W minioną sobotę, 28 lipca, w cotygodniowym dodatku „Gazety Wyborczej” „Tygodnik Łódź” zamieszczono zapis rozmowy red. Aleksandry Pucułek z prof. Bogusławem Śliwerskim – kierownikiem Katedry Teorii Wychowania na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego. Wywiad ten w wersji drukowanej ma tytuł „Syndrom homosovietikus”, zaś na internetowej stronie „Wyborczej” – „Szkoły podczas pandemii. ‚Nauczyciele muszą przestać oglądać się na władzę'”.

 

 

Prof. dr hab. Bogusław Śliwerski na zdjęciu w „Tygodniku Łódź” „Gazety Wyborczej”

 

 

Aby zachęcić Was do lektury całego zapisu tej rozmowy (możliwej tylko u tych, którzy wykupili prenumeratę internetowej strony GW) zamieszczamy kilka odpowiedzi prof. Śliwerskiego na wybrane pytania, naszym zdaniem inspirujące rozmówcę do głębszej refleksyjnej odpowiedzi:

 

[…]

 

Aleksandra Pucułek: – Za chwilę nowy rok szkolny. Jesteśmy mądrzejsi o te niemal cztery miesiące lekcji zdalnych, czegoś się nauczyliśmy?

 

Prof. Bogusław Śliwerski […] – Wydawało mi się, że to będzie tak jak w krajach, w których mamy do czynienia z decentralizacją, z traktowaniem edukacji jako służby publicznej. Tam nauczyciele wspólnie z ekspertami wykorzystali okres pandemii, żeby przygotować się do etapu kształcenia hybrydalnego, bo ono całkowicie zdalnym już nie będzie.

 

Szkoła jest dla dzieci, nie dla nauczycieli, Kościoła, związków zawodowych, nie dla władzy państwowej.* U nas, niestety, jest odwrotnie. Mamy ustrój centralistyczny, jeśli chodzi o edukację, to najbardziej patologiczne podejście, bo traktuje się wszystkich jednakowo i to z perspektywy Warszawy.

 

Dlatego polski system szkolny doznaje właśnie wielkiego szczęścia, ma nieprawdopodobną okazję, żeby przejąć od władzy stery zarządzania i skończyć z patologicznym centralizmem w edukacji.*  […]

 

 

-Taki kryzysowy moment jest dobry do tego?

 

To idealny moment, bo władza centralna została sparaliżowana, wizytatorzy z kuratorium nie mogą przyjść do szkoły, oceniać, ewaluować według indoktrynacyjnych norm.

 

Trzeba łapać wiatr w żagle i nadrobić kilkunastoletnie straty, jeśli chodzi o włączenie się w rewolucję edukacyjną na świecie. Można organizować uczenie dzieci np. metodą projektów, to metoda pracy poza szkołą, w przestrzeni, w środowisku, można tworzyć zespoły laboratoryjne, badawcze.

 

Trzeba odejść od systemu klasowo-lekcyjnego i przejść na kształcenie modułowe. Stosują to od lat Niemcy, Holendrzy, Austriacy. Od kilkudziesięciu lat mamy na ten temat wiedzę i materiały, ale kurczowo trzymamy się tego samego, czyli dyktowanie, pouczanie, zadawanie. To się w głowie nie mieści, żeby coś takiego utrzymywać. A wkraczamy w trzecią dekadę XXI wieku.

 

Jeśli nie przejmiemy teraz edukacji, to, gdy wróci systemowy sposób zarządzania, nie dość, że ona się nie zmieni, to nastąpi jeszcze większe wzmocnienie podejścia tradycyjnego. […]

 

 

 

-Skoro tak mocno odczuwamy dystans społeczny, to jest to kapitał, doskonały moment, żeby po powrocie do szkoły np. dzieci zaczęły się szanować, okazywać sobie więcej wsparcia, pomocy rówieśniczej.

 

Nauczyciele muszą się uczyć od najlepszych, nie od władzy, bo władza może dać im tylko reguły prawne, najczęściej destrukcyjne. Pytanie tylko, na ile będziemy gotowi zmieniać samych siebie i w jakim stopniu będziemy gotowi otwierać się na nowy świat i co zrobić, żeby innym pomóc się zmienić.

 

 

Cała rozmowa „Szkoły podczas pandemii. ‚Nauczyciele muszą przestać oglądać się na władzę'” – TUTAJ

 

 

Źródło: www.lodz.wyborcza.pl/lodz/

 

 

*Podkreślenia i pogrubienia fragmentów cytowanego tekstu – redakcja OE.

 

 

 



Zostaw odpowiedź