Wczoraj (19 stycznia 22021 r.) na fanpage <EDU-klaster> Wojtek Gawlik zamieścił taki oto post:

 

 

 

Z cyklu: „Always look on the bright side of life”.

 

Justyna Suchecka napisała ostatnio (dla Krytyki Politycznej) bardzo ciekawą diagnozę naszego systemu edukacji*. Mnie przyciągnął głównie tytuł… taka przypadłość ludzi powierzchownie myślących.

 

Szkoły nie są dla nas miejscem edukacji, lecz magazynami do przechowywania dzieci

 

Załóżmy, że przestajemy się oszukiwać… i akceptujemy prawdziwość tego stwierdzenia. Moim zdaniem taki sposób myślenia o szkole bardzo oczyszcza. Daje możliwość otworzenia przed szkołą cudownej przyszłości.

 

Obecnie uczeń musi i nie może. Musi bardzo wiele rzeczy się nauczyć, musi słuchać i nie może zaciekawić się czymś dla niego istotnym. No bo przecież nie ma na to wszystko czasu. Mamy materiał do przerobienia, podstawę programową i podręczniki, które tworzą dziwne wrażenie tego, że coś konstruktywnego się wokół szkoły dzieje. A na koniec egzaminy… ukoronowanie pasma sukcesów.

 

Niestety, gdy spojrzymy na to z perspektywy… to mamy przelewanie z pustego w próżne. W natłoku realizacji tego niezwykle ważnego materiału… czasem zapominamy, że tu chodzi o to, żeby uczniowie się po prostu rozwijali – na miarę swoich możliwości.

 

No więc przyjmijmy, że szkoła to przechowalnia. W takim przypadku nauczyciel może stać się pedagogiem, a nie tylko transmiterem wiedzy. Wyobraźmy sobie, że szkoła jest jedną wielką świetlicą.

 

Uczniowie mogą i mają różnorodne narzędzia do tego, żeby zacząć się uczyć. Żeby cieszyć się tym, że są razem. A nauczyciel ma wreszcie mnóstwo czasu na robienie tego, co najbardziej inspiruje jego i dzieci, z którymi przychodzi mu się spotkać.

 

Nauczyciel nie musi wykazać się „realizacją tego i owego”… a jedynie zapewnieniem dzieciom bezpiecznych warunków do funkcjonowania i inspiracji do własnego rozwoju. Nauczyciel ma czas na to, żeby usiąść ze swoimi uczniami i przepracować pojawiające się konflikty.

 

Ostatecznie nauczyciel sam ma przestrzeń do własnego rozwoju i dalszego rozbudzania swojej własnej ciekawości świata. Jednak takie podejście rodzi pewne obawy: „Przecież dzieci nie będą się uczyły”.

 

Czy to nie są przez przypadek obawy nas dorosłych? Czy nie mierzymy dzieci własną miarą? Miarą ludzi, którzy przez te kilkanaście lat obcowania w szkole… jak pies Pawłowa wyuczyliśmy się tego, że jedyną motywacją do nauki jest przymus lub perspektywa kijo-marchewki?

 

No więc wyobraźcie sobie, że dzieci wchodzą w taką edukację jak w masło! To czego nam jako społeczeństwu chyba najbardziej brakuje… to odrobina zaufania do nich i siebie nawzajem. Z drugiej strony w nadmiarze dysponujemy hipokryzją.

 

Wojtek Gawlik

 

Źródło: www.facebook.com/eduklasterpl

 

*Wojtek Gawlik stwierdził, że „Justyna Suchecka napisała ostatnio (dla Krytyki Politycznej) bardzo ciekawą diagnozę naszego systemu edukacji”, podczas gdy tekst, zatytułowany „Szkoły nie są dla nas miejscem edukacji, lecz magazynami do przechowywania dzieci”, zamieszczony na portalu „Krytyki Politycznej” 13 stycznia 2021 r. przygotował Michał Sutowski, i jest to zapis wywiadu z Justyną Suchecką. Zobacz – TUTAJ

 

 



Zostaw odpowiedź