Relacjonując najważniejsze wydarzenia końcowych dni ubiegłego tygodnia (oczywiście – w subiektywnej ocenie redagującego <Aktualności>) nie znalazłem miejsca na informację o wystąpieniu wiceminister Teresy Wargockiej, która      28 stycznia, podczas 9. posiedzenia Sejmu odpowiadała na pytanie swego partyjnego kolegi Dariusza Piontkowskiego o zamierzenia resortu w sprawie szkolnictwa zawodowego.

 

 

Przyznam się, że gdy ponad dwa miesiące temu, w „Aktualnościach” z 17 listopada ub.r. zatytułowanych „Kadrowe decyzje w centralnych władzach edukacji” informowałem o nominacji na stanowisko sekretarza stanu w MEN pani posłanki Teresy Wargockiej (PiS), nie do końca wierzyłem w to, co o swej pierwszej zastępczyni powiedziała wówczas, także niedawno powołana, minister edukacji Anna Zalewska : „To osoba, która o szkolnictwie zawodowym wie wszystko”.

 

 

Tym razem nie tylko przeczytałem dokładnie cały zapis sejmowego wystąpienia pani wiceminister, ale znalazłem także plik video z tym wystąpieniem, który z wielką uwagą obejrzałem. Muszą powiedzieć, że jestem pod wrażeniem: przede wszystkim pod wrażeniem zaprezentowanych przez nią kompetencji, ale  i spokoju z jakim przedstawiała ona obecnym na sali posłom podstawowe informacje o rzeczywistym stanie problemów szkolnictwa zawodowego, z jakimi od dawna boryka się nasz system szkolny, i że mówiła w ten sposób mimo klimatu „sensacyjności”, jaki próbował wywołać zadający pytania poseł Piontkowski :

 

„Wysoka Izbo! Jakiś czas temu pojawiła się w Polsce teoria, że niemal całe roczniki młodzieży kończącej szkoły powinny kontynuować naukę w szkołach wyższych.[…] Ma to oczywiście związek także z sytuacją szkół zawodowych, zasadniczych oraz techników, w których zmniejsza się stopniowo liczba uczniów. Mimo że niedawno jeszcze ministerstwo edukacji pod rządami pani Kluzik-Rostkowskiej ogłaszało jeden z roków szkolnych rokiem szkół zawodowych, sytuacja zasadniczo się nie zmieniła, wręcz przeciwnie – liczba uczniów w szkołach zawodowych zdecydowanie spada.[…] Stąd pytanie do pani minister: Czy obecny rząd zauważa problem związany ze szkolnictwem zawodowym, z liczbą uczniów? Czy ma zamiar podjąć jakieś działania, które zmieniłyby ten bardzo niekorzystny trend, trend, który zauważają także przedsiębiorcy, którzy mają problemy ze znalezieniem pracowników na polskim rynku pracy? ”

 

 

Nie jest funkcją felietonu szczegółowe relacjonowanie co kto powiedział, ale zanim wrócę do felietonowych klimatów zacytuję ten najważniejszy fragment odpowiedzi pani wiceminister Wargockiej, „załatwiający” ten od dawna pokutujący mit o upadku naszego systemu szkolnictwa zawodowego, upowszechniany nie tylko w środowisku polityków wrogich poprzedniej ekipie rządowej, ale także przez dziennikarzy, którzy nie weryfikując tych obiegowych opinii, powtarzają ową tezę, że „zlikwidowano w Polsce kształcenie zawodowe”:

 

 

„[…] Myślę, że możemy w tej chwili powiedzieć o pewnych wskaźnikach, które mówią o tym, że pomimo że liczba dzieci i młodzieży w wieku szkolnym w Polsce systematycznie spada, to liczba uczniów wybierających naukę w technikach bądź zasadniczych szkołach zawodowych wzrasta. Posłużę się tylko jednym ogólnym wskaźnikiem, żeby nie przedłużać, jest to wskaźnik 8-procentowy. W roku szkolnym 2006-2007 w technikach i zasadniczych szkołach zawodowych rozpoczęło naukę 47,5% absolwentów gimnazjów, a we wrześniu 2015 r. – 55,5%. Pewna tendencja została przełamana. Myślę, że uczniowie i przede wszystkim rodzice wyciągnęli wniosek z tego, że kształcenie ogólne, które duża część młodzieży wybrała jeszcze kilkanaście lat temu, było bardzo nieefektywne. […]”

 

 

