



Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'
Podczas wczorajszej rozmowy w „Akademickim Zaciszu” – dzięki Rozmówczyni – mieliśmy szansę w naszych rozmyślaniach o edukacji wyjść poza nasze „polskie podwórko”. A tą rozmówczynią prof. Romana Lepperta była pani Marzena Rafalska, która od 20 lat koordynuje międzynarodowe projekty rozwojowe o charakterze edukacyjny – przede wszystkim w krajach postsowieckich. Od 2001 roku pracuje jako trener i ekspert, dla organizacji międzynarodowych: OBWE, CoE, EWC, UNICEF – w dwóch sferach: szeroko rozumianej edukacji obywatelskiej i Human Rights Education, a także organizacji wczesnej edukacji Od roku 2020 pracuje wyłącznie poza Polską.
W rozmowie poruszano takie tematy jak
– reformowanie edukacji w takich krajach, jak Gruzja, Ukraina, Uzbekistan;
– międzynarodowe projekty rozwojowe o charakterze edukacyjnym;
– szeroko rozumiana edukacja obywatelska i Human Rights Education.
Ale pani Rafalska odpowiadała także na pytania i problemy zgłaszane przez zdalnych uczestników spotkania. Wszystkich zainteresowanych, którym wczoraj to wydarzenie umknęło zapraszamy o dowolnej porze do jego obejrzenia i wysłuchania:
O reformowaniu edukacji w innych krajach (i innych kwestiach) – TUTAJ
Prezentujemy najnowszy tekst Danuty Sterny z jej bloga „OK. NAUCZANIE”:
5 sposobów na budowanie poczucia kompetencji uczniów
Wiele osób podkreśla znaczenia pewności siebie i poczucia kompetencji uczniów.Potrzebę poczucia kompetencji podkreśla teoria autodeterminacji. Kompetencja jest jedną z trzech potrzeb, którą ma każda ucząca się osoba. Pozostałe to: poczucie autonomii i więzi. W tym artykule kilka sposobów, aby zwiększyć u uczniów poczucie kompetencji, do wykorzystania przez nauczyciela.
Dla mnie poczucie kompetencji jest podstawą procesu uczenia się, gdyż trudno korzystać z autonomii i więzi bez zaspokojenia potrzeby kompetencji.
Na poczucie kompetencji składa się przeświadczenie, że człowiek się uczy, że jest w stanie się nauczyć i robić postępy. Skutkuje to wytrwałością, odpornością na porażki, samosterownością, skutecznością i sprawczością.
Co może zrobić nauczyciel, aby uczniowie mieli poczucie własnej kompetencji?
Przede wszystkim nauczyciel może dostarczać uczniom dowody na to, że się uczą skutecznie. W szkole mamy raczej odwrotną tendencję – sprawdziany i klasówki mają pokazać uczniowi, czego jeszcze nie umie. Króluje ocena. Dlatego w ocenie kształtującej proponuje się przekazywanie więcej uwag pozytywnych niż wskazówek do poprawy. Na docenieniach uczeń buduje poczucie własnej kompetencji.
Docenianie powinny być autentyczne. Fałszywe pochwały, są szybko „rozszyfrowywane” przez ucznia i nie mają mocy tworzenia poczucia kompetencji. Zatem docenianie powinno być związane z ustalonymi wcześniej karierami i poparte faktami.
Budowanie poczucia kompetencji powinno następować na bieżąco, nie wystarczy docenić końcowego wyniku uczenia się ucznia.
Autor artykułu z którego korzystam Tyler Rablin proponuje kilka sposobów, które uzupełniłam własnymi propozycjami:
1.Unikać wczesnej porażki
Na początku uczenia się uczniowie dokonują prób i często nie są one sukcesem, to powoduje, że się zniechęcają i uważają, że nie dadzą rady. Oceniając pracę ucznia na początku poznawania tematu (obojętnie czy sumująco, czy kształtująco) dajemy mu przeważnie informację, że jeszcze mało wie na dany temat i daleka droga przed mim.
Dlatego zadania do wykonania powinny być dostosowane do poznawanego tematu. Pamiętam, jak wiele lat temu nauczyciel języka polskiego w pierwszej klasie liceum na pierwszej lekcji robił uczniom dyktando, które wypadało słabo. Sądził, że w ten sposób zmobilizuje uczniów do nauki, a efekt był wprost przeciwny.
Pierwsze sprawdziany powinny dotyczyć tylko tego, co już zostało poznane z założeniem, aby uczniowie mogli poczuć, że opanowali dany materiał. To zapewnia, że uczniowie będą mieli nadzieję na następne sukcesy.
2.Uszeregowanie pytań w teście
Kolejność pytań w sprawdzianie ma znaczenie. Istnieją dowody sugerujące, że uporządkowanie pytań od najłatwiejszych do najtrudniejszych może zwiększyć wydajność testów , wiąże się to również ze zwiększoną motywacją i wytrwałością w trudnych egzaminach .
Dzieje się tak dlatego, że początkowe pytania pomagają aktywować wiedzę wcześniejszą uczniów, przygotować uczniów na trudniejsze pytania. Dzięki wykonaniu łatwiejszego zadania, uczniowie przypominają sobie podstawowe zagadnienia. Jeśli udało się wykonać zadanie dobrze, to wzrasta nadzieja na dobrze wykonanie następnego.
Przy układaniu sprawdzianu można posłużyć się taksonomią Blooma, rozpocząć od poziomu „pamiętaj”, wtedy uczniowie łatwiej będą mogli osiągnąć początkowy sukces. Potem w następnych poleceniach związanych z Taksonomia Blooma, mogą wykazać się głębszym zrozumieniem. Pierwsze pytanie może być związane z poprzednią lekcją, która uczniowie dobrze pamiętają.
3.Korzystanie z informacji zwrotnej nauczyciela
Z informacja zwrotną – oceną kształtującą wiąże się problem, polegający na tym, że uczniowie z niej nie korzystają.
Nauczyciele radzą sobie z tym problemem w różny sposób:
-Opóźniają wystawienie oceny sumującej do momentu, gdy uczeń nie zapozna się z informacją zwrotna
-Organizują sprawdziany próbne oceniane tylko oceną kształtującą, Drugi zasadniczy sprawdzian wykorzystuje polecenia ze sprawdzianu próbnego.
-Pozostawiają czas podczas lekcji na zapoznanie się uczniów z informacja
-Pytają uczniów, czy informacja zwrotna daje im informację, o tym, co zrobili źle i jak maja prace poprawić.
-Rezerwują czas na przyjrzenie się informacji zwrotnej w parach uczniowskich.
-Organizują sprawdziany poprawkowe wykorzystujące uwagi z informacji zwrotnych
-Polecają uczniom prowadzić portfolia sprawdzianów, w których uczniowie zamieszczają swoje prace i informacje zwrotne oraz prace poprawione. Jeśli uczeń prowadzi takie portfolio (np. Mój zeszyt pomagający się uczyć) to widzi własny rozwój, a to zwiększa jego własne poczucie kompetencji.
4.Zbieranie dowodów
Zapisywanie i dokumentowanie tego, co uczeń zrobił dobrze, co już umie i potrafi.
-Można poprosić uczniów, aby na koniec zapoznawania się z tematem zapisali czego się nauczyli i co opanowali dobrze. Jest to samoocena, która pomaga zauważyć, że uczeń się uczy. Najlepiej, gdy refleksja i samoocena zostanie zapisana w zeszycie ucznia, aby mógł do niej sięgnąć.
-W sali lekcyjnej można wywiesić plakat, na którym uczniowie zapisują, czego się nauczyli. Dzięki zapisom uczniowie uczą się wzajemnie od siebie i uświadamiają sobie, że się nauczyli. Plakat może zostać do spotkania z rodzicami i wtedy jest tez informacją dla rodziców, jak ich dzieci się uczą.
