
Foto: www.facebook.com/anna.szulc
W minioną sobotę 15 kwietnia na Sali Kolumnowej Sejmu RP odbyło się Forum Edukacyjne. To spotkanie zorganizował usunięty z Konfederacji poseł Artur Dziambor – wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
W ogłoszeniach informujących o tym wydarzeniu Zamieszczono takie informacje:
Forum poprowadzili: Magda Stupkiewicz i Krystian Ostrowski.
Jedynym materiałem z przebiegu tej debaty jakie udało się nam znaleźć jest to krótkie nagranie – na Fb profilu Marzeny Żylińskiej – TUTAJ
O tym, że takie Forum odbyło się na w Sali Kolumnowej Sejmu nie ma żadnej informacji na oficjalnej stronie Sejmu RP
Dzisiaj proponujemy obszerne fragmenty jeszcze „ciepłego”, bo zamieszczonego na blogu „Wokół Szkoły” wczoraj (16 kwietnia 22023 r.) tekstu Jarosława Pytlaka – dyrektora Zespołu Szkól STO na warszawskim Bemowie. Nie poprzestańcie na tych fragmentach – przeczytajcie cały ten tekst:
Foto: www.sp24sto.edu.pl/
Dyrektor Jarosław Pytlak przed wejściem do szkoły
Doświadczenia dyrektora Pytlaka # 1 – Listy do U
„Pragnę tworzyć szkołę, w której harcerski entuzjazm łączy się z trzeźwym podejściem do nauki, traktowanej równocześnie jako powinność i jako inwestycja w samego siebie. Szkołę, której jest się zarazem współgospodarzem, partnerem i entuzjastą. Taką wreszcie, w której prawdziwy zespół nauczycieli nie tylko uczy, lecz również, jak profesor Dmuchawiec z „Szóstej klepki” Małgorzaty Musierowicz, pomaga uczniom „przejść przez to piekło, które zwie się młodością”. (Jarosław Pytlak, 1996)
W kręgach odległych od Ministerstwa Edukacji i Nauki toczą się obecnie lokalnie liczne dyskusje na temat nowej, lepszej szkoły. Często wskazuje się w nich na potrzebę usamodzielnienia uczniów. Póki co jednak, rzeczywistość podąża w kierunku dokładnie przeciwnym – minister Czarnek zapowiada przywrócenie w szkołach właściwej, jego zdaniem, hierarchii. Nauczyciel ma być przewodnikiem, a uczeń… uczniem właśnie, z szacunkiem dla autorytetu i pilnością w zdobywaniu wiedzy pod jego kierunkiem, w zakresie wyznaczonym przez państwo.
Podejrzewam, że wielu nauczycieli zgodziłoby się z tym poglądem pana ministra. Zbyt dużo mają codziennych kłopotów z nader swobodnym podejściem młodych ludzi do szkolnych obowiązków. Powoli jednak rośnie grupa przekonanych, że autorytet przynależny z urzędu funkcji pełnionej w szkole jest już passé. Że nie da się wrócić do jakiegoś mitycznego „złotego wieku”; trzeba raczej szukać klucza do lepszej przyszłości. Być może jest nim właśnie uczniowska samodzielność. Marzena Żylińska ujęła ten pogląd w zgrabnym bon mocie o potrzebie przewrotu kopernikańskiego w edukacji: „Wstrzymać nauczyciela, ruszyć ucznia”. Pierwotnie chodziło o rolę młodego człowieka w procesie nauczania/uczenia się, teraz jednak postulat ów można rozciągnąć również na miejsce ucznia w społeczności szkolnej oraz jego prawo do współdecydowania o formie, zakresie i rytmie nauki.
Przytaczając jako motto tego artykułu własne słowa sprzed ponad ćwierci wieku, chcę pokazać, że już w początkach kariery dyrektora byłem rzecznikiem zaufania uczniom i przekazania im odpowiedzialności za własną naukę. Uważałem za rzecz naturalną, że szkołę współtworzą wszyscy aktorzy występujący na jej scenie. Wiara w sens samodzielności uczniów jest we mnie nadal, co i raz jednak przekonuję się, że rzecz nie jest tak prosta i jednoznaczna w praktyce, jak mogłoby się wydawać. Ba, odnoszę wrażenie, że w ostatnim czasie pośród uczniów wręcz zmalała chęć, mówiąc kolokwialnie, brania spraw w swoje ręce. Przynajmniej w mojej szkole, porównując „wygaszone” gimnazjum z powstałym na jego gruzach liceum. Przybliżę ten temat Czytelnikowi opierając się na pewnym doświadczeniu z STO na Bemowie, które świeżo stało się moim udziałem.
* * *
Zaczęło się od dorocznego sejmiku szkolnego, jaki zorganizowaliśmy, jak zwykle, w połowie marca. Tym razem nauczyciele, a także chętni rodzice i uczniowie, obradowali w ośmiu grupach tematycznych. Tradycyjnie podjęliśmy ważne sprawy dotyczące funkcjonowania naszej placówki, a wśród nich jedną zgłoszoną przez samorząd uczniowski szkoły podstawowej, dwie przez rodziców, a pozostałe – przez nauczycieli lub dyrekcję. Celowo nie wchodzę w szczegóły tego skądinąd bardzo ciekawego wydarzenia, są one bowiem tematem na osobny artykuł. Dla niniejszego wywodu ważne jest tylko, że żadna propozycja tematu nie wpłynęła od samorządu uczniowskiego naszego liceum, a spośród ponad setki uczniów tej szkoły na obrady w sobotnie przedpołudnie, pomimo zaproszeń i zachęty ze strony nauczycieli, pofatygowały się zaledwie osoby. Byłem tym bardzo zawiedziony, tym bardziej, że idea sejmiku jest moim ukochanym dzieckiem, mającym służyć obywatelskiej edukacji w naszej placówce. Swoim rozczarowaniem podzieliła się ze mną także jedna z nauczycielek, która napisała:
Bardzo bym chciała wiedzieć, co takiego może sprawić, by moim uczniom się chciało działać, wiedzieć, szukać….Ten ich tumiwisizm wyłącza i moją energię edukacyjną, i dlatego to mnie jeszcze bardziej martwi.
