Foto: www.facebook.com/anna.szulc

 

Anna Szulc – nauczycielka matematyki w I LO im. Kazimierza Wielkiego w Zduńskiej Woli

 

 

Na portalu „Złotynauczyciel.pl” zamieszczono we wtorek 8 marca 2922 roku zapis wywiadu z Anną Szulc, któremu dano tytuł Jeśli empatyczna edukacja, to empatyczny świat”. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji – do lektury której gorąco namawiamy:

 

 

Dorota Pawelec: – Dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie i zgodziłaś się u nas wystąpić. Jak to się stało, że na empatycznej komunikacji NVC zbudowałaś swój warsztat nauczyciela, którym inspirujesz innych?

 

Anna Szulc: -Jestem osobą refleksyjną, obserwatorką życia i bardzo lubię się uczyć. Tak właśnie zostałam wychowana. Przykładowo, moi dziadkowe, rodzice dziewięciorga dzieci, w czasie okupacji codziennie dzielili się talerzem gorącej strawy, a czasem nawet kromką chleba, z młodą dziewczyną, która zaszła w ciążę, bo rodzice wyrzekli się jej i wyrzucili ją z domu.

 

Podjęcie pierwszych kroków do zmiany warsztatu pracy nauczycielki matematyki w szkole ponadpodstawowej, ponad siedemnaście lat temu, wynikały z niezgody na dalsze powielanie metod pracy, które, jak się później dowiedziałam, swoje początki mają w dziewiętnastym wieku.

 

Powielałam pruskie metody pracy, bo takich mnie uczono i takich doświadczałam, jako uczennica. Innych wzorców nie było.

 

Będąc już doświadczoną nauczycielką, z prawie dwudziestoletnim wtedy stażem, obserwowałam, że dla bardzo wielu ludzi, mój ukochany przedmiot, matematyka, jest „Babą Jagą”, która na całe życie pozostawiła ślad nieprzyjemnych doznań. Nie raz słyszałam, że ktoś budzi się w nocy i nie może zasnąć, bo śniło mu się, że stoi pod tablicą i nie może wydobyć z siebie słowa lub pisze klasówkę, a głowie pustka.

 

Mimo że zawsze starałam się wspierać moich uczniów, stawiłam jedynki, wzywałam rodziców, tworzyłam rankingi wyników, nawet wskazywałam na wywiadówkach rodziców „najlepszych uczniów”.

 

Wywiązywanie się z obowiązków zawodowych przebiegało równolegle z wywiązywaniem się z obowiązków rodzicielskich. Jestem mamą trojga, dziś już dorosłych dzieci, więc miałam też możliwość doświadczania roli rodzica w szkole. Niejednokrotnie słyszałam, że klasa, do której chodzi moje dziecko jest najgorsza w szkole. Że moją rolą jako rodzica, jest to zmienić. Że powinnam coś zrobić, by uczniowie się uczyli, byli grzeczni i siedzieli cicho na lekcji.

 

Znaczący wpływ na moją decyzję wyjścia ze schematu pruskiej szkoły były zmiany społeczne i reformy w edukacji, które miały miejsce w 2004 roku (dlatego przeszłam z Zespołu Szkół Elektronicznych do I LO w Zduńskiej Woli, którego sama jestem absolwentką). Były to początki cyfryzacji, która w bardzo szybkim tempie się rozwijała, a to dawało powszechną dostępność do wiedzy i stawało się powodem coraz szybciej rozwijającego się postępu cywilizacyjnego.

 

Byłam świadoma potrzeby zmian, ale mimo sporych pokładów empatii, jakie zawsze miałam, nie dysponowałam narzędziami, które pozwoliłyby mi ich dokonać.

 

Zaczęłam więc poszukiwania, „zaczepiałam” w Internecie osoby, które promowały psychologię sukcesu i tak natrafiłam na Panią Alicję Kratę z Warszawy. Dzięki jej zachęcie wzięłam udział w szkoleniu kwalifikacyjnym w zakresie mediatora społecznego i już na pierwszych zajęciach wiedziałam, że jest to strzał w dziesiątkę. […]

 

 

D.P.: – Jaka jest różnica pomiędzy nauczaniem a wspieraniem w uczeniu się?

 

A.Sz.: – Szkoła, która do dziś powiela pruskie zasady, wymyślone na zupełnie inne potrzeby, praktycznie się nie zmieniła.  Niewątpliwie przyczyniła się do rozwoju cywilizacyjnego, ale sama z niego nie korzysta. Bardzo dobrze wykorzystuje tę wiedzę np. biznes. Mam na myśli wiedzę o mózgu człowieka. Dziś już wiadomo, co szkodzi w procesie uczenia się, a co pomaga. Wiadomo też jakie zachowania generują różne aktywności. Np. w naturze człowieka jest potrzeba wdzięczności. Dlatego bardzo często możemy spotkać w galeriach hostessy, które częstują koreczkami, serem, darmowymi gadżetami, by wzbudzać w obdarowanych potrzebę kupienia od darczyńcy jego produktu.

 

Jest procesem zachodzącym w głowie osoby, która się uczy. Nikt nikogo jednak nie może niczego nauczyć. To tak, jak z koniem, którego możemy doprowadzić do wodopoju, ale czy koń się napije, to od niego zależy. 

 

 

D.P.: – Wiadomo też, że proces uczenia się ucznia jest procesem indywidualnym i robi się ogromną krzywdę człowiekowi, kiedy oczekuje się od wszystkich uczniów tego samego w tym samym czasie. Kiedy stawia się stopnie i porównuje wyniki. Kiedy nauka obarczona jest przewlekłym stresem, nadmiarem obowiązków, a do tego, oczekiwaniem dostosowania wypowiedzi do wzorcowego klucza odpowiedzi z wyuczonej pamięciowo wiedzy.

