Korzystając z materiałów Polskiej Agencji Prasowej portal oswiata.abc.com zamieścił wywiad z profesorem Krzysztofem Konarzewskim, w którym ten członek Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN dzieli się swoimi poglądami na temat konsekwencji, jakie pociągnie za sobą zrealizowanie, zapowiedzianej w exposé pani premier Beaty Szydło, decyzji o powrocie do obowiązku szkolnego w wieku 7-u lat.

 

15.01.2009 WARSZAWA - MINISTERSTWO EDUKACJI NARODOWEJ - KRZYSZTOF KONARZEWSKI ( DYREKTOR CKE , CENTRALNA KOMISJA EGZAMINACYJNA ) FOT. BARTOSZ BOBKOWSKI / AGENCJA GAZETA

Foto: www.google.pl

 

 

Oto początkowy fragment tego materiału:

 

[…]PAP: Jakie konsekwencje dla szkół podstawowych i samorządów oznacza odejście od obowiązku szkolnego dla sześciolatków? W skali kraju w tym roku do pierwszych klas poszło 79 proc. sześciolatków, 21 proc. otrzymało odroczenia. Jak będzie wyglądała praca szkół, gdy mogą się wśród nich znaleźć takie, w których w przyszłym roku w pierwszych klasach będzie tylko 50 proc. dzieci z rocznika, 30 proc., 20 proc., 10 proc. lub wcale nie będzie dzieci?

 

Krzysztof Konarzewski: Łatwo obliczyć, że na jedną szkołę przypadnie sześcioro dzieci. W dużych szkołach miejskich wystarczy ich na jeden oddział klasowy, ale w małych – a tych jest najwięcej – nie ma na to szans. Oczywiście sześcioro to wartość średnia. Ponieważ moda na odraczanie obowiązku szkolnego nie była równomiernie rozłożona na terenie kraju, w poszczególnych szkołach będzie różnie, ale jest pewne, że każda odnotuje spadek liczby pierwszoklasistów.

 

Widzę dwa rozwiązania – tworzyć małe oddziały klasy pierwszej, powiedzmy pięcio- czy sześcioosobowe, albo normalne, dwudziestoosobowe, zbierające dzieci z kilku szkół rejonowych. Oba rozwiązania są złe. Małe oddziały, wbrew potocznym opiniom, źle służą rozwojowi dzieci, ponieważ nie zapewniają im dostatecznie bogatych doświadczeń społecznych i zanadto eksponują postać nauczyciela. W klasie pierwszej negatywne skutki nie będą jeszcze widoczne, ale w następnych – a trzeba pamiętać, że w tym dziwacznym reżimie upłynie dzieciom cały ośmio- czy dziewięcioletni okres nauki – z pewnością dadzą o sobie znać. W istocie jest to eksperyment niespotykany w cywilizowanym świecie. Gdybym był ojcem takiego dziecka, umierałbym z niepokoju.

 

Drugie rozwiązanie oznacza dowożenie dzieci do szkół zbiorczych z obszaru cztery razy większego niż obecnie. Odległość między domem a szkołą podwoi się. Wiele dzieci, które mogłyby dojść do swojej szkoły pieszo, będzie pokonywać dziennie osiem i więcej kilometrów. Gdybym był ojcem, też nie byłbym tym zachwycony.[…]

 

Cały artykuł „Konarzewski: bardzo małe klasy wcale nie są korzystne dla uczniów” TUTAJ

 

 

Źródło: www.oswiata.abc.com.pl



Zostaw odpowiedź