Matura była kiedyś bramą do edukacji uniwersyteckiej – mierzono nią poziom predyspozycji do samodzielnego studiowania ponieważ ,,niczego innego” uczniowie w LO się nie uczyli a ich kompetencje często wynikały jedynie ze znajomości zakuwania. Takie inteligencikie nieroby, co to w książkach siedzą i mają mieć ogólny ogląd na wszystko i trochę lepszy na szczegóły po fakultecie lub ukończeniu sprofilowanej klasy. Bez zawodu w garści..

 

Zderzenie z wymogami uniwersytetu było często dość bolesną lekcją życia i dojrzałości – pierwszy rok był prawdziwą maturą – kto go przetrwał – miał szansę na ukończenie studiów.

 

Potem – płatne studia sprawiły, że każdy przechodzi z roku na rok.Nie ma co – nierówności są już w dostępie do czystego powietrza i harmonijnego rozwoju a co dopiero do dobrej edukacji.

 

Matura staje się w pewnym sensie początkiem końca udręki nauki. Bo studia może skończyć każdy. Teraz się nie wylatuje. Lub baaaardzo rzadko. Boooosze – pamiętam egzaminy typu być albo nie być na studiach.

 

Czy obraz Anny Kamińskiej lub weselnych gości Wyspiańskiego z odległych czasów trafia do obecnej młodzieży? W marketingu braku jako jedynie słusznej drogi do posiadania i we wszechogarniającej konsumpcji rozkładane łóżeczko, wazon z gołąbkami i Rachel tańcząca w ogrodzie są chyba cokolwiek zamazane …

 

A raczej kompletnie niezrozumiałe .

 

 

Wiersz Anny Kamińskiej „Daremne”   –  TUTAJ

 

 

Źródło:www.facebook.com

 



Zostaw odpowiedź