Dziś zapraszamy do lektury tekstu, który na swoim fejsbukowym profilu zamiesił wczoraj wieczorem Marcin Stiburski. Tekst poprzedzony był takim oto obrazkiem:

 

 

Dziś w mojej szkole był próbny egzamin ósmoklasisty z języka polskiego, a mi przypadła funkcja członka opiekującego się jedną z sal, w której pisali ten egzamin uczniowie. Nie napiszę tu jednak o samym egzaminie, a o wspaniałej innowacyjnej INTERDYSCYPLINARNOŚCI w polskim systemie edukacyjnym.

 

Zastanowicie się o co mi chodzi. Przecież był dziś jedynie egzamin z języka polskiego.

 

Ale dlaczego zilustrowałem ten wpis wymienianymi liczbami naturalnymi?

 

Otóż siedząc na sali miałem za zadanie obserwować uczniów. Czynność trochę nudnawa.

 

Ale…Gdzieś pod koniec czasu egzaminu najpierw jedna osoba, później druga, trzecia, czwarta zaczęły wykonywać na egzaminie z języka polskiego dziwne ruchy, czynność, która kompletnie z językiem polskim nie ma nic wspólnego.

 

Otóż uczniowie co najmniej pięciu na dziesięciu piszących LICZYLI SŁOWA w napisanym tekście. Co ciekawe liczyli dość nerwowo, bo zaobserwowałem powtórne liczenie w przypadku pomyłki wywołanej stresem. Widać było, że liczenie się coś poprzestawiało i uczeń zaczął liczyć od początku. Samo liczenie zajmowało także cenny czas egzaminu i trwało minutę lub dwie.

 

Uwzględniając pomyłkę to może i cztery minuty były poświęcone utrwalaniu LICZB NATURALNYCH.

Wszystko przez to, że w poleceniu była podana liczba słów, które należy zapisać, aby egzamin był uznany za prawidłowy.

 

Dlatego jak napisałem na początku – mamy w Polsce system egzaminacyjny nastawiony na INTERDYSCYPLINARNOŚĆ.

 

Przy okazji wykazywania się znajomością Balladyny można udokumentować znajomość liczb naturalnych.

 

Ale co się stanie, gdy w tym liczeniu potknę się i pomylę.

 

Na zdjęciu ilustrującym wpis też celowo się pomyliłem.

 

Co się stanie gdy uczeń napisze 89 słów, a w instrukcji będzie napisane 90, a podczas dokumentowania swojej znajomości liczb naturalnych się pomyli i zliczy, że napisał 91 słów i uzna tym samym, że spełnił wymagania egzaminu?

 

Czy zadanie będzie nieważne, albo mniej punktowane?

 

Ale pomyślmy także o egzaminującym. On także musi te słowa zliczyć. Czy uderzając w kolejne słowa długopisem nie rozproszy go cokolwiek i zliczy, zamiast 91, 89 słów i uzna niesprawiedliwie zadanie za błędne?

 

Czy interdyscyplinarność zadań jest w tym przypadku pożądana? Czy nie wystarczyłaby instrukcja aby napisać co najmniej jedną stronę?

 

Dzisiejszy widok liczących pod nosem uczniów, którzy w chwili stresu musieli ponowić liczenie tych słów, ukazał cały absurd testowych egzaminów, gdzie człowiek nie jest człowiekiem, a jedynie trybem w jakimś chorym systemie.

 

Tylko dlaczego robimy to naszym dzieciom?

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/profile.

 



Zostaw odpowiedź