Co w sercu, to na języku, postanowiłem więc zwrócić się z naszymi frustracjami do samych zainteresowanych, korzystając z pewnego, zdobytego wcześniej w tym roku szkolnym doświadczenia, któremu najpierw poświęcę tutaj kilka zdań. […]
Foto: Paweł Rutkiewicz [www.lodz.wyborcza.pl]
Siedziba Sejmiku Wojewódzkiego i Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi
W dzisiejszym felietonie poszerzę i pogłębię informację, która była treścią materiału zamieszczonego na OE 11 kwietnia 2023 r. zatytułowanego „Zobaczcie kto jest szczęściarzem i pozyskał pieniądze na BCU”. Jej źródłem była strona MEiN, na której informowano o wynikach I naboru w konkursie na utworzenie 120 Branżowych Centrów Umiejętności. Można się było tam dowiedzieć, że w pierwszym etapie wpłynęło 90 wniosków, ze po ocenie formalnej i merytorycznej 60-ciu z nich przyznano dofinansowanie na łączną kwotę blisko 700 mln zł. Niestety – nie było tam żadnych konkretnych danych czyje wnioski zostały odrzucone, a które tę dotację otrzymają.
Dopiero moje dalsze poszukiwania, w których trafiłem na „Portalu Samorządowym” na tekst „„Branżowe centra umiejętności – znamy wyniki I naboru” umożliwiły mi zamieszczenie linku do Komunikatu Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji w sprawie zakończenia oceny I naboru wniosków w ramach konkursu, gdzie zamieszczono tabelę z wynikami tego pierwszego etapu konkursu.
I to korzystając z tego źródła mogłem poinformować łodzian, że przyznano środki na trzy BCU, o które wystąpili:
Związek Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego – w branży „moda” (poz. 46)
Województwo Łódzkie w branży „realizacja nagrań i nagłośnień” –(poz. 72)
Województwo Łódzkie w branży „technika dentystyczna” (poz. 80)
Dzisiaj postanowiłem rozszyfrować któż to będzie owe BCU urządzał w naszym mieście.
Związek Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego – w branży „moda”
Gdy o tym przeczytałem, w pierwszej chwili pomyślałem: „Dlaczego jakiś związek z takim wnioskiem wystąpił, skoro od dziesięcioleci działający w Łodzi przy ulicy Naruszewicza 35 zespół szkół odzieżowych – od paru lat funkcjonujący pod nazwą „Zespół Szkół Przemysłu Mody” – jest szkołą prowadzoną przez Miasto Łódź”?” I dopiero moje dalsze poszukiwania doprowadziły do takiej informacji:
Związek Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego jest stowarzyszeniem którego „celem jest ochrona praw i reprezentowanie interesów gospodarczych zrzeszonych członków wobec organów władzy i administracji rządowej, związków zawodowych, organów samorządu terytorialnego oraz organizacji krajowych i zagranicznych”. [Więcej – TUTAJ] Nijak mi to nie pasowało do owej sytuacji konkursowej. Dopiero po dłuższej chwili przypomniałem sobie, że jest w Łodzi jeszcze jedna szkoła o tym profilu, ale niepubliczna. To Zespół Szkół Mody – Kosmetologii – Fryzjerstwa Anagra, której organem założycielskim jest Prezes Zarządu Zespołu Europejskich Szkół Niepublicznych Spółka Z O.O. – Grażyna Miller. Mam takie przekonanie, że ów związek pracodawców jest jedynie inteligentnie wybranym „słupem” do wystąpienia o te miliony, bo ów organ założycielski owej Anagry jest za małym graczem, aby ktoś potraktował go poważne.
Może ktoś kiedyś rozpracuje te związki na płaszczyźnie personalnej, czyli czy, a jeśli tak – to jakie powiązania istnieją miedzy panią Grażyną Miller – prezeską Zarządu Zespołu Europejskich Szkół Niepublicznych Spółka Z o.o, a Tadeuszem Andrzejem Wawrzyniakiem – prezesem Związku Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego. Jeśli nie z nim, to z inną osobą z zarządu tego związku. No i dlaczego pisowski minister tak im zaufał….
x x x
Kolejne dwa pozytywne rozpatrzenia dotyczyły dwu wniosków, złożonych – jak to napisano – przez Województwo Łódzkie. Były to wnioski o utworzenie BCU dla w branży „realizacja nagrań i nagłośnień” i w branży „technika dentystyczna”.
O prowadzeniu kształcenia w tej pierwszej branży na terenie Łodzi nigdy dotąd nie słyszałem. I ponownie niezastąpiony Googl doprowadził mnie do Zespołu Szkół i Placówek Oświatowych Nowych Technologii Województwa Łódzkiego, który mieści się przy ul. Gabriela Narutowicza 122. I to w szkole pod tą nazwą można zdobyć kwalifikacje w branży „realizacja nagrań i nagłośnień”. Jak informuje to strona tego zespołu szkół – jest to placówka Samorządu Województwa Łódzkiego
Pozostało jeszcze rozszyfrowanie gdzie powstanie kolejne branżowe centrum dla zawodu „technik dentystyczny”. I tak jak poprzednio – wszechwiedzący Internet dostarczył mi informacji, że jest to Szkoła Policealna Techniki Dentystycznej w Łodzi przy al. J. Piłsudskiego 159. Która także jest publiczną i bezpłatną placówką prowadzoną, jak powyżej prezentowana , przez Samorząd Województwa Łódzkiego
Łodzianie to wiedzą, ale czytającym ten felieton z innych województw jestem winien informację o tym kto rządzi w Łódzkim Sejmiku Wojewódzkim.
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/
Oczywiście – jest to organ uchwałodawczy, który , m.in. powołał Zarząd Województwa z Marszalkiem – Grzegorzem Szrajberem i dwoma wicemarszałkami: Piotrem Adamczykiem i Zbigniewem Ziembą. Ale codzienną działalność prowadzą departamenty (jest ich aż 18 !) – w tym Departament Sportu i Edukacji (ciekawa kolejność – WK), którego dyrektorem jest Damian Kunert – 40-latek ze Zduńskiej Woli. (Więcej o nim – TUTAJ)
I mając taką wiedzę o tym co kryje się za ogólnikiem „Województwo Łódzkie” – jako wnioskodawca w konkursie na utworzenie BCU – nikt nie powinien już być zdziwiony, że wnioski te zostały rozpatrzone pozytywnie.