5.Wybór przez ucznia prac do oceny
Można poprosić uczniów, aby zbierali swoje prace i oddali nauczycielowi do oceny te prace, które uznają za najlepiej wykonane. Pomaga to uczniom w refleksji nad tym jak się uczą.
6.Świętowanie
Po zakończeniu tematu można wspólnie świętować jego opanowanie przez uczniów. To również podnosi poczucie kompetencji.
Źródło: www.oknauczanie.pl
W poniedziałek 10 marca 2025 r. prof. Bogusław Śliwerski na swoim „osobistym blogu poświeconym pedagogice” zamieścił tekst, którego inspiracją był komentarz Włodzimierza Zielicza do sobotniego posta Jarosława Pytlaka „Brakujące filary reformy edukacji”:
Mini-sterka
Ministra Barbara Nowacka już zdradziła się w rozgłośni radiowej, że nie nadaje się na to stanowisko, gdyż ma je pełnić tylko do wyniku wyborów prezydenta RP, aby – jak jest przekonana – po wygranej Rafała Trzaskowskiego mieć posadę w jego kancelarii (zapewne bardziej lukratywną i mniej wymagającą). Tak napisał o tym w komentarzu do artykułu dyrektora szkoły niepublicznej Jarosława Pytlaka wieloletni szkoleniowiec nauczycieli:
Włodzimierz Zielicz 2025-03-08:
„Jak już pisałem, ale powtórzę, to jest czysto PR-owskie tworzenie POZORÓW reformowania do wyborów prezydenckich. Bo przecież po tych wyborach, w SIERPNIU 2025(!), ministra Nowacka, jak SAMA powiedziała w TOK FM, przeniesie się na ciepły stołek szefowej kancelarii Rafała Trzaskowskiego jako już prezydenta RP. Czyli nie ona poniesie konsekwencje wszystkich tych, tak mistrzowsko i celnie tu opisanych absurdów, nie ona będzie się z nimi zmagać, więc i odpowiednio działa – musi ze swoimi POZORAMI dotrwać do WYBORÓW prezydenckich, a pozory muszą ładnie WYGLĄDAĆ … Tu min. Nowacka o swoich planach: https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103087,31205435,barbara-nowacka-odejdzie-z-rzadu-wiaze-ja-umowa-z-rafalem-trzaskowskim.html” .
Współczuję pani minister, że musi męczyć się w tym resorcie. Już w ub. roku mówiła, że nie zna się na oświacie, toteż usiłuje się jej nauczyć. No cóż, właśnie tak traktują politycy ten resort i związaną z nim sferę publiczną. Z powyższego wpisu wynika, że B. Nowacka musi się czymś wykazać, by zasłużyć na inne, korzystniejsze dla niej stanowisko, bo przecież nie o oświatę tu chodzi.
Pan W. Zielicz ma w tej sytuacji rację. Gra pozorów trwa a kolejną deformę będą kontynuować następni nominaci. Co obecna władza zaproponuje im za to poświęcenie czasu i ustawiczne narażanie się na krytykę? Zapewne też „biorące miejsca” w kolejnych wyborach, bo do tego sprowadzają się polityczne zobowiązania?
Podobnie było za rządów w MEN Anny Zalewskiej, ale ta nie zdradziła się tak szybko jak B. Nowacka. Dopiero po wygraniu stanowiska europosłanki pochwaliła się w wywiadzie dla mediów, że obiecano jej w PiS „biorące miejsce” w wyborach do PE, jeśli szybko zniszczy poprzedni ustrój szkolny. Czego nie robi się dla tak atrakcyjnej misji? Wystarczyło zlikwidować gimnazja i przywrócić poprzednią strukturę szkolnictwa bez jakiejkolwiek odpowiedzialności za zmarnotrawione w ten sposób środki publiczne na wieloletni rozwój nowego ustroju szkolnego i jego kadr. Dzisiaj A. Zalewska zajmuje się problemami polskich kopalni węglowych.
A czym zajmie się B. Nowacka, jeśli jej kandydat wygra wybory? A jeśli nie zostanie prezydentem? Poda się do dymisji? W ogóle nie powinna podejmować się tej funkcji, bo straciła jako polityk na wiarygodności. Nawet GW opublikowała wyniki sondażu (4058 odpowiedzi na pytanie „Czy Barbara Nowacka sprawdza się w roli ministerki edukacji narodowej?
> Tak 43.49% (1765 odpowiedzi)
> Nie 49.29% (2000 odpowiedzi)
> Nie wiem 7.22% ( 293 odpowiedzi)
Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com/
Oto zamieszczony także dzisiaj, ale po południu, na portalu „Strefa Edukacji” tekst Magdaleny Konczal, który w oryginalny sposób pokazuje prawdę o działaniach obecnego kierownictwa MEN w sprawie budowania prestiżu zawodu nauczyciela. Oto jego obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:
Te liczby mówią o zarobkach nauczycieli więcej niż zapewnienia ministerstwa
Ministerstwo Edukacji Narodowej powinno zapoznać się z tymi trzema liczbami. 242, 149 i 20. Każda z nich pokazuje, jak w rzeczywistości wygląda w Polsce budowanie prestiżu zawodu nauczyciela. Każda mówi więcej niż zapewnienia, zapowiedzi zmian i wielkie słowa o lepszej szkole. […]
242 zł, czyli dlaczego nauczyciele zarabiają minimum?
I tak naszym oczom ukazuje się pierwsza liczba, a więc 242 zł. Taka jest różnica między pensją nauczyciela a płacą minimalną. Na tyle więcej wyceniana jest praca nauczyciela, często wykonywana nawet za darmo (wycieczki), w nienormowanych godzinach (odpisywanie rodzicom w Librusie w niedzielę o 22.00) i wymagająca ogromnych nakładów emocjonalnych.
„Osiem lat podstawówki i cztery liceum. Potem pięć, bite, studiów, dyplom z wyróżnieniem, dwadzieścia lat praktyki, i oto mi płacą” – cytując klasyka. I choć od czasu gdy Adaś Miauczyński skarżył się na swoją pensję minęło przeszło 20 lat, to w zasadzie nie zmieniło się wiele.
Czy warto robić awans za 149 zł więcej?
Kiedyś awans zawodowy nauczyciela oznaczał coś więcej – prestiż, realny skok zarobków, poczucie docenienia. Dziś? Przechodzenie przez kolejne szczeble kariery nauczycielskiej jest równie satysfakcjonujące co znalezienie 2 zł na chodniku. Bo czym się różni pensja nauczyciela początkującego od nauczyciela mianowanego? I tak właśnie przechodzimy do liczby numer dwa, czyli 149 zł. To tyle, co pół zakupów dla trzyosobowej rodziny w dyskoncie. Może obiad w restauracji – ale raczej dla jednej osoby.
A po waloryzacji (jeśli w końcu doczekamy się podpisu minister Nowackiej)? 156 zł. Tak, to nie są żarty, mowa o 7 zł więcej. Co można kupić za 7 zł? Batonik? Bilet komunikacji miejskiej? Na kawę w kawiarni już nie starczy. Po co dodatkowe obowiązki, lata pracy, kolejne papiery, jeśli finansowo różnica jest żadna?
