



1 stycznia „Portal dla Edukacji” zamieścił tekst, informujący o zaskakującej wypowiedzi wiceministra Lubnauer w sprawie „godzin Czarnkowach”. Oto jego obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:
Wiceszefowa MEN zszokowała nauczycieli. „To przecież niezgodne z prawem”
[…]
>Nauczycielom od dawna nie podobają się tzw. godziny czarnkowe. Dlatego bardzo zdziwiła ich niedawna wypowiedź wiceszefowej MEN.
>- Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówki – mówiła wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer.
>- Wypowiedzi wiceminister Lubnauer wprowadzają w błąd. „Godziny czarnkowe” nie mogą być wykorzystywane do prowadzenia lekcji, zajęć, czy poprawiania sprawdzianów – podkreślała Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP.
[…]
Przypomnijmy. Tzw. godziny czarnkowe, czyli obowiązkowe godziny dostępności nauczycieli, były tematem gorącej debaty w środowisku edukacyjnym. Nauczyciele oraz związki zawodowe apelowały o ich likwidację lub wprowadzenie modyfikacji, które realnie wpłyną na poprawę ich pracy w szkołach. Dlatego nauczycieli bardzo rozczarowała wypowiedź wiceminister edukacji Katarzyny Lubnauer, która stanowczo podkreślała znaczenie takich godzin w procesie edukacji.
Podczas konferencji prasowej w Katowicach, która odbyła się z początkiem grudnia, wiceminister Lubnauer przekonywała:
– Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówki. To także okazja, aby uczniowie, którzy nie zrozumieli pewnych zagadnień, mogli skonsultować się z nauczycielem i nadrobić brakujące treści. Taki czas w szkole jest niezwykle potrzebny – broniła godzin dostępności Katarzyna Lubnauer.
Problem w tym, że proponowane przez nią zastosowania tych godzin, według Związku Nauczycielstwa Polskiego […] są niezgodne z obowiązującymi przepisami.
Zdaniem przedstawicieli związku, zgodnie z obowiązującymi przepisami nauczyciele podczas tych godzin mogą prowadzić tylko konsultacje – nie są one przeznaczone na nadrabianie zaległych lekcji, poprawy kartkówek ani organizowanie dodatkowych zajęć.
– Wypowiedzi wiceminister Lubnauer wprowadzają w błąd. „Godziny czarnkowe” nie mogą być wykorzystywane do prowadzenia lekcji czy zajęć – podkreślała Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP. […]
Krytycy „godzin czarnkowych” przekonują, że większość rodziców woli kontakt za pośrednictwem dzienników elektronicznych, takich jak Librus, czy telefonicznie, zamiast spotkań w wyznaczonych godzinach.
– W praktyce godziny dostępności często mijają się z celem. Nauczyciel w tym czasie formalnie czeka na rodziców, jednak ci, z uwagi na własne obowiązki zawodowe, zazwyczaj nie są w stanie przyjść w wyznaczonych godzinach – ani w środku dnia, ani wcześnie rano. W efekcie zdarza się, że przez cały rok szkolny pojawiają się jedynie dwie osoby, a nauczyciele spędzają te godziny bezczynnie – przekonywała w rozmowie z PortalSamorzadowy.pl Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP. […]
Cały tekst „Wiceszefowa MEN zszokowała nauczycieli. ‘To przecież niezgodne z prawem’” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Takie przed rokiem, z wiarą w swe zdolności „jasnowidztwa”, składałem Wam życzenia:
Niech Rok, co dziś go przywitamy,
Rokiem spełniania marzeń będzie!
Choć dziś nie wszystko jeszcze znamy
O planach tych, co „na urzędzie”.
Niech obietnice spełnią swoje
Przed wyborami ogłaszane:
Zakończą o podwyżki boje,
Dopuszczą to, co zakazane!
A wtedy my – reformatorzy,
I wszystkie ruchy „odśrodkowe”
Sprawimy: Wreszcie się otworzy
SYSTEM na zmiany! Oświatowe!
Pamiętając o tamtych życzeniach – takie dzisiaj napisałem:
Cóż dzisiaj z tego się spełniło?
Czy obietnice dotrzymane?
Mówią nam – ciężko spełniać było,
Bo „prawo zabetonowane”!
Więc dzisiaj życzę Wam, Kochani,
By w Nowym Roku lepiej było.
Gdy tylko się rozpocznie styczeń
By wreszcie się normalnie żyło!
A póki co – nie gaście ducha,
Razem z uczniami róbcie swoje,
Niech każdy serca swego słucha
Tocząc z „systemem” własne boje.*
Redaktor „Obserwatorium Edukacji”
Włodzisław Kuzitowicz
*Ta trzecia zwrotka została przeze mnie skopiowana z życzeń, złożonych w sylwestra 2022 r
Dzisiaj, w ostatnim dniu 2024 roku, postanowiliśmy zamieścić informację o ważnym dla łódzkie oświaty wydarzeniu, które miało miejsce 12 listopada, a które uszło naszej uwadze. Bo też nie otrzymaliśmy od jego organizatorów zaproszenia, a w mediach lokalnych także nie było o nim wzmianki. I dopiero przed kilkoma dniami, podczas wymiany życzeń świąteczno-noworocznych, dowiedzieliśmy się o tym od dr Grażyny Tadeusiewicz , wieloletniej przyjaciółki redaktora OE, która – jako jedyny świadek narodzin „Przeglądu Edukacyjnego”, którego 30 rocznicę powstania wówczas świętowano – w tym wydarzeniu uczestniczyła.
