Foto: www.google.com/

 

Na portalu „Edunews” zamieszczono w minioną sobotę tekst Tomasza Tokarza, zatytułowany „Do czego mi się to przyda?”. Uznaliśmy, że jest to znakomity poradnik dla nauczyciela, który ma kłopoty w uzasadnianiu swoim uczniom sensowności tego, do uczenie ich czego („wkuwania”) został on zmuszony obowiązującą go podstawą programową. Oto ten tekst bez skrótów – pogrubienia i podkreślenia fragmentów – redakcja OE:

 

 

Nastolatkowie są dzisiaj maksymalnie pragmatyczni, dużo bardziej pragmatyczni niż starsi.. Ich mózgi bardzo oszczędzają energię. Jeśli ją zużywają to głównie po to by zaspokajać swoje potrzeby: uznania, akceptacji, poczucia sensu i zabawy.

 

Jeśli uczniowie mają wykonać jakąś pracę to potrzebują uzasadnienia. Nie chcą pracować „za miskę ryżu”. Stąd częste pytanie: „do czego mi się przyda?” – zupełnie zrozumiałe, będące przejawem krytycznego myślenia, objawem racjonalizmu. Po cóż bowiem mieliby marnować tyle energii na uczenie się rzeczy, które nie mają na nic przełożenia? Skoro świat wokół jest taki ciekawy?

 

Ponieważ dorośli nie mają pojęcia, do czego uczniom mogą im się przydać szkolne informacje próbują stosować różne strategie:

 

a) maturalna„bo to będzie na maturze”. Czasem to działa nawet, bo uczniowie wiedzą, że jeśli chcą iść na studia to muszą tę maturę zaliczyć. Czasem perspektywa matury to jedyny motywator, by przyswajać szkolne dane. Dlatego uczniowie ryją, byle móc już się od szkoły uwolnić. Ale na dłuższą metę to strategia zawodna, bo przecież nie zdają wszystkich przedmiotów na maturze. I „wciskanie kitów” ma swoje granice.

 

b) zaufaniowa – „zaufaj mi, to Ci się przyda, nawet jak nie rozumiesz teraz do czego, po prostu wkuwaj„. To działa tylko wtedy, kiedy uczeń ma rzeczywiste zaufanie do nauczyciela. Kiedy widzi: „no tak, warto mu zaufać, widać, że nasz profesor się dużo uczył i teraz jest zadowolonym z siebie człowiekiem, spełnionym w miejscu, w którym pracuje, nieźle zarabiającym na swojej pasji”. Kiedy uczeń ma taki obraz nauczyciela – to nasz przekaz będzie wiarygodny. Jeśli takiego obrazu nie ma, to raczej będzie ufał YouTuberom..

 

c) dalekosiężna „teraz do niczego, ale zobaczysz może za 20 lat przyjdzie taki moment, że to do czegoś wykorzystasz, np. jak pójdziesz do teleturnieju„. To strategia nieskuteczna, ponieważ dla ucznia perspektywa 1 miesiąca to już jest bardzo dużo, a co dopiero 20 lat. Mózg nastolatka żyje tu i teraz.

 

d) realistyczna „stary, do niczego Ci się nie przyda, to durne jest, ale tego wymaga ode mnie system, zaliczysz i będziesz miał ze mną spokój”. Pozornie wygląda na strategię ułomną, ale bywa niezwykle skuteczna ponieważ daje uczniowi uzasadnienie tu i teraz. Jasny prosty komunikat jest atrakcyjny dla mózgu ucznia. Dzięki niemu odbiera osobę nauczyciela jako wiarygodną, mądrą, pragmatyczną, trzeźwo patrzącą na świat.

 

Oczywiście najlepiej byłoby zastosować piątą ze strategii, „życiową” i pokazać uczniowi, w jaki sposób szkolna wiedza może mu pomóc odpowiedzieć na najważniejsze dla niego pytania: Kim jestem?; Co jest moją mocną stroną? Jak ją rozwijać?; Jak mogę przełożyć mój potencjał na sukces osobisty i finansowy?; Jak mogę zyskać uznanie innych?; Jak sprawić by mnie polubili i żebym polubił sam siebie?

 

Wszyscy jednak wiemy, jak trudno jest przełożyć treści szkolne na realne korzyści, stąd to strategia dla największych hardkorów

 

 

Źródło: www.edunews.pl

 



Zostaw odpowiedź