Moją uwagę zwrócił jeszcze brak jakiegokolwiek wniosku pochodzącego z instytucji samorządowych Miasta Łodzi. Mogą być tego różne interpretacje: władzom Łodzi nie zależy na tworzeniu takich centrów, ludzie odpowiedzialni za miejskie placówki oświatowe „przespali” termin, albo… szkoda im było czasu na pisanie wniosków, bo nie mieli wątpliwości, że będą odrzucone. Tak jak to się stało z wnioskiem miasta Gorzów Wielkopolski, którego prezydent – Jacek Wójcicki – nie jest członkiem PiS, a w 25-osobowej Radzie Miasta zasiada TYLKO JEDEN radny z PiS!
I to by było na tyle….
Włodzisław Kuzitowicz
Dzisiaj (15 kwietnia 2023 r.) pragniemy zachęcić Was do lektury obszernego opracowania, powstałego w ramach projektu „Szkoła dla innowatora” współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej, w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Jest ono zamieszczone na stronie Centrum Edukacji Obywatelskiej. Jego redaktorem merytorycznym jest Jędrzej Witkowski – prezes CEO.
Dla lepszego zorientowania się w tematyce tego opracowania zamieszczamy jego spis treści [TUTAJ], a na zachętę – prezentujemy tekst Wprowadzenia:
Dydaktyka rozwoju kompetencji proinnowacyjnych
Wstęp
Rozwijanie kompetencji uczniów (w tym kompetencji proinnowacyjnych czy kompetencji przyszłości) stanowi istotne zadanie szkoły. W Centrum Edukacji Obywatelskiej uważamy, że polska szkoła powinna poszukiwać nowej równowagi pomiędzy trzema celami, tj.:
• budowaniem u młodych osób wiedzy pomagającej zrozumieć otaczający je świat;
• rozwijaniem kompetencji, które pozwalają uczniom skutecznie działać;
• wzmacnianiem podmiotowości każdej osoby i poczucia wspólnotowości, z których
młodzi ludzie mogą czerpać siłę do działania.
Cele te są równie ważne i wzajemnie się uzupełniają. Stawianie ich w opozycji jest nieuzasadnione i nieuprawnione. Szkoła nie może tylko budować kompetencji, nie może jedynie rozwijać podmiotowości uczniów, nie może również ograniczać się do przekazywania wiedzy (Witkowski, 2021).
O kompetencjach w polskiej szkole dużo się dotychczas mówiło. Powstało wiele projektów i inicjatyw, w ramach których uczniowie skutecznie nabywali kompetencje podstawowe, kluczowe lub innowacyjne. Działania te były jednak zwykle podejmowane ad hoc, stanowiły dodatek do zwykłego funkcjonowania szkoły i zależały od oddolnej inicjatywy nauczycieli i dyrektorów. A przecież wiadomo, że skuteczne kształcenie kompetencji wymaga systematyczności, celowego i ustrukturyzowanego podejścia oraz skoordynowanego wysiłku wszystkich nauczycieli i dyrekcji szkoły opartego o diagnozę i monitorowanie kompetencji. W projekcie Szkoła dla innowatora podjęliśmy się wypracowania rozwiązań upowszechniających kształcenie kompetencji proinnowacyjnych w polskich szkołach. Wiedzieliśmy, że aby osiągnąć ten cel, należy osadzić kompetencje w codziennej praktyce funkcjonowania szkoły (w tym w nauczaniu przedmiotowym), wspierać kompetencje nauczycieli w zakresie stosowania nowych podejść, metod i technik pracy, wypracować i udostępnić narzędzia dydaktyczne oraz wzmocnić dyrektorów, na barkach których spoczywa odpowiedzialność za wprowadzanie zmian w kulturze pracy szkoły.
Efektem naszej pracy jest publikacja, którą właśnie przedstawiamy. Opisaliśmy w niej wypracowane w projekcie autorskie podejście do rozwijania kompetencji proinnowacyjnych. Przyniosło ono pozytywne efekty w dwudziestu szkołach, w których w latach 2020–2022 pracowaliśmy z nauczycielami, dyrektorami oraz uczniami. Opracowanie prezentuje w sposób systematyczny to, co nazwaliśmy dydaktyką rozwoju kompetencji. Podobnie jak dydaktyka ogólna i dydaktyki przedmiotowe (Kupisiewicz, 2021) obejmuje ona:
• cele związane z rozwojem kompetencji;
• treści przedmiotowe i interdyscyplinarne, w których jest osadzone stosowanie kompetencji;
• podejścia, metody nauczania i techniki pracy nauczycieli;
• formy organizacyjne procesu dydaktycznego;
• środki i narzędzia dydaktyczne stosowane w nim przez nauczycieli.
Projekt Szkoła dla innowatora był realizowany w bardzo trudnym czasie. Pracę w szkołach rozpoczynaliśmy na początku pandemii (w marcu 2020 roku) i kontynuowaliśmy przez cały okres edukacji zdalnej. Ostatnie działania zbiegły się w czasie z wybuchem kolejnej fazy wojny w Ukrainie. Mimo tych okoliczności projekt zakończył się sukcesem. Zgodnie z wynikami ewaluacji we wszystkich szkołach nastąpiły:
• pozytywne zmiany w praktyce pracy dydaktycznej nauczycieli (poszerzenie repertuaru
stosowanych metod i technik);
• poprawa wewnątrzszkolnej współpracy nauczycielskiej;
• zmiany w praktyce szkolnego przywództwa po stronie dyrekcji;
• pierwsze zmiany w kulturze pracy całej szkoły.
Fizycznie nowe podejście wyrażało się również w rearanżacjach poszczególnych pracownii przestrzeni wspólnych w szkołach. Co najważniejsze, zmiany przełożyły się na poziom kompetencji proinnowacyjnych uczniów biorących udział w projekcie. W roku szkolnym, który w wielu placówkach był stracony z uwagi na pandemię i edukację zdalną, aż 76% uczniów biorących udział w projekcie zanotowało przyrost kompetencji proinnowacyjnych. Jesteśmy przekonani, że wypracowane i przedstawione tutaj rozwiązania mogą być z powodzeniem zastosowane w rozwijaniu innych uczniowskich kompetencji: kompetencji kluczowych (określonych w dokumentach europejskich), umiejętności przekrojowych (opisanych w Zintegrowanej Strategii Umiejętności 2030) oraz kompetencji podstawowych. Proponowane podejścia mogą być też z powodzeniem wykorzystane w realizacji celów Laboratoriów przyszłości. To największy od lat projekt wsparcia sprzętowego polskich placówek edukacyjnych, który stawia sobie za cel rozwój kompetencji przyszłości młodych ludzi w szkołach podstawowych oraz ponadpodstawowych.
