Ośrodek Rozwoju Edukacji ogłasza konkurs „Wybór szkoły podstawowej do pilotażu wdrażania modułowych e-podręczników” – w ramach projektu niekonkurencyjnego „Pilotażowe wdrożenie modułowych e-podręczników oraz opracowanie założeń do zaawansowanych technologicznie e-materiałów wspierających nowoczesne metody nauczania i uczenia się”, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego Plus, w ramach Programu Fundusze Europejskie dla Rozwoju Społecznego 2021-2027.
Celem konkursu jest wybór 12 szkół podstawowych, w których zostaną pilotażowo wdrożone modułowe e-podręczniki do 12 przedmiotów: biologii, przyrody, chemii, fizyki, geografii, matematyki, informatyki, historii, wiedzy o społeczeństwie, języka polskiego, muzyki i plastyki, zamieszczone na Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej (ZPE).
Ideą konkursu jest przetestowanie w szkołach podstawowych nowatorskiego rozwiązania dydaktycznego w postaci modułowych e-podręczników.
Celem pilotażu jest wypracowanie mechanizmów pomagających nauczycielom i nauczycielkom przystosować się do pracy z wykorzystaniem modułowych e-podręczników pozwalających na zwiększenie roli samokształcenia w procesie uczenia się uczniów.
Do udziału w konkursie serdecznie zapraszamy wszystkie publiczne szkoły podstawowe prowadzące kształcenie ogólne na terenie Polski
Konkurs odbywa się w terminie od 13.05.2024 r. do 28.06.2024 r. Kartę zgłoszenia szkoły wraz z minimum jedną Kartą zgłoszenia przedmiotu należy przesłać w formie elektronicznej (skan z podpisami i wersje edytowalne doc/docx) do 10 czerwca 2024 r. na adres wdrazanie.mep@ore.edu.pl.
Wyniki konkursu zostaną opublikowane na stronie internetowej ORE do 28.06.2024 r., a wybrane szkoły zostaną dodatkowo poinformowane o wynikach konkursu e-mailowo.
Pilotaż będzie trwał przez jeden rok szkolny – 2024/2025, tj. od 01 września 2024 r. do 31 sierpnia 2025 r.
Udział w pilotażu wiąże się ze wsparciem merytoryczny i dydaktycznym. Nauczyciele wezmą udział w kompleksowym szkoleniu wprowadzającym w zagadnienia korzystania z modułowych e-podręczników i ZPE oraz warsztatach rozwijających umiejętność pracy z modułowym e-podręcznikiem. Otrzymają też stałe indywidualne wsparcie mentora, który jest ekspertem merytorycznym z danego przedmiotu oraz wsparcie z wykorzystania ZPE w zakresie tworzenia i modyfikacji modułowych e-podręczników.
Regulamin konkursu – TUTAJ
Więcej informacji o procedurach konkursu na stronie ORE
Źródło: www.ore.edu.pl
Screen z zapisu filmowego na YouTube [www.youtube.com]
.
Jarosław Pytlak podczas wystąpienia na obywatelskim wysłuchaniu publicznym w CN Kopernik
Jak widzieliśmy obserwując w minioną sobotę obywatelskie wysłuchanie publiczne w sprawie zmian w podstawie programowej język a polskiego – uczestniczył w nim także Jarosław Pytlak. I zabrał tam głos – ale z powodu limitu czasu na wystąpienia, określonego na 3,5 minuty – wyszedł stamtąd z niedosytem. I dlatego jeszcze tego dnia zamieścił na swoim blogu ten tekst:
Ja w imieniu wnuka…
Wysłuchanie obywatelskie w sprawie rozporządzenia dotyczącego zmian w podstawie programowej, zorganizowane 18 maja przez Fundację Stocznia i Centrum Nauki Kopernik, choć ograniczone do kwestii języka polskiego, a w praktyce listy lektur, stworzyło dobrą okazję, by upomnieć się o nowy styl działania MEN. I nie chodzi o bardziej sympatyczny od poprzedników sposób bycia pań kierujących resortem, bo to już mamy, ale oczekiwane przez lata profesjonalne i merytoryczne podejście do problemów edukacji. Z tym zaś jest krucho. Zgłosiłem chęć zabrania głosu, a że podobnie jak wszyscy na swoje wystąpienie otrzymałem jedynie trzy i pół minuty, przygotowałem wersję pisemną, starając się zapisać wszystko, co uznaję za istotne. Poniżej zamieszczam treść mojego exposè.
Szanowni Państwo!
Pozwalam sobie zabrać tutaj głos przede wszystkim w imieniu wnuka. Chłopak jak haman, rocznik 2019, naukę w szkole rozpocznie równo z reformą, którą zapowiada ministra Nowacka. Wydawać by się mogło, że debata na temat odchudzenia podstawy programowej go nie dotyczy. I faktycznie, wnuk mój nie ma zdania na temat tego, czy należy omawiać w szkole „Odprawę posłów greckich”, czy też nie. Jest mu obojętna kwestia dzieł Henryka Sienkiewicza, Adama Mickiewicza i innych autorów, których losy jeszcze się ważą. Prawdę mówiąc, jest na etapie czytania przygód „Kici koci”. Gdyby jednak nie dziecięca nieświadomość procesów dziejowych, byłby na pewno zainteresowany, by władze oświatowe postępowały roztropnie. O tym właśnie chcę tutaj powiedzieć jako jego dziadek i reprezentant. Bo od roztropnej polityki edukacyjnej zależy kształt przeszłej reformy, której mój wnuk będzie przymusowym pionierem. Chciałbym, żeby stał się jej beneficjentem a nie ofiarą. Awantura na temat zmian w wykazie lektur pokazuje, że roztropności i zdolności przewidywania skutków podjętych działań najwyraźniej zabrakło. I póki czas, warto z tego wyciągnąć naukę.
