Na blogu „Pedagog” jego autor – prof. Bogusław Sliwerski zamiścił wczoraj post, zatytułowany „Szkolna rewolucja, czyli edukacji w wolności ciąg dalszy”. Jest to profesorska promocja książki Ewy Radanowicz W szkole wcale nie chodzi o szkołę”.

 

 

 

Wierni naszej linii programowej – udostępniamy fragment tej, wzbogaconej kilkoma plikami z Yoy Tube, recenzji, odsyłając do całego postu. Polecamy także przeczytanie zamieszczonych pod nim komentarzy:

 

 

[…] EWA Radanowicz jest dyrektorką publicznej Szkoły Podstawowej w Radowie Małym. Nie w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie czy Poznaniu, ale w Radowie Małym, które stało się swoistego rodzaju centrum KONSTRUKTYWISTYCZNEJ EDUKACJI, środowiskiem bez czyjegokolwiek oraz jakiekolwiek patronatu, instytucjonalnego wsparcia. ZMIANA zawsze zaczyna się w CZŁOWIEKU, a w tym przypadku w NAUCZYCIELACH, ale i UCZNIACH i ich RODZICACH, w mentalności organu prowadzącego i nadzorującego szkołę, jeśli jest w stanie zmierzyć się z oddolną innowacją odwracającą utarte rozwiązania strukturalne – organizacyjne, materialne, ale i programowe, metodyczne i kulturowe.

 

Każdy nauczyciel, który TYLKO NIE CHCE GODZIĆ SIĘ NA ZASTANY, UTRWALONY I OBOWIĄZUJĄCY W SZKOLNICTWIE PUBLICZNYM STAN RZECZY, może sięgnąć po wyjątkową „BROŃ”, jaką stanowią jego kompetencje, a więc profesjonalizm, wyobraźnia, silne poczucie sprawstwa, wola działania, by – ujmując to metaforycznie – zmurszałą, zgniłą, szarą przestrzeń publicznej i zinstytucjonalizowanej edukacji WYSADZIĆ WRESZCIE W POWIETRZE, ZAMIENIĆ JĄ W PYŁ odchodzący w niepamięć. Ktoś musi zacząć pierwszy, by nadać szkole zupełnie nowe życie, usuwając z niej właśnie szkołę, a tworząc środowisko uczenia się siebie, innych oraz świata, które będzie satysfakcjonujące dla każdego.

 

Dzieje światowej pedagogiki, w tym przecież wiodącej w nim polskiej pedagogiki (przed-)szkolnej – a piszę o tym na podstawie badań naukowych – zarejestrowały tysiące WYSP EDUKACYJNEGO OPORU przeciwko PSEUDOEDUKACJI, PSEUDOSZKOŁOM, które powstawały mocą ludzkich (rodzicielskich), najczęściej nauczycielskich serc i pasji, by promieniować przez lata na innych I zachęcać ich do podobnego, ale nie tożsamego zaangażowania.

 

SZKOLNA REWOLUCJA zaczyna się OD OSOBY i w OSOBIE, a nie w ministerstwie, kuratorium, ośrodku doskonalenia nauczycieli. Rodzi ją albo osobista potrzeba zmiany, a zatem niezgody na to, co jest, co ponoć być musi, chociaż to nieprawda, albo LOS, PRZYPADEK, OKAZJA, SPOTKANIE Z KIMŚ, kto zachwycił swoją niepowtarzalną duszą i działaniem. Zdarza się, że ktoś tworzy innowacyjną edukację dla… własnego dziecka. Korzystają na tym także inne dzieci.


Z treści książki wynika, że być może zbiegły się w życiu Autorki oba czynniki. Niewątpliwie jednym z nich było spotkanie z profesorem RYSZARDEM ŁUKASZEWICZEM w jego Wrocławskiej Szkole Przyszłości.

 

Nie dziwię się, że ujęła ją koncepcja PROJEKTOWANYCH OKAZJI EDUKACYJNYCH. Podziwiam E. Radanowicz, że potrafiła w degenerowanej przez gorset centralizmu szkole publicznej stworzyć dla tej koncepcji autentyczną przestrzeń koniecznej wolności, bez której nie ma żadnej twórczości, a tym samym i autentycznej zmiany. Nareszcie, po kilkudziesięciu latach nauczycielka szkoły podstawowej dowiodła, że to, co jest możliwe w szkole niepublicznej, a przez większość postrzegane jako niemożliwe w szkole publicznej, mogło się spełnić dzięki pozyskaniu do współpracy innych nauczycieli, uczniów i ich rodziców. […]

 

 

Cały tekst „Szkolna rewolucja, czyli edukacji w wolności ciąg dalszy”   –   TUTAJ

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com



Zostaw odpowiedź