Publikacja jest podzielona na dziewięć rozdziałów. W pierwszym przedstawiamy kontekst dyskusji o rozwijaniu kompetencji, wracamy do ich znaczenia i definicyjnego zamieszaniawokół nich. Określamy również kompetencje, którymi zajmowaliśmy się w projekcie. W drugim rozdziale uzasadniamy, dlaczego warto mówić o dydaktyce rozwoju kompetencji, oraz przedstawiamy model ich kształcenia. Trzeci rozdział tłumaczy, dlaczego tak istotne jest dobre zrozumienie kompetencji i ich praktyczne zdefiniowanie. Kolejny, czwarty rozdział opisuje, jak budować w szkole klimat sprzyjający rozwojowi kompetencji – mówimy tam m.in. o relacjach, przestrzeniach edukacyjnych, praktykach dydaktycznych i dobrostanie młodych osób. Piąty, najbardziej obszerny rozdział prezentuje podejścia, metody i techniki pracy, które nauczyciele mogą, a nawet powinni wykorzystywać w swoich działaniach, by kształcić kompetencje uczniów. W szóstym rozdziale krótko zwracamy uwagę na kluczowe znaczenie zaangażowania dzieci i młodzieży w proces uczenia się, gdy jego celem jest rozwój kompetencji. Rozdział siódmy poświęcamy kwestii zauważania i mądrego oceniania stopnia rozwoju kompetencji. Podkreślamy też potrzebę monitorowania procesu uczenia się młodych osób. W ósmym rozdziale zwracamy uwagę na kontekst kształcenia kompetencji w polskiej szkole. Mówimy między innymi o podstawie programowej kształcenia ogólnego, o istotnym znaczeniu nauczycielskiej współpracy i o rozwiązaniach organizacyjnych ułatwiających rozwijanie kompetencji. W ostatnim rozdziale prezentujemy przewodniki, materiały i narzędzia wypracowane w projekcie Szkoła dla innowatora.
Publikacja jest elementem zestawu rekomendacji, które przygotowaliśmy w ramach projektu dla Ministerstwa Rozwoju i Technologii oraz Ministerstwa Edukacji i Nauki. We wcześniej wydanych rekomendacjach ogólnych podkreślaliśmy znaczenie dydaktyki rozwoju kompetencji, jej opisania i upowszechnienia (CEO, 2021). Niniejsza publikacja stanowi jednocześnie uszczegółowienie i realizację tej rekomendacji.
Dydaktyka rozwoju kompetencji proinnowacyjnych jest jednym z kilku wydawnictw, które oddajemy teraz w ręce czytelniczek i czytelników. Polecamy również serię pięciu publikacji, które zawierają przydatne dla nauczycieli wskazówki w zakresie rozwijania konkretnych kompetencji: samodzielności myślenia, rozwiązywania problemów, współpracy, liderstwa i zarządzania sobą. Odnośniki do tych i wszystkich innych materiałów wypracowanych w projekcie Szkoła dla innowatora znajdują się w ostatnim rozdziale.
W tym opracowaniu wykorzystujemy fragmenty materiałów edukacyjnych i innych tekstów tworzonych wcześniej w ramach projektu Szkoła dla innowatora. Aby ułatwić lekturę, w kolejnych rozdziałach stosujemy zamiennie żeńskie i męskie formy, zawsze mając na myśli odbiorców ob
Małgorzata Stodulna Jędrzej Witkowski
Szefowa Działu Szkoła dla Innowatora Prezes Zarządu CEO
Cały tekst „Dydaktyka rozwoju kompetencji proinnowacyjnych” – TUTAJ
Źródło: www.szkoladlainnowatora.ceo.org.pl
Ustawa z dnia 26 stycznia 1982 r.”Karta Nauczyciela” – tekst ujednolicony
(Dz. U. z 2021 r. poz. 1762 oraz z 2022 r. poz. 935, 1116, 1700 i 1730)
Dzisiaj (14 kwietnia 2023 r.) na „Portalu Samorządowym – Portalu dla Edukacji” zamieszczono obszerny tekst, informujący o zamierzeniach „obronionego” w Sejmie ministra edukacji wobec podstawowego dokumentu regulującego zawód „nauczyciel” – Karty Nauczyciela. Oto obszerne fragmenty tego tekstu i link do jego pełnej wersji:
Karta Nauczyciela do likwidacji. Jedni ostro krytykują, inni twardo bronią
W roku 2022 minęła 40. rocznica uchwalenia Karty Nauczyciela. Tymczasem już w 2023 jej historia może się skończyć – tak wynika z zapowiedzi ministra edukacji Przemysława Czarnka. Była już nazywana „reliktem” lub „parasolem dla nierobów”, a jednak nauczyciele twardo jej bronią. […]
Ustawa ta została uchwalona przez polski parlament w styczniu 1982 r. Reguluje prawa i obowiązki osób wykonujących zawód nauczyciela. Po ponad 40 latach (i około 60 nowelizacjach) jej historia może się skończyć. W czwartek 13 kwietnia minister edukacji Przemysław Czarnek zadeklarował w Sejmie, że zostanie zlikwidowana.
– My chcemy zlikwidować Kartę Nauczyciela. Mamy to w programie i stanie się to jesienią tego roku. Tak – Karta Nauczyciela musi zostać zlikwidowana – zadeklarował Przemysław Czarnek, szef Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Ostro na zapowiedzi Przemysława Czarnka zareagował m.in. Związek Nauczycielstwa Polskiego. [….]
Więcej o stanowisku ZNP – TUTAJ
Wspomniana zapowiedź Przemysława Czarnka padła podczas debaty sejmowej, dotyczącej wotum nieufności dla niego samego. Szef resortu edukacji swoimi słowami nawiązał do jednego z przedmówców – Roberta Winnickiego, posła Konfederacji. To właśnie ten parlamentarzysta wywołał dyskusję o Karcie Nauczyciela. Zarzucił obecnemu rządowi m.in. bronienie „reliktu”, jak określił ustawę o prawach i obowiązkach nauczycieli.
