Temat dzisiejszego felietonu jest – dla mnie oczywistą – konsekwencją informacji, zamieszczonej na OE w czwartek 30 marca 2023 r.: „W Łodzi trwają „Dni Doradztwa Zawodowego”, organizowane przez szkoły”. Nie byłbym sobą, gdybym nie skomentował tej – przeze mnie od dawna postulowanej – zmiany: zastąpienia spędu uczniów ostatnich klas podstawówki na kolejnych Łódzkich Targach Edukacyjnych, organizowanych od lat w halach targowych – przez pierwsze lata przy ul. Stefanowskiego, a od czasu wybudowania Hali Expo – przy ul. Politechniki, jakąś ich „internetową” wersją, a najlepiej – zdecentralizowanymi, organizowanymi przez szkoły ponadpodstawowe, którym taka agitacja jest potrzebna tzw. „Dniami Otwartymi”, zaś od paru lat także „Dniami Doradztwa Zawodowego”
Pierwszy raz na „Obserwatorium Edukacji” podjąłem ten temat już w pierwszym roku istnienia tego informatora – 16 marca 2014 roku – w tekście zatytułowanym „Targi edukacyjne – kto naprawdę ma z nich pożytek”.Już wtedy napisałem tam:
„Czy naprawdę przyprowadzane zbiorowo pod nadzorem nauczycieli, w godzinach zajęć lekcyjnych, tabuny gimnazjalistów, realizują szczytne założenia zwolenników idei świadomego wyboru? Zastanawia mnie takie doktrynerskie podejście do kiedyś przyjętego założenia w skąd inąd szacownej instytucji, jaką jest Krajowy Ośrodek Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej, na którego stronie zamieszczono taką oto reklamę Targów Edukacyjnych EDUKACJA:
„Są one miejscem spotkań, wymiany doświadczeń, pomagają młodzieży w wyborze dalszej drogi kształcenia, a nauczycielom dostarczają wiedzy zawodowej.”
Chyba, że tak naprawdę od dawna na targach edukacyjnych nie chodzi o promocję szkół, ani o wspieranie uczniów w decyzji zawodowej, a o coś, o co zawsze chodzi, gdy nie wiadomo o co chodzi – czyli o pieniądze. To samo źródło podaje dalej o owych kieleckich targach taką oto informację” […]
Moja tegoroczna obecność podczas pierwszego dnia XVII ŁTE utwierdziła mnie w dotychczasowych sądach o targach, jako relikcie „minionego okresu”. […] Przeto szanowni decydenci, dyrektorzy szkół i nauczyciele! Najwyższa pora na to, by przyznać, że „król jest nagi” i zaprzestać niczym nieuzasadnionego przepompowywania pieniędzy z miejskiego budżetu przeznaczonego na edukację na konto miejskiej spółki MTŁ!
Tak w ogóle, to z targami edukacyjnymi miałem do czynienia od ich pierwszej edycji, kiedy byłem dyrektorem ZSB nr 2. Gdy zrodziła się koncepcja takiej formuły informowania o ofercie edukacyjnej łodziach placówek oświatowych – w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku – był to projekt ze wszech miar nowatorski. Internet był jeszcze w powijakach, a wydawane wówczas przez łódzki magistrat informatory (w formie broszury) nie mogły zastąpić żywego kontaktu z oferentami. Ale minęło sporo lat i w 2017 roku ŁTE nadal organizowano w takiej formule: „Dziś rozpoczęły się dwudniowe XX Łódzkie Targi Edukacyjne”.
Rok później XXI ŁTE odbyły się – jak się okazało – ostatni raz w Hali Expo przy al. Politechniki. Ostatni raz, bo w 2019 roku – bez podania powodów tej zmiany – zorganizowano je w Atlas Arenie. To tam udało mi się porozmawiać z ówczesnym wiceprezydentem M. Łodzi Tomaszem Trelą. Oto moje pierwsze pytanie i odpowiedź wiceprezydenta:
Czy ma Pan przekonanie, że organizowanie tych targów, w czasach nam współczesnych, ma jeszcze sens?
Tomasz Trela: Sens na pewno ma, chociaż wymiar tych targów i informacja która kiedyś, dziesięć czy piętnaście lat temu, miała zdecydowanie większą wartość. Dzisiaj dostępność do Internetu, powszechna praktyka „Drzwi Otwartych”, witryny internetowe każdej szkoły, dają bardzo duże możliwości, ale tu jest moment, żeby przyszedł młody człowiek – przyszły absolwent gimnazjum czy szkoły podstawowej i choćby porozmawiał ze swoimi rówieśnikami, którzy już uczą się w tej szkole, porozmawiał z jej nauczycielami. Ja uważam, że to jest takie uzupełnienie tej technologicznej zmiany, z którą mamy do czynienia w czasie cyfryzacji, powszechnego dostępu do wiedzy, informacji poprzez Internet. W moim przekonaniu nie powinniśmy odchodzić od targów edukacyjnych, bo one mają swój wymiar.
[Pełny zapis tej rozmowy – TUTAJ wywiad z Trelą
I to były ostatnie takie targi edukacyjne. Wiosną 2020 roku XXIII ŁTE zostały odwołane z powodu epidemii COVID. Od następnego roku organizowane były jedynie w formule e-targów, tak jak i w tym roku, choć nie ma już obostrzeń kowidowych…
O tym, że Łódzkie Targi Edukacyjne to przeżytek pisałem już w felietonie z 16 marca 2016 roku, zatytułowanym „Targi Edukacyjne – kto naprawdę ma z nich ożytek”. Oto jego fragment:
„Nie są mi znane obiektywne badania motywów i czynników, które przesądziły o podjęciu decyzji o wyborze szkoły ponadgimnazjalnej – bo tylko o takim można dywagować. Jakie w nich miejsce zajmują targi? Ale już od kilku lat gimnazja zorientowały się, że uczniów to mają generalnie z rejonu. Te z nich, które przyjmują drugie tyle uczniów, podbierając ich konkurencji, mają ich niezależnie od tego, czy zorganizowali na targach atrakcyjne stoisko, czy nie. To nie jest przypadek, że w sytuacji gdy władza nie zobowiązała tych szkół do urządzania stoiska – było ich w tym roku jedynie 3.
Czy naprawdę przyprowadzane zbiorowo pod nadzorem nauczycieli, w godzinach zajęć lekcyjnych, tabuny gimnazjalistów, realizują szczytne założenia zwolenników idei świadomego wyboru? […]
Przeto szanowni decydenci, dyrektorzy szkół i nauczyciele! Najwyższa pora na to, by przyznać, że „król jest nagi” i zaprzestać niczym nieuzasadnionego przepompowywania pieniędzy z miejskiego budżetu przeznaczonego na edukację na konto miejskiej spółki MTŁ!”
[Źródło: www.obserwatoriumedukacji.pl/]
Aby moje postulaty zostały zrealizowane musiała nadejść epidemia COVID, z konieczności władze musiały najpierw w 2020 roku odwołać tradycyjne targi w Atlas Arenie, zorganizować w latach 2021 i 2022 e-Targi Edukacyjne. Dopiero te doświadczenia przekonały władze Łodzi do zaniechania organizacji owych targów w wersji z „minionej epoki” i przejścia na wersję online….
I to jest powód, dla którego mogę napisać, ze „nie ma tego złego (COVID-a), co by na dobre (w e- wersji) dla absolwentów podstawówek nie wyszło…”
Włodzisław Kuzitowicz