Dzisiaj proponujemy lekturę krótkiego tekstu dr Tomasza Tokarza, zamieszczonego na jego fejsbukowym profilu w poniedziałek 12 września 2022 r., który – naszym zdaniem – zasługuje na upowszechnienie:

 

Obowiązek szkolny w Polsce to przede wszystkim obowiązek bycia zapisanym do szkoły. Niekoniecznie regularnego w niej przebywania. Tu już można się dogadać z konkretną placówką.

 

Jak wspominałem wielokrotnie nie ma konieczności 50% frekwencji do klasyfikowania ucznia.

 

Aby uczeń był klasyfikowany musi mieć podstawę do klasyfikacji – zazwyczaj chodzi tu o oceny bieżące. Ale można przecież zapowiedzieć, że te oceny uczeń może zdobyć na specjalnych lekcjach klasyfikacyjnych. Np. nauczyciel wyznacza 6-10 lekcji klasyfikacyjnych w półroczu (zależnie od ogólnej liczby godzin) i podaje konkretne daty (w tych terminach mogą odbywać się sprawdziany czy prezentacje projektów)

 

Jeśli uczeń na nie przyjdzie – to jest klasyfikowany. I to właściwie niezależnie od wyniku – bo przecież można być klasyfikowanym na ocenę niedostateczną. To ostatnie nie jest oczywiście satysfakcjonującym rozwiązaniem, zatem można się umówić na jakiś podstawowy, minimalny próg oznaczający dopuszczenie do kolejnej klasy.

 

Jeśli uczeń wypadnie dobrze na lekcjach klasyfikacyjnych – to mają one wpływ na odpowiednio wysoki stopień końcowy.

 

Jeśli uczniowie pójdzie słabiej – a zależy mu na lepszym stopniu – będzie mógł się wykazać na lekcjach nieklasyfikacyjnych. Ale to już jego decyzja.

 

Lekcje nieklasyfikacyjne mogą są fakultatywne. Np. (jak wspomniałem) pomagają zdobyć wyższy stopień (jeśli uczniowi na tym zależy), uzyskać przydatne informacje, pobyć z innymi itd. Ale obecność na nich nie ma wpływu na klasyfikację.

 

Mamy jeden z bardziej liberalnych systemów edukacyjnych na świecie. Tylko szkoły z tych możliwości rzadko korzystają.

 

 

 

Źródło:  www.facebook.com/tomasztokarzIE/

 



Zostaw odpowiedź