I tym razem nie możemy sobie (i Wam) odmówić zamieszczenia najnowszego (bo z wczoraj – 23 listopada 2o21 r.) posta Roberta Raczyńskiego, zatytułowanego „Mierzyć każdy może…” Poniżej przetaczamy jego obszerne fragmenty, informując, że zamieszczone przez niego charakterystyki 11-u zdolności, co do których ma on wewnętrzny opór przed nazywaniem ich umiejętnościami, bardzo poważnie poprzycinaliśmy. Pogrubienie czcionek w kilku fragmentach tekstu – redakcja OE:

 

 

Jak zwykle z zainteresowaniem przeczytałem wpis Danuty Sterny, która od lat propaguje dobrą praktykę nauczycielską. Tym razem przybliża nam ona wstępne rezultaty dociekań OECD odnośnie wpływu „umiejętności społeczno-emocjonalnych” na sukces edukacyjny. Przeczytałem, pokiwałem głową i… zdałem sobie sprawę, że coś mi w tej relacji nie pasuje. Nie bardzo wiedziałem co, więc przeczytałem tekst jeszcze raz. Tym razem miałem już pewne podejrzenia, które postanowiłem sprawdzić pod załączonym linkiem (którego luźnym tłumaczeniem jest omawiany wpis) oraz na stronach OECD. Zorientowałem się wreszcie, co mnie w relacji uderzyło – moja własna na nią reakcja, a właściwie jej brak. Zwykle, kiedy dowiaduję się czegoś nowego w swojej dziedzinie, nie pozostawia mnie to obojętnym, a tutaj… Szeroko zakrojone badania, studia porównawcze, „nowy rozdział w pomiarze”, sensacja goni sensację, są zaskoczenia, a ja nic. Pewnie dlatego, że z tego „nowego podejścia” i „szerokiego spojrzenia” nie wynika absolutnie nic nowego. Co więcej, mimo że szef Departamentu ds. Edukacji i Umiejętności przy OECD, Andreas Schleicher, wyraźnie ekscytuje się świeżym „pomiarem”, nic mnie w nim, póki co (badania w toku), nie zaskoczyło.

 

No cóż, nie od dziś wiadomo, że OECD lubi sobie „pomierzyć”, ale od mierzenia, nic jeszcze nie urosło… Zwłaszcza nauczycielom. Ich uczniom też nie. We mnie za to urosły wątpliwości, którymi chciałbym się tu podzielić: Czy wszystkie badane aspekty ludzkiej psychiki to aby na pewno umiejętności, a nie cechy charakteru? A jeżeli umiejętności, to czy aby z pewnością wszystkie mają społeczny wymiar? I czy można ich skutecznie nauczać lub je modyfikować? Jeśli nie, to po co je w ogóle badać w kontekście edukacji? Czyż nie byłby to krok w stronę oświatowego determinizmu i dalszej segregacji podmiotu nauczania? Czy w ogóle jest sens mówić o jakiejkolwiek sferze życia człowieka w oderwaniu od jego funkcji społecznych i emocjonalności? Czy można być ciekawym i wytrwałym bez przyzwolenia, błogosławieństwa i wsparcia ludzkiego ula? Czy możliwe jest rozgraniczenie między atrybutami stałymi, wrodzonymi, a nabytymi? A jeśli przynajmniej część tych atrybutów to przymioty lub wady własne, niezbyt, a przynajmniej w trudnym do ustalenia stopniu zależne od środowiska, to jaki, bez względu na wyrafinowanie technik badawczych i statystycznych, jest sens ich mierzenia i porównywania? Niestety, mam wrażenie, że w OECD nikt sobie podobnych pytań nie zadaje, wobec czego, zanim rzucimy się, by w bliżej nieokreślony sposób realizować jej zalecenia, spróbujmy sami wykonać tę pracę.

 

Na początek, w kolejności wskazanej we wpisie, przyjrzyjmy się badanym zdolnościom (odczuwam wewnętrzny opór przed nazywaniem ich wszystkich umiejętnościami) pod względem ich modalności, mierzalności i podatności na wpływ:

 

-wytrwałość – […] Wytrwałość w sensie determinacji w dążeniu do celu (czyli także pokonywania słabości fizycznej), to zdolność rozwijana w czasie, na bazie już istniejącej konstrukcji psychicznej[…]

 

-samokontrola – Jest właściwie nierozerwalnie związana z wytrwałością, wyznacza jej ramy osobnicze. Analogicznie do tej pierwszej, może się zdarzyć i pewnie często się zdarza, że jesteśmy w stanie doskonale kontrolować się w jednej kwestii, a w innej już nie, przy czym łatwiej jest kontrolować np. terminowość oddawania prac domowych, niż popędy, a przecież o ewentualnym sukcesie i tak zadecyduje wypadkowa obydwu kontroli. […]

 

-optymizm – Niezupełnie rozumiem, dlaczego rys psychologiczny, czy też ugruntowaną postawę życiową przedstawia się w badaniach jako umiejętność. Sugeruje to, że w pewnym sensie, specjaliści OECD wciąż traktują młodego człowieka jako tabula rasa, z której łatwo wymazać temat pesy- i zastąpić go opty-. […]

 

-reakcja na stres – Kolejna pochodna samokontroli (zakładam, że chodzi tu o jej aspekt tonujący). Odwracając na chwilę kolejność analizy poddanych badaniom zdolności (na skutek emocji), muszę stwierdzić, że uwzględnienia takiej reakcji w zestawie do ewentualnej modyfikacji już zupełnie nie pojmuję. […]

