Od lat prowadzę ze studentami rozpoczynającymi studia pedagogiczne zajęcia z „wprowadzenia do pedagogiki”. To przedmiot służący m.in. alfabetyzacji pedagogicznej, czyli nabyciu języka studiowanej dyscypliny oraz umiejętności samodzielnego definiowania używanych pojęć. Te ostatnie można charakteryzować m.in. za pomocą treści (czyli przypisywanego im znaczenia) oraz zakresu (czyli odpowiadających im desygnatów). Nie miejsce tu na akademicki wykład z tego zakresu. Przywołuję to osobiste dydaktyczne doświadczenie z jednego powodu. W dyskursie publicznym toczonym m.in. w mediach społecznościowych, którego przedmiotem jest edukacja, bardzo często pojawia się termin „szkoła pruska”. Termin ten bywa używany w dziesiątkach znaczeń, najczęściej przypisuje mu się znaczenie negatywne, służy on do określania tego, z czym należy walczyć, co należy zlikwidować.

 

Akademicki pedagog zanim zabierze w takim dyskursie głos, zadaje sobie pytanie: szkoła pruska, czyli jaka? Co oznacza ten termin? Jakie znaczenie mu przypisujemy?

 

W ostatnim czasie pojawiły się dwa ważne posty, które podejmują próbę sprecyzowania znaczenia tego określenia. Pierwszą z prób podjął Tomasz Tokarz w poście z 11 marca br. (niestety nie jest możliwe udostępnienie dwóch postów jednocześnie, polecam jednak post Tomasza uwadze). Drugą próbę podjął w ubiegłym tygodniu Łukasz Szeliga (to ten post udostępniam).

 

 

Tak sobie myślę, że jeżeli nie chcemy, żeby używane przez nas terminy były „pustymi znaczącymi” (czyli – mówiąc językiem Ernesto Laclau – formami reprezentacji bez zawartości znaczeniowej) to warto zadbać o sprecyzowanie ich znaczenia. Tomasz Tokarz i Łukasz Szeliga takie próby podjęli, za co im bardzo dziękuję!

 

 

Źródło: www.facebook.com/roman.leppert/

 

 

 

I poniżej swojego tekstu prof. Leppert zamieścił post z fb profilu Łukasza Szeligi z 22 marca 2023 r. o „pruskiej szkole”:

 

 

 

 

 

„PRUSKA SZKOŁA”

 

To pojęcia, które z impetem weszło trzy- cztery lata temu do polskiego dyskursu o edukacji, pełniąc – jak uważam – funkcję promocyjną i marketingową dla tego, co pruskie nie jest.

 

Termin ten pada na konferencjach, szkoleniach i w publikacjach, lecz rzadko bywa wyjaśniony. Raz oznacza szkołę systemową, raz szkołę opresyjną, a innym razem wszystko, co wymaga jakiegokolwiek obowiązku od nauczycieli, uczniów czy dyrektorów.

 

Czym zatem jest „pruska szkoła”?

 

Z jednej strony jest to sposób organizacji kształcenia oparty m.in. o podział na klasy (wg wieku uczniów), przedmioty, lekcje i podstawy programowe, a z drugiej strony – z perspektywy kultury systemu – mechanizm funkcjonowania oparty o posłuszeństwo i hierarchię.

 

W takim ujęciu łatwo o stwierdzenie, że polska szkoła jest na wskroś pruska, ALE:

 

1.Nie ma jednej polskiej szkoły! Są tysiące szkół funkcjonujące w ramach polskiego systemu edukacji i w ramach tego systemu (mimo konieczniści uwzględnienia podstaw programowych i podziału na klasy) mamy pełną różnorodność realizacji systemowych wytycznych.

 

2.Podstawy programowe w Polsce, choć bazują na wiedzy, to nie pomijają aspektu umiejętności i kompetencji. To oznacza, że nie blokują rozwoju kompetencji kluczowych u uczniów opisanych przez Radę Europy.

 

3.Odgórny sposób organizacji systemu kształcenia nie zabrania i nie uniemożliwia stosowania w szkolnej praktyce ani nauczania blokowego, ani oceniania kształtującego, ani metodyki ukierunkowanej na działanie.