– Czy się stoi, czy się leży, tyle się należy – mówił poseł Winnicki. – Przez Kartę Nauczyciela ten, który uczy bardzo dobrze, zarabia dokładnie tyle samo, co ten, który uczy źle. Karta Nauczyciela do likwidacji od zaraz. To pomoże uwolnić potencjał polskiego szkolnictwa, ale do tego trzeba odwagi – stwierdził.
Nie był to jednak pierwszy, głośno wypowiedziany, krytyczny głos odnośnie Karty Nauczyciela. Podczas Samorządowego Forum Kapitału i Finansów przepisy dotyczące pracy nauczycieli głośno krytykowali samorządowcy.
– Nauczyciela mianowanego, który jest zwykłym nierobem, po prostu nie da się zwolnić – powiedział jeden z burmistrzów biorących udział w wydarzeniu.
Inni dodawali m.in., że ochrona nauczycieli tworzy „patologiczny” system, który nie motywuje ich np. do poszerzania swoich umiejętności. Pojawiły się także zarzuty, że Karta Nauczyciela jest „archaizmem”, który ciężko się czyta, a jeszcze trudniej interpretuje. Jak stwierdziła część samorządowców, dokument wymaga gruntownego przebudowania, a nie tylko „kosmetyki”.
Cały tekst „Karta Nauczyciela do likwidacji. Jedni ostro krytykują, inni twardo bronią” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Foto: Leszek Szymański/PAP[www.tvn24.pl]
Przemysław Czarnek w ławach rządowych po ogłoszeniu wyników głosowania
w sprawie wniosku o jego dymisję
Wczoraj przed północą (13 kwietnia 2023 r.) na portalu TVN24 zamieszczono informację zatytułowaną „Sejm zdecydował w sprawie wotum nieufności dla Przemysława Czarnka”. Oto jej fragmenty.
[…]
Sejm zdecydował w sprawie Czarnka
Sejm rozpatrzył wniosek w czwartek późnym wieczorem. Ostatecznie posłowie zagłosowali za tym, żeby pozostał na stanowisku. Za przyjęciem wniosku głosowało 218 posłów, 231 było przeciw, jedna osoba wstrzymała się od głosu.
Głosowanie poprzedziła burzliwa dyskusja.
Najpierw głos zabrało kilkoro posłów sprawozdawców komisji. Jako pierwsza głos zabrała przedstawicielka wnioskodawców Krystyna Szumilas z KO, była minister edukacji.
– Na każdym spotkaniu, gdziekolwiek jesteśmy, słyszymy od ludzi: „Minister Czarnek musi odejść. Nie chcemy, aby niszczył przyszłość naszych dzieci i wnuków. Protestujemy przeciwko indoktrynacji i upolitycznieniu szkoły, przeciwko marnym płacom nauczycieli, przeciwko traktowaniu edukacji jako łupu politycznego PiS i trampoliny do osobistej politycznej kariery ministra” – powiedziała Szumilas.
– Dlatego złożyliśmy ten wniosek i podpisały się pod nim wszystkie kluby i koła opozycji demokratycznej. Dla nas jest to projekt obywatelski, bo proszą nas o to obywatele, których pan minister i posłowie PiS-u nie chcą słuchać – wyjaśniła.
Krystyna Szumilas stwierdziła, że „jest wiele zarzutów uzasadniających konieczność odwołania ministra Czarnka” – I nie jest to jedynie program willa plus, w ramach którego miliony złotych z polskiej edukacji pan minister przekazał na wille dla swoich, choć przyznaję, że jest to program wyjątkowo bulwersujący – podkreśliła. – Są też inne grzechy pana ministra. Przypomnę chociażby zrujnowanie prestiżu zawodu nauczyciela, ustalenie na poziomie płacy minimalnej pensji nauczycieli początkujących w zawodzie – dodała posłanka Platformy Obywatelskiej.
– Czarnek musi odejść – mówi 70 procent Polek i Polaków. Dwie na trzy osoby w Polsce nie chcą Czarnka na stanowisku ministra edukacji i nauki. I to w ich imieniu jest ten wniosek. Dlatego nie będę mówić dziś do pana, panie ministrze, bo nie dla pana dziś tutaj jesteśmy. Jestem tutaj dziś dla uczniów, rodziców, nauczycieli i wszystkich tych, którzy nie mogą już patrzeć, jak niszczy pan polską szkołę – zwróciła się do ministra edukacji Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z klubu Lewicy. […]
W imieniu klubu PiS głos zabrała Mirosława Stachowiak-Różecka.
W zamieszczonym wczoraj rano materiale zatytułowanym „Kompetentna analiza krytyczna testów maturalnych z biologii” udostępniliśmy dwa fragmenty teksty dr hab. Stanisława Czachorowskiego z jego bloga „Profesorskie Gadanie”, któremu dał on tytuł „Czy i dlaczego nie zdałbym teraz matury z biologii”.
Nie musieliśmy długo czekać, aby dostać od niego informację, że właśnie zamieścił ciąg dalszy tej analizy. Oto fragmenty owej drugiej części i – jak zwykle – link do jego pełnej wersji:
Zawsze można ci udowodnić, że czegoś nie wiesz
Gdybym spotkał takie pytanie w quizie, to by mnie zaciekawiło. Bo nie znam odpowiedzi. Gdybym spotkał na egzaminie typu matura, to bym się przeraził i poczułbym się malutki. Nic nie wart. Bo nie wiem jaka jest różnica w ścianie komórkowej i błonie komórkowej tych dwóch grup prokariontów, a więc mam braki i bym nie zdał a co najmniej uzyskał mniej punktów. A skoro nie wiem, to nie wiem czegoś ważnego, niezbędnego. Wskazuje na moją lukę w wykształceniu biologicznym. Bo nie znam odpowiedzi na postawione w teście pytanie. Biolog przecież powinien? Zaciekawienie prowokuje (przynajmniej mnie) do poszukiwań. Analiza tego pytania zachęciła mnie do uzupełnienia wiedzy o archeonach. By sprawdzić czym się różnią od eubakterii i czy akurat wybrany fakt jest specyficzny, charakterystyczny i właściwy edukacyjnie. Czy zaznaczone szczegóły są ważne i warto je zapamiętać?