 

A.Sz.: – Jesteśmy różnorodni, nie tylko z wyglądu. Mamy różne wzrosty, różne kolory oczu, różne zdolności i możliwości. W odniesieniu do uczenia się jest to szczególnie istotne, bo mamy różne mózgi i różne etapy ich rozwoju. 

 

To jest wiedza ostatnich dwudziestu-trzydziestu lat. Nie można uczyć innych i jej nie posiadać. To jest nasz społeczny obowiązek. To my będziemy ponosić skutki zaniechania tej wiedzy. Kiedyś nasze role się odwrócą i ludzie, którzy doświadczają przemocowej edukacji będą decydentami naszej rzeczywistości. 

 

Brak podmiotowego traktowania ucznia, brak empatii i życzliwości, brak rozumienia potrzeb młodych ludzi, będzie powodem do powielania takich zachowań. Dlatego wczorajszy nauczyciel za pomocą przedwczorajszych metod nie może uczyć we współczesnej szkole ludzi, przygotowując ich do życia i funkcjonowania w świecie, którego dzisiaj jeszcze nie ma. […]

 

 

D.P.: – Jak Ty odnalazłaś swój sposób na pracę z młodzieżą?

 

A.Sz.: – Czułam, że jeśli nie zrobię kroku do przodu, nie będę konsekwentna w zmianie, to nie będę sobą. Wiedziałam, że zmianę muszę zacząć od siebie. Opuszczając strefę komfortu, pozbywając się nawyków, przyzwyczajeń. 

 

Miałam świadomość, że jeśli tego nie zrobię, mogę wypalić się zawodowo. A jeśli nie zrobię tego profesjonalnie, ale też odważnie, moi uczniowie mogą mi więcej nie zaufać. Dlatego tak bardzo potrzebowałam narzędzi i wiedzy, która wesprze moje działania. 

 

Robiłam i robię, dużo badań, które pozwalają mi orientować się, w którym jestem miejscu i jak odnajdują się w nim moi uczniowie. Co należy zmienić i ulepszyć, a z czego się wycofać.[…]

 

 

D.P.: – Na jakich fundamentach zbudowana jest Twoja metoda?

 

A.Sz: – Na pewno na świadomości społecznej roli zawodu nauczyciela. Na poczuciu mojej odpowiedzialności za to, co oferuję swoim uczniom, by ich nie zawieść, by ich wspierać, by traktować ich podmiotowo. Bardzo ważna jest znajomość języka porozumienia bez przemocy, holistyczne podejście do ucznia, ale również wiedza o mózgu człowieka.

 

To wszystko razem daje możliwość efektywnej nauki i pracy, możliwość dostosowania do potrzeb ucznia i jego możliwości.

 

Mój dyrektor, pan Tomasz Siemienkowicz, mówi, że moi uczniowie maturę zdają porównywalnie z innymi abiturientami, ale w świat idą nauczeni takich umiejętności, których potrzeba w życiu.

 

Szczególnie cieszy, kiedy absolwenci wracają i mówią, jak bardzo ich to wspiera w dorosłym życiu. […]

 

 

D.P.: – Jak bardzo różnią się Twoje metody od tych powszechnie stosowanych w szkołach publicznych?

 

A.Sz.: – Różnią się prawie wszystkim. Przede wszystkim moi uczniowie na lekcji 45 minut się uczą. Nie zadaję do domu obowiązkowych prac domowych, nie pytam pod tablicą. Nie stawiam stopni, oceniam postępy, doceniam starania, wspieram w trudnościach. Moi uczniowie na początku roku szkolnego piszą indywidualny Plan Procesu Uczenia Się, który jest celem nauki w danym roku szkolnym. Wspólnie wypracowujemy zasady współpracy i je dostosowujemy, kiedy zachodzi taka potrzeba. Moi uczniowie współpracują w różnych grupach, siedzą do siebie zwróceni przy czteroosobowych stolikach. Praktycznie mogliby usiąść też w dowolnych ilościowo grupach, ale klasy są bardzo liczne (34 -36 – osobowe), a moja pracowania jest bardzo mała. Nie robię wywiadówek, spotykam się w formule trójstronnej, nie wzywam rodziców, a zapraszam do współpracy. Uczniowie prowadzą dwa rodzaje notatek, zeszyt pracy własnej i zeszyt teorii. Błąd nie jest powodem do krytyki, czy porównań, jest okazją do uczenia się na nim. Nie tworzę rankingów, nie nagradzam uczniów i nie każę. […]

 

 

D.P.: – Jaki mógłby być świat, gdyby empatia była wpisana w podstawę programową?

 

A.Sz.: – Świat by zyskał i zyskaliby ludzie. Uważam, że uczenie komunikowania się ludzi, budowania relacji i współpracy, nie tylko ułatwiłoby warunki zdobywania wiedzy i doświadczenia, ale wspierałoby człowieka w życiu. Tak, jak mnie wspiera. […]

 

D.P.: – Dziękuję Ci za poruszającą rozmowę!

 

A.Sz.: – Dziękuję za zaproszenie.

 

 

 

Cały zapis wywiadu z Anną Szulc „Jeśli empatyczna edukacja, to empatyczny świat” – TUTAJ

 

 

Źródło: www.zlotynauczyciel.pl

 

 

 

 



Zostaw odpowiedź