A że redaktor Kuzitowicz miał także w pierwszym okresie działalności owego czasopisma swój drobny wkład w zamieszczane tam publikacje (były to trzy teksty: „Między nami wychowawcami”, „Co stanowi o klęsce, a co o sukcesie wychowawcy”, oraz „Wychowawca kapitanem w rejsie ku dorosłości”) – jubileusz ten jest nam bliski, i – choć z takim opóźnieniem – musimy zamieścić o nim informację. Oto ona:
Screen z nagrania filmowego [https://www.facebook.com]
Zbiorowe zdjęcie zasłużonych w wydawanie „Przeglądu Edukacyjnego” osób, wyróżnionych pamiątkowym medalem podczas jubileuszu 30-lecia
W dniu 12 listopada, w siedzibie Centrum Rozwoju Edukacji Województwa Łódzkiego przy ul. Wielkopolskiej w Łodzi odbyło się spotkanie, poświęcone upamiętnieniu 30 rocznicy powstania „Przeglądu Edukacyjnego”. Oto co o tym tytule napisano na stronie CRE WŁ:
„Pierwsze po wojnie pismo nauczycieli łódzkich. Wychodzi nieprzerwanie od 1994 roku w Wojewódzkim Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli w Łodzi. Przegląd Edukacyjny nawiązuje do chlubnych tradycji czasopism pedagogicznych wychodzących w Łodzi w latach międzywojennych takich, jak: Szkoła i Nauczyciel, Głos Nauczycielstwa Łódzkiego, jest pozytywnie oceniany ze względu na podejmowane w nim aktualne problemy teorii i praktyki pedagogicznej, i niewątpliwie autorytet piszących w nim autorów. Przegląd Edukacyjny zyskuje na swojej popularności i jest znany w innych rejonach Polski, także dzięki zainteresowaniu bibliotek wyższych uczelni i bibliotek pedagogicznych (ma swój międzynarodowy numer: ISSN 1231-322X). Integruje nauczycieli, oświatowców i teoretyków nauk o wychowaniu, będąc ambasadorem łódzkiej oświaty i pedagogiki.”
Informując o tym wydarzeniu nie możemy nie wspomnieć, że ów dwumiesięcznik powstał w łódzkim Wojewódzkim Ośrodku Metodycznym, kiedy kierowała nim dr Grażyna Tadeusiewicz. I aż do sierpnia 2021 roku, także po zmianie nazwy na Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, powstawał on nieprzerwanie w owej – samodzielnej – placówce, działającej przy ul. Wólczańskiej 202. I dopiero od tej daty, kiedy WODN stał się – uchwałą Sejmiku Województwa Łódzkiego – częścią konglomeratu o nazwie Centrum Rozwoju Edukacji Województwa Łódzkiego w Łodzi, jego oficjalnym wydawcą jest owo CRE WŁ z siedzibą przy ul. Wielkopolskiej.
Nadzór nad całością Centrum, od jego powstania 1 września 2021 roku, sprawuje dyrektorka – Teresa Łęcka, Była ona w latach 2009 – 2021- dyrektorką Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 19 im. Karola Wojtyły, od roku2016 przekształconego w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Łodzi, a jeszcze wcześniej – w latach 2006 – 2008 – dyrektorką Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie .
Mimo zorganizowania owego jubileuszu 30-lecia „Przeglądu Edukacyjnego” nie zmieniło się nasze zaniepokojenie losem owego zasłużonego dla łódzkiej oświaty regionalnego czasopisma. Bo nie można już odnaleźć w Internecie elektronicznej wersji jego kolejnych numerów. A szkoda, bo to dzisiaj najlepsza forma upowszechnienia informacji o osiągnięciach łódzkich nauczycielek i nauczycieli.
A teraz przechodzimy już do udostępnienia zapisu filmowego z tego jubileuszowego spotkania, które prowadziła w roli konferansjera pani dyrektor CRE WŁ – Teresa Łęcka:
30-lecie Przeglądu Edukacyjnego w CRE WŁ w Łodzi – TUTAJ
UWAGA:
Od 21 do37 minuty nagrania można obejrzeć i wysłuchać wspomnień dr Grażyny Tadeusiewicz
Jeszcze przed świętami (23 grudnia) na portalu „Strefa Edukacji” zamieszczono tekst, podejmujący problem wzrastającej popularności edukacji domowej. Oto jego treść – bez skrótów:
Edukacja domowa pod ostrzałem pytań. Będzie powrót do Lex Czarnek?
Edukacja domowa cieszy się w Polsce rosnącym zainteresowaniem. Posłanki Kinga Gajewska i Marta Golbik (PO) wystosowały do Ministerstwa Edukacji interpelację *, pytając o szczegóły dotyczące funkcjonowania tej formy nauki oraz wyników zapowiedzianych kontroli.