Podpisać czy nie podpisać? 20 dni oczekiwania
Trzecia liczba to 20. Minęło 20 dni. W zeszłym roku 19 lutego podpisano rozporządzenie płacowe nauczycieli. Dziś mamy marzec i nauczyciele wciąż czekają. Czekają na ten symboliczny wzrost o 5 proc. – wzrost, który nie poprawi ich sytuacji, ale przynajmniej sprawi, że zyskają kilka złotych więcej. […]
Cały tekst „Te liczby mówią o zarobkach nauczycieli więcej niż zapewnienia ministerstwa” – TUTAJ
Źródło: www.strefaedukacji.pl
W niedzielę 9 marca, przypadkiem, natrafiliśmy podczas naszego przeszukiwania Internetu na post nieznanego nam – prowadzącego własną działalność gospodarczą – pana Jarosława Pery Prejsa, męża nauczycielki, w którym przekazał on syntezę swoich poglądów na temat edukacji. Oto ów tekst:
Szkoła
Nie jestem nauczycielem, nie pracuję w edukacji, ale mam swoje zdanie na jej temat. Dlaczego czasem piszę o szkole i nauczycielach, skoro nie jestem ze szkołą bezpośrednio związany? Z co najmniej trzech powodów:
1) Edukacja jest niezwykle ważna, żeby nie powiedzieć najważniejsza. Z niej wynika wszystko – w tym nasza szeroko rozumiana przyszłość. To od niej zależy jacy będą lekarze, policjanci, strażacy, sędziowie, murarze, rodzice.. Niestety – również politycy.
2) Mimo jej wagi, przez całe dziesięciolecia niemal wszyscy mają ją w dupie. Przede wszystkim rządzący – i to bez względu na barwy polityczne. Cały czas jest niedoszacowana i taktowana jak „piąte koło u wozu” i „zło konieczne”.
3) Piszę, bo mogę, a jako obywatel „Najjaśniejszej Rzeczypospolitej” nawet powinienem, skoro jest kluczowa, a ja nie jestem ślepcem i widzę, co się z nią dzieje.
Skąd czerpię informacje na jej temat? Słucham, czytam i patrzę.
Przez ponad trzydzieści lat małżeństwa z nauczycielką słucham o szkole. Nie tylko mojej żony, również jej przyjaciół i znajomych, którzy z czasem stali się moimi znajomymi i przyjaciółmi. Wierzcie mi – w swoim gronie nie strzępią języka i nie „sadzą” oklepanych komunałów, tylko mówią jak jest. Przez lata udało mi się nawiązać relacje z tym środowiskiem również na swój rachunek. W tym z nauczycielami, który są ekspertami, których słowa na temat szkoły mają naprawdę dużą wagę i którzy w sieci obserwowani i czytani są przez dziesiątki (jeśli nie setki) tysięcy użytkowników. Jedna z tych relacji, to prawdziwa przyjaźń..
To, co myślę o polskiej szkole jest smutne. Mój ogląd szkoły, zapewne bardzo niekompletny i boleśnie uproszczony, też opiszę punktach, aby było możliwie przejrzyście i krótko.
1) Kolejne rządy poza smutnym, zatroskanym kiwaniem głową niewiele robią, by polską szkołę uzdrowić. Nikomu się nie chce zająć nią na serio, zaś na kluczowych stanowiskach – w tym ministerialnych, lokowani są ludzie niewiele wiedzący o szkole, nie rozumiejący jej specyfiki i nie potrafiący realizować istotnych dla jej jakości zmian systemowych,
2) Kolejne pospieszne reformy raczej pogarszają niż poprawiają sytuację, zaś ich częstotliwość sprawia, że polska szkoła żyje w oparach absurdu i staje się trudnym do zniesienia dla uczniów, rodziców, a przede wszystkim dla nauczycieli domem wariatów. Każda nowa, niekoniecznie kompetentna, posadowiona „na szczycie” hierarchii „miotła”, ma ambicję by się jak najszybciej wykazać. Dlatego w miejsce rozpisanych na lata rozwiązań systemowych, dociska swoich „doradców” oczekując szybkich, spektakularnych działań i w rezultacie robione są chaotyczne ruchy, które zmieniają niewiele. Niewiele zmieniają, ale za to są uciążliwe dla tych, którzy w szkole pracują, bo nakładają nowe obowiązki, implikują nowe, absurdalne zadania, rozszerzając zakres odpowiedzialności, czy potęgując „papierologię” Znów grzebie się w podstawach programowych, kanonach lektur szkolnych czy tworzy się za grubą kasę „profile absolwenta” (autorstwa IBE).
Często w związku z tymi zmianami, nauczyciele zmuszeni są do podejmowania działań, do których nikt ich nie przygotował. Przykład? Na fali niedawnych zmian, muszą oni na lekcjach podejmować zadania psychologów, czy nawet psychiatrów, diagnozując u uczniów symptomy wskazujące na myśli samobójcze.. Rzecz jasna mają im przeciwdziałać.
3) Zainicjowana przez rząd PIS akcja „hejterska” skierowana przeciwko nauczycielom, okazała się skuteczna, choć tak naprawdę tylko spotęgowała trwający od lat proces deprecjacji statusu nauczyciela, rangi zawodu oraz jego roli w szkole. Za taki stan odpowiedzialny jest nie tylko PIS. Pauperyzacja nauczycieli trwa od lat. Winę poza rządzącymi ponoszą również bujający w obłokach (żeby nie powiedzieć „w chmurze”), oderwani od realiów edukacyjni aktywiści, krzyczący nieustannie wyłącznie o prawach, wrażliwości i dobrostanie uczniów, odbierając tym samym podmiotowość i instrumentarium pracy nauczycielom.
Dziś każdy – instytucje, uczniowie, rodzice – poza nauczycielami oczywiście, może wszystko. Nauczyciel nie może nic, za to wszystko musi. Reasumując, gawiedź chętnie się do Pisowskiego hejtowania nauczycieli przyłączyła i efekt jest taki, że dziś każdy – w tym najbardziej tępy nieuk i prostak, za to silnie w swojej roszczeniowości przez Pis umocniony, może nauczycieli pouczać, a nawet drzeć na nich mordę.
Upokarzające wynagradzanie nauczycieli przez kolejne rządy oraz fakt, iż dla prostaków miarą wartości są pieniądze, jedynie taki stan pogłębia.Osobiście uważam, że takie traktowanie nauczycieli upokarza nie ich, lecz rządzących.
4) Szkoła stale jest osłabiana przez odchodzenie nauczycieli. Najczęściej znikają ci „z powołania”, czyli tacy, którzy się przejmują, związani są ze szkołą emocjonalnie i poważnie traktują swój zawód. Słowo „zawód” jest paradoksalnie w procesie znikania nauczycieli kluczowe. Średnia wieku nauczycieli przeraża. Młodzi się nie garną, bo fajnie w tym zawodzie nie jest. Nauczyciele masowo cierpią na depresję i wypalenie zawodowe. Wciąż atakowani, pozbawiani szacunku, podmiotowości i poczucia sprawczości, w końcu się poddają.
O ile dobrze, że uczniowie są w centrum uwagi i ich problemy (depresje, narażenie na agresję słowną i fizyczną itp.) się dostrzega, o tyle szkoda, że niewidzialni w tym samym spektrum problemów są nauczyciele.
Nikt na górze nie potrafi dostrzec, że dobrostan nauczycieli, bezpośrednio przekłada się na dobrostan uczniów.
Rokowania na pozytywne zmiany są marne.
Na tym poprzestanę, powiem jedynie, że o ile ktoś chce poczytać fachowców, to o problematyce szkoły od lat piszą choćby pan Paweł Lęcki – świetny nauczyciel języka polskiego – i pan Jarosław Pytlak – Dyrektor Zespołu Szkół STO w Warszawie.
Polecam lekturę treści o szkole dostępnych na ich profilach.
Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story_
Foto: OSKKO/Tomasz Fiedorowicz
Podczas XXI Konferencji OSKKO w Krakowie – sobotę 1 marca, o godz. 16:30, w sali Jinan B – dr Andrzej Śliwerski – adiunkt w Zakładzie Psychologii Klinicznej i Psychopatologii na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, założyciel InstytutuPsychoterapii Poznawczo-Behawioralnej „Schemat”, zaprezentował wspierany prezentacją wykład „Jak pomóc odzyskać sprawczość? – O uczniach, nauczycielach i rodzicach”.