Chapeau bas, panie i panowie! Jestem nie tylko pod wrażeniem jej „siły spokoju”, (niech mi wybaczą fani premiera Mazowieckiego), ale też wyrażam mój szacunek i uznanie wobec determinacji, z jaką pani sekretarz stanu Teresa Wargocka nie dała się wciągnąć w typowe dla naszych posłów „wojenki słowne” na linii „my i oni” i jak przez cały czas mówiła tylko o podlegających weryfikacji faktach i znajdujących racjonalne uzasadnienie zamierzeniach resortu. Zachęcam do obejrzenia całego nagrania z jej wystąpieniem. (TUTAJ)

 

 

Nie byłbym sobą, gdybym nie podjął próby „biograficznego” zinterpretowania prezentowanej przez panią wiceminister Wielgocką postawy. Czytając informacje o jej drodze zawodowej nie mogłem oprzeć się myśli, że nasze (mojej i jej) „ścieżki kariery zawodowej” (w tym znaczeniu w jakim ten termin definiuje pedagogika pracy) były dość podobne…

 

 

Pani Teresa Wielgocka – w Mińsku Mazowieckim a ja – w Łodzi byliśmy dyrektorami zespołów szkół zawodowych, w obu tych zespołach nauczano zawodów z branży budowlanej. Oboje nie mamy wykształcenia inżynierskiego: ona ukończyła studia z zakresu filozofii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ja – pedagogikę (kierunek wiedza o kulturze) na Uniwersytecie Łódzkim, ona przez kilka lat pracowała w internacie, ja byłem wychowawcą w domu dziecka. Pani Wielgocka była kuratorem zawodowym dla nieletnich, ja – wychowawcą w młodzieżowym ośrodku wychowawczym dla dziewcząt niedostosowanych społecznie w Łodzi. W jednym nie dorównuję byłej koleżance dyrektor: nigdy nie pracowałem w przemyśle, zaś ona była kiedyś zatrudniona na stanowisku samodzielnego organizatora i rewidenta zakładowego w Fabryce Urządzeń Dźwigowych w Mińsku Mazowieckim.

 

 

Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że posłużenie się przed chwilą określeniem „koleżanka dyrektor” wobec obecnej pani wiceminister nie jest z mojej strony nadużyciem. Otóż uwzględniając fakty, to znaczy, że pani Teresa była dyrektorką szkoły w latach 2000 – 2007, a ja w latach 1993 – 2005, musieliśmy w tym ostatnim „wspólnym” pięcioleciu uczestniczyć na dorocznych spotkaniach dyrektorów szkół budowlanych, jakie organizował Zarząd Sekcji Szkół Budowlanych przy Polskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej Budownictwa. Obie szkoły należały do tego zrzeszenia od chwili jego powstania; jedno z pierwszych takich spotkań odbyło się w połowie lat 90, ub. wieku właśnie w Mińsku Mazowieckim, już wtedy szkoła ta nosiła nazwę Zespołu Szkół Zawodowych nr 1. Byłem tam, choć pamiątkowymi fotografiami z tego wydarzenia nie dysponuję. I – niestety – na żadnym z tych spotkań nie zawarliśmy znajomości, którą bym do dzisiaj pamiętał…

 

 

Jaka z tych wspomnień, nałożonych na relację z sejmowego wystąpienia aktualnej wiceminister Wielgockiej płynie refleksja? Otóż zaryzykuję taką tezę: „Porządnemu człowiekowi, którego kompetencje wypracowywane były w codziennej praktyce pełnionych ról społecznych i zawodowych, a nie pochodzą głównie (lub wyłącznie) z haseł głoszonych podczas mityngów partyjnych i z biuletynów konferencji prasowych liderów partyjnych – porządnemu człowiekowi nie przeszkodzi w tym nawet objęcie stanowiska rządowego!”

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

P.s.
Jestem jeszcze winien moim Czytelniczkom i Czytelnikom informację, że w nocy ze środy na czwartek pojawił się komentarz do zeszłotygodniowego felietonu, w którym prostowałem niektóre fakty, mylnie podane w wywiadzie, jaki prof. Bogusław Śliwerski udzielił „Gazecie Wyborczej” Komentaż nadesłał autor, kryjący się pod nickiem „rozbawiony” . Możecie to zobaczyć klikając na ten link, lub uwierzyć, że poniżej dokładnie cytuję ten komentarz:

 

Pan Kuzitowicz specjalista od manipulacji za pieniądze. WSP płaci – pisze kolumnie – nie płaci – pisze o dupie Maryni.

 

Nie podejmując dyskusji z nieznanym „rozbawionym” (bo i on nie podjął dyskusji merytorycznej – widocznie nie miał argumentów!), dostroję się do jego „poetyki” i stwierdzę jedynie, iż nie wiedziałem o tym, że pisząc o profesorze, dwukrotnym mężu i ojcu czworga dzieci pisałem „o dupie Maryni!!!”



Zostaw odpowiedź