Wzrost uczniów wybierających edukację domową
Według raportu Fundacji Edukacji Domowej, liczba uczniów realizujących obowiązek szkolny poza szkołą wzrosła ponad dwukrotnie w latach 2021–2023 – z 19 947 do 42 329 osób. W styczniu 2024 roku liczba ta wyniosła już 53 968.
Jak wskazano w interpelacji poselskiej:
„W przeciągu ostatnich miesięcy do mojego biura poselskiego przyszło kilku obywateli zainteresowanych zapowiedzią kontroli w jednej ze szkół prowadzących taką naukę. Na zakończenie każdego roku szkolnego uczniowie takich placówek mają pisemne i ustne egzaminy klasyfikacyjne. Na ich podstawie wystawiane są oceny na świadectwach. Minister edukacji poinformowała w połowie lipca, że kuratoria przyjrzą się wynikom egzaminów maturalnych w Szkole w Chmurze oraz temu, jak mają się one do ocen końcowych uczniów.”
W swoim piśmie posłanka skierowały do MEN kilka pytań, które mają na celu wyjaśnienie sytuacji w obszarze edukacji domowej. Wśród nich znalazły się:
1.Jaka liczba uczniów realizujących obowiązek szkolny za pośrednictwem edukacji domowej uczęszczała do placówek poza rejonem zamieszkania w ostatnich pięciu latach?
2.Jaka liczba uczniów obecnie korzysta z tej formy nauki?
3.Czy ministerstwo posiada dane lub opracowania ekspertów, które uzasadniają potrzebę nowelizacji przepisów dotyczących edukacji domowej? Jeśli tak, proszę o ich przedstawienie Sejmowi.
4.Czy ministerstwo planuje w najbliższym czasie przedłożyć Sejmowi propozycję zmian
W interpelacji zaznaczono, że „w przestrzeni medialnej pojawiają się doniesienia, iż do ministerstwa docierają zastrzeżenia od nauczycieli czy też rodziców dotyczące tego, jak organizowane są egzaminy końcowe”.
Resort edukacji nie odpowiedział jeszcze na interpelację, ale jak mówiła Katarzyna Lubnauer w rozmowie opublikowanej na łamach Strefy Edukacji, „zagrożenia dla edukacji domowej nie ma.”
– Nie widzę zagrożenia dla edukacji domowej. Natomiast z pewnym smutkiem i dużym niepokojem patrzymy na wyniki Szkoły w Chmurze. Jeżeli chodzi o licealistów i uczniów techników, matury nie zdało średnio 15 proc., w przypadku liceum ten wskaźnik jest jeszcze mniejszy, a w Szkole w Chmurze, gdzie jest tylko liceum, ten stopień nie zdawalności jest na poziomie 25 proc. (czyli jedna czwarta uczniów nie poradziła sobie z maturą), to mnie nie przekonuje argument, że oni nie uczą dla wyników egzaminów – zaznaczyła wiceminister edukacji.
Nie wiemy jednak, czy zmiany w przepisach ograniczą dostępność edukacji domowej. Społeczność korzystająca z tej formy nauczania jest pełna obaw. Z usta rodziców i edukatorów domowych docierają wątpliwości, czy zmiany w zakresie realizowania obowiązku szkolnego poza szkołą, nie zmienią się wraz z dużą reformą oświaty, która zostanie wprowadzona w 2026 roku. Obawy są związane też z możliwością powrotu rejonizacji i innych rozwiązań, które zostały zawarte w tzw. Lex Czarnek, ustawie która ostatecznie została zawetowana przez Andrzeja Dudę.
Źródło: www.strefaedukacji.pl
*Oto treść tej interpelacji:
Oto link na stronę Sejmu RP – TUTAJ
No i doczekałem kolejnej pięćdziesiątki moich felietonów. Jak przed tygodniem napisałem – to trochę za mała okazja do urządzania wielkiej fety. Ale podsumować ten etap mojej felietonowej aktywności można.
Pierwszym felietonem tej „półsetki” był – napisany 17 grudnia – felieton ze smutnym tematem: „Konteksty i didaskalia wokół pogrzebu Wojciecha Walczaka”. Przypomnę, że był to pogrzeb jednego z dwu liderów historycznego strajku studentów z 1981 roku, który – gdy w latach 1990 – 1994 był Łódzkim Kuratorem Oświaty – odegrał sprawcza rolę w mojej biografii zawodowej.
Kilka tygodni później (2 stycznia) napisałem felieton „Czy Barbara Nowacka przerwie złą passę na fotelu Ministra/y Edukacji?”, który warto sobie teraz przypomnieć. Tak samo jak felieton nr 507 – „Po zawiłych wywodach – oczywisty apel do ministrów nauki i edukacji”.
12 maja w felietonie nr 519. „O moich obawach co do efektów reformy edukacji ‘tu i teraz’”, w którym porównałem podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2023/202 (za ministra Czarnka) z tymi „nowej władzy” – na rok 2024/2025.
