Marek Kotański – twórca Stowarzyszenia MONAR – 1942 – 2002

 

Wczoraj minęła 19 rocznica śmierci Marka Kotańskiego. Miałem możliwość poznać Go osobiście wiosną 1983 roku, kiedy przyjechał do Łodzi, aby zakładać łódzki oddział MONAR-u. Nawiązana wtedy znajomość wkrótce zaprocentowała Jego zaproszeniem mnie na dwutygodniowy pobyt do Ośrodka MONAR w Głoskowie. Ów staż stal się moim kursem przygotowawczym do podjęcia się roli „wygłaszacza” pogadanek dla młodzieży szkolnej o zagrożeniach uzależnieniem i sposobach radzenia sobie w sytuacjach nakłaniania do „spróbowania”.

 

Od tamtych dni utrzymywałem z Nim kontakty, dzięki którym pozostał na zawsze w mojej pamięci jako Człowiek o Wielkiej Charyzmie.

 

Dziś, choć z jednodniowym spóźnienie,  wspominam Go – w 19-ą rocznicę śmierci – fragmentami artykułu Elizy Doleckiej „Zarażonych wirusem Kotana” było co najmniej pięć milionów Polaków. I całe szczęście”:

 

 

       Włodzisław Kuzitowicz

redaktor „Obserwatorium Edukacji”

 

 

[…]

Przerwana podróż

 

Marek Kotański, powszechnie nazywany Kotanem, zmarł 19 sierpnia 2002 roku, w wyniku ran odniesionych w wypadku samochodowym. Jego oponenci, których nigdy nie brakowało, jeszcze przed pogrzebem pozwalali sobie na spekulacje: „Pewnie był naćpany jak ci jego narkomani”, „Na pewno za szybko jechał”, „A w ogóle po co mu była taka fura?”

 

Kierujący jeepem Kotański wracał do domu ze spotkania w ośrodku dla bezdomnych. Był trzeźwy, przestrzegał przepisów. Na jezdnię wtargnął jednak pijany rowerzysta (1,8 promila w wydychanym powietrzu). Chcąc go ominąć, Kotan stracił panowanie nad kierownicą, wreszcie życie. W opinii biegłych – całkowita odpowiedzialność za tamten wypadek spada na ocalonego rowerzystę, który zresztą został za to skazany na karę dwóch lat i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności.

 

Kotański umarł, jak żył – przede wszystkim myśląc o innych. Gdyby przeżył, zapewne nie zdziwiłby się tym plugawym insynuacjom. Był przyzwyczajony i, niezależnie od reakcji otoczenia, robił swoje, jeśli tylko miał przekonanie co do słuszności podejmowanych działań. […]

 

Uważa się, że jednym z kluczowych osiągnięć Marka Kotańskiego było skuteczne zniechęcenie do eksperymentowania z narkotykami tysięcy ludzi. Z drugiej strony: część terapeutów uważa, że to jedynie przekonanie, które nie ma odzwierciedlenia w faktach. Straszenie nie działa, a użytkowników twardych narkotyków mamy więcej niż wtedy. Kto jednak pamięta tamte czasy, wie, że nie da się już zrobić takich prostych porównań i przełożeń, a statystyki, zwłaszcza ówczesne, trzeba traktować dość umownie. Wtedy oficjalnie „narkomanów nie było” i już. Ma uzasadnienie wiara, że byli, a byłoby ich jeszcze więcej, gdyby nie Marek Kotański.

 

A jednak rodzice, nauczyciele i władze nie kochały Kotana. Nawet jeśli tolerowały, bo chciał rozwiązywać problemy niechętnie dostrzegane przez innych, raczej przez wiele lat zachowywały chłodny dystans. Kotański nie pasował na ówczesne salony. Nie wyglądał też jak poważny nauczyciel, któremu można powierzyć dziecko.

 

Po co mu ten kucyk? Ma takie rzadkie włosy. Wyglądają jak brudne. I ta skórzana kurtka. Ubrałby się inaczej, to by go ludzie bardziej szanowali – komentowali ci, którzy próbowali racjonalizować swoją niechęć, wsadzać ją w cywilizowane ramy. Inni uciekali się jednak do wyzwisk, rzucania kamieniami, niszczenia domów, które tworzył, nieważne czy dla narkomanów, osób w kryzysie bezdomności czy zakażonych HIV.

 

W naszym społeczeństwie nie może być lubiany ktoś, kto pracuje z uzależnionymi i bezdomnymi. Ciągle pokutuje u nas przekonanie, że narkomani zasłużyli sobie na swój los, a opiekować się należy tylko małymi dziećmi. Ale wszystko do czasu. Matka przestaje krytykować Kotańskiego, gdy dowiaduje się, że dziecko bierze” – oceniał jeszcze za życia Kotańskiego Adam Nyk, szef warszawskiej poradni rodzinnej.

 

Nie wiem, czy Kotański jest mądry, czy głupi, wiem, że uratował moje dziecko od śmierci z zaćpania” – to głos w radiowej dyskusji o Kotańskim. […]

 

 

Cała publikacja „Zarażonych wirusem Kotana” było co najmniej pięć milionów Polaków. I całe szczęście” TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.zdrowie.gazeta.pl

 

 

Więcej o Marku Kotańskim i jego dziele na stronie Stowarzyszenia MONAR  –  TUTAJ

 



Zostaw odpowiedź