Takie pytania testowe sprawdzają wiedzę faktograficzną, tylko po co? Mam taką skazę poznawczą, że często zadaję sobie pytanie o sens, dlaczego, po co, w jakim celu itp. Zabawa w quiz? To byłoby może i dobre, ale w testach maturalnych nie ma zabawy, jest tylko niepokój, że za mało wiesz. Zawsze można ci udowodnić, że czegoś nie wiesz, a co wiem ja. Można gdzieś wyszukać niezbędne a brakujące informacje. Ważne są chyba proporcje między wiedzą rozumianą a zapamiętaną („bardzo niekorzystna jest proporcja zapamiętywania wobec rozumienia”). I w zasadzie to cały mój rwetes idzie o te proporcje.
I jeszcze jedna mała dygresja. W czasie dyskusji na Facebooku nad podobnym przykładem stosunkowo młody człowiek (dla mnie, wchodzącego w okres późnej dorosłości młodymi wydają się ci, których w dzieciństwie uważałem za starych – taki relatywizm wiekowy) zasugerował, że te „tłuczenie testów” w klasach o profilu biologiczno-chemicznym to efekt przygotowywania do medycyny. Koncentracja na uczniach, którzy zamierzają studiować medycynę. Dawniej było to przygotowywanie do egzaminów wstępnych, teraz testy są nieustannie „wałkowane” z myślą o dobrym wyniku na maturze. Bo liczba punktów z matury z wybranych przedmiotów otwiera drogę na medycynę. Albo ją zamyka. W czasach, gdy były egzaminy wstępne, moi rówieśnicy zdawali nawet po kilka razy na studia medyczne. Teraz można ewentualnie powtórzyć maturę. Nauczyciele i sami uczniowie koncentrują się na „zdawaniu testów” a inni uczniowie, np. ci zainteresowani samą biologią jako taką – ewidentnie tracą. Bo lekcje biologii czy fizyki są kursami przygotowawczymi do testów/egzaminów na medycynę. A co z tymi, którzy chcieliby się dokształcić w naukach biologicznych? Ich ciekawość biologiczna ewidentnie jest zabijana. Są biologicznie zniechęcani. Tworzy się fałszywe mniemanie, że biologia to nudne testy a sama nauka jest wiedzą pamięciową. […]
Dlaczego akurat porównanie ściany komórkowej? Dlaczego nie ma tradycyjnego porównania ściany komórkowej u roślin (eukarionty)? Tu oczywiście tylko jedno pytanie testowe, wyrwane z kontekstu całej książki z testami. Może pytanie ma sprawdzać wiedzę o prokariontach i różnicach w budowie bakterii i archeonów? Na takich testach nauczyciele trenują uczniów lub sami uczniowie się umartwiają. Pytania na wyrywki. Mają świadczyć o dobrym opanowaniu materiału i wiedzy. Dobrze, jeśli potraktowane zostaną jako quiz wiedzowy by się sprawdzić, co już wiem a czego jeszcze nie. W moim odczuciu (być może błędnym) pytanie ułożone dla fragmentu wiedzy, na podstawie jakiegoś tekstu w artykule.
„Archeony różnią się od bakterii przede wszystkim budową ściany komórkowej (nie zawiera peptydoglikanu) oraz błony cytoplazmatycznej (zawiera specyficzne wiązania eterowe w glicerofosfolipidach błony – stabilniejsze niż wiązania estrowe występujące u bakterii).” (źródło https://radioklinika.pl/archeony-archebakteria-rola-biologia/). To oczywiście maleńki fragment artykułu. Trudno powiedzieć czy akurat najistotniejsza informacja. Na pewno ważne jest to, że się różnią od bakterii i eukariontów, że traktowane są jako osobna domena. Ważne jest zapewne także to, że są ekstremofilami.[…]
Wróćmy do pytania z testu. Czy różnice w budowie ściany i błony komórkowej u archeowców i bakterii są istotne? Może wystarczyłoby zapamiętać, że są jakieś różnice, w tym właśnie w ścianie komórkowej i błonie? Bo może z tych różnić wynikają przystosowania do życia w środowiskach ekstremalnych? Lub może wyjaśniałyby jakieś aspekty wczesnych etapów życia na Ziemi? W tej chwili sam nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć.
Podsumujmy: pytanie jak pytanie, ważne jest to co z nim zrobimy. Czy jest to trening przed maturą? Jeśli tak, to moim zdaniem jest to szkodliwy trening, uczniom i nauczycielom sugeruję nie wykorzystywać takich pytań. Jeśli to quizowa zabawa w to, kto więcej zapamiętał, to może być. Choć sam osobiście wolałbym z uczniami zastanowić się, które cechy w budowie archeowców umożliwiają im życie w siedliskach ekstremalnych i dlaczego? A może w jakich momentach historii Ziemi cechy archeonów dawały im szansę na przeżycie i trwanie? Lub które cechy upodabniają je do eukarionów a które do prokariorycznych bakterii. Gimnastyka umysłowa, połączona z rozumowaniem, w czasie które można wykorzystywać różne fakty i szczegółowe informacje. Bo na przykład bakteryjne Chlamydia w ścianach komórkowych nie zawierają peptydoglikanu. I co z takim wyjątkiem zrobi Faryzeusz wiedzy przy porównywaniu archeowców z bakteriami?
P.s. Gdybym przygotowywał się do matury to szukałbym jedynie klucza odpowiedzi na to konkretne pytanie. wykuć na pamięć różnice w składzie ściany komórkowej i błony komórkowej u bakterii i archeonów (a co z sinicami?). Natomiast z ciekawości sięgnąłem po więcej. Dużo się nowego dla mnie dowiedziałem, ale nie zapamiętałem na trwałe szczegółów budowy w ścianie komórkowej i błonie. W mojej pamięci zostały inne elementy i inne fakty, przede wszystkim relacje filogenetyczne i otwarte pytanie o ewolucję. Na ile miały znaczenie siedliska ekstremalne, czy to efekt początków życia na Ziemi czy tylko fragment z przeszłości? Będę wypatrywał nowinek ze świata naukowego, czekając na kolejne ustalenia, odkrycia i hipotezy naukowców. Zostaję z pytaniami i ciekawością. Nic mi z pamięci nie ubywa a gotowy jestem na więcej. Natomiast szczegóły z testu pamiętałbym nie dłużej niż do egzaminu maturalnego. Bo po co dłużej zaśmiecać tym głowę? Bardzo ważną cechą naszego mózgu jest umiejętność zapominania. Zakuć, zaliczyć, zapomnieć. To oczywiście też jest potrzebne, taki trening przyswajania dużych partii nowego materiału. Tak jak bieg na wytrzymałość i eliminację. Sprawdza wydolność. Dla lekarza taka zdolność do zapamiętywania pewnie jest ważna. Taka selekcja kandydatów na medycynę być może ma sens zawodowy. Ważne jest jednak to, że istnienie świat poza medycyną, są inne zawody wykorzystujące wiedzę biologiczną.