Oto skrót treści zaprezentowanych podczas tego wystąpienia, nadesłany przez dra Andrzeja Śliwerskiego:
Foto: OSKKO/Tomasz Fiedorowicz
Jak pomóc odzyskać sprawczość? – O uczniach, nauczycielach i rodzicach
Sprawczość – klucz do samodzielności i odpowiedzialności
Sprawczość to zdolność do podejmowania decyzji i wpływania na własne życie. Wychowanie i edukacja powinny ją wspierać, jednak tradycyjne podejście, oparte na kontroli i systemie nagród oraz kar, często prowadzi do jej osłabienia. Jak wspierać dzieci, by rozwijały poczucie sprawczości, zamiast uczyć je bezradności lub ślepego posłuszeństwa?
1.Style wychowawcze a sprawczość
Rodzice i nauczyciele oddziałują na dzieci poprzez różne style wychowawcze. Każdy z nich ma wpływ na rozwój samodzielności i poczucia wpływu dziecka na rzeczywistość.
-Autorytarny – kontrola, dyscyplina, brak miejsca na autonomię.
-Permisywny – ciepło, ale brak granic i przewidywalności.
-Niespójny – zmienność reakcji, brak konsekwencji w działaniu dorosłych.
-Zaniedbujący – brak uwagi, wsparcia i wytycznych.
-Autorytatywny – struktura i ciepło, ale z elementami kontroli.
-Szacunkowy – równowaga między strukturą a autonomią, wspieranie sprawczości dziecka.
2.Dlaczego NRZK osłabia sprawczość?
(Nakazy, Rozkazy, Zakazy, Kary, Nagrody)
>Przejście od motywacji wewnętrznej do zewnętrznej
-Dzieci rodzą się z naturalną ciekawością i chęcią eksplorowania świata.
-Gdy od początku stosujemy NRZK, nie widzimy, że mogą być motywowane wewnętrznie.
-Z czasem nasilamy kontrolujące metody, nie dostrzegając, że osłabiają one samodzielność dziecka.
>Tworzenie uzależnienia od bodźców zewnętrznych
-Jeśli nagradzamy dziecko za naukę lub warunkujemy ją np. dostępem do komputera, uczy się, że wartość działania zależy od nagrody.
-Szantaż („Jak nie posprzątasz, to nie pograsz”) i przekupywanie („Jeśli się dobrze zachowasz, dostaniesz nagrodę”) sprawiają, że dziecko nie podejmuje działań z własnej inicjatywy.
>Brak przestrzeni do podejmowania decyzji
-NRZK uczą dzieci reaktywności, a nie samodzielnego wyboru.
-Gdy ktoś stale mówi im, co mają robić, nie rozwijają własnych strategii działania.
3.Rola regulacji emocji
Kogo emocje regulujemy?
-Często dorosły reguluje swoje emocje kosztem dziecka – wyciągając konsekwencje, bo „trzeba coś zrobić”.
-Kary dają dorosłemu ulgę – pozwalają mu poczuć, że ma kontrolę nad sytuacją.
-Dziecko jednak nie uczy się, co zrobić następnym razem, gdy pojawi się impuls do agresji czy frustracji.
Jak uczymy dzieci regulacji emocji?
-Dziecko impulsywnie uderzyło kogoś – co ma zrobić, by zatrzymać impuls?
-Jeśli chce bić innych – jaką potrzebę psychologiczną realizuje? Czy zna inne sposoby jej zaspokojenia?
-Rolą dorosłych nie jest „powstrzymywać”, ale uczyć, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach.
4. Podsumowanie i wnioski
>Mniej kontroli, więcej autonomii – sprawczość rozwija się, gdy dzieci mają realny wpływ na swoje życie.
>Kary nie uczą, one regulują dorosłego – dziecko wciąż nie wie, co zrobić następnym razem.
>Największym wyzwaniem jest nauczenie dzieci radzenia sobie z trudnymi sytuacjami – nie wystarczy powiedzieć, że coś jest złe, trzeba pokazać, jak działać inaczej.
x x x
Przy okazji informujemy o kursie dla rodziców:
Masz już dość ciągłych kłótni z dzieckiem i walki o posłuszeństwo?
Dołącz do kursu ’Schemat dla Rodzica’ i odkryj, jak budować zdrową relację z dzieckiem, wspierając jego rozwój oraz motywację wewnętrzną bez kar, krzyków i nagród. Naucz się skutecznych metod radzenia sobie z trudnymi zachowaniami, które wzmacniają autentyczną chęć współpracy.
ZOBACZ TUTAJ
Dzisiaj (10 marca 2025 r.) „Portal Samorządowy” zamieścił tekst Bogdana Bugdalskiego, informujący o aktualnym stanie prac w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego nad projektem poprawy sytuacji w finansowaniu przez państwo publicznej oświaty. Zamieszczamy jego obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:
Cierpliwość się wyczerpała. 25 marca arcyważna rozmowa o nowym systemie finansowania edukacji
[…]
Redaktor: – Na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego umówiliście się z Ministerstwem Edukacji Narodowej oraz Ministerstwem Finansów, że 25 marca, a więc na dzień przed kolejnym posiedzeniem KWRiST, spotkacie się w sprawach oświatowych. O czym będziecie pastwo rozmawiali?
Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich, współsekretarz KWRiST: – Będziemy rozmawiali wyłącznie o nowym systemie finansowania edukacji i wychowania. Będzie to pierwsza rozmowa o nowym systemie w trójkącie MEN, MF i strona samorządowa. Mam nadzieję, że z udziałem decydentów, bo to nie my powinniśmy ją organizować, tylko strona rządowa. Tak się z panem ministrem Domańskim umówiliśmy, że po wejściu w życie reformy natychmiast siadamy do stołu i zastanawiamy się nad nowym systemem finansowania oświaty. Byliśmy gotowi do tych rozmów już w październiku 2024 r., ale pani wiceminister Hanna Majszczyk nas wstrzymywała.
Teraz nasza cierpliwość już się wyczerpała i robimy to spotkanie sami. Oba ministerstwa zapraszamy do siebie. I będzie to rzeczywiście w dniu poprzedzającym posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST), w godzinach południowych. Materiał do dyskusji już przekazaliśmy i chcielibyśmy, żeby nasi partnerzy ze strony rządowej zechcieli też pokazać, jakie oni mają pomysły.
– Czyli po tych dwóch miesiącach funkcjonowania nowego systemu są już jakieś wnioski. Jakie? Będzie brakowało pieniędzy na tę edukację czy nie? Jest ich więcej niż w poprzednich latach czy też mniej?
– Niestety, problemy, które wiążą się z wysokimi kosztami edukacji, nie zniknęły wraz z nową ustawą o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, bo tak naprawdę aktualny system finansowania niewiele się różni od poprzedniego. Wobec tego skala niedoszacowania jest duża, a będzie jeszcze większa, bo wcześniejsze decyzje ją napędzają. Według naszych szacunków na potrzeby edukacyjne zabraknie w tym roku 44 mld zł – to po pierwsze. Po drugie demografia robi swoje i to w tempie nieprawdopodobnym. To tylko potwierdza, że w przyszłości możemy mieć jedynie trudniej, a nie łatwiej.
– Więc co jest w tych propozycjach?
– Przede wszystkim chcemy zwiększenia kwoty na potrzeby oświatowe. Poza tym nasze postulaty dotyczą wprowadzenia standardów finansowania oświaty, uwzględnienia możliwości konsolidacji szkół i swobody w kształtowaniu ich sieci. Także przyjrzenia się sposobom finansowania przedszkoli i szkół prowadzonych przez podmioty niesamorządowe, finansowania szkół dla dorosłych, szkół prowadzących edukację domową, w tym zwłaszcza szkół w chmurze oraz przyjrzenia się sprawom kadry nauczycielskiej, czyli co zrobić, żeby ją mieć.