7 lipca – w felietonie nr 527 ”Gdy w oświacie kanikuła – mam czas zgłębiać tajniki kadrowe ŁCDNiKP”, kontynuowałem wątek podjęty już w felietonie nr 525, o kolejnych dziwnych sytuacjach w polityce kadrowej Łódzkiego Magistratu, dotyczącej ŁCDNiKP.
Nie mogę w tym wykazie wartych przypomnienia felietonów nie przywołać tego o numerze 535. – „Jeszcze o doskonaleniu nauczycieli i o nowym szefie CKE”, w którym z radością witałem na tym stanowisku łodzianina – Roberta Zakrzewskiego.
20 października linią przewodnią felietonu nr 540 były moje refleksje, którymi dołączyłem się do licznych głosów podsumowujących pierwszą rocznicę owych „wyborów 15 października”. Miał on – oczywiście – tytuł „Cały czas w trosce o przyszłość edukacji w polskich szkołach”.
Kilka tygodni później – 24 listopada, w felieton nr 545. „O kolejnym odcinku serialu ‘Obsada stanowiska dyrektora ŁCDNiKP”, powróciłem do tematu, który z wszystkich lokalnych, łódzkich spraw– bez wątpienia – w minionym roku najbardziej zajmował moją uwagę „obserwatora edukacji”.
Jako ostatni wspomniany na tej „pięćdziesiątkowej” liście jest felieton sprzed trzech tygodni: „Felieton nr 547. Nie powinniśmy wzorować się na szkołach fińskich, a singapurskich”. Postanowiłem go to przypomnieć, gdyż w sposób lekko ironiczny zwracam w nim uwagę na pewne mało znane fakty i konieczność dokonania wyboru w temacie „o co tak naprawdę powinno nam chodzić w określaniu celu polskiej edukacji”
Przywołałem tu dziewięć felietonów, wybranych z owej pięćdziesiątki, będącej połówką kolejnej, już szóstej, setki moich niedzielnych tekstów, tak jak to czyniłem w poprzednich przypadkach owych połowicznych jubileuszy, nie z powodu potrzeby „autopromocji”. No, może tylko troszkę…
Bo tak naprawdę, to od dawna wszystko co robię na stronie „Obserwatorium Edukacji” czynię z nadzieją, że zamieszczane tu teksty – w tym i felietony – są rejestracją, archiwizowaniem zasobów – „przefiltrowanych” przez mój punkt widzenia – informacji o wydarzeniach w polskiej oświacie z okresu, sprawowanych przemiennie, rządów Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Zakładam, że uda mi się zagwarantować zachowanie tej domeny i zawartych pod nią treści „na zawsze”, i że będzie to źródło przeszłych prac naukowych młodych historyków oświaty, którzy dzisiaj nie tylko nie są jeszcze uczniami polskich szkół, ale którzy dopiero przyjdą na świat…
Włodzisław Kuzitowicz
Wczoraj na „Portalu Samorządowym” zamieszczono ważną – także dla nauczycielek i nauczycieli – informację:
Jest projekt nowelizacji „ustawy Kamilka”. Oto co się zmieni
Do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów został wpisany projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym i ochronie małoletnich, czyli tzw. ustawy Kamilka. Zmiany przygotowane w Ministerstwie Sprawiedliwości usprawnią stosowanie przepisów chroniących dzieci. […]
Przepisy tzw. „ustawy Kamilka” będą bardziej precyzyjne i znikną niepotrzebne komplikacje – czytamy dalej w komunikacie resortu sprawiedliwości.
Najważniejsze zmiany w „Ustawie Kamilka” to:
– zwolnienie rodziców uczniów z obowiązku przynoszenia zaświadczenia o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego, jeżeli np. wyjeżdżają jako opiekunowie na wycieczki szkolne. Wystarczy ich oświadczenie o niekaralności;
-zlikwidowanie opłat za zaświadczenia o niekaralności dla wolontariuszy prowadzących zajęcia z dziećmi czy studentów odbywających praktyki w szkołach;
-zniesienie obowiązku podwójnego sprawdzania danej osoby. Np. szkoła nie będzie musiała weryfikować w rejestrach karalności trenera, który już wcześniej został sprawdzony w klubie sportowym czy firmie, która go zatrudnia;
-zlikwidowanie obowiązku przedstawiana zaświadczeń o niekaralności przez osoby przychodzące do szkoły, od których z założenia wymagana jest niekaralność. Chodzi m.in. o policjantów, adwokatów, radców prawnych, sędziów;
-zaświadczenia o niekaralności z KRK nie będą też potrzebowali goście zaproszeni na zajęcia szkolne, o ile będzie w nich uczestniczyć nauczyciel;
-dodanie słownika wyjaśniającego takie pojęcia jak „organizator działalności”, „inna działalność”, „działalność opiekuńcza”. […]
Cały tekst „Przepisy tzw. „ustawy Kamilka” będą bardziej precyzyjne. Co to znaczy?” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl
Foto: Joanna Juroszek /Foto Gość
Prezydent Andrzej Duda podczas podpisywania dokumentu
Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty i link do pełnej wersji tekstu, zamieszczonego w tygodniu przedświątecznym na „Portalu dla Edukacji”:
Prezydent podpisał nowelizację ustawy o systemie oświaty
Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o systemie oświaty, która wprowadza szereg istotnych zmian dotyczących egzaminów zewnętrznych, podręczników szkolnych oraz dofinansowania kształcenia młodocianych pracowników
>Utrzymano obowiązek przystąpienia do jednego egzaminu na poziomie rozszerzonym z przedmiotu dodatkowego, jednak nadal nie będzie wymagany próg zaliczeniowy w wysokości 30 proc.
>Nowelizacja wprowadza również funkcję egzaminatora-weryfikatora
>Nowelizacja nakłada na wydawców obowiązek graficznego oznaczenia treści w podręcznikach, które wykraczają poza podstawę programową dla danego przedmiotu i etapu edukacyjnego.
Jednym z kluczowych zapisów nowelizacji, która w piątek podpisał prezydent Andrzej Duda jest wydłużenie o trzy lata (do roku szkolnego 2026/2027) braku wymogu uzyskania 30% punktów z jednego wybranego przedmiotu dodatkowego na egzaminie maturalnym.
[…]
Egzaminator-weryfikator i nowe obowiązku dla wydawców
Egzaminator- weryfikator to osoba odpowiedzialna za ponowne sprawdzenie prac, oraz operator pracowni informatycznej, który przygotuje zaplecze techniczne na egzaminy pisemne i praktyczne, takie jak egzamin maturalny z informatyki czy egzaminy zawodowe.
Nowelizacja nakłada na wydawców obowiązek graficznego oznaczenia treści w podręcznikach, które wykraczają poza podstawę programową dla danego przedmiotu i etapu edukacyjnego. Wydawcy będą musieli również zapewnić cyfrowe odzwierciedlenie podręczników papierowych dopuszczonych do użytku przed 1 stycznia 2020 r., przy ich kolejnym niezmienionym wydaniu. Dotychczas wymóg ten dotyczył wyłącznie podręczników dopuszczonych po tej dacie.
Nowelizacja zmienia sposób finansowania dla uczniów rzemieślników
Podpisana przez prezydenta nowelizacja w istotny sposób zmienia też sposób przyznawania dofinansowania dla rzemieślników szkolących uczniów. Dotychczas 25 proc. środków było wypłacane za podjęcie szkolenia, a 75 proc. za zdanie egzaminu przez ucznia. Nowe przepisy odwracają te proporcje, co ma na celu zwiększenie motywacji do rozpoczęcia procesu kształcenia.
Nowelizacja uwzględnia również możliwość wniesienia na salę egzaminacyjną urządzeń telekomunikacyjnych z aplikacjami monitorującymi stan zdrowia zdających, co wpisuje się w działania dostosowujące system oświaty do potrzeb osób wymagających szczególnego wsparcia.
Cały tekst „Prezydent podpisał nowelizację ustawy o systemie oświaty” –TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Nie do końca się spełniły.
Świat nie zawsze słowo zmienia…
Choć me przecież szczere były.
Przeto dziś bez polityki:
Życzę Świąt w rodzinnym gronie.
Niech ucichną groźby, krzyki,
Niech nastąpi sporów koniec.
Niechaj radość zapanuje,
Że to Boże Narodzenie,
A gdy ktoś inaczej czuje,
– Że zimowe przesilenie…
23 grudnia 2024 roku Włodzisław Kuzitowicz
Za tydzień będę pisał felieton nr 550. Nie jest to taki powód do fetowania, jakim był „felieton półtysięczny”, ale zawsze jest się czym pochwalić. Za to 6 lutego będzie piękna liczba – 555! Muszę zawczasu obmyślić sposób uświetnienia tej „multipiątkowej” okazji – wszak jestem z tych czasów, gdy trzy piątki pod rząd w dzienniczku były powodem do radości.
A na razie piszę ten felieton w niedzielę przedświąteczną, którą w latach mojego dzieciństwa w moim domu nazywano „brudną niedzielą”. Bo wtedy wszystkie soboty były „pracujące” i jeśli był to jedyny wolny dzień poprzedzający dni świąteczne, to właśnie wtedy był czas na generalne sprzątanie. Dzisiaj to jedynie „niedziela handlowa” – szósta w tym roku. Przeto nie będę dzisiaj podejmował tematów świątecznych – na składanie życzeń będzie jeszcze czas. A więc – rutynowo – kilka przemyśleń, zrodzonych pod wpływem dwu zamieszczonych na OE materiałów:
Nie mogę nie „pociągnąć” myśli, której sygnałem był już tytuł, jaki nadałem informacji, zamieszczonej 17 grudnia : „Nazwa konferencji w języku angielskim podnosi jej rangę(!/?)”. Wierzę, że został on odczytany zgodnie z moją intencją – ironicznie. Bo co stało na przeszkodzie, aby jej organizator – Instytut Badań Edukacyjnych – ogłosił, że organizuje konferencję p.t. „Edukacja dla przyszłości. Wyzwania stojące przed projektowaniem programów nauczania i ich skuteczną realizacją”? Ale oni chcieli być „trendy” – a wiadomo, że wszystko co po angielsku, to dzisiaj jest modne, „na czasie”, przeto ogłosili, że zapraszają na konferencję „Global Forum “Education for the Future. Challenges to Curriculum Design and Effective Implementation”.
Skąd inąd, skoro wiem, że dyrektorem IBE jest ktoś, kto studiował na University of Pittsburgh oraz Ludwig-Maximilians-Universitaet w Monachium, a także był stypendystą Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, Robert Schuman Centre for Advanced Studies oraz European University Institute we Florencji, nie powinienem się dziwić. Co nie zmienia faktu, że byłem i jestem przeciwny temu procesowi. I nie dlatego, ze ja nie mam zdolności do nauki języków obcych, ale dlatego, że uważam, iż język jest podstawą świadomości narodowej, gdyż nasze dzieje są najlepszym dowodem, że władze państw rozbiorowych robiły wszystko, aby to ich języki (rosyjski i niemiecki) były językiem panującym. Warto także popatrzyć na Francuzów, którzy jak mogą tak bronią się przed anglicyzmami i nie wpuszczają do powszechnej komunikacji języka angielskiego. Ostatnio Francja złożyła w sprawie języka angielskiego do Sądu Unii Europejskiej dwie skargi wobec Komisji Europejskiej. Treść jednej już opublikowano. Dotyczy ona zastosowania testów w języku angielskim dla kandydatów na unijnych urzędników.
Kończąc ten temat: Uczmy się języków obcych, ale u siebie i miedzy sobą mówmy po polsku!
x x x
Dzień później – w środę 18 grudnia – zamieściłem post z bloga prof. Śliwerskiego „Czyżby opinia na temat polityki oświatowej MEN była już wyeksploatowanym tematem?”. Były tam cytaty z nieopublikowanego wywiadu , który profesor udzielił dziennikarzowi „Gazety Wyborczej”. Nim podzielę się moimi refleksjami zacytuję kilka fragmentów tego tekstu:
„…zdaniem prof. Śliwerskiego, obecne działania Ministerstwa Edukacji Narodowej odbiegają od założeń, na których powinno opierać się konstruowanie i wdrażanie każdego przedmiotu kształcenia. –Minister Barbara Nowacka, mimo dobrych intencji, popełniła błąd, wprowadzając zmiany motywowane przede wszystkim deklaracjami politycznymi – zauważa profesor. W jego opinii, takie decyzje niosą ryzyko instrumentalnego traktowania edukacji, podporządkowując ją bieżącym interesom politycznym zamiast naukowym. Jak podkreśla, edukacja zdrowotna, która ma obejmować zarówno kwestie zdrowia fizycznego, jak i psychicznego czy społecznego, wymaga dobrze przemyślanego programu oraz odpowiednio przygotowanej kadry.”
„W opinii profesora, polska edukacja od lat cierpi na podporządkowanie jej bieżącej polityce. – Brakuje nam narodowej strategii edukacyjnej, która byłaby wolna od wpływów partyjnych. To, co obserwujemy teraz, to kolejny przykład, jak ideologia przesłania merytoryczne podejście do reform – zaznacza. Zdaniem Śliwerskiego, taki sposób działania prowadzi do konfliktów społecznych oraz nieufności wobec systemu oświaty. […]
Profesor podkreśla, że brak odpowiednich badań nad skutecznością dotychczasowego przedmiotu WDŻWR dodatkowo utrudnia ocenę zasadności wprowadzenia edukacji zdrowotnej w obecnej formie. – Nie wiemy, jakie były faktyczne efekty nauczania WDŻWR, bo nikt tego nie zbadał. Wprowadzanie zmian w oparciu o przypuszczenia i populistyczne argumenty jest niewłaściwe – zaznacza.” […]
Jak stali czytelnicy moich felietonów (i nie tylko) wiedzą – nie zawsze podzielam poglądy prof. Bogusława Śliwerskiego. Ale w tym przypadku to co o metodzie kierowania resortem przez ministrę Nowacką powiedział w tym wywiadzie, to jakby „wyjął mi z ust”.
Ja także jestem rozczarowany „owocami” rocznych rządów nie tylko ministry Nowackiej, ale całej tej „koalicyjnej” ekipy nadającej ton i kierunek podejmowanym w MEN decyzjom. Także opinia, że wprowadzane zmiany są motywowane przede wszystkim deklaracjami politycznymi, że ideologia przesłania merytoryczne podejście do reform, oraz że wprowadzanie zmian odbywa się w oparciu o przypuszczenia i populistyczne argumenty nie trudno byłoby zilustrować konkretnymi przykładami. W naszej socialmedialnej bańce nie muszę tu ich przywoływać – sami możecie podać ich więcej niż ja bym potrafił.
A wychodząc poza obszar tematyczny poruszony prze Profesora, dodam od siebie takie, że nie wystarczy organizowanie spotkań i zbieranie opinii o swoich pomysłach od wszystkich chętnych. Bo ważne są opinie tych, którzy swoją pracą zaświadczyli, że wiedzą jaka powinna być szkoła i jaki proces edukacji jej uczennic i uczniów. Nie zawsze dobrą jest opinia większości…
A i w konsultacjach ze środowiskiem uczonych akademickich także trzeba zwracać uwagę, czy wypowiada się profesor, mający podstawy do wygłaszania swoich ocen, czy też ktoś, kto choć napisał dziesiątki „uczonych” rozpraw o tym jaka powinna być szkoła, to nie tylko nie widział jej od czasu, kiedy zrobił maturę, to jeszczeż nigdy nie prowadził żadnego badania jej funkcjonowania – i to z zastosowaniem rzetelnych narzędzi badawczych…
Włodzisław Kuzitowicz
Już po zamieszczeniu poprzedniego materiału ze strony „SOS dla Edukacji” zobaczyliśmy najnowszy post na fb profilu Tomasza Tokarza. Uznaliśmy, ze MUSIMY udostępnić go także na naszej stronie dzisiaj, bo w poniedziałek będą już inne klimaty….
Ostatnio mocno ograniczyłem swoją aktywność dyskusyjną w necie i poza nim bo czuję, że doszliśmy trochę do ściany. Dyskusja o edukacji stała się mało naukowa i w dużej mierze ideologiczno-życzeniowa. Przyznaję, że sam takie działania uprawiałem, ale już nawet mnie samego zaczęło to męczyć.
Mam wrażenie, że obecnie dyskusja o edukacji to głównie przerzucanie się sloganami, typu „x powoduje y” albo „brak x powoduje z” opartymi na swoistym „botakmisięwydaje”. Brakuje odwołania do rzetelnych dowodów naukowych. Nawet jeśli wywody opatrzone są wstępem „badania dowodzą”. Z drugiej strony wykazując się odpowiednią determinacją można w sieci znaleźć badania potwierdzające dowolną tezę i jak ktoś chce coś uzasadnić coś tam zawsze wynajdzie. Confirmation bias i cherry picking to zabójcze kombo.
Jako przykład – znalazłem ostatnio w sieci obrazek opisujący, co daje szkoła bez ocen. Odnosząc się do zawartych w nim tez, napiszę, co mam na myśli. Nie chodzi mi o krytykę autorów, tylko pokazanie pewnego trendu.
„1.Co daje szkoła bez ocen. 1. Brak ocen może zmniejszyć presję i stres związany z nauką”
Komentarz: Może tak a może nie. Ostatecznie, jasno podane kryteria wraz z podaniem odpowiednika ocenowego u części uczniów mogą redukować stres bardziej niż brak kryteriów i brak ocen. Mogę sobie także wyobrazić bardzo stresującą szkołę, w której nie ma ocen, a klasyfikacja zależy np. od humoru nauczyciela.
Ale nawet nie o to chodzi. Trawestując powyższe zdanie mógłbym też napisać, że brak szkoły może zmniejszyć presję i stres związany z nauką. Albo nawet brak nauki może zmniejszyć stres… Tak, brak bodzców zmniejsza stres. Tylko, czy ostatecznie chodzi, by zlikwidować wszelkie bodźce powodujące stres?
Ale ogólnie do tego argumentu mogę się najmniej przyczepić
„2. Uczniowie są bardziej skłonni do nauki z własnej woli a nie z przymusu”
Niektórzy tak, niektórzy nie. Jeśli mówimy o nauce szkolnej to ilu procentowo uczniów realnie tak ma? Ilu uczyłoby się z własnej woli historii jeśli od razu dostałoby zaliczenie? Ja mam kilku takich uczniów… no to przyjmuję, że 10%. Mniejszość.
Ale do sedna… to nie jest argument dotyczący roli ocen. Może być przymus bez ocen i mogą być oceny bez przymusu. To nie jest zestawienie łączne. Mam nawet uczniów, którzy po prostu lubią być oceniani (robimy to na zajęciach dla chętnych!) i chęć poprawy wyniku jest dla nich motywatorem. Zresztą tak jak na zawodach sportowych.
Oczywiście to tylko część, ale wystarczająca by uniknąć generalizacji.
„3. Nauczyciele bez ocen mogą lepiej dostosować swoje metody nauczania do potrzeb i możliwości każdego ucznia”
Nie spina mi się ta argumentacja. Non sequitur. Mogą lepiej dostosować z ocenami. A mogą w ogóle nie dostosowywać wówczas, gdy nie ma ocen. Czemu akurat to oceny miałyby przeszkadzać w dopasowaniu nauczania do potrzeb i możliwości ucznia? Mogą być bardzo różne ścieżki uzyskiwania ocen.
Czy np. punkty w grze z zasady utrudniają podążanie w niej własną ścieżką? Punkty można zdobywać na różne sposoby i rozwijać unikalne specjalizacje.
„4. Szkoła bez ocen często kłądzie nacisk na rozwijanie umiejętności miękkich…”
Znowu mi coś nie wynika. Może kładzie, ale może nie kładzie. Oceny nie wykluczają przecież położenia nacisku na rozwijanie umiejętności miękkich.
„5. Brak ocen poprawia relacje między uczniami a nauczycielami”.
Ale jaka tu jest zależność? Nie ma tu przecież automatycznego przełożenia brak ocen = lepsze relacje. Można być tyranem bez ocen. Można zachowywać sie jak robot też bez ocen. A można mieć świetne relacje stosując równocześnie oceny. Nie zauważyłem takiego prostego wynikania.
„6. Bez ocen uczniowie uczą się, że ważniejszy jest proces nauki i zdobywanie wiedzy, a nie tylko końcowy wynik”
Ale czy to się wyklucza? Oceny i świadomość? Czy chęć uzyskania wysokiego wyniku np. na maturze czy egzaminie na aplikację sędziowską redukuje świadomoścć procesu nauki i zdobywania wiedzy? To przecież zależy od konkretnego człowieka.
Nie jestem fanem ocen. Nie upieram się przy ich stosowaniu. Chodzi mi jednak o to, by dyskutować w oparciu o fakty, o realną obserwację postaw młodzieży… I nie zakładać, że wszyscy uczniowie mają dokładnie tak samo i że zastosowanie jednego prostego rozwiązania (likwidacja ocen) przy zachowaniu rozwiązań systemowych – rozwiąże problemy szkolne.
x x x
Postanowiliśmy także przytoczyć 3 komentarze, z 42, które pojawiły się pod powyższym tekstem:
Mirka Dziemianowicz
Problem ocen jest dobrze ugruntowany naukowo Na przykład w teorii motywacji. Jeśli spojrzymy z perspektywy tej teorii to zobaczymy co dzieje sie wtedy, kiedy jesteśmy do działania ( np uczenia się) motywowani wewnętrznie (J. Bruner wymienia tu motyw doskonałości, ciekawości, przyjemności, „ skutecznego zdziwienia”), a co wtedy, jesli do uczenia się skłania nas motywacja zewnętrzna ( np system kar i nagrod czyli tez ocen)
Z perspektywy teorii dyskursu natomiast można spojrzeć na problem ocen poprzez pytanie o władzę Komu i czemu służy ocena i ocenianie, jakie sa jej funkcje rzeczywiste a jakie deklarowane, gdzie tu jest konflikt i napięcie i do jakich konsekwencji prowadzi
Mogłabym podać wiele różnych teorii, z perspektywy których można analizować w sposób naukowy a nie potoczny ten problem Niestety nauczyciele w Polsce są fatalnie kształceni i zwyczajnie: 1- nie znają zbyt wielu teorii, 2- uważają, że teorie są jakimś balastem, są po nic i przeciwstawiają je praktyce To jest chyba największy problem i uproszczenie w polskiej edukacji i szkole.
x x x
Jacek Suliga
Teorie naukowe teoriami. A ile osób pracowało realnie w szkołach z i bez ocen. I nie małych, albo ED. Tylko takich zwykłych. Gdzie dzieciaki i rodzice są bardzo zróżnicowani. Ja pracowałem w takich i takich. Problemem nie jest ocena wyrażona cyfrą tylko podejście rodzica do niej. Tam gdzie nie ma ocen – dzieciaki ich chcą bo ciężko im się odnaleźć w opisowych. A wprowadzenie opisowych we wszystkich masowych jest utopią. Czy ktoś ma świadomość, że np fizyk musiałby wystawić takich ocen 400-500? Przecież to będzie kopiuj – wklej. A ta motywacja zewnętrzna – wewnętrzna. Przyjdźcie i popracujcie z nastolatkami w SP.
Ja to tłumaczę tak – ciekawe czy dorosłym chciałoby się pracować jakby nie dostawali wypłaty tylko informację zwrotną. Oczywiście są jednostki, które uczą się różnych rzeczy same dla siebie. Ale to jest zdecydowana mniejszość. To znowu jest tak, że większość ma się dostosowywać do mniejszości. Jeżeli oceny cyfrowe powodują stres , to opisowe tu mi wisizm ( szczególnie w klasach 7-8). Chyba, że zmieniamy generalnie funkcję szkoły. Nikt nic nie wymaga. Dzieci i rodzice biorą odpowiedzialność za naukę na siebie. A nauczyciel jest trochę jak tutor/wykładowca akademicki czyli jest do dyspozycji. Kto chce zgłębia wiedzę, a kto nie to może nawet nie umieć czytać i pisać.
x x x
Katarzyna Opoczka
Bardzo celne uwagi. A jeżeli chodzi o obserwacje, to trzy sprawy, które u mnie umacniają przekonanie, że w szkole podstawowej nie powinno być ocen cyfrowych.
1.Nauczyciele używają ocen jako bata i straszaka i mówią o tym otwarcie (to są lenie, bez bata się nie wezmą do roboty). Tacy nauczyciele musieliby jednak coś zmienić w swoim warsztacie pracy i myślę, że to wyszłoby szkole na korzyść.
2.Rodzice płacą dzieciom za „6”, a zabierają komputer za „1”. Praktyka powszechna. W dodatku, gdy jedynek jest kilka (najczęściej z matematyki) sięgają po korepetycje (już w piątej klasie). Brak ocen by to zastopował.
3.Dzieci nie są zainteresowane informacją zwrotną. Wyrzucają z pamięci nawet nazwy słowne ocen. Nie wiedzą, że „3” to dostateczny, a „4” dobry. Gdy im się wytłumaczy – szybko zapominają. Wiedzą, że „4” jest lepsze od „3” i że rodzic nie da za to kasy, ale też nie zrobi afery. Uff…
Z tym wszystkim próbowałam walczyć, ale bez skutku. Niestety.
Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/