Edit: Po interwencji Autora dodaję źródło komentowanego pytania testowego: T. Koliński. 2023, Biologia. Część 2. Zbiór autorskich zadań maturalnych ze wskazówkami i odpowiedziami. Klasyfikacja organizmów. Bakterie i archeowce. Protisty. Rośliny. Grzyby.
Cały tekst „Zawsze można ci udowodnić, ze czegoś nie wiesz” – TUTAJ
Źródło: www. profesorskiegadanie.blogspot.com
Dzisiaj (13 kwietnia 2023 r.) na portalu Prawo.pl zamieszczono informację o wczorajszym posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Oto fragment tego tekstu:
W czwartek Sejm głosuje wotum nieufności dla ministra Czarnka
-Opozycja nie proponuje nowych rozwiązań, nie ma nic do zaoferowania, tylko oferuje hucpę polityczną. Kolejne wotum nie wnosi nic poza awanturą, którą chcą wywołać – skomentowała wniosek o wotum nieufności wobec ministra edukacji i nauki wicerzeczniczka PiS Urszula Rusecka. Sejm w środę 12 kwietnia zajął się wnioskiem o wotum nieufności wobec Przemysława Czarnka, głosowanie całej Izby w czwartek wieczorem.
– To rząd i pan premier ustalają gabinet Rady Ministrów – podkreśliła Rusecka. Jak przypomniała, jest to kolejny w tej kadencji wniosek o wotum nieufności wobec Czarnka.- Opozycja – tak, jak w tamtej, tak i w tej kadencji – co rusz chce odwoływać któregoś z ministrów, ale odpowiedzialność za to ponosi rząd i ugrupowanie, któremu Polacy powierzyli stery władzy – zauważyła posłanka.
Minister nieobecny, komisja w jego obronie
Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży negatywnie zaopiniowała w środę wniosek opozycji o wotum nieufności wobec ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Ministra na posiedzeniu komisji reprezentował wiceszef MEiN Tomasz Rzymkowski, co spotkało się z protestem opozycji. Na posiedzenie komisji nie przybył minister Przemysław Czarnek. Jego obecności domagali się wielokrotnie posłowie opozycji.
Po dyskusji komisja negatywnie zaopiniowała wniosek. […]
Cały tekst „W czwartek Sejm głosuje wotum nieufności dla ministra Czarnka” – TUTAJ
Źródło: www.prawo.pl/oswiata/
x x x
Oto informacje o przebiegu tego posiedzenia oraz druki sejmowej w tej sprawie – ze strony Sejmu RP:
Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży /ENM/ rozpatrzyła i zaopiniowała poselski wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec Ministra Edukacji i Nauki Przemysława Czarnka (druk nr 3032).
Uzasadnienie wniosku przedstawili: poseł Krystyna Szumilas (KO), poseł Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) oraz poseł Dariusz Klimczak (KP).
Jako podstawowe zarzuty uzasadniające wniosek, zostały podniesione działania ministra naruszające konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi poglądami wyrażone w art. 48 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, braki kadrowe w systemie oświaty oraz niedostateczne przygotowanie systemu oświaty na przyjęcie dzieci uchodźców ukraińskich w polskich szkołach.
Po przeprowadzeniu dyskusji Komisja zaopiniowała wniosek negatywnie.*
Sprawozdawca – poseł Tomasz Zieliński (PiS).
W posiedzeniu uczestniczył sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki – Tomasz Rzymkowski.
Źródło: www.sejm.gov.pl/Sejm9.nsf/
* Druk nr 3156 IX kadencja. OPINIA KOMISJI EDUKACJI, NAUKI I MŁODZIEŻY w sprawie poselskiego wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Ministra Edukacji i Nauki Przemysława Czarnka (druk nr 3032)
Wczorajszego wieczora (12 kwietnia 2023 r.) w „Akademickim Zaciszu” rozmawiano o bardzo rzadko podejmowanym problemie uczenia się „w późnej dorosłości”. Do udziału w rozmowie na ten temat prof. Roman Leppert zaprosił:
– Dr hab. Zofię Szrota, aktualnie prof. Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej – badaczkę problematyki starzejącego się społeczeństwa (gerontologia społeczna, wątki edukacyjne i opiekuńcze z elementami polityki społecznej), włączającej edukacji społecznej (pedagogika społeczna) oraz przestrzeni całożyciowego uczenia się w dorosłości (andragogika). Jest ona autorką ponad 160 publikacji naukowych, w tym 6 monografii autorskich i redaktorka 13 prac zbiorowych.
– Dr Ninę Woderską – która na pytanie kim jestem, odpowiada tak: „Doktorem nauk społecznych w zakresie pedagogiki, badaczką i trenerką edukacji obywatelskiej, a także animatorką działań prospołecznych, zwłaszcza tych na rzecz integracji wewnątrz. Jestem ona Ambasadorką Elektronicznej platformy na rzecz uczenia się dorosłych w Europie EPALE. Pisze teksty na blogu EPALE, które zostały przetłumaczone już na 5 języków: angielski, niemiecki, włoski, francuski i słowacki.
Wszystkich, których ten temat zaciekawił, a którzy nie mogli wczoraj być świadkami tej rozmowy zapraszam, o dogodnej dla nich porze, do nadrobienia tej straty:
Later life learning – czyli o uczeniu się w późnej dorosłości – TUTAJ
W czwartek ubiegłego tygodnia (6 kwietnia 2023 r.) dr hab. Stanisław Czachorowski zamieścił na swoim blogu „Profesorskie Gadanie” ciekawą analizę testów maturalnych – na przykładzie testu przygotowanego przez CKE na maturę pisemną z biologii. Poniżej zamieszczamy dwa obszerne fragmenty tego posta oraz link do źródła, gdzie możecie zapoznać się z całością tego tekstu:
Czy i dlaczego nie zdałbym teraz matury z biologii
Sprawdzanie wiedzy nie jest łatwe. Zwłaszcza jeśli chcemy sprawdzić rozumowanie a nie zwykłą, encyklopedyczną znajomość informacji/faktów. Jeśli co roku sprawdza się taka samą wiedzę w kolejnych rocznikach uczniów, to trzeba za każdym razem układać inne pytania lub inaczej je formułować. By sprawdzać wiedzę a nie wykucie na pamięć odpowiedzi z pytań z poprzednich sezonów egzaminacyjnych. Odpowiedzi ustne czy pisemne otwarte lepiej sprawdzałyby wiedzę i rozumienie lecz trudniej się je sprawdza i jeszcze trudniej standaryzuje. Żeby wszystkich ocenić tak samo a sprawdzających i wysłuchujących jest tak bardzo wielu. I każdy inny. Pytania testowe są łatwiejsze do szybkiego sprawdzania i do standaryzacji. Klucz odpowiedzi jest jasny i łatwy do zastosowania. Tyle, że przy układaniu co raz to nowych pytań testowych mogą pojawiać się ewidentne buble. Zwłaszcza jeśli szuka się oszczędności.
