Jest wśród licznych trudnych problemów naszej oświaty taki, który jak przewlekła choroba, co jakiś czas mocniej daje o sobie znać i wtedy o nim się mówi i pisze: to problem rentowności działania małych wiejskich szkół.

 

Na stronie „Obserwatorium Edukacji” wielokrotnie informowaliśmy o prezypadkach podejmowania przez władze gmin uchwał o zamykaniu takich szkół, w których uczy się po kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkanaścioro dzieci. Ostatnio 9 stycznia w materiale Dobrze mieć „swojego kuratora” – czyli opinia ŁKO w sprawie zduńskowolskich szkół” (o zamiarze likwidacji SP nr 4, w której w tym roku szkolnym uczy się 40 uczennic i uczniów) i 16 stycznia – Czyje argumenty przeważą w procesie decyzyjnym ŁKO”- o przymiarkach radnych gminy Łęczyca dotyczących likwidacji dwu szkół podstawowych: w Błoniu i Siedlcu, a 6 lutego donosiliśmy o zadziwiającej sytuacji:Minister edukacji lepiej rozumie samorządy niż ŁKO”.

 

Sytuacja spowodowana epidemią koronawirusa na kilka miesięcy zepchnęła te problemy na dalszy plan, ale dziś przypomniała o nich „Gazeta Wyborcza” artykułem Aleksandry Pucułek „Coraz większy kryzys w oświacie. Koronawirus likwiduje szkoły”. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji:

 

Foto: www.spstawkunowski.edupage.org

 

Szkoła Podstawowa w Stawie Kunowskim

 

Gminy likwidują małe wiejskie szkoły albo każą płacić tym prowadzonym przez stowarzyszenia. Na wcześniejsze kłopoty samorządów nałożył się koronawirusowy kryzys.

 

W szkole podstawowej w Stawie Kunowskim (gmina Brody, woj. świętokrzyskie) uczy się niespełna 100 dzieci. Podstawówkę od 2002 r. prowadzi stowarzyszenie. – Wcześniej była tu szkoła gminna, ale ze względu na oszczędności i małą liczbę dzieci chciano ją zlikwidować, założyliśmy stowarzyszenie i przejęliśmy ją mówi Ewa Orczyk, dyrektorka szkoły. […]

 

Po 18 latach, w lutym tego roku, gmina wypowiedziała jednak stowarzyszeniu budynek. – Zaproponowano nam umowę dzierżawy. Stawka: 29 tys. 336 zł miesięcznie – mówi Orczyk. Żadnych wyjaśnień nie dostaliśmy. Dla nas to jest jednoznaczne z zamknięciem szkoły. Jesteśmy szkołą publiczną, rodzice nie płacą czesnego. Nie wyobrażam sobie, żeby pieniądze na dzieci wpłacać do kasy gminy. Nawet nie wiemy, czy możemy dotację, którą dostajemy na dziecko, przeznaczyć na opłaty za dzierżawę – mówi Orczyk. […]

 

Po podwyżce płacy minimalnej i podwyżkach dla nauczycieli, na które rząd samorządom nie dał wystarczających pieniędzy, małe gminy nie są w stanie utrzymać szkół. Zwłaszcza gdy w wiejskich placówkach klasy liczą nieraz dwoje, troje uczniów. W dodatku teraz samorządy czeka kryzys związany z epidemią koronawirusa.* […]

 

Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, zdaje sobie sprawę z tego, że samorządom coraz trudniej wiązać koniec z końcem. – Gdy szkoła liczy 30 uczniów, to koszt jej utrzymania jest porażająco wielki, a na samorządy spada coraz więcej zadań, na które państwo nie daje pieniędzy, i pojawiają się dramatyczne decyzje. Tylko kryzys demograficzny nie pojawił się z godziny na godzinę, można tę politykę społeczną racjonalizować – mówi.

 

Zaznacza, że oszczędności nie powinny dotyczyć edukacji. – Nie chodzi już nawet o rynek pracy nauczycieli, tylko o to, że szkoła jest dla dziecka. Jeśli oszczędzamy na szkole, to oszczędzamy na dziecku, oszczędność dotyka najsłabszych – stwierdza.

 

 

Cały artykuł „Coraz większy kryzys w oświacie. Koronawirus likwiduje szkoły”   –   TUTAJ

 

 

*Pogrubienie tekstu – redakcja OE

 

 

Źródło:www.lodz.wyborcza.pl

 

 

 

 



Zostaw odpowiedź