My do tych rozmów jesteśmy naprawdę przygotowani i będziemy mieli silną reprezentację, dlatego liczymy, że strona rządowa też taką wystawi i będziemy mogli rozmawiać konstruktywnie. Tym bardziej że to będzie w przeddzień posiedzenia plenarnego KWRiST, na które zaprosiliśmy pana ministra Domańskiego, żeby mu przekazać nasze refleksje dotyczące ustawy o dochodach JST. […]
– Na KWRiST mówił pan, że ogrom wydatków, jakie mogą się z tym wyrokiem wiązać, jest trudny do wyobrażenia…
– Dlatego rozmawiałem z panem Broniarzem, prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego, żeby nie nakłaniali nauczycieli do masowego składania pozwów, bo to nie poprawi sytuacji oświaty, ale ze związkami rozmawia się chyba trudniej niż z politykami, więc nie jestem przekonany, że tak zrobią.
Oczywiście ten wyrok będzie miał jakieś konsekwencje dla samorządów. I może być tak, że będziemy mieli masowy wysyp tego typu pozwów składanych przez nauczycieli. Ale nie odszkodowań. Bo nauczyciel składając pozew, będzie musiał wykazać, że przekroczył tygodniowy limit 40 godzin pracy, że pracował w nadgodzinach. Nie dyrektor, tylko nauczyciel, co nie będzie takie łatwe. Może się więc okazać, że go nie przekroczył lub przekroczył w niewielkim stopniu.
– Wróćmy do spotkania w sprawie systemu finansowania oświaty. Czego się państwo spodziewacie po tym spotkaniu, które będzie pierwszym z co najmniej kilku?
– Po pierwsze, chcemy rozmawiać o pieniądzach na oświatę, zanim zaczną się prace nad przyszłorocznym budżetem, które ruszają w maju. Tak, żeby na potrzeby oświatowe w 2026 r. została przeznaczona kwota zwaloryzowanych wydatków w 2025 r., które – jak już mówiłem – są o 44 mld zł większe niż określone przez MF nasze potrzeby oświatowe.
Po drugie, wiemy, co usłyszymy. Na przykład MEN powie, że pracuje nad różnymi rozwiązaniami, więc będzie miało jakieś propozycje itd. Tylko że słyszymy to od roku. I rzeczywiście te propozycje będą, ale będą one dotyczyć bardziej kwestii zarządczych, które mają wpływ na finansowanie, bo oczywiście mają, ale nie fundamentalny. My też postulujemy, żeby łagodzić przepisy, które nas ograniczają w zakresie racjonalizacji struktury sieci szkolnej, i w tym kontekście także racjonalizacji wydatków.
Spodziewamy się, iż uda się wreszcie przerwać zaklęty krąg, polegający na tym, że Ministerstwo Finansów ciągle zrzucało winę na Ministerstwo Edukacji Narodowej, a ono z kolei na Ministerstwo Finansów. Dlatego chcemy spotkać się razem. […]
– Niebawem w Sejmie ma się znaleźć nowelizacja Karty nauczyciela, a tutaj mówimy o ustawie o systemie oświaty i innych regulacjach. Kiedy ujrzymy ten projekt?
– Trudno mi powiedzieć. Ale chcielibyśmy, żeby to było jak najprędzej. Tak, żeby móc łączyć te podmioty, instytucje już od następnego roku szkolnego. Bo to dotyczy wydatkowania pieniędzy publicznych, które w tej chwili otrzymujemy na różnego rodzaju przedsięwzięcia i chodzi o to, żeby już teraz działać racjonalnie. I jak już ktoś dostanie dofinansowanie europejskie, to żeby to było na centrum, a nie samą tylko szkołę.
Chodzi o to, żeby tych wszystkich dostępnych środków nie przeznaczać tylko na budowy szkół, tylko jeśli potrzebujemy mieć też np. punkt apteczny, to żeby móc go tam ulokować. Ten budynek musi być trochę inaczej zaprojektowany, żeby spełniał różne wymogi, w zależności od tego, jakie podmioty mają w nim funkcjonować – a na to potrzebny jest czas. Czyli wydaje się, że od początku następnego roku szkolnego te przepisy powinny już obowiązywać, żeby można było na tej podstawie robić np. dokumentację […]
Cały tekst „Cierpliwość się wyczerpała. 25 marca arcyważna rozmowa o nowym systemie finansowania edukacji”
– TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl
.
Nie możemy rozpocząć tego tygodnia bez udostępnienia najnowszego (z minionej soboty) tekstu Jarosława Pytlaka, będącego kontynuacją Jego komentarzy i autorskich propozycji wokół ministerialnych projektów reformy edukacji. Oto ten tekst – bez skrótów:
Brakujące filary reformy edukacji
6 marca Instytut Badań Edukacyjnych ogłosił z emfazą w mediach społecznościowych, że wybrano ponad 200 specjalistów do pracy nad podstawą programową dla szkoły podstawowej. Serdecznie gratuluję szczęśliwym wybrańcom, którzy swoim zgłoszeniem dali wyraz przekonania, że jak jest szansa włączyć się w jakąś zmianę, to należy to zrobić. Ja podjąłem podobny eksperyment cztery miesiące wcześniej. Mając za sobą to doświadczenie, a także wyciągając wnioski z bieżącej analizy przebiegu przygotowań do reformy, ogłaszanych komunikatów i dokumentów, zająłem pozycję krytycznego recenzenta, albo malkontenta, jak określił publicznie taką postawę pan Tomasz Gajderowicz, wicedyrektor IBE.
Na początku stycznia odniosłem się do ośmiu deklarowanych filarów planowanej reformy programowej polskiej edukacji. Wyraziłem wiele wątpliwości co do sensu przyjętych założeń, a nawet wskazałem takie, które wydały mi się po prostu niebezpieczne. Jeżeli Czytelnik nie zna mojego artykułu „Osiem filarów reformy edukacji”, sugeruję lekturę, bowiem niniejszy tekst stanowi jego ciąg dalszy. Tym razem wskażę filary brakujące, bez których szansa na jakościową zmianę w polskiej edukacji wydaje mi się znikoma, niezależnie od stopnia zaangażowania i osobistych przymiotów włączających się w to dzieło specjalistów.
Brakujący filar nr 1: realna przydatność planowanych zmian
Reforma nie daje nadziei na rozwiązanie żadnego krytycznego problemu polskiej edukacji. Koncentruje się na zmianie podstaw programowych oraz opisaniu na nowo zadań nauczycieli i metod ich pracy. Rzecz ważna, ale… polscy uczniowie całkiem nieźle wypadają w międzynarodowych badaniach porównawczych, co świadczy, że nie programy ich kształcenia powinny być priorytetem na liście niezbędnych zmian. Praktycznie pomija się natomiast dramatyczne zmiany w młodym pokoleniu, w tym gwałtowny wzrost liczby uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Ten problem już teraz rzutuje na pracę nauczycieli, a zlekceważony spotęguje tylko zjawisko wypalenia zawodowego, skutkujące m.in. znaczną absencją chorobową i odchodzeniem z zawodu. Obchodzi szerokim łukiem kwestię atmosfery w placówkach oświatowych, a szczególnie mnożących się konfliktów na linii szkoła-rodzice uczniów. Nie porządkuje niezwykle zagmatwanego prawa oświatowego, a wręcz przeciwnie, prowadzi do biurokratycznej rozbudowy podstaw programowych i procesu ich realizacji.