 

-empatia – To jeszcze jedna zdolność, występująca w społeczeństwach w pełnej rozpiętości, od psychopatii, po przeczulenie, uniemożliwiające normalne funkcjonowanie. […]

 

-ufność – Wydaje się to nieprawdopodobne, ale ludzie zajmujący się edukacją (w tym uczestnicy badań, które analizuję) na ogół nie biorą pod uwagę, że cechy/zdolności/umiejętności przez nich pożądane mogą mieć jakiekolwiek aspekty negatywne. Tymczasem, pozytywne (lub negatywne) cechowanie badanych parametrów zdecydowanie kłóci się z etosem naukowca. Dlaczego więc autorzy pomiarów zakładają, że np. ufność może mieć jedynie korzystny wpływ na naukę, stosunki w grupie, pracę w parach, itd., itp.? […]

 

-tolerancja – Ta piękna zdolność jest funkcją dwóch poprzednich. Im lepiej potrafimy wczuć się w położenie innej osoby, tym bardziej jesteśmy w stanie jej zaufać. […] Nie istnieje wrodzona tolerancja wobec osób i zjawisk jakkolwiek w danej społeczności nienormatywnych – wręcz przeciwnie, ewolucja skazuje je na ostracyzm. Jeśli chcemy kogokolwiek uczyć tolerancji, musimy zagwarantować mu mnogość i intensywność doświadczeń, których zinternalizowany wynik może następnie zostać uogólniony i przeniesiony na podmioty abstrakcyjne. Czy szkoła może takie doświadczenia zapewnić? Polska z pewnością nie, bo tu nie wystarczy hasło zapisane w podstawie programowej.

 

-ciekawość – To uwielbiana zdolność (ale żeby zaraz umiejętność?!), istne czarodziejskie zaklęcie nowego paradygmatu w edukacji. Podobno nieskończona, niewyczerpana i zawsze obecna. Osobiście uważam ją za rys stricte indywidualny, sprzężony jak się zdaje z inteligencją, otwartością, odwagą i kreatywnością. […]

 

-kreatywność – Kolejne słowo klucz w słowniku edukacyjnych wieszczów. Jej abstrakcyjność stała się pretekstem do uznania jej za zdolność uniwersalną, wymagającą jedynie adekwatnego wsparcia ze strony nauczyciela. Tymczasem, kreatywnym albo się jest, albo nie, a kreatywność w jednej dziedzinie raczej niekoniecznie przekłada się na kreatywne rozwiązania w innej. Ktoś pozbawiony tej zdolności nie nabędzie jej dzięki seansom TED Kena Robinsona, ani popisom kreatywnego nauczyciela. […]

 

-asertywność – Niewątpliwie jest to zdolność społeczna. Niestety, jest także powiązana z bardzo pierwotnymi emocjami, których kształtowanie jest raczej problematyczne. Stosowanie rozmaitych socjotechnik może sprawić, że dana osoba będzie uchodzić za asertywną, co nie oznacza, że się nią stała. […]

 

-towarzyskość – Można być raczej pewnym, że stoi za nią cały zespół zdolności i umiejętności interpersonalnych. Składać się na nią będzie większość cech już omawianych – trudno sobie raczej wyobrazić osobę towarzyską, pozbawioną empatii, nieufną, ponurą, niezainteresowaną innymi, czy wycofaną. […]

 

Podsumujmy. Dobór parametrów sukcesu do zbadania, czy zmierzenia dokonany przez OECD nie jest przypadkowy, bo bez żadnej wiedzy z zakresu psychologii, czy socjologii można stwierdzić, że bez ich udziału sukces jest niemożliwy. Można się było jedynie spierać, który z tych czynników jest istotniejszy. Jest to jednak spór nierozstrzygalny ze względu na zróżnicowanie przedmiotu badań. U jednych uczniów, o sukcesie zadecyduje kreatywność, u innych kontakt z innym człowiekiem. Problem zasadniczy polega więc na tym, że uzyskanie wartości uśrednionych, wskazanie trendów i tak nie daje potencjalnym kreatorom ludzkiego sukcesu żadnych wskazówek odnośnie kształcenia jednostek – otrzymana wiedza będzie więc z założenia służyć jedynie umacnianiu paradygmatu. Jak się zdaje, badanie miało unaocznić niedowiarkom, że umiejętności „ludzkie” (w odróżnieniu od tych nieludzkich) są kluczowe dla powodzenia w edukacji i w życiu. […]

 

Kiedy postawię jeszcze jedno, to o użyteczność tych badań dla edukacji, w kontekście jej wątpliwej sprawczości w kształtowaniu mierzonych „umiejętności”, z pewnością znajdą się tacy, którzy wytkną mi, że nie zrozumiałem ich celu – przecież miały jedynie wskazać czynniki sukcesu. Nieprawda. Jeśli zajrzymy do wspomnianej relacji Andreasa Schleichera, to znajdziemy tam kluczowe założenie: „Wyniki tego pierwszego w świecie badania wskazują, dlaczego dążenie do pełnego rozwoju uczniów jest ważne dla systemów edukacyjnych.”  Skoro systemy wiedzą wreszcie, w jakim kierunku uczniów „w pełni rozwijać”, pozostaje tylko czekać, aż OECD zbada wreszcie, jak to dążenie zrealizować.

 

cdn.

 

 

 

Cały tekst „Mierzyć każdy może…” – TUTAJ

 

 

 

Źródło: weww.eduopticum.wordpress.com

 



Zostaw odpowiedź