 

4.Zapisy w prawie oświatowym nie narzucają na nauczycieli stosowania kartkówek, sprawdzianów i testów jako narzędzia pomiaru przyrostu wiedzy oraz rozwoju kompetencji i umiejętności.

 

 

CZYM ZATEM JEST – dla mnie – „PRUSKA SZKOŁA”?

 

 

Jest kulturą funkcjonowania jednostek w ramach systemu organizacji procesu kształcenia, która charakteryzuje się:

 

– poczuciem strachu,

– brakiem brania odpowiedzialności przez jednostki funkcjonujące w ramach systemu za rzeczy od nich zależne,

– umacnianiem przekonania, że zmiany nie są możliwe, bo dysfunkcyjny jest system organizacji procesu kształcenia.

 

Jestem głęboko przekonany o tym, że tym, co „podkopuje” polskie szkolnictwo nie są tyle podstawy programowe, egzaminy kończące poszczególne etapy edukacyjne czy też wypowiedzi kolejnych kuratorów i ministrów, a KULTURA, którą potocznie można określić „mindsetem”.

 

Nie wierzę, że zmiana systemu rozumianego jako sposób organizacji sposobu kształcenia jest „lekiem” na choroby polskiej edukacji. Uważam, że w dyskursie o polskim systemie edukacji stawiana jest błędna diagnoza, że winny jest system organizacji procesu kształcenia. Winna, jak uważam, jest kultura wytworzona w ramach tego systemu, którą umacniają:

 

-zaniżone poczucie własnej wartości jednostek tworzących system,

-niewystarczający poziom wiedzy jednostek funkcjonujących w ramach systemu w zakresie prawa oświatowego, podstaw programowych i psychologii rozwojowej,

-niska samoświadomość jednostek w zakresie własnych potrzeb, emocji i schematów zachowań.

 

 

To nie polski system edukacji rozumiany jako sposób organizacji kształcenia potrzebuje pomocy, a ludzie wykonujący jego założenia – dyrektorzy, nauczyciele, pedagodzy, ale i uczniowie oraz rodzice. „Odchudzenie” podstaw programowych, odgórne zlikwidowanie ocen końcoworocznych i egzaminów czy też pomalowanie szkolnych korytarzy i zakup sof do pokoju nauczycielskiego może nie zmienić niczego. Leczenie objawów nie jest leczeniem źródła „choroby”, a moim zdaniem choroba dotyczy obszaru kultury, zachowań i postaw, a nie sposobu organizacji kształcenia.

 

 

Załączam zdjęcia ze szkoły Jonatan w Bielsku-Białej [TUTAJ], w której nauczyciele stosują ocenianie kształtujące, na zajęciach rozwija się nie tylko wiedzę, ale i umiejętności oraz kompetencje, stosuje się metody oparte o działanie uczniów, a infrastruktura stwarza warunki do holistycznego rozwoju dzieci i młodzieży.

 

 

Czy Jonatan jest „pruską szkołą”? Jeżeli idzie o sposób organizacji (podział na klasy, lekcje, podstawy programowe) to tak. Jeżeli idzie o kulturę organizacyjną to absolutnie nie (!), gdyż i dyrekcja i nauczyciele biorą odpowiedzialność za to, na co mają wpływ, nie ma atmosfery strachu, podejmuje się działania o charakterze podnoszącym świadomość nauczycieli i dyrekcji oraz dzieci i rodziców. Czy szkoła JONATAN jest szkołą idealną? Nie, ale jest szkołą uczącą SIĘ, krytycznie podchodzącą do tego, co dotyczy polskiego systemu edukacji, czyli sposobu organizacji procesu kształcenia, a przede wszystkim jest szkołą, w której dorośli biorą odpowiedzialność za to, co dotyczy ich postaw, decyzji i reakcji.

 

Jeżeli doszłaś/doszedłeś/ doszłoś do tego miejsca, to zostaw proszę komentarz z odpowiedzią na pytanie: Na jakich filarach stoi, wg Ciebie, „pruska szkoła”.

 

Dziękuję, że przeczytałaś/ przeczytałeś/ przeczytałaś do końca ten wpis.

 

Dziękuję.

Łukasz

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/lukaszszeliga.priv/



Zostaw odpowiedź