Foto: www.facebook.com/pawel.lecki79

 

 

Dzięki profesorowi Leppertowi dowiedzieliśmy się, że wczoraj (26 sierpnia 2022 r.)  na stronie < trójmiasto.wybotcza.pl > zamieszczono wywiad ze znanym nam dobrze  nauczycielem w II LO w Sopocie  Pawłem Łęckim. Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty tego tekstu, opatrzonego tytułem:

 

 

Paweł Lęcki, nauczyciel: Nie bójmy się Przemysława Czarnka, ani innych postaci tej władzy. Nic nam nie mogą zrobić

 

Anna Dobiegała: –  Jak ci się żyje w „dziwnym kraju urojonych wojen”? To cytat z twojego posta.

 

Paweł Lęcki: – Strasznie mi się żyje.

 

– Dlaczego?

 

Bo życie w świecie urojeń innych ludzi jest głęboko przygnębiające. Staram się stąpać twardo po ziemi, dostrzegać realne zagrożenia. To nie jest tak, że widzę tylko ciemność. Widzę też wspaniałych ludzi, którzy próbują o coś walczyć, robić coś dobrego, np. na polu edukacji, widzę nawet partie polityczne, które mają programy dotyczące edukacji jak Zieloni i Polska 2050 Szymona Hołowni – nie muszę się we wszystkim z nimi zgadzać, ale ważne, że mamy coś, o czym można dyskutować. Widzę pomoc Polaków skierowaną w stronę Ukraińców, wiedzę akcje charytatywne, społeczników, aktywistów politycznych, młodych ludzi, którzy walczą ze zmianami klimatu. Dostrzegam te wszystkie pozytywne elementy, nawet jeśli są uwikłane w negatywne, np. kiedy mówimy o aktywistach zajmujących się klimatem, to mówimy o problemie z klimatem. To taka pozytywno-negatywna informacja, ale tak wygląda nasz świat.

 

Ostatnio prof. Zbigniew Mikołejko powiedział, że żyjemy w świecie, który będzie wytwarzał coraz więcej kryzysów, ale zachował umiarkowany optymizm – mimo to ten świat będzie jeszcze trochę trwał. Też staram się tak myśleć, że jeszcze trochę tu będziemy i tym bardziej powinniśmy angażować się w to, by to nasze bycie było trochę lepsze niż jest w tej chwili. Urojone wojny powodują, że spalamy się nie tam, gdzie trzeba, walczymy w obronie ludzi, którzy nigdy nie powinni być atakowani, np. osoby LGBT. Całą energię, którą wkładamy w to, by ich chronić i dawać do zrozumienia, że nie są sami, moglibyśmy spożytkować gdzie indziej. Gdyby nie istniał podręcznik pana Roszkowskiego, nie musielibyśmy tracić energii na to, by walczyć z bzdurami. Ja sobie jakoś poradzę, ale chciałabym, żeby moje uczennice i moi uczniowie żyli w lepszym świecie w przyszłości i dlatego staram się nie poddawać, choć to trudne.

 

– Jak wytłumaczyć uczniom i uczennicom, że w podręczniku do HiT-u prof. Roszkowskiego są kłamstwa?

 

Ostatnio nastąpiła dewaluacja tytułu profesorskiego. Profesorem jest Krystyna Pawłowicz, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, która zestawiła Tuska z Hitlerem. Mamy doktorów w rządzie, którzy wypowiadają głupoty. Trzeba młodym ludziom pokazywać, że sam tytuł jeszcze nic nie znaczy, trzeba zwracać uwagę na to, jaki człowiek jest i co myśli. Dyskusja o podręczniku pana Roszkowskiego jest w pewnym sensie bezprzedmiotowa. Dlaczego? Oczywiście, jest bardzo ważna, bo pokazuje stan umysłu naszego społeczeństwa, ale wystarczyłoby, gdyby nauczyciele wyszli i gremialnie powiedzieli, że nie będą stosowali tego podręcznika, ponieważ w ogóle nie trzeba stosować podręcznika, żadnego. Niestety, część nauczycieli i dyrektorów o tym zapomina. Wiadomo, że będą nieliczne szkoły, które wybiorą podręcznik pana Roszkowskiego, ale jeśli ktoś wierzy, że jednym podręcznikiem, obśmianym już na wszystkie możliwe sposoby, da się ukształtować nowe pokolenie, to żyje w więcej niż urojonym świecie.

