto takich postępowań 6 (przed rokiem – 2). Za to na Podlasiu w tym roku wpłynęły tylko 2 zawiadomienia, a w zeszłym – 5. [Źródło: www.rp.pl ]

 

Tego samego dnia na stronie „Głosu Nauczycielskiego” zamieszczono artykuł, zatytułowany „Nagrody także z inicjatywy kuratora”. Oto jego fragment:

 

Zgodnie z obecnie obowiązującym rozporządzeniem, wnioski o przyznanie nagrody kuratora może złożyć jedynie dyrektor szkoły – dla nauczyciela zatrudnionego w tej placówce oraz organ prowadzący szkołę – dla dyrektora. Ministerstwo edukacji chce to zmienić. W projekcie nowelizacji rozporządzenia wpisano punkt mówiący, że kurator “może z własnej inicjatywy przyznać nagrodę nauczycielowi spełniającemu kryteria” zapisane w rozporządzeniu. W tym przypadku wniosek dyrektora nie będzie potrzebny. A nawet jego opinia.

Czym ministerstwo edukacji tłumaczy ten krok? Według MEN, takie rozwiązanie odpowiada “postulatom zgłaszanym przez władze oświatowe, które sprawując nadzór pedagogiczny, udzielają pomocy szkołom i placówkom, a także zatrudnionym w nich nauczycielom w wykonywaniu zadań dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych”.

 

W ramach tak sprawowanego nadzoru inspirują one nauczycieli do poprawy istniejących lub wdrażanych rozwiązań w procesie kształcenia. Zachęcają do stosowania innowacyjnych działań programowych, organizacyjnych lub metodycznych, których celem jest rozwijanie kompetencji uczniów. Kuratorzy Oświaty i organy sprawujące nadzór pedagogiczny nie mają jednak możliwości bezpośredniego wyróżnienia tych nauczycieli. Proponowana zatem zmiana, poszerzając ich kompetencje o możliwość przyznawania z własnej inicjatywy nagród nauczycielom, pozwoli na docenienie pracy tych nauczycieli” – czytamy w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia.  [Źródło: www.glos.pl]

 

 

Dość tej „źródłografii”. Pora na to, co ja myślę o tej zastanawiającej koincydencji inicjatyw władzy oświatowej.

 

Moim zdaniem, to po prostu logiczna kontynuacja wyposażania kuratorów oświaty w komplet atrybutów władzy – nie tyle „oświatowej”, co „manipulacyjnej”. Przypominam, że pierwszym narzędziem, danym nadzorowi było zaostrzenie przepisów dyscyplinarnych, czyli możliwości karania nauczycieli. Trzeba przyznać, ze zrobiono to „inteligentnie”- pod pretekstem przeciwdziałania naruszaniu praw i dobra dziecka. Tyle tylko, że o ile prawa dziecka są określone (patrz „Konwencja o Prawach Dziecka”), to pod „paragraf” naruszenia dobra dziecka będzie można „podciągać” bardzo różne czyny/działania nauczycieli – wszystko wszak zależy od „punktu widzenia”. A ten – jak wiadomo – zależy od miejsca siedzenia. I tu znajduje się, owinięty girlandką kwiatków z gatunku „dobro dziecka”, kij na niepokornych wobec aktualnej władzy nauczycieli. I nie jest to tylko moja „gdybologia”. Nie tak dawno (w czerwcu 2019 roku) w Łodzi mieliśmy przykład nalotu kuratoryjnych „rewizorek” na szkołę, w której dyrektorka odważyła się zorganizować, dobrowolne, za wiedzą rodziców, zajęcia – w ramach edukacji seksualnej – dla uczennic i uczniów klas ósmych, prowadzone przez edukatorki Fundacji Spunk. A wtedy nie obowiązywało jeszcze zaostrzone prawo o postępowaniu dyscyplinarnym…

 

Po przyjęciu tej nowelizacji do złożenia skargi na „nienaszego” (bo w ostatnich wyborach samorządowych startował na radnego z listy opozycyjnej partii), wystarczy, aby ktoś (np. rodzic – zwolennik partii rządzącej) uznał, że szkodzi on  dobru ich dziecka, bo – dajmy na to – podczas lekcji poleca on uczniom, aby szukali wiadomości, potrzebnych dla rozwiązania określonego problemu w internecie, z użyciem uczniowskich smartfonów, gdyż – ich, troskliwych rodziców zdaniem – stwarza to „niekontrolowaną możliwość docierania przy tej okazji do treści pornograficznych”…

 

Ale to było tylko jedno narzędzie sprawowania władzy przez „nadzór”. Jak napisano, „władze oświatowe postulowały”, aby dysponowały nie tylko kijem, ale mogły także używać „marchewki”. Nie mam wątpliwości, że panie i panowie kuratorzy „niemiłościwie nam panującej” władzy nadzorczej pragną, aby nauczyciele nie tylko bali się ich, ale aby byli i tacy, którzy będą im wdzięczni za przyznane nagrody.

 

I znów pięknie wyglądający kamuflaż: wszak to bardzo słuszne działanie, aby nagradzać „ za stosowanie innowacyjnych działań programowych, organizacyjnych lub metodycznych, których celem jest rozwijanie kompetencji uczniów”. Nietrudno wyobrazić sobie, że możliwa jest także wersja „pozytywna” starego przysłowia: „Jak się chce kogoś nagrodzić (np. za lojalność), to powód zawsze się znajdzie”.

 

Nie trudno wyobrazić sobie taką sytuację: Nauczyciel, który przygotował uczniów, przebranych w stroje ludowe, aby entuzjastycznie powitali na miejscowym rynku przybyłego na wiec przedwyborczy kandydata na „naszego” prezydenta, jeśli jeszcze wykaże się, że prowadzi on także lekcje z użyciem tablicy interaktywnej (choć w tej szkole wszystkie sale lekcyjne są w takie tablice wyposażone), będzie mógł, na mocy projektowanego prawa, zostać nagrodzony przez kuratora, choćby w szkole nic godnego wyróżnienia nie robił, i nigdy z wnioskiem o taką nagrodę dyrektor jego szkoły nie wystąpił by. Ale gdy kurator oświaty tak uzna, to bo będzie miał takie prawo, bo przecież rozwijał on u uczniów „przydatne w ich przyszłym życiu kompetencje”…

 

A tak w ogóle, to czy widział ktoś tresera, który osiągnął spektakularny sukces, posługując się tylko kijem?…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź