Foto: www./www.emag.pl

 

Wszędzie, jeśli już mówi się lub pisze o edukacji, to albo o tym, żeby odwołać egzaminy, albo o nieszczęsnych uczniach, ich rodzicach, ale także nauczycielach, ciepiących z powodu NAUCZANIA na odłeglość.

 

Więc dla odmiany, ale zapewne także odpoczynku od tego informacyjnego bombardowania, proponujemy tekst z bloga Jarka Blocha na, zdawałoby się nie mający wiele wspólnego z pandemią, temat: „Edukacja dla Bezpieczeństwa”.

 

Oto wybrane fragmenty tego tekstu i link do pełnej jego wersji:

 

Dziś głównym tematem będzie Edukacja dla Bezpieczeństwa.* Przedmiot znany onegdaj jako Przysposobienie Obronne. Bo to właśnie EDB, uznawana często w szkołach jako piąte koło u wozu, wyrasta w świetle ostatnich wydarzeń na najważniejszy przedmiot, nie w kontekście egzaminów, a życia… Paradoksalnie pandemia może pomóc przywrócić tym zajęciom właściwą rangę. Jednak warto tutaj zastanowić się nad tym, co zrobić aby przedmiot odzyskał swój blask, a zajęcia z EDB mogły być ciekawą przygodą, a nie nudnym ględzeniem, między matematyką, a angielskim… […]

 

A EDB to nie jest zwykły przedmiot. Jego realizacja jest wpisana (co mało kto wie) w Ustawę o powszechnym obowiązku obrony RP. Niestety na tym jego prestiż się kończy. Młodzież nie traktuje go tak do końca poważnie, choć to akurat MĄDRY nauczyciel potrafi przekuć w zaletę, bo przedmiot można poprowadzić w sposób nieszablonowy. Ale niewielu z tego korzysta, młodzież zaświadczy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, mało jest tu nauczycieli EDB z krwi i kości. […]

 

Problemem jest często podział na grupy, a raczej jego brak, choć rozporządzenie z 2009 roku obowiązuje (powyżej 30 osób w klasie – obowiązek podziału na grupy, do 30 osób możliwość podziału za zgodą organu prowadzącego). Nie spotkałem w swojej karierze dyrektora, który korzysta z tej możliwości zapisanej w przepisach prawa. Nie słyszałem o organach prowadzących, które by na to dyrektorów naciskały… Na grupy dzieli się języki, rozszerzenia, wuef. EDB? A po co? Tyle że mając np. jedną godzinę o krwotokach nie sposób całej klasy przećwiczyć w wykonywaniu najprostszego opatrunku uciskowego, w grupie byłoby to już bardziej prawdopodobne. […]

W pracy nie pomaga obecne rozbicie na 2 etapy edukacyjne. Kiedyś PO było w szkole ponadpodstawowej (a potem w ponadgimnazjalnej) w wymiarze 2 godzin (1 w pierwszej i 1 w drugiej klasie). Pamiętam czasy gdy całą drugą klasę przeznaczałem na pierwszą pomoc, dziś mogę o tym pomarzyć. Od kilku lat (reforma pani Hall, która zmieniała Przysposobienie Obronne na Edukację dla Bezpieczeństwa) rozbito to na 1 godzinę w podstawówce i 1 w szkole ponadpodstawowej. Wielu nauczycieli straciło przez to stabilizację, bo zamiast zatrudnić fachowego nauczyciela EDB na godzinach w podstawówce, posyłano tam kogoś przypadkowego na podyplomówkę by sobie dorobił (Jadźka o której wspomniałem…). Inna sprawa, że wielu nauczycieli nie chce podpisywać umowy na 2 godziny tygodniowo, bo pieniądz z tego żaden, a problemy z dograniem planów w kilku szkołach przeogromne.

 

Do tego dochodzą fatalne podstawy programowe, które w podstawówce i szkole ponadpodstawowej praktycznie się pokrywają… Porównanie podręcznika EDB z podstawowej i ponadpodstawowej jest ciekawym doznaniem, bo ciężko uchwycić różnicę. Po co uczyć tego samego dwa razy? Ja rozumiem – można utrwalić, ale przeważnie i tam, i tu nauka jest po łebkach, bo brakuje na wszystko czasu, a przez to że się wiele pokrywa, niektóre zagadnienia są nie ruszone, albo nie do zrobienia, bo czas nie pozwala. Taka polska specyfika – wrzućmy do jednego wora i zawiążmy. Papier przyjmie wszystko, ale w życiu to tak nie działa. A można by w ósmej klasie zapoznać z działaniem w razie pożaru, powodzi, śnieżycy i innymi zagrożeniami naturalnymi, oraz z tematami prozdrowotnymi. W pierwszej ponadpodstawowej można by zrobić porządny całoroczny kurs pierwszej pomocy i dołożyć godzinę na drugą klasę z zagadnieniami o bezpieczeństwie państwa i obywatela, Obronie Cywilnej, wojsku, skażeniach itp. Ale trzeba chcieć i mieć wyobraźnię… Cztery lata religii w liceum po dwie godziny tygodniowo, w stosunku do jednej godziny EDB przez jeden rok, wszystko mówią o priorytetach panujących w naszym państwie.

 

Można powiedzieć: I o co tyle hałasu? Pandemia minie i wszystko wróci do normy. Nie wróci. Jeśli nie pandemia, to coś innego. Prędzej czy później. Ludzie są z natury gatunkiem agresywnym i samo destrukcyjnym. Historia pokazuje, że w robieniu krzywdy bliźniemu, nasza wyobraźnia nie zna granic. Zawsze coś wymyślimy, aby nie było zbyt spokojnie, aby czas pokoju nie trwał wiecznie. A wtedy dobrze przeprowadzone zajęcia z EDB mogą komuś uratować zdrowie lub życie, czego nie można powiedzieć o pozostałych przedmiotach w szkole. To naprawdę ważne zajęcia. Kiedyś prowadzili je głównie wojskowi, mundur nadawał rangę, czasy były cięższe, konieczność nauczania bardziej zrozumiała. Dziś ludzie zbyt szybko zapomnieli jak może być źle, pandemia im to przypomniała. Kto miał w domu zapasy? Kto dziś wie jak konserwować i przechowywać żywność by się nie zepsuła? Kto potrafi sam z materiałów dostępnych w domu wykonać środki do ochrony dróg oddechowych i oczu? Kto nie boi się udzielać pierwszej pomocy? To nie jest przypadek, że taki przedmiot funkcjonuje w rzeczywistości szkolnej. Może po zdarzeniach tegorocznej wiosny, młodzież i decydenci różnego szczebla więcej uwagi poświęcą nauce bezpiecznego zachowania się w różnych sytuacjach?

 

Wskazałem konkretne problemy. Mam nadzieję, że treść tego posta dotrze do ludzi mających wpływ na nasze bezpieczeństwo, może wiedza o tych problemach pomoże zrozumieć dlaczego zajęcia z EDB nie zawsze są wspaniałą przygodą, a dobrego nauczyciela tego przedmiotu można szukać ze świecą w ręku. Tekst ku refleksji, bo nie wierzę, że coś się zmieni, ale przypomnę się w czasie kolejnego kryzysu.

 

Cały tekst „Edukacja dla Bezpieczeństwa”TUTAJ

 

 

Źródło: www.jaroslawbloch.ovh

 

 

*Pogrubienia fragmentów przytoczonego tekstu – redakcja OE

http://jaroslawbloch.ovh/2020/04/edukacja-dla-bezpieczenstwa/#more-1384



Zostaw odpowiedź