Przykładem realnego i palącego problemu, który nierozwiązany zawczasu podważy sens planowanych zmian, jest wynagrodzenie nauczycieli za pracę w godzinach nadliczbowych. Niedawny wyrok Sądu Najwyższego, przyznający skarżącej się nauczycielce wynagrodzenie dodatkową pracę, to zwiastun potężnych kłopotów w całym systemie. Wobec braku funduszy, zamiast wzbogacania oferty programowej placówek oświatowych, organy prowadzące i dyrektorzy będą wypracowywać metody unikania takich wypłat. W efekcie najpiękniejsze nawet plany reformatorów, unowocześnienia i uatrakcyjnienia procesu edukacji, zderzą się z brakiem możliwości finansowych i organizacyjnych. Powszechnie wiadomo, że ekonomia stanowi fundament wszystkiego, tymczasem budowanie nowej polskiej edukacji najwyraźniej zaczęto od dachu.
Brakujący filar nr 2: rzetelna analiza zasobów ludzkich…
… , o materialnych nawet nie warto wspominać, bo reforma ma być bezkosztowa. Nie wiadomo jacy są i czego potrzebują współcześni uczniowie. Z profilu absolwenta wynika wizja idealnych efektów kilkunastu lat edukacji, ale nie ma opisu stanu wyjściowego. Bez tej składowej żaden obraz założonych celów nie będzie adekwatny. Z kolei nauczyciele jawią się w obrazie reformy nie jako zasób, ale grupa wymagająca reedukacji. Akcentuje się konieczność szkoleń, wsparcia, planuje konstruowanie drobiazgowych instrukcji w podstawach programowych. Publiczne deklaracje o tym, jak ważny jest ich głos i udział w pracach nad reformą, mają charakter czysto propagandowy. W praktyce, o ile oficjalnym celem reformy jest uformowanie uczniów w oparciu o ideał opisany w profilu absolwenta, o tyle jej celem ukrytym wydaje się przebudowa świadomości i zmiana sposobu funkcjonowania wszystkich nauczycieli, przy faktycznym zanegowaniu ich dotychczasowego dorobku, wykształcenia i doświadczenia.
Brakujący filar nr 3: naukowa podbudowa podejmowanych działań
Fundament reformy, czyli profil absolwenta, stanowi autorską koncepcję zrodzoną w Instytucie Badań Edukacyjnych. Jako jej źródła wskazuje się elementy zreformowanych wcześniej z powodzeniem systemów edukacji Singapuru, Estonii, Walii i Finlandii. Oczywiście, czerpanie inspiracji nie jest niczym zdrożnym, ale warto zwrócić uwagę, że nie dysponujemy żadnymi naukowymi recenzjami dzieła IBE. Reformatorzy chlubią się szeroko zakrojonymi konsultacjami społecznymi. To świadome odejście od metody naukowej, której fundamentem jest recenzowaniu wszelkich teorii i ustaleń przez uznane autorytety w danej dziedzinie. Opinie nawet kilku tysięcy przypadkowych konsultantów dobrze wyglądają w mediach, ale nie mają równoważnego znaczenia.
Obecna reforma to przykład intelektualnego chowu wsobnego. Pomysł powstały w Instytucie Badań Edukacyjnych konsultowany jest na zlecenie tej instytucji lub wręcz wewnątrz niej samej, z pominięciem innych środowisk naukowych. Zebrane wnioski opracowuje i uwzględnia (lub nie) samo IBE, bez zewnętrznej superwizji i kontroli. Owszem, zatrudnia ekspertów, ale zastrzega sobie prawo dowolnej interpretacji otrzymanych rekomendacji. Ostateczna weryfikacja następuje w łonie Rady ds. Wdrażania Reformy, ciała doradczego, powołanego zarządzeniem… dyrektora IBE. Tajemnicą poliszynela jest zresztą, że ostateczne decyzje zapadną w MEN. Gdyby koncepcja reformy była przedmiotem rozprawy doktorskiej, z takim sposobem recenzowania i kontroli jakości nigdy nie doszłaby do etapu publicznej obrony.
Wygląda na to, że będziemy wprowadzać w życie zmianę opartą o niezweryfikowany naukowo i niesprawdzony w praktyce koncept, jedynie na podstawie głębokiego przekonania autorów o jego doskonałości. Cóż, brawo MEN my!
Brakujący filar nr 4: czas niezbędny na przygotowania i wdrożenie
Przygotowanie reformy, nawet ograniczonej do podstaw programowych, w ciągu kilkunastu miesięcy, to absurd, niespotykany w krajach, na które w różnych innych kontekstach powołują się reformatorzy. Nie jest możliwe, aby w tym czasie wypracować i rzetelnie ocenić założenia, uzgodnić format szykowanych dokumentów, poddać je naukowej i społecznej konsultacji, wyciągnąć wnioski, przygotować programy nauczania, podręczniki, a już na pewno – i tego w naszej reformie faktycznie nie uświadczymy – zweryfikować koncepcję za pomocą pilotażu.
Pośpiech generuje szereg zjawisk ubocznych. Projekt profilu absolwenta, konsultowany w październiku, zaprezentowany wstępnie po poprawkach w grudniu, miał w swojej ostatecznej wersji światło dzienne na początku lutego, a pojawił się miesiąc później. Format podstawy programowej, zaprezentowany we wrześniu jako wzorcowy na przykładzie nowego przedmiotu, edukacji obywatelskiej, uległ w międzyczasie znacznym zmianom, które chyba jeszcze nawet nie znalazły finału. Ramowy plan nauczania jest chwilowo tajny nawet dla specjalistów zatrudnionych do tworzenia podstaw programowych. Szkolenia tych osób ruszyły w marcu, choć miał być to luty, ale termin przedstawienia efektów pracy pozostał bez zmian – czerwiec. Konsultacje społeczne przypadną na intensywny czas końca roku szkolnego, albo wakacje, podczas których większość nauczycieli próbuje odciąć się od myślenia o szkole. O naukowych recenzjach w ogóle nie ma mowy…
Filar, którego nie ma, choć podobno istnieje
Jest jeszcze filar, którego status różni się zarówno od tych oficjalnie deklarowanych, jak i wskazanych przeze mnie jako brakujące. To poparcie społeczne i partycypacja. Niezbędne w przypadku tak wielkich zmian. Twórcy reformy dokładają starań, by stworzyć wrażenie powszechnego i pełnego entuzjazmu współudziału środowiska nauczycielskiego. Wykazują w tym ogromną sprawność, którą wręcz podziwiam z profesjonalnego punktu widzenia. Uważam jednak, że faktycznego zainteresowania i poparcia nie ma. To temat na osobny artykuł, który zamknie mój tryptyk o reformie, jaki dedykuję wszystkim zainteresowanym jej losami.
Wierzę, że z pracy specjalistów nad podstawami programowymi może wyniknąć wiele dobrego. Warunkiem tego jest koncentracja uwagi na potrzebach uczniów oraz ich wierność posiadanej wiedzy i doświadczeniu w zakresie nauczania poszczególnych przedmiotów. Dopasowywanie się do niezweryfikowanej naukowo i niesprawdzonej w praktyce koncepcji profilu absolwenta może być ewentualnie wisienką na torcie, ale nie lejtmotywem tej pracy.
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Dzisiejszej soboty proponujemy lekturę, zaczerpniętą z bloga CEO. Jest to zapis rozmowy Bartosza Marca – koordynatora projektów z zakresu edukacji kulturowej w Centrum Edukacji Obywatelskiej, z dwiema ekspertkami o ważnej roli edukacji filmowej – opartej nie tylko na filmach fabularnych. Oto ten tekst – bez skrótów:
Bartosz Marzec: Rozmawiamy w okresie filmowej gorączki związanej z galą Oscarów. Wydaje się, że jedną z kategorii, której nie poświęca się wystarczająco dużo uwagi, jest kino krótkometrażowe.