 

Młodzi Polacy nie żyją w próżni, a w świecie, w którym jest internet, telewizja, media społecznościowe, rówieśnicy, nauczyciele, rodzice. Młodzi ludzie zazwyczaj kontestują wiele rzeczy, a pan Roszkowski ma tendencję do narzucania poglądów, jego podręcznik składa się w głównej mierze z jego urojonych opinii. Ten podręcznik skompromitował koncepcję Przemysława Czarnka stworzenia nowego człowieka. Okazało się to kompletną bzdurą, bo powierzono to wyjątkowo niekompetentnej osobie. Pan Roszkowski żyje w świecie apokalipsy, którą upatruje w popkulturze. Ciągle mówi o końcu cywilizacji chrześcijańskiej, a kto doprowadził do upadku Kościoła katolickiego, jak nie sam Kościół? W tym momencie obrona Kościoła przez pana Roszkowskiego czy Barbarę Nowak jest obroną przegranej sprawy. […]

 

– Czujesz się nauczycielem czy blogerem? Obserwuje cię 90 tys. osób. To tak, jakby obserwował cię Grudziądz.

 

– To by było niezręczne, gdyby całe miasto się na mnie gapiło. Ja czuję się i nauczycielem, i blogerem, choć nie piszę tylko o edukacji. Piszę o wszystkim, bo wszystko się ze sobą łączy, wszystko jest zbiorem naczyń połączonych. Problemy z cenami energii, z węglem spowodowały, że wprowadzono zapis, że jeżeli w szkołach będzie zimno, dyrektor może wysłać wszystkich na edukację zdalną. Ludzie chyba łączą kropki. Cieszę się, że obserwuje mnie coraz więcej ludzi, nie dlatego, że czuję się dzięki temu lepiej, bo nie, czuję się tak samo źle, jak wtedy, gdy nikt mnie nie obserwował. Cieszę się, że licznik nie stanął w miejscu i że nie zamknąłem się całkowicie w bańce, tylko ciągle pojawia się ktoś nowy. Im więcej ludzi, tym większa szansa, że zobaczą te połączenia i przestaną mówić, że polityka ich nie interesuje. Bo skoro polityka wpływa na ceny energii, którą będzie ogrzewana szkoła, to znaczy, że polityka jest w szkole. Polityka jest wszędzie, dlatego nie odcinam się od polityki, bo ona ma bezpośrednie przełożenie na nasze życie. Mam wrażenie, że społeczeństwo zagubiło umiejętność łączenia faktów, zagubił nam się ciąg przyczynowo-skutkowy. Ja w tym, co piszę, staram się łączyć kropki i chciałabym, żeby jak najwięcej ludzi to zobaczyło.

 

– Nauczyciele znikają ze szkół. Dlaczego ty jesteś jeszcze nauczycielem?

 

Próbuję odejść z pracy od strajku nauczycieli. Teraz podjąłem zdecydowaną próbę zamknięcia tego rozdziału w moim życiu, ale martwię się o młodych ludzi, którzy będą w przyszłym roku zdawać maturę. Mam jedną czwartą klasę. Są w najtrudniejszym położeniu, bo pierwsi dostąpią wątpliwego zaszczytu uczestnictwa w eksperymencie koszmarnej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcina Smolika. Nie wyobrażam sobie, że im powiem: słuchajcie, to ja sobie idę. Zostanę, spróbuję zrobić wszystko, co mogę, żeby towarzyszyć im na tej dziwnej drodze. Nie chciałabym, żeby zostali z tym sami.

 

Przemysław Czarnek mówi, że nauczyciele są i w jakiś sposób ma rację. Oczywiście, mówi półprawdę, bo te tysiące nieobsadzonych godzin pokazują skalę problemu. Mamy do czynienia z nauczycielami, i jest ich coraz więcej, którzy uczą wielu przedmiotów, jak słynny dyrektor, który uczy siedmiu przedmiotów. Przy całym szacunku do niego, nie będzie dobrze uczył tych siedmiu przedmiotów, bo nikt nie jest w stanie tego zrobić. Nauczyciel, który uczy trzeciego czy czwartego przedmiotu, siłą rzeczy będzie coraz gorszym nauczycielem. Jakość edukacji leci na łeb na szyję, to jest udawanie edukacji. O tym już oczywiście Przemysław Czarnek nie powie. Ostatnio czytałem, że w Bydgoszczy są nauczyciele w szkolnictwie technicznym i zawodowym, którzy pracują 50 godzin w tygodniu. Jeśli ktoś sobie wyobraża, że taki nauczyciel będzie dobrym nauczycielem, to się myli. Nawet najlepszy w którymś momencie nie będzie uczył, tylko robił wszystko, by przetrwać. Ciągle powtarzamy, że jakoś to będzie, a prawda jest taka, że gdyby ci wszyscy przeciążeni nauczyciele odmówili pracy, to dopiero wtedy zobaczylibyśmy skalę problemu. Nasza wrodzona odpowiedzialność albo strach przed zmianą powodują jednak, że to my, nauczyciele, sprawiamy, że Przemysław Czarnek może wyjść i powiedzieć: proszę państwa problemu nie ma, a Donald Tusk kłamie. […]

 

– Czego szkoły boją się najbardziej w nowym roku? Przemysława Czarnka, braku węgla, braku nauczycieli?

 

Czarnek jest naszym najmniejszym problemem. Nie chodzi o to, że go lekceważę, tylko patrząc na problemy, z którymi się mierzymy, to jest problem relatywnie najmniejszy. Czwarte klasy na dwa lata przed maturą dowiedziały się, jak ona będzie wyglądała. My, nauczyciele też uczymy się tej matury, więc uczymy się wszyscy razem. Jest to nowy egzamin w sytuacji bardzo trudnej, po dwóch latach edukacji zdalnej. Ci młodzi ludzie mają przeróżne bodźce – wojna w Ukrainie, kryzysy gospodarcze, problemy psychiczne, próby samobójcze. Sporo szkół będzie się mierzyło z przeludnieniem, nie wszystkie, ale będą szkoły, gdzie przeludnienia będą ogromne. Do tego dochodzą problemy z uczniami z Ukrainy, gdzieś trzeba ich zmieścić, dać im nauczycieli.

 

Frustracja ciała pedagogicznego jest ogromna, a społeczeństwo cały czas zapomina, że dobrostan nauczycieli równa się dobrostanowi uczniów. Nawet nie chodzi o pieniądze, choć te są bardzo ważne, ale o jakiś komfort psychiczny, poczucie bezpieczeństwa. Świadomość, że jesteśmy docenieni. Jak mamy dać uczniom poczucie bezpieczeństwa i sprawczości – dwie rzeczy, które są dla nich najważniejsze, gdy my tego nie mamy? Jeśli społeczeństwo oddaje nam dzieci na tak długi czas, to chyba zakłada, że jesteśmy odpowiedzialni, czy jednak traktuje nas jak przechowalnię bagażu dziecięcego? Może jak komuś się powierza dzieci na większą część dnia, to wypadałoby zadbać o to, żeby ten ktoś czuł się po prostu dobrze, bo wtedy te dzieci, też będą czuły się lepiej. To są problemy, a nie Przemysław Czarnek.

 

 

 

Cały tekst Paweł Lęcki, nauczyciel: Nie bójmy się Przemysława Czarnka, ani innych postaci tej władzy. Nic nam nie mogą zrobić”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/

 

 



Zostaw odpowiedź