Dlaczego o tym piszę. Bo czasem spotykam się z różnymi pytaniami, które nie sprawdzają tego, co by chciałby deklaratywnie sprawdzać. Kilka dni temu w grupie nauczycielskiej na Facebooku jedna z nauczycielek zamieściła pytanie z prośbą o poradę jak je interpretować. Moim zdaniem pytanie było błędnie sformułowane bo możliwe były różne poprawne odpowiedzi. A klucz odpowiedzi wskazywał tylko na jedną. Dlaczego nauczyciele na takich pytaniach trenują-przygotowują uczniów do matury? Uczą tylko szukania klucza odpowiedzi a nie myślenia. W toku dyskusji otrzymałem więcej tego typu przykładów z wydrukowanego i rozpowszechnianego zbioru pytań testowych. Łatwiej kupić i wykorzystywać gotowe niż samemu godzinami wymyślać przykładowe pytania. Stąd te nieżyciowe i nieprecyzyjne przykłady? Potem odesłano mnie do pytań opracowywanych przez Centralną Komisję Egzaminacyjną (biologia). Bo nauczyciele czy edukatorzy wzorują się na tych z CKE (i poprzednich matur). Wybrałem losowe pytanie… i zbaraniałem. Nie zdałbym z marszu takiej matury. Co więcej sposób sformułowania pytania jest wadliwy i błędny metodycznie. Dlatego postanowiłem jeden przykład przedstawić dokładniej.
Bo jeśli profesor uczelniany, biolog z ponad 30 letnim stażem pracy badawczej i wykładowej nie potrafi poprawnie odpowiedzieć, to co to znaczy? Że pewne fragmenty wiedzy ogólnej ulegają zapomnieniu, na skutek specjalizacji? A może z tą maturą coś jest nie tak i ze sprawdzaniem wiedzy? Może zbyt dużo tam wiedzy na 3 Z: zakuć, zaliczyć, zapomnieć.
Ale do rzeczy. Pytanie jest wyżej, a w zasadzie wstęp do kilku pytań. Taki opis wraz z rysunkiem sugeruje, że pytanie jest analityczne. Że po zapoznaniu się z tekstem i rysunkiem uczeń będzie rozwiązywał jakiś problem a pytania sprawdzą jego sposób analizy i rozumowania. O, takie pytania powinny być na maturze. Jak postaram się wykazać to tylko atrapa. Uczeń, który będzie czytał, straci tylko czas. Lepiej zrobi ten, kto nie będzie czytał tylko przejdzie do odpowiedzi. Zyska na czasie i nie będzie próbował wykorzystywać zawartych tam informacji, bo w zasadzie nie wiążą się z pytaniami. Tylko rysunek. Nazwa barwników (safranina i zieleń świetlista) jest w gruncie rzeczy nieistotna. To nadmiarowa informacja ale nie traktuję jej jako wadliwej. Ta nadmiarowość jest w stylu „dlaczego sułtan nosi zielone szelki? By mu spodnie nie opadły”. Kolor szelek nie ma znaczenia. Zazwyczaj w życiu codziennym dostajemy nadmiar informacji i musimy się nauczyć selekcjonować docierające informacje. Odróżniać te istotne od tych nieistotnych. To w jakimś stopniu sprawdzanie umiejętności myślenia. I byłoby warte pochwalenia.
Po drugie rzeczywisty preparat. Wydaje się atutem. Tyle, że należałoby wybrać taki charakterystyczny. Rzeczywiste preparaty zawierają mniej informacji od schematów, zwłaszcza tych podręcznikowych. Ich analiza wymaga dużej umiejętności, tak jak ze zdjęciami rentgenowskimi. Naukowiec by wyciągnąć wniosek analizuje co najmniej kilka różnych preparatów, kilka różnych ujęć. Jeden to za mało. W tym zadaniu testowym (egzaminacyjnym) akurat nie jest to dobrze wybrany preparat. Jak widać wzięty z Wikipedii. Chyba państwową instytucję stać na wyszukanie i ewentualne zakupienie praw do dobrego dydaktycznie preparatu? Tak, by wybrać preparat z odpowiednią ilością informacji tam zawartych.
Co ten preparat ma sprawdzać? Czy uczeń w szkole oglądał preparaty mikroskopowe? Ambitne. Ale jeśli oglądał akurat innej rośliny niż kukurydzy? To będzie w jego pamięci inny obraz, inne ułożenie tkanek roślinnych. Może nawet jego doświadczanie z mikroskopowaniem będzie kulą u nogi, utrudniającą poprawne rozwiązanie. Bo trudniej będzie wstrzelić się w klucz odpowiedzi.
Co widać na grafice? Przekrój poprzeczny a więc widać tylko bardzo mały fragment istotnych cech, o które potem pytają zdającego. Co widać? Kolorowy obraz, jedne komórki (w przekroju) są większe inne mniejsze. Gdzieniegdzie wydaje się że ściana komórkowa jest grubsza, gdzieniegdzie cieńsza. Nie wszystkie chyba komórki się wybarwiły. W sumie przydałoby się większe powiększenie by wyraźniej zobaczyć niektóre istotne szczegóły. Ilustracji się nie powiększy. To nie mikroskop. Niestety. Więc tak na prawdę nie sprawdza umiejętności techniki mikroskopowania. Może przypomina kolory zaznaczane w podręcznikach i na tej podstawie uczeń zgadnie?
