Co do samych lektur nasz postulat jest prosty: niech władze dotrzymają słowa. Skoro obiecano 20% redukcji treści – niech to będzie rzeczywiście 20% mniej pozycji na liście lektur obowiązkowych. Oczywiście można dyskutować, dlaczego akurat 20, ale z taką dyskusją nigdy nie dojdziemy do ładu. Fundamentem, także dla przyszłego reformowania, jest konsekwencja władz w realizacji przyjętego, skądinąd moim zdaniem słusznego planu.
Marzylibyśmy wraz z wnukiem, by decydenci rozumieli, że o edukacji nie należy rozstrzygać podczas wiecu, nieważne, czy będzie to meeting przedwyborczy Donalda Tuska, czy dziwoląg prawny, nazwany prekonsultacjami. Reformowanie systemu edukacji, niezależnie od skali, jest pracą dla ekspertów. Oczywiście dobranie ich to wielka sztuka. Władza musi świadomie wybrać i uczynić z nich wizytówkę swoich działań. Polityczna chwała za kolejną reformę może spłynąć na ekipę ministry Nowackiej, ale pracę merytoryczną powinni wykonać nieanonimowi fachowcy, najlepiej dobrani w sposób konkursowy. A jeśli już się ich wybierze, należy pozwolić im pracować. Owszem, proces tworzenie nowych rozwiązań powinien być transparentny dla społeczeństwa, raportowany w zapowiedzianych wcześniej etapach. Owszem, należy czerpać z dorobku wielu inicjatyw społecznych, jakie w dziedzinie edukacji kwitły w ostatnich latach. Przygotowywane rozwiązania nie powinny być jednak przedmiotem plebiscytu. Wystarczą przewidziane w praktyce legislacyjnej konsultacje. Trzeba tylko rzetelnie analizować otrzymywane uwagi i sugestie, a nie postępować tak, jak w przypadku prac domowych, gdy większość głosów w konsultacjach była głęboko krytyczna, a w rozporządzeniu dokonano zmian jedynie kosmetycznych. Porządek polityczny wygrał z porządkiem merytorycznym, co źle rokuje w perspektywie prac nad reformą.
Kazus listy lektur pokazuje, że nie ma mowy o ideowo-moralnej jedności narodu. Przeciwstawianie Ordo Iuris „zbuntowanym polonistom” jest mylącym uproszczeniem. Bez poszukiwania złotego środka i kompromisu, bez rzetelnego wsparcia naukowego, będziemy niczym wahadło wędrować od koncepcji liberalnej do narodowo-patriotycznej i z powrotem. A przecież okrojenie listy lektur to drobiazg w porównaniu z koniecznością wypracowania nowej wizji systemu, która musi być do przyjęcia dla możliwe szerokiego grona odbiorców. Tymczasem skala emocji i kontrowersji, jakie wywołała ta jedna sprawa, w gruncie rzeczy banalna, powinna być przestrogą na przyszłość.
Póki co, niech eksperci MEN pochylą się nad opiniami zgłoszonymi w ramach tych właściwych, trwających trzy tygodnie konsultacji i niech dokonają cięć w zakresie wcześniej założonych 20%. To wystarczy, by wywiązać się z wcześniejszej zapowiedzi. Warto jednak szybko rozważyć powołanie Komisji Edukacji Narodowej, jeśli już nie apolitycznej i samodzielnej, jak sugerowano przed ostatnimi wyborami w kręgach ówczesnej opozycji, to przynajmniej jako doradczego ciała eksperckiego przy MEN. Dwa lata na przygotowanie reformy to bardzo mało czasu. Mówiąc prawdę, o wiele za mało. Ale jeśli musi być go tylko tyle, to tym bardziej trzeba szybko ogłosić precyzyjny harmonogram i zaprezentować ludzi, którzy obok polityków będą swoimi nazwiskami i dorobkiem firmować proces wykuwania tej reformy.
O co obaj z wnukiem bardzo gorąco apelujemy…!
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Miniony tydzień był kolejnym, w którym – jeśli gdzieś pisano lub mówiono o edukacji, to najczęściej dotyczyło to działania kierownictwa MEN w obszarze podstaw programowych. Taką „wisienką na torcie”, symbolicznie wieńczącą ten temat, było owo wczorajsze obywatelskie wysłuchanie publiczne, na które nie przyszedł nikt z ministerstwa przy Szucha, na którym, choć zwołanym przez podmioty „pozarządowe”, tłumów nie było…
Dla mnie jest to dowód na znużenie środowiska owym tasiemcem proceduralnym, którego początkiem było ogłoszenie, jeszcze w lutym, prekonsultacji w tej sprawie. Za kilka tygodni dowiemy się czy „góra urodzi mysz”, czy nowa ekipa kierownictwa MEN zda egzamin z racjonalnego posługiwania się elementami dialogu ze środowiskiem oświatowym.
Równoległym tematem były przymiarki do zmian prawa w zakresie pragmatyki zawodowej nauczycieli, w tym zwiększenia pensum godzin dydaktycznych – z likwidacją Karty Nauczyciela włącznie. Także i w tym temacie, jako już 19-y rok emeryt, nie powinienem się wypowiadać.
I w takich okolicznościach postanowiłem uczynić tematem tego felietonu news z minionego piątku, którym była – zamieszczana przez wiele mediów – informacja o trzynastolatce, która urodziła dziecko, będąc na szkolnej wycieczce.
Nie będę tu streszczał tych materiałów – przeczytajcie je w oryginale:
13-latka urodziła syna w toalecie. Dotarliśmy do nowych informacji
13-latka urodziła dziecko na wycieczce szkolnej w Zatorze. Sprawę bada policja
13-latka urodziła dziecko na wycieczce szkolnej. „Zostało wszczęte postępowanie”.
Ja podzielę się z Wami jedyną możliwą – w moim wy konaniu – refleksją:
T o nie ów trzynastoletni tatuś owego wcześniaka powinien stać się obiektem prokuratorskiego postępowania. Ta cala sytuacja jest skutkiem ogromnego zaniedbania systemu edukacji, który od wielu już lat nie realizuje wychowania seksualnego. Bo jak inaczej można wytłumaczyć sytuacje, w której chłopiec, u którego obudziły się hormony, który – prawdopodobnie – z Internetu dowiedział się „jak to się robi”, spróbował tego z koleżanką, która nie miała pojęcia nie tylko o okresach płodnych i niepłodnych, ale w ogóle o tym co to „okres”. A później nie miała świadomości, że brak miesiączki oznacza w zasadzie tylko jedno: ciążę!
Piszę o tym w stanie wzburzenia, a właściwie oburzenia na winnych tej edukacyjnej zapaści w zakresie wychowania seksualnego polskich nastolatków. To ministrowie decydujący o programach nauczania w okresie rządów PiS powinni stanąć przed sądem, jako winni owego nieszczęścia! A aktualnie rządzący edukacją powinni niezwłocznie podjąć decyzję o powrocie do programów szkolnych – zwłaszcza w starszych klasach szkoły podstawowej – edukacji seksualnej.
Piszę to jako ten, który ma w swym dorobku ponad dziesięć lat prowadzenia owej edukacji w roli prelegenta TWP, a także doświadczenie w roli nauczyciela-metodyka łódzkiego IKN – ODN ds. przysposobienia do życia w rodzinie (pdż).
Mam nadzieję, że ów noworodek przeżyje, że polskie prawo rodzinne stanie na wysokości zadania i znajdzie optymalne rozwiązanie dla niego, ale także dla jego rodziców….
Włodzisław Kuzitowicz
Zgodnie z informacją, przekazaną przez nas 10 maja – dzisiaj, w „Centrum nauki Kopernik”, z inicjatywy Fundacji „Stocznia” i Centrum Nauki Kopernik odbyło się Obywatelskie wysłuchanie publiczne dotyczące zmian w podstawie programowej j. polskiego.
Oto fragmenty tekstu z „Gazety Wyborczej”, zamieszczonego dzisiaj o godz. 15.00, informującego o przebiegu tego wydarzenia:
Wysłuchanie publiczne o podstawie programowej. Z kierownictwa MEN nikt nie przyszedł
[…]
Niestety, nikt z kierownictwa MEN na spotkanie nie dotarł. Wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer na te zarzuty odpowiedziała na portalu X, że obecni są MEN-owscy eksperci i przedstawiciele Instytutu Badań Edukacyjnych, który podlega MEN-owi. – Ale liczyliśmy na kierownictwo – podkreśla Iga Kazimierczyk. […]
Na wysłuchanie przyszła Dorota Łoboda, członkini sejmowej komisji edukacji. Wyraziła nadzieję, że ktoś z resortu przysłuchuje się mówcom, bo była transmisja online. – Przyszłam, bo wywodzę się z tego środowiska i wierzę, że dialog ze społeczeństwem obywatelskim jest bardzo ważny – mówiła.
Wszyscy zgadzali się, że cięcia są potrzebne, bo dzieci są zbyt mocno obciążone. – Ale domagamy się urzeczywistnienia tej obietnicy 20 proc. – podkreślała Anna Schmidt-Fic z Protestu z Wykrzyknikiem.
Postulat poważniejszych cięć wybrzmiewał w wielu głosach. Alicja Pacewicz z SOS dla Edukacji przekonywała, że im mniej lektur, im mniej treści w podstawie programowej, tym więcej zaufania do nauczycieli. […]
O tym, że w przypadku języka polskiego odchudzanie o 20 proc. się nie udało, mówiło sporo ekspertów i praktyków. Według nich to „pudrowanie trupa„, „nie ma nic wspólnego z odchudzaniem„, „zaledwie o 2 proc., nie 20„, „to jakiś żart, nie dostrzegam różnicy„. […]
Filolog z UJ prof. Krzysztof Biedrzycki zgadza się, że walka na kolejne tytuły z kanonu nie ma sensu. Według niego ważna jest nauka komunikacji. I zachęcenie dzieci do wyrobienia sobie nawyku czytania. – Powinniśmy skupić się na tym, żeby dzieci rozczytać – mówił. – Pokazać im, że literatura może mówić coś ważnego, co dotyczy ich życia, emocji, że literaturę można lubić. Kanon to rzecz wtórna – podkreślał.[…]
Dr Kinga Białek, dydaktyczka z Polsko-Amerykańskiej Szkoły Wolności i szefowa zespołu ekspertów, którzy odchudzają podstawę programową z języka polskiego, podkreślała, że to ważne, żeby się usłyszeć. Przypomniała, że odchudzanie podstawy programowej to właściwie jej urealnienie i to dopiero pierwszy etap reformy. Drugim etapem ma być nowa podstawa, wdrażana od 2026 r. I to te zmiany mają być oparte na głębokich przemyśleniach, badaniach i konsultacjach, jak zaznaczyła dr Białek.
Mówiła, że największy spór dotyczy „Potopu” i „Odprawy posłów greckich”. – Zastanawiamy się, czy „Potop” pozostawić jednak we fragmentach – dodała. – Obecna podstawa programowa jest niemożliwa do zrealizowania. Pozostawia za mało czasu na autonomię nauczycielską i uczniowską – podkreślała dr Białek. Dlaczego jednak to odchudzenie jest tak skąpe? – Jest dużo zmian, trudno to wyliczyć. Ale chodzi o to przede wszystkim, że koncepcja egzaminów nie może się zmienić. Również zmian w podręcznikach nie może być dużych, żeby ich nie wymieniać. Takie były założenia pracy zespołu. Dopiero od 2026 roku możemy spodziewać się całkowitych zmian – podkreśla dr Białek.
Cały tekst „Wysłuchanie publiczne o podstawie programowej. Z kierownictwa MEN nikt nie przyszedł” – TUTAJ
Źródło: www.wyborcza.pl
x x x
Wszystkich zainteresowanych zapoznaniem się z przebiegiem tego wysłuchania obywatelskiego odsyłamy na YouTube. Zapis wydarzenia ogląda się 4 godziny i 8 minut:
Obywatelskie wysłuchanie publiczne dotyczące zmian w podstawie programowej (język polski) – TUTAJ
Dzisiejsza propozycja lektury jest bardzo nietypowa. Nie proponujemy jednego tekstu, a udostępniamy bardzo obszerny materiał, zamieszczony na portalu Eurydice, w którym zebrano – w układzie chronologicznym odwróconym, wykaz wszystkich decyzji i inicjatyw legislacyjnych, jakie powstawały w MEiN oraz MEN w latach 2022, 2023 i 2024.
To lektura bardzo interesująca i pozwalająca na kompleksową i całościową ocenę procesów decyzyjnych kolejnych ekip ministerialnych, zarządzających w tych latach polską edukacją.
Reformy w dziedzinie edukacji szkolnej – TUTAJ
Jako swoistą „kropkę nad i” w temacie zmian w podstawach programowych, postanowiliśmy zamieścić obszerne fragmenty tekstu Karoliny Słowik, zamieszczonego w minioną środę w „Gazecie Wyborczej”. Wyróżnienie tekstu pogrubioną czcionką – OE :
Co z tym „Potopem”? Odłóżmy lektury i porozmawiajmy, zanim zatopimy szkołę
[…]
Znowu dyskutujemy o kanonie lektur. I to w środku majowych egzaminów. Podczas gdy maturzyści pocą się nad nawróceniem Babinicza, próbując wpasować go w argumenty swojej rozprawki, zastanawiamy się, czy „Potop” to dobra lektura i czy powinna być omawiana we fragmentach, czy w całości. […]
W edukacji nic nie dzieje się na chwilę, ani natychmiast. Edukacja jest jak wielki okręt: obracamy ster i długo czekamy na efekt. Zmiana kursu wymaga podobnego mozołu. A my obcinamy na szybko, bez namysłu, bez porządnych konsultacji z prawie 700 tys. nauczycielkami i nauczycielami, którzy ze zmianami pracować będą na co dzień.
Nauczyciele mogą jedynie wysyłać mejle na adres resortu i trzymać kciuki, by wiadomość została zauważona w potoku innych.
Poloniści się buntują. Cięcia o 20 proc. okazały się mrzonką, konsultacje to fikcja. Matematycy nie skrzyknęli się i nie napisali petycji, ale też nie są zadowoleni. […]
Przed wyborami słyszałam od polityczek, które zajmują się edukacją: będzie spokój w szkołach, nie będzie rewolucji. A cięcia podstaw od września to nie rewolucja? – Trzęsienie ziemi trwa, odkąd pamiętam. Powstawanie gimnazjów, likwidowanie gimnazjów, sprzątanie po PiS. Zawsze towarzyszyły temu zmiany najważniejsze, czyli podstaw programowych – mówi polonista Szymon Waliczek. Był moment, kiedy jego szkoła pracowała na czterech różnych podstawach programowych. Jedni mieli technologię informacyjną, inni już informatykę.
MEN już zaczął prace nad napisaniem podstaw programowych od zera. Mają być wdrażane od 2026 r.
Spytajmy praktyków, samorządowców. Nie zapomnijmy o akademikach i ich badaniach naukowych. Niech kalendarz wyborczy nas nie ogranicza.
Cały tekst „Co z tym „Potopem”? Odłóżmy lektury i porozmawiajmy, zanim zatopimy szkołę” – TUTAJ
Źródło: www.wyborcza.pl
Foto: www.pl.linkedin.com/in/marta-grzesko-nyczka
Dr Marta Grześko-Nyczka
Oto post, zamieszczony na fejsbukowym profilu dr Marty Grześko-Nyczki, która pracuje jako nauczyciel akademicki w Instytucie Pedagogicznym Akademii Nauk Stosowanych im. Jana Amosa Komeńskiego w Lesznie. Trafiliśmy tam z profilu Anny Szulc:
Krótkie podsumowanie I Konferencji z cyklu „Bądźmy zmianą na miarę Komeńskiego”, której głównym tematem były możliwości i potrzeby oddolnych zmian edukacji w Polsce.
Anna Szulc zwróciła uwagę na to, że „podchodzimy do szkoły tak, jakby nie była związana z życiem. Szkoła powinna spełniać funkcję społeczną. Szkoła jest najlepszym miejscem do tego, aby każdy wiedział, co to jest szacunek i zrozumienie indywidualnych potrzeb. Miejscem do tego, by współpracować i działać wspólnotowo. Jeżeli my się oglądamy na to, że „góra” nam zmieni szkołę, to nic się nie zmieni. Musimy działać oddolnie. Jestem o tym w pełni przekonana”.
Podkreślał to również Jakub Tylman mówiąc, że „jako środowisko nauczycielskie my zawsze na coś czekamy. Moja mama, emerytowana nauczycielka, całe życie czekała.. czekała na zmiany kolejnego ministra i nic się nie wydarzyło. Możemy albo czekać, albo działać!”
Agata Karolczyk-Kozyra dodała, że: „tylko my (nauczyciele) jesteśmy w stanie zmienić naszą polską edukację dbając o rozwój kompetencji transferowalnych u uczniów”.
Anna Dratwińska podkreśliła w swojej wypowiedzi m.in. znaczenie wsparcia w tworzeniu zmian: „Szkołę tworzą ludzie, a Ci, na których ja trafiłam są właśnie wyjątkowi. Trafiłam również na nieocenioną Panią Dyrektor, która jest takim samym poszukiwaczem lepszych rozwiązań jak ja i w moim mniemaniu wspólnie możemy góry przenosić. Moja pani Dyrektor Kinga Karaś jeszcze nigdy nie powiedziała mi, że czegoś nie mogę. Zawsze mnie wspiera i mówi: próbuj, zobaczymy co z tego wyjdzie. Próbuj, może uda nam się przekonać resztę. Próbuj! No więc próbuję, a za te możliwości Pani Dyrektor przy okazji dziękuję”.
W nawiązaniu do przedstawionych, licznych przykładów efektywnych praktyk edukacyjnych, Barbara Kochanek postawiła pytanie: „Skoro to co oni robią jest takie wspaniałe, dlaczego nie jest powszechne? Przecież to widać, że to działa. Nad tym zastanawialiśmy się w I LO, co zrobić, żeby to działało…”. Okazuje się, że niezwykle ważne jest poczucie zbiorowej skuteczności, a można to wypracować tylko działając RAZEM. W literkach tego słowa kryją się również fundamenty nowoczesnej edukacji: Relacje, Atmosfera, Zespół, Emocje, Mądrość.
Do zbiorowej mobilizacji i tworzenia nawet najmniejszych inicjatyw na rzecz zmian edukacyjnych zachęcały Agnieszka Pałys, Marta Bodys, Katarzyna Wolniak reprezentujące Projektujemy przyszłość. Edukacja, WPT – Wrocławski Park Technologiczny. Więcej informacji: https://plandlaedukacji.pl/ […]
Jak podkreśliła Marta Kondracka-Szala „Człowieka ogranicza sam człowiek„. Myśl ta wybrzmiała również w wypowiedziach studentów, którzy wymieniali, co moga zrobić już dziś, aby wkraczając do szkół jako nauczyciele, nie stanowili dla siebie samych ograniczania w tym, by iść pod prąd, ale zarazem zgodnie ze swoimi wartościami i przekonaniami dotyczącymi kształcenia.
Mając świadomość ogromu wyzwań, jakie składają się na budowanie zmiany edukacyjnej, jako uczelnia wyższa, chcemy wspierać nauczycieli merytorycznie, inspirować do zmian i w tych zmianach towarzyszyć. Dziękujemy za obecność oraz dokładanie wszelkich starań, by tworzyć warunki kształcenia na miarę XXI wieku.
Nasza przyszłość siedzi w ławkach szkolnych – pamiętajmy o tym! […]
Źródło: www.facebook.com/grzeskonyczka/
Wczoraj (16 maja 202 r.) „Portal Samorządowy – Portal dla Edukacji” zamieścił tekst Bogdana Bugdalskiego, informujący, że w najbliższych dniach dojdzie do spotkania kierownictwa MEN z przedstawicielami związków zawodowych i korporacji samorządowych w ramach zespołu ds. pragmatyki zawodu nauczycielskiego. Oto obszerne fragmenty tego materiału i link do pełnej wersji:
Karta nauczyciela czy Kodeks pracy? Nauczycieli powinno się zatrudniać w oparciu o inne przepisy
[…]
Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało, że podsekretarz stanu pani Paulina Piechna-Więckiewicz uczestniczyła w międzynarodowej konferencji pt. „Zarządzanie zmianą: Potrzeby usług publicznych i ich personelu w odpowiedzi na wiele kryzysów”, którą zorganizował Wolny Związek Zawodowy „Forum-Oświata” we współpracy z Europejską Unią Niezależnych Związków Zawodowych z okazji 20-lecia swojego istnienia. Na pewno wykorzystaliście ten czas, by z nią porozmawiać. Czy z panią wiceminister udało się coś załatwić?
Foto: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Uczestnicy panelu „Zarządzanie zmianą: Potrzeby usług publicznych i ich personelu w odpowiedzi na wiele kryzysów” podczas międzynarodowej konferencji pt. „Zarządzanie zmianą: Potrzeby usług publicznych i ich personelu w odpowiedzi na wiele kryzysów” – Bydgoszcz, 13 maja 2024 roku.
Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum – Oświata”: – Przede wszystkim, że na dniach odbędzie się pierwsze spotkanie zespołu ds. pragmatyki zawodu nauczycielskiego. Więc poinformowaliśmy lojalnie panią wiceminister, że chcemy mieć grupę tematyczną albo poszerzenie dyskusji o warunkach pracy. I że to jest element dla nas niezbędny. […]
Jak pan mówi na dniach, to znaczy w przyszłym tygodniu?
S.W. – Zakładam, że to spotkanie odbędzie się do końca maja. Pierwsze, inaugurujące pracę zespołu. Ważne jest to, że ze strony wiceminister Piechny-Więckiewicz padła deklaracja, że MEN rzeczywiście chce prowadzić rzetelne dyskusje, a nie tylko się spotykać. Bo takie spotkania ćwiczyliśmy przez ostatnie sześć lat. Przez pierwsze dwa lata minister Anna Zalewska jeszcze słuchała, można było sugerować jej różne rozwiązania, z których część przyjmowała, ale od 2017 roku zaczęła już myśleć po swojemu. Takie spotkanie nie ma sensu, bo my przyjedziemy, posłuchamy, skomentujemy to w mediach i tyle będzie pożytku z tego wszystkiego. […]
I będziecie się domagać uregulowania systemu wynagrodzeń?
S.W. – Zdajemy sobie sprawę, że są ograniczenia budżetowe i tak dalej. Ale jeżeli nie uporządkujemy sytuacji prawnej nauczycieli w jakiejś uzgodnionej perspektywie czasowej, to będzie już tylko gorzej. Bo jak podkreślałem w rozmowie z panią wiceminister, problemu wynagrodzeń nie rozwiążemy przez jednorazowe wrzucenie pieniędzy i stwierdzenie, że teraz nie dostaniecie nic, tylko będziemy dyskutowali o zwiększeniu pensum. A może trzeba by wyspecyfikować, co wliczamy do czasu pracy nauczyciela, czym tak naprawdę nauczyciel powinien się zajmować, bo nie może zajmować się wszystkim. Jeśli w szkole chcemy mieć standard zachodni czy skandynawski, no to tam nauczyciel nie organizuje np. wycieczek. Nie jest jednoosobowym biurem podróży i firmą cateringową. […]
Czy chociaż w jakimś zarysie udało się omówić zmiany w Karcie nauczyciela. Czy zmiany w Karcie w ogóle są brane pod uwagę w jakiejś nieodległej perspektywie?
S.W.- Nie, ponieważ Karta nauczyciela nie była tu tematem rozmów. To była bardziej próba odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób rozwiązać problemy, które wynikają chociażby z konieczności cyfryzacji. Bo odpowiedzią na kryzys pandemiczny było nagłe przyspieszenie cyfryzacji sektora oświaty. Co prawda na własny koszt nauczycieli, ale jednak. Na tej podstawie wskazywaliśmy pani wiceminister, żeby nie rozdawać bonów na pół laptopa, a po prostu wyposażyć szkoły i organy prowadzące w sprzęt dla pracowników. Przecież są jeszcze szkoły, które nie mają w ogóle dostępu do internetu albo internet im się rwie. To wymaga systemowego podejścia.
Zawsze powtarzam, że są takie dziedziny życia, które wymagają wypracowania konsensusu ponad podziałami, a nie kadencyjności. Co przychodzi ekipa, to rozpoczyna od stwierdzenia, że poprzednicy, delikatnie mówiąc, nie byli najmądrzejsi i podejmowali niezbyt trafne decyzje. I my mamy tę ambicję, że teraz to wszystko wywalimy do kosza i zrobimy zupełnie odwrotnie.
A potem przyjdzie następna ekipa i zrobi wszystko po swojemu…
S.W.– Tak, tylko że to ma swoje poważne konsekwencje w postaci marnotrawienia środków publicznych, utraty zaufania do władzy i wielu innych rzeczy.
Cały tekst „Karta nauczyciela czy Kodeks pracy? Nauczycieli powinno się zatrudniać w oparciu o inne przepisy”
– TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
W dniach 7-9 maja br. w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach trwał XVI Europejski Kongres Gospodarczy. Ostatniego dnia jego prac odbyła się debata p.t. „Edukacja ekonomiczna”, o której relację zamieszczono wczoraj (15 maja) na „Portalu Samorządowym – Portalu dla Edukacji”. Oto obszerne fragmenty tego tekstu i link do jego pełnej wersji:
Foto: www.ue.katowice.pl
Uczestnicy debaty pt. „Edukacja ekonomiczna”, która odbyła się 9 maja 2024 r. podczas XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego
Tego przedmiotu szkoła nie uczy. A powinna od pierwszej klasy podstawówki
Dostępna, atrakcyjna i praktyczna – to podstawowe postulaty dla edukacji ekonomicznej prowadzonej w szkołach i na kierunkach studiów nieekonomicznych. Fundamentalnym postulatem jest też to, żeby edukacja ekonomiczna objęła całe społeczeństwo. […]
> Uczestnicy XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach postulowali, by edukacja ekonomiczna była prowadzona od szkoły podstawowej i miała związek z rzeczywistością.
W Polsce z edukacją ekonomiczną mamy problem. Po kilku lekcjach wprowadzających informacje o pieniądzu w klasach I-III praktycznie przez długi czas nic się nie dzieje. Edukacja ekonomiczna nie jest prowadzona. Dopiero w szkołach ponadpodstawowych włączany jest przedmiot biznes i zarządzanie, który rok temu nazywał się przedsiębiorczość. […]
Efekty takiego stanu rzeczy są powszechnie znane. Polacy mają problemy z podstawowymi kwestiami, które w mniejszym bądź w większym stopniu wiążą się z wiedzą ekonomiczną. Na przykład te związane z kredytami frankowymi, które dla wielu okazały się decyzją fatalną czy kredytami zwykłymi wyrażonymi w złotych, w przypadku których już w momencie zaciągania można było być pewnym, że nie zostaną spłacone.
O poziomie tej wiedzy najlepiej świadczą dane liczbowe – w badaniu NBP 69 proc. Polaków stwierdziło, że nie zna ekonomii dlatego, że jest trudna, a 80 proc., bo jest nudna. 53 proc. powiedziało zaś, że mało interesująca.
Potwierdzają to również zbierane przez Alicję Defratykę, ekonomistkę, autorkę projektu ciekaweliczby.pl, dane, z których wynika, że Polacy np. wierzą, że 500 plus to pieniądze od Prawa i Sprawiedliwości, rządu Morawieckiego, tak samo jak pieniądze na 13. i 14. emeryturę. […] Dlatego nikt nie ma wątpliwości, że edukacja ekonomiczna społeczeństwa jest niezbędna. Problemem jest tylko to, w jakim zakresie powinna być prowadzona i od kiedy.
– Wiedza ekonomiczna jest bardzo potrzebna, ale jednocześnie bardzo niedoceniana. Dlatego bardzo się cieszę, że rok 2024 został ogłoszony Rokiem edukacji ekonomicznej. Bo to pokazuje, że ta wiedza jest kluczowa nie tylko dla zwykłych ludzi, którzy mają dylemat, czy podjąć kredyt, jak zarządzać własnymi finansami, ale jest kluczowa dla rozwoju gospodarki, dla rozwoju całego społeczeństwa – mówi prof. Celina M. Olszak, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. […]
Prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula wskazuje, że tu nie chodzi o to, aby teraz każdy obywatel miał być ekonomistą, ale o wyposażenie go w wiedzę podstawową, dotyczącą na przykład tego, jak działają banki, co się dzieje z jego oszczędnościami.[…]
Nie sądzi jednak, by podstawa programowa obecnego biznesu i zarządzania, którego nauka rozpoczyna się dopiero w szkole ponadpodstawowej, na to pozwalała.
Nauka podstaw ekonomii powinna się odbywać już na poziomie szkoły podstawowej. I w tej kwestii wśród uczestników dyskusji panowała pełna zgoda.
Według Alicji Defratyki nauczanie podstaw przedsiębiorczości czy biznesu dopiero w szkole ponadpodstawowej, a więc 17- czy 18-latków, jest po prostu spóźnione. […]
Nie oznacza to jednak, że edukacja ekonomiczna w podstawówce miałaby być prowadzona na osobnym przedmiocie. Wystarczy, by podstawowa wiedza ekonomiczna była wpleciona w codzienne nauczanie. Bo tego, jak inflacja działa na wartość nabywczą pieniądza, można uczyć na matematyce. Tego, jak funkcjonują finanse państwa, jak wygląda budżet państwa, można uczyć nawet na historii.
– Jeżeli te wątki zostałyby wplecione, takie, które dotyczą nas, to my byśmy się tego chętnie uczyli. Chyba bardziej przydatne byłoby dla nas właśnie sprawdzenie, jak inflacja i procent składany funkcjonuje i jakie możemy mieć korzyści w przyszłości, wyliczając to na matematyce, niż dokładnie uczyć się o prędkości pociągu, który jedzie z punktu B do punktu A – zastanawia się Alicja Defratyka. […]
– Ekonomią powinny być nasiąknięte wszystkie pozostałe przedmioty. Do tej historii i matematyki dołożyłbym np. geografię. Przecież zagadnienia związane z lokalizacją przemysłu, skutki odkryć geograficznych, to wszystko była ekonomia – przekonuje prof. Marek Rocki, członek Rady Fundacji Rektorów Polskich, były wielokrotny rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. […] – Tak jak w uczelniach ekonomicznych mamy inne podręczniki z mikro- i makroekonomii na poziom licencjatu, inne na poziom magisterski, a jeszcze inne na poziom doktorski – zauważa. […]
Na kwestię dostosowania treści do etapu edukacji zwraca uwagę również Szymon Sidło, przewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta Katowice. – To jest bardzo ważna kwestia, aby edukacji ekonomicznej uczyć w sposób praktyczny, bo ekonomia teoretyczna jest tą ekonomią, która w życiu codziennym zawodzi. A więc praktyka, otwartość i przede wszystkim dostosowanie przedmiotu do młodego człowieka – wylicza.
[…]
Powyższa dyskusja była jedną z wielu przeprowadzonych podczas XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, który odbył się w dniach 7-9 maja 2024 r. Panel pt. Edukacja ekonomiczna moderował dr Bartłomiej J. Gabryś z Katedry Przedsiębiorczości, Wydziału Zarządzania, Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Cały tekst „Tego przedmiotu szkoła nie uczy. A powinna od pierwszej klasy podstawówki” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Wczoraj ( maja 2024 r.) na „Portalu Samorządowym PAP” zamieszczono zapis rozmowy z prezeska Fundacji Teach for Poland o przyszłości zawodu „nauczyciel” w Polsce. Oto obszerne fragmenty tego tekstu i link do pełnej wersji:
Ekspertka: Selekcja do zawodu nauczyciela zwiększyłaby jego prestiż
Selekcja do zawodu nauczyciela zwiększyłaby jego prestiż, ale ta w Polsce praktycznie nie istnieje. Wystarczy wysłać CV do szkoły – powiedziała PAP Katarzyna Nabrdalik – prezes Fundacji Teach for Poland wspierającej młodych nauczycieli na starcie kariery.
Foto: https://crido.pl/people/katarzyna-nabrdalik/
Katarzyna Nabrdalik – Prezeska Fundacji Teach for Poland
PAP: Twierdzą państwo, że w Polsce niedługo zacznie brakować nauczycieli, co was skłania do takiej konstatacji?
Katarzyna Nabrdalik: Już w tej chwili są braki kadrowe. Tak naprawdę nie wiemy, ilu nauczycieli i gdzie dokładnie brakuje, gdyż dane, którymi dysponujemy, nie są pełne. Wielu nauczycieli ma po kilka etatów, oprócz umowy o pracę, mają jeszcze umowy zlecenia, uczą w kilku szkołach, a część z nich to osoby, które z emerytury wracają do pracy. Oficjalnie jest 11 tysięcy wakatów, lecz to zaniżona liczba.
Najbardziej niepokojący wydaje się brak chęci młodych nauczycieli, żeby wciąż być w zawodzie. Obserwujemy wśród nich ogromne wypalenie zawodowe, stąd decyzje o odejściach, a wiele osób rozważa taką decyzję. Poza tym coraz mniej młodych ludzi wiąże swoją przyszłość z byciem nauczycielem, to nie jest nawet jedna z pierwszych pięciu opcji, o których myślą. Wydaje się więc, że braki kadrowe będą się jeszcze pogłębiały i nie zmieni tego nawet demografia – po prostu klasy będą mniej liczne. [,…]
PAP: Na czym polega wasz program wsparcia młodych nauczycieli i ile osób obejmuje?
K.N.: W tym roku będzie to 100 osób, właśnie skończyliśmy proces rekrutacji i selekcji. To jest nasza czwarta edycja Programu Rozwoju EduLiderstwa, który trwa dwa lata i jest kompleksowym programem rozwoju i wsparcia początkujących nauczycieli ze stażem do pięciu lat pracy w szkole. Program jest też dla osób, które nigdy w szkole nie uczyły, tylko np. pracowały w sektorze publicznym, chciałyby zmienić ścieżkę kariery, nie mają pełnych kwalifikacji w postaci studiów pedagogicznych, ale dzięki naszemu programowi, naszej współpracy ze szkołami i kuratoriami, mogą wejść do szkół i zacząć uczyć, uzupełniając przygotowanie pedagogiczne w trakcie programu.
Natomiast jeśli chodzi o kształcenie nauczycieli, to uważamy, że w Polsce studia pedagogiczne nie przygotowują młodych ludzi do roli, jaką powinni pełnić, wykonując zawód nauczyciela – roli towarzysza, mentora, osoby, która umie budować relacje z młodym człowiekiem, rozwija jego kompetencje na przyszłość, nie skupia się tylko na „ocenozie”, przygotowaniu młodych do egzaminu, tylko przygotowaniu ich do życia. W programie mamy dużo warsztatów praktycznych, np. o komunikacji bez przemocy, pierwszej pomocy psychologicznej, ale też bardzo dużo autorefleksji, rozwoju ich kompetencji liderskich. Każdy z naszych początkujących nauczycieli ma tutora, który pracuje z nim przez dwa lata.[…]
PAP: Powiedziała pani, że widzicie różnicę między nauczycielami, którzy biorą udział w programie, a tymi, którzy nie mają waszego wsparcia. Jaką?
K.N.: Zostało to zbadane. Okazuje się, że wartością największą edukatorów – nazwijmy to – alternatywnych, jest to, że mają więcej odwagi, żeby robić wiele rzeczy inaczej, próbować nowych rozwiązań. Mają większą gotowość do budowania sojuszy z innymi nauczycielami, z rodzicami, którzy są niesamowicie istotnym elementem edukacyjnej układanki, a na ich lekcjach aktywizacja uczniów jest o wiele wyższa. Dzięki temu, że mają sieć wsparcia, ponad 80 proc. z nich po dwóch latach zostaje w zawodzie.
Najważniejsze jest jednak to, że potrafią budować relacje z uczniami i uczennicami, to jest fundament ich pracy.
PAP: Waszym celem jest także znajdowanie nauczycieli wśród nie-nauczycieli. Skąd ten pomysł?
K.N.: Chodzi nie tylko o braki kadrowe, ale także o to, że wśród tej grupy zawodowej różnorodność jest wielkim wyzwaniem. Obecnie kadra w 80 proc. składa się z kobiet około 50. roku życia i nie chodzi o to, że mamy coś przeciwko kobietom w tym zawodzie. Wychodzimy z założenia, że różnorodność – zarówno ze względu na wiek, jak i płeć – sprawdza się lepiej. Ponadto chodzi o kompetencje. Tych pedagogicznych można się nauczyć, uzupełnić wykształcenie. Ale czasem taki brak kwalifikacji w tradycyjnym tego słowa znaczeniu może być atutem. Mamy na przykład w szkołach przedmiot pod nazwą przedsiębiorczość i jest wiele osób z sektora prywatnego, które z chęcią weszłyby do szkół i uczyły tego przedmiotu. To praktycy, gotowi do dzielenia się swoim doświadczeniem. Tutaj pojawia się pytanie: czy system jest na nich gotowy?
PAP: Teach for Poland jest jedną z wielu odnóg międzynarodowej organizacji. Ile krajów bierze w tym udział?
K.N.: Obecnie 62, to spora sieć. Wszystko zaczęło się w 1989 w., kiedy Wendy Kopp, studentka, zauważyła, że w USA brakuje dobrych nauczycieli, dlatego wielu studentów daje korepetycje i w różny alternatywny sposób pracuje z dziećmi. Swoją pracę licencjacką napisała na temat alternatywnych ścieżek kształcenia nauczycieli. Tak powstała sieć, która od początku istnienia wprowadziła do szkół ponad 100 tysięcy nauczycieli.
PAP: Czy popularność ruchu oznacza, że większość krajów na świecie ma problem z systemem edukacji?
K.N.: Myślę, że tak, choć pewnie wyzwania są unikalne dla danego kraju, nie wiążą się tylko z brakami kadrowymi. To jest szersza dyskusja nad celowością edukacji i rolą nauczyciela. Podam przykład Bułgarii, która w Teach for All jest od 10 lat, a w tym czasie 25 tys. młodych ludzi zgłosiło się do programu. Dzięki bliskiej współpracy z ministerstwem edukacji udało się nie tylko zwiększyć wynagrodzenie nauczycieli, ale przede wszystkim wpłynąć na profesjonalizację i prestiżu zawodu. Obecnie nie ma już tam braków kadrowych, a co piąty student w Bułgarii chce być nauczycielem. Zrobiono tam na poziomie systemowym ogromną pracę, żeby zmienić narrację o zawodzie nauczyciela.
Rozmawiała: Mira Suchodolska
Cały tekst „Ekspertka: Selekcja do zawodu nauczyciela zwiększyłaby jego prestiż” – TUTAJ
Źródło: www.samorzad.pap.pl