Patrycja Paczyńska: Ono ma niezwykłą siłę. Twórcom filmów krótkometrażowych wystarcza kilkanaście, a czasem zaledwie kilka minut, by opowiedzieć poruszającą i ciekawą historię. W Centrum Edukacji Obywatelskiej proponujemy nauczycielom i nauczycielkom aż czterdzieści sześć starannie wyselekcjonowanych tytułów.
Dwa z nich uhonorowano Oscarem.
PP: Tak, to węgierski „Chór” (2015) w reżyserii Kristófa Deáka i amerykańska „Królowa koszykówki” (2021) Bena Proudfoota. Ten pierwszy film opowiada o szkolnych relacjach, o odwadze i radzeniu sobie z presją. Przedstawia historię dziesięcioletniej Zsófi, która przenosi się do nowej szkoły i dołącza do słynnego szkolnego chóru. Wkrótce dowiaduje się, że za sukcesami chóru kryje się pewna tajemnica. Przyznam, że to jeden z moich pięciu ulubionych tytułów w naszych zasobach filmowych.
Z kolei „Królowa koszykówki” to film o motywacji i dążeniu do doskonałości, a także o braniu odpowiedzialności zarówno za siebie, jak i za grupę. Bohaterką jest koszykarka Lusia „Lucy” Harris, która dzięki talentowi i ciężkiej pracy została pierwszą kobietą powołaną do NBA. Było to w czasach, gdy nie istniała jeszcze kobieca liga WNBA, a profesjonalna koszykówka na najwyższym poziomie była dostępna tylko dla mężczyzn. Harris potrafiła przebić ten szklany sufit. A to wcale nie koniec tej historii.
Także w ofercie Kina na Temat – programu dla szkół realizowanym przez sieć kin Helios – znalazły się filmy oscarowe, tym razem pełnometrażowe.
Magdalena Grudzińska: Tak, w ubiegłorocznym programie mieliśmy nagrodzony Oscarem film „Strefa interesów” (2023) Jonathana Glazera. To bardzo wartościowa propozycja dla uczniów szkół ponadpodstawowych, która odnosiła się zarówno do II wojny światowej, jak i do dzisiejszych czasów. W ramach Kina na Temat pokazywaliśmy też nominowany do Oscara holenderski film „Blisko” (2022) Lukasa Dhonta. Cieszył się dużą popularnością, a odpowiednio poprowadzona rozmowa przed filmem okazywała się cennym narzędziem edukacyjnym. Także w ofercie edukacyjnej mamy film „Flow” (2024) Gintsa Zilbalodisa, który otrzymał w tym roku Oscara za najlepszy długometrażowy film animowany. W Kinie na Temat łączymy dobre filmy z wartościową lekcją. Każdemu seansowi Kino na Temat towarzyszy prelekcja lub spotkanie ze specjalnymi gośćmi.
Jakie tematy podejmują twórcy i twórczynie filmów prezentowanych w ramach projektu Kino na Temat i w ramach znajdujących się w zasobach Centrum Edukacji Obywatelskich?
MG: W projekcie Kino na Temat nie boimy się trudnych filmów. Ich twórcy poruszają aktualne i ważne dla młodych ludzi tematy. Do każdego filmu przygotowujemy około piętnastominutową prelekcję, która nawiązuje do poruszanych zagadnień. Dzięki temu łączymy edukację z rozrywką. Ideą projektu Kino na Temat jest pokazanie młodym widzom innej perspektywy, poszerzanie horyzontów oraz skłanianie do ciekawych dyskusji. Nasza oferta jest dostosowana do różnych grup wiekowych. Nauczyciele i nauczycielki mogą mieć pewność, że film, który wybiorą dla swojej klasy, został zweryfikowany i zaklasyfikowany do odpowiedniej grupy: klas IV-VI, klas VII-VIII szkół podstawowych oraz szkół ponadpodstawowych.
PP: W Centrum Edukacji Obywatelskiej również poświęcamy dużo uwagi procesowi selekcji. W poszukiwaniu filmów kontaktujemy się zarówno z dystrybutorami z Polski, jak i z zagranicy. Oglądamy ważne tytuły festiwalowe, a także skromne, osobiste filmy. Zależy nam, by tematy naszych filmów wpisywały się w obszary, którymi zajmujemy się w Centrum Edukacji Obywatelskiej. Szukamy więc opowieści o dojrzewaniu młodych ludzi, równości, otwartości i tolerancji, migracjach i ekologii. Inne ważne dla nas tematy to otwieranie na kulturę czy problem społeczne, w tym wpływ mediów społecznościowych na młodych ludzi.
Każdy weekend przynosi nowe premiery. Z pewnością aktualizujecie propozycje filmowe.
MG: Filmowa oferta Kino na Temat przygotowana jest na każdy semestr roku szkolnego. Oczywiście, wciąż pojawiają się nowe perełki edukacyjne. Na przykład w tym roku udało się nam wprowadzić do oferty film „Nie martw się nic mi nie jest” (2024) w reżyserii Solange Cicurel. Twórczyni porusza temat szkolnego bullingu, który może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji. Prelekcja przygotowana do filmu pomaga zrozumieć, jak ważną rolę odgrywają świadkowie przemocy i gdzie można szukać pomocy.
Z kolei film „Pozdrowienia z Marsa” (2024), który wyreżyserowała Sarah Winkenstette, to historia chłopca z diagnozą autyzmu. Film nie tylko wzrusza i bawi, ale pokazuje także inny sposób postrzegania świata. W bardzo przekonujący i poruszający sposób przedstawia sytuację migrantów reżyser Matteo Garrone w filmie „Ja, kapitan” (2023), który także pokazujemy w ramach projektu Kino na Temat. Kino to doskonałe miejsce do pokazywania inspirujących historii na wielkim ekranie, które mogą pomóc w zrozumieniu drugiego człowieka, poznaniu innej perspektywy. Wierzę, że dzięki takim tytułom uczymy młodych ludzi empatii i otwartości na drugiego człowieka.
PP: My w Centrum Edukacji Obywatelskiej staramy się przynajmniej raz w roku uatrakcyjnić nasze zasoby. Zależy nam, by każdy znalazł w nich coś dla siebie. Dlatego wsłuchujemy się w opinie nauczycieli – zachęcamy, by pod filmem zostawić swój komentarz lub napisać do nas mail na adres stp@ceo.org.pl. Wychodząc na przeciw ich potrzebom, kupiliśmy prawa do francuskiej animacji „Buty Louisa” (2020) w reżyserii Jean-Geraud Blanca i Théo Jasmina. To produkcja adresowana do uczniów klas I-IV. Bohaterem jest ośmioletni chłopiec z diagnozą autyzmu, który przybywa do nowej szkoły. Film pięknie opowiada o tym, że „inny” wcale nie znaczy „gorszy”. Jest adresowany do uczniów klas I-IV, ale jest odpowiedni także dla starszych dzieci.
Obejrzałem niedawno wyciszone „Maskonury” (2023) z pięknymi islandzkimi krajobrazami. To także nowa pozycja w naszych zasobach filmowych
PP: Tak, to film brytyjskiej reżyserki Jessiki Bishopp. Jest to opowieść z wątkami ekologicznymi o opuszczeniu rodzinnego gniazda i wchodzeniu w dorosłość. Bohaterki tego filmu starają się chronić pisklęta maskonurów przed grożącym im niebezpieczeństwem. Kolejny z naszych nowych filmów to „Dzikie magnolie” (2023) Amerykanki Aleksandry Kern. Bardzo nas poruszył i skradł nasze serca. W porywający sposób opowiada o przekazywanej z pokolenia na pokolenie kulturze, historii i tradycji rdzennej ludności Ameryki.
Filmom w zasobach Centrum Edukacji Obywatelskiej i proponowanym w ramach Kina na Temat towarzyszą materiały edukacyjne i scenariusze zajęć.
PP: Mają one na celu ułatwić pracę nauczycielom i nauczycielkom oraz zachęcić dzieci i młodzież do pracy z filmem. Edukacja filmowa to nie tylko obejrzenie danego tytułu i rozmowa o nim, ale także przeprowadzenie działań, na przykład w grupach. W naszych materiałach znajdują się konkretne propozycje, prezentacje i opisy. Wierzymy, że będą one przydatne i uatrakcyjnią lekcję. Ważne jest dla nas także przekazywanie wiedzy filmoznawczej, na przykład o ustawieniu kamery, świetle podkreślającym emocje bohaterów, pracy z dźwiękiem czy sposobach budowania napięcia.
MG: Scenariusze zajęć towarzyszą wybranym filmom z oferty Kina na Temat. O takie materiały nauczyciel może zapytać pracownika kina podczas rezerwacji seansu. W zależności od tytułu scenariusze zajęć nauczyciel może otrzymać w kinie w formie materiałów drukowanych lub zostaną one wysłane mailem w formie cyfrowej na wskazany przez nauczyciela adres mailowy.
Co zrobić, by skorzystać z oferty Kina na Temat i zasobów filmowych Centrum Edukacji Obywatelskiej?
MG: To proste. Wystarczy wejść na stronę www.helios.pl i wybrać konkretne kino. Na stronie głównej znajduje się zakładka „Dla szkół”, w której umieszczone są informacje dotyczące projektów edukacyjnych Helios. Należy wybrać projekt Kino na Temat i otworzy się strona z aktualną ofertą oraz kontaktem do osób, odpowiedzialnych w danym kinie za umówienie seansu dla szkoły czy klasy. Można oczywiście skorzystać również z formularza kontaktowego, który zamieszczony jest na tej stronie.
PP: My zapraszamy na stronę kultura.ceo.org.pl. W części „Jak wspieramy?” znajduje się link do zasobów. Należy go kliknąć, a potem zapisać się, podając między innymi swój adres mailowy. Po chwili prześlemy potwierdzenie zapisu z zaproszeniem do korzystania z zasobów.
Patrycjo, wspomniałaś na początku, że zaliczasz „Chór” do swoich pięciu ulubionych filmów z naszych zasobów. Ciekawi mnie, który tytuł cenisz najbardziej.
PP: Trudny wybór, ale chyba wskazałabym „Superjednostkę” (2014) Teresy Czepiec. To świetny, bardzo oryginalny formalnie film, który opowiada o lokalnej społeczności tytułowego bloku. W poruszający sposób mówi o samotności w wielkim mieście, o tym, że czasem nie znamy własnych sąsiadów. Jednocześnie docenia próby przełamania tej samotności i wychodzenia do ludzi. „Superjednostka” jest mi wyjątkowo bliska z powodów osobistych – pochodzę z Górnego Śląska i wielokrotnie przechodziłam obok tego tytułowego budynku, najdłuższego w Katowicach. To jeden z nielicznych polskich filmów w naszych zasobach, ponieważ staramy pokazywać się tytuły z całego świata. Niemniej – pozycja obowiązkowa.
Magdalena Grudzińska – koordynatorka ds. edukacji w Dziale Projektów Specjalnych Helios S.A.
Patrycja Paczyńska – koordynatorka w Centrum Edukacji Obywatelskiej, gdzie współrealizuje program „Szkoła twórczy praktyk”.
Źródło: www.ceo.org.pl
Oto zamieszczony dzisiaj na Portalu EDUNEWS materiał, informujący o wartościowej inicjatywie Rzeczniczki Praw Dziecka:
Więcej szacunku dla młodego wizerunku
Nadużywanie wizerunku młodych ludzi w sieci, choćby przy wykorzystaniu narzędzi sztucznej inteligencji, to rosnący problem społeczny, z którym będziemy się mierzyć coraz częściej. Zdjęcia i filmy z uczniami stanowią doskonałą pożywkę dla różnych fejkowych i deepfejkowych produkcji, które są tworzone w złych zamiarach. (1*) Wizerunek młodych osób to dobro osobiste oraz dane osobowe, które zgodnie z obowiązującymi przepisami podlegają ochronie. Dlatego też, rozpowszechniając taki materiał w imieniu dzieci, należy postępować wyjątkowo rozważnie, także w ramach systemu edukacji.
Większość szkół posiada swoje strony internetowe oraz profile na portalach społecznościowych, które służą jako źródło informacji dla rodziców i uczniów, a także prezentują wydarzenia i aktywności z życia placówki. Jednak, publikowanie na tych stronach setek zdjęć z wizerunkami dzieci oraz innymi danymi osobowymi może prowadzić do poważnych problemów. W związku z tym, szkoły i inne instytucje oświatowe, które decydują się na udostępnianie materiałów z udziałem dzieci, muszą być świadome ryzyka związanego z taką praktyką i dbać o ochronę wizerunku młodych osób.
Jakie są dobre praktyki publikowania zdjęć w sieci? Jak robić to rozważnie? Można skorzystać z materiałów przygotowanych na potrzeby kampanii edukacyjnej przez Biuro Rzecznika Praw Dziecka. – TUTAJ
Pod koniec ubiegłego roku wszystkie szkoły podstawowe w Polsce otrzymały przygotowane w gronie ekspertów, materiały. To m.in. plakat dedykowany dzieciom. Przedstawia zasady, którymi należy kierować się, by dbać o prywatność w sieci oraz informacje, gdzie szukać pomocy w sytuacji, gdy ktoś łamie prawo dziecka do prywatności. To także broszura dla grona pedagogicznego. Opisuje zagrożenia płynące z nierozważnego zamieszczania zdjęć, informacje prawne związane z prywatnością oraz dobre praktyki, jakie Rzeczniczka Praw Dziecka rekomenduje szkołom. Duży nacisk położony jest na poszanowanie praw młodych do prywatności i bycia wysłuchanym oraz zarządzania własnym wizerunkiem.
Kampania powstała w konsultacji z nauczycielami, prawnikami oraz młodymi osobami. – Każde dziecko ma prawo do ochrony swojego wizerunku, każde dziecko w sieci powinno czuć się bezpiecznie. Naszym celem jest promowanie odpowiedzialnych zachowań – podkreśla Monika Horna-Cieślak, Rzeczniczka Praw Dziecka.
Popularne powiedzenie „ryby i dzieci nie mają głosu” w tym wypadku nie powinno mieć absolutnie zastosowania. Problem istnieje i dostrzegają go młodzi ludzie, zapytani o ochronę swojego wizerunku.
Co wynika z badań? (2*)
– 74% nastolatków uważa publikowanie zdjęć/filmów przedstawiających kogoś bez jego zgody za jedno ze szczególnie szkodliwych zjawisk w internecie.
– 24% nastolatków deklaruje, że nauczyciele publikują ich wizerunek bez pytania o zgodę.
– 63% nastolatków chciałoby, aby nauczyciele pytali o zgodę przed opublikowaniem ich wizerunku.
– 29% nastolatków deklaruje, że poczuło się gorzej z powodu zdjęć opublikowanych bez ich zgody.
Zapraszamy do zapoznania się z materiałami przygotowanymi w ramach kampanii – TUTAJ
Partnerem kampanii jest Urząd Ochrony Danych Osobowych. Patronat nad nim objęło Ministerstwo Cyfryzacji. Kampanię wspierają UNICEF, NASK-PIB oraz Save the Children Polska.
Przypisy:
1* Zobacz także „ Wkręcani przez sztuczną inteligencję” – TUTAJ
2* Wyniki pochodzą z badania ilościowego na temat realizacji praw dziecka w Polsce, przeprowadzonego przez agencję badawczą PBS z. o.o. na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka w terminie 23.10.2024 – 06.12.2024, na ogólnopolskiej próbie (N=1604) uczniów w wieku 12-17 lat z wykorzystaniem techniki audio-CASI.
Źródło: www.edunews.pl
