„Portal dla Edukacji” zamieścił dzisiaj informację o projekcie zmian w rozporządzeniu ministra kultury i dziedzictwa narodowego w sprawie organizacji roku szkolnego w publicznych szkołach i placówkach artystycznych, które wejdą w życie dopiero w przyszłym roku szkolnym. Oto jej treść:

 

 

Zmiana dla tysięcy maturzystów. To rozporządzenie pomoże w przygotowaniach do egzaminu

 

[…]

 

W Rządowym Centrum Legislacji ukazał się projekt zmian w rozporządzeniu ministra kultury i dziedzictwa narodowego w sprawie organizacji roku szkolnego w publicznych szkołach i placówkach artystycznych

Ma on na celu – jak podaje w uzasadnieniu resort – umożliwienie przygotowania się do egzaminu maturalnego przez uczniów szkół artystycznych realizujących kształcenie ogólne w zakresie liceum ogólnokształcącego i kształcenie artystyczne na równych prawach z uczniami liceów ogólnokształcących, branżowych szkół II stopnia i techników.

 

MKiDN podkreśla, że w obecnym stanie prawnym, ze względu na nieorganizowanie zajęć z przedmiotów wchodzących w zakres egzaminu maturalnego od dnia poprzedzającego o 7 dni rozpoczęcie egzaminów dyplomowych, z reguły odbywających się znacząco wcześniej niż egzamin maturalny, uczniowie szkół artystycznych nie dysponują takimi samymi prawami obywatelskimi, co pozostali uczniowie przystępujący do egzaminu maturalnego.[…]

 

Proponuje się  […], aby – zachowując zakończenie zajęć dydaktyczno-wychowawczych na 7 dni przed rozpoczęciem egzaminów dyplomowych – umożliwić w szkołach artystycznych organizację zajęć z przedmiotów wchodzących w zakres egzaminu maturalnego do ostatniego piątku kwietnia, czyli do tego samego dnia, do którego takie zajęcia są organizowane w szkołach powszechnego systemu szkolnictwa.

 

Jednocześnie doprecyzowuje się, że zajęcia z przedmiotów wchodzących w zakres egzaminu dyplomowego mogą być organizowane do dnia poprzedzającego ten egzamin z zakresu tych zajęć. Ma to umożliwić optymalne przygotowanie się ucznia do tego egzaminu.

 

Proponowane przepisy dotyczą ok. 4200 uczniów z 96 szkół w Polsce. Projekt został przekazany do konsultacji społecznych.

 

Ministerstwo proponuje, by rozporządzenie weszło w życie z dniem 1 września 2025 r. Oznacza to, że nowe przepisy nie dotyczyłyby jeszcze tegorocznych maturzystów. 

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 

 



Dzisiaj proponujemy lekturę obszernego tekstu trojga autorów: Przemysława Kluge, Małgorzaty Ostrowskiej i Sylwi Żmijewskiej-Kwiręg, zamieszczonego na blogu Centrum Edukacji Obywatelskiej. Poniżej zamieszczamy jedynie jego pierwszą i końcową część, i informujemy o zwartości pominiętych fragmentów, zamieszczając ich podtytuły. Na końcu zamieściliśmy link do całego tekstu:

 

 

Zakładamy, że celem każdego dyrektora lub dyrektorki jest budowanie w szkole zespołu zmotywowanego do działania, którego członkowie nie tylko czerpią radość z zaangażowania w szkolne sprawy, ale też w równym stopniu odczuwają, że pomaga to im w realizacji celów tak zawodowych, jak i osobistych.

 

By było to możliwe – zgodnie z wieloletnimi badaniami dotyczącymi motywacji – kluczowe jest zaspokojenie trzech podstawowych potrzeb psychologicznych: autonomii, kompetencji i relacyjności (zwanej też przynależnością). Ich zapewnienie uruchamia motywację i wspiera rozwój każdego człowieka, niezależnie od wieku, etapu edukacji czy miejsca pracy. Opisane to zostało ponad czterdzieści lat temu jako teoria autodeterminacji przez Edwarda Deciego i Richarda Ryana (Deci, Ryan, 1985).

 

Odwołując się do założeń tej teorii dyrektor, jako lider placówki edukacyjnej, ma szansę zbudować w szkole taką kulturę, w której on sam, jego współpracownicy i uczniowie wzmacniają swoją samoregulację i osobistą, własną motywację do działania. Spróbujemy opisać, jak można to robić na co dzień w szkole, skupiając się tym razem tylko na motywacji nauczycieli.

 

> Czy motywację nauczycieli da się… wymóc?

 

Jeśli zależy nam na długotrwałym zaangażowaniu nauczycieli, to nie może być ono zakontraktowane czy wymuszone. Jak pokazują badania, na dłuższą metę nie skutkują różnego rodzaju premie czy nagrody finansowe. Mogą one chwilowo mobilizować, bez większego jednak wpływu na jakość pracy nauczycieli. Badania wykazują ponadto, że gratyfikacje finansowe zmniejszają motywację wewnętrzną do wykonywania zadań, które były pierwotnie interesujące (Deci, Koestner i Ryan, 1999). Wyniki badań mówią też wprost, że długofalowe zaangażowanie w pracę zachodzi w warunkach samoregulacji i samorealizacji przy równoczesnym poczuciu sensu i zaspokajaniu potrzeb (tamże).[…]

 

 

Dalej można przeczytać rozwinięcie następujących części tego tekstu:

 

 

> Skąd czerpać wiedzę o tym, czego potrzebują nauczyciele i czy to w szkole dostają? […]

 

> Co wywołuje i podtrzymuje motywację wewnętrzną? […]

 

> Ćwiczenie 1.  Czy tworzysz środowisko, które sprzyja autonomii nauczycieli? […]

 

> Ćwiczenie 2. Jak dbasz o poczucie kompetencji nauczycieli? […]

 

> Ćwiczenie 3. Co pomaga mi budować wspólnotę szkolną? […]

 

> Jak możesz zadbać o poczucie przynależności – strategie i zasady w całej szkole: […]

 

> Ćwiczenie 4. Nasze szkolne rutyny  […]

 

> A co, jeśli mój zespół jest „naprawdę” niezmotywowany?  […]

 

> Ćwiczenie 5. Sprawdź, czy Twoja postawa sprzyja motywacji nauczycieli (w skali od 1 do 7) […]

 

 

 

>Podsumowanie, czyli po co nam właściwie ten zmotywowany zespół?

 

Sposobów dbania o to, by trzy podstawowe potrzeby psychologiczne budujące motywację były zaspokojone jest wiele.

Jednak tylko regularne przyglądanie się tym potrzebom i ich adresowanie pomoże budować kulturę w szkole, która sprzyjać będzie przeprowadzaniu zmian istotnych dla nadążania za dynamicznie zmieniającymi się możliwościami i potrzebami uczniów. Zbuduje też zespół bardziej gotowy do podejmowania niestandardowych działań oraz brania odpowiedzialności za złożone procesy. A tego przede wszystkim potrzebuje dzisiejsza szkoła.

 

Ponadto pozwoli stworzyć takie miejsce pracy dla nauczycieli, które dostarczy im poczucia sensu i pozwoli częściej odczuwać satysfakcję z wykonywanych zadań.

 

Co więcej, klimat sprzyjający zaspokajaniu osobistych potrzeb nauczycieli może też być czynnikiem zatrzymującym ich w naszych placówkach i budować w trudnych dla edukacji czasach względnie stabilny zespół. Na czym przecież zależy każdej dyrektorce i dyrektorowi i co oszczędza wielu codziennych trudności.

Artykuł ukazał się w miesięczniku „Dyrektor Szkoły” (10/2024).

 

 

 

Cały tekst „Motywowanie nauczycieli”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.ceo.org.pl



Dzisiaj na stronie „wyborcza.pl ŁÓDŹ” zamieszczono obszerny tekst Katarzyny Stefańskiej, zawierający oceny nauczycieli o rocznych rządach ministra Nowackiej. Poniżej zamieszczamy jego fragmenty, kierując linkiem do jego pełnej wersji:

 

 

 

Wielkie nadzieje, duże rozczarowania. Nauczyciele o zmianach w szkołach

 

[…]

 

2024 rok upłynął pod znakiem zmian. Zmian podstawy programowej, a raczej jej odchudzenia, ograniczenia prac domowych, obowiązku szkolnego dla dzieci z Ukrainy i dyskusji na temat nauczania religii i edukacji zdrowotnej. Zmianom uległy nauczycielskie pensje, podniesione odpowiednio o 30 proc. w przypadku nauczycieli mianowanych i o 33 proc. nauczycielom początkującym. To dobra zmiana, choć jak podkreślają nauczyciele, niewystarczająca. Ale jednocześnie słychać głosy o wielkich nadziejach i równie wielkich rozczarowaniach:

 

Mam poczucie straconej szansy, niewykorzystanego potencjału osób i straty czasu. Najbliższa przyszłość rysuje się jako trudny czas wymagających reform, które dobrymi reformami nie mają szansy byćpisze Anna Schmidt-Fic, liderka inicjatywy „Protest z Wykrzyknikiem”, podsumowując poprzedni rok wymownymi słowy „szkoła goła i niewesoła”.

 

Na dobry początek małe dwa plusiki – kontynuuje. – Pierwszy: zmiana klimatu, atmosfera. W kuratoriach zniknął vibe polowania na czarownice, jest wspierająco, niektórzy kuratorzy jaśnieją pozytywnie jak gwiazdy na ciemnym niebie. O nauczycielach premier, MEN i urzędnicy mówią pięknie, z szacunkiem.

 

Podobnego zdania jest ekspert prawa oświatowego i prezes fundacji Szkoła bez ocen, Jarosław Durszewicz:Do pracy w kuratoriach zostały skierowane osoby które szkołę czują, które w niej pracowały i znają jej problemy. To próba złagodzenia, bo to instytucja, która ma wspierać i służyć pomocą. […]

 

Drugim „plusikiem”, na który wskazuje Schmidt-Fic jest „odchudzenie” aktualnych podstaw programowych. Treści nauczania 18 przedmiotów uszczuplono o około 20 proc. W przypadku lekcji języka polskiego dotyczyło to również zmiany listy lektur. Zniknął z niej m.in. „Konrad Wallenrod”. „Odprawa posłów greckich” stała się lekturą uzupełniającą, a „Rota” obowiązkową.[…]

 

Jarosław Durszewicz dorzuca jeszcze, że dobrym kierunkiem jest podjęcie działań nad próbą wprowadzenia przedmiotów, wymuszających interdyscyplinarne łączenie treści. Chodzi o wychowanie obywