Wczoraj (26 marca 2024r.) prof. Bogusław Śliwerski zamieścił na swoim blogu tekst, dla którego inspiracją był post Tomasza Bilickiego, z jego fejsbukowego profilu, który my upowszechniliśmy już 13 styczni w materiale zatytułowanym: Tomasz Bilicki o dysproporcjach między tym co wolno nauczycielom, a co uczniom. Oto jakimi przemyśleniami, zainspirowanymi tamtym wpisem Tomasza Bilickiego, ponad dwa miesiące po tym jak się on pojawił, postanowił nas obdarować prof. Śliwerski:

 

 

 

                                           Pozytywna vs negatywna dyskryminacja w szkole

 

Tomasz Bilicki jest absolwentem magisterskich studiów na kierunku pedagogika w Uniwersytecie Łódzkim oraz studiów podyplomowych m.in. z psychologii motywacji na Uniwersytecie SWPS, psychotraumatologii na Uniwersytecie Gdańskim i Uniwersytetach: Stanforda, w Utrechcie oraz Medycznym Harvarda. Prowadzi zatem od ponad dwóch dekad szeroko zakrojoną działalność oświatową w środowiskach szkolnych i pozaszkolnych oraz poradnianą w pracy z dziećmi i młodzieżą. Należy do tych pedagogów społecznych, którzy usiłują naprawiać, korygować błędy wychowawcze rodziców i nauczycieli. Ich skutkiem są bowiem zaburzenia w rozwoju i codziennym życiu dzieci i młodzieży. Powiększa się grono osób doświadczających fobii i nerwic szkolnych, depresji, chorób psychosomatycznych.

 

Pod tytułem „Dyskryminacja w szkole” dokonał wpisu na Facebooku, który nie zyskał szczególnego poparcia i przekierowania, gdyż – jak sądzę – stanowił zbyt prowokacyjnie wyostrzoną refleksję na temat nierówności uczniów wobec prawa w porównaniu z tym, z jakiego korzystają ich nauczyciele. W naukach społecznych określa się taki stan nierównowagi w relacjach międzyludzkih mianem dyskryminacji pozytywnej. Wynika ona z różnic rozwojowych, kompetencyjnych osób oddziałujących wzajemnie na siebie w jakiejś instytucji, placówce czy środowisku nieformalnym, pozainstytucjonalnym, a które zdaniem m.in. postpedagogów nie powinny być nadużywane.

 

Jeśli dorosłym zależy na tym, by dzieci postępowały zgodnie z pożądanymi normami społecznymi, to  sami powinni być przykładem ich eksternalizacji. Nierówność między dorosłymi a dziećmi jest czymś naturalnym w sensie psychofizycznym, ale to nie oznacza, że można ją wykorzystywać do nieuzasadnionej przewagi nad osobami młodszymi, słabszymi, mniej doświadczonymi, niewykształconymi itp., itd. W sensie ontologicznym uczniowie są równi nauczycielom jako istoty ludzkie, gdyż wszystkim należy się szacunek, ochrona ich godności osobowej.

 

Jeśli wolno nauczycielom coś czynić w szkole – jak pisze o tym T.Bilicki – to nie ma powodu, by odmawiać tego samego ich uczniom. Jednak sytuacja społeczno-prawna jest w przeważającej mierze odmienna dla każdego z tych podmiotów, toteż tak pisze on o dyskryminacji w szkole:

 

„Nie, nie chodzi o uczennice i uczniów, ale o nas – nauczycielki i nauczycieli. Wiem, że to może być wbicie kija w mrowisko, ale nie widzę żadnego uzasadnienia dla następujących nierówności w szkole:

 

Zobacz na Fb profilu Tomasza Bilickiego  –  TUTAJ

 

Studiujący pedagogikę, socjologię edukacji czy psychologię wychowania mają zatem okazję do dyskusji na temat tego, czy i w jakim zakresie wskazane powyżej nierówności są zasadne, potrzebne lub też wprost odwrotnie. 

 

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com/

 

 

 

 

 

 

 

 

 



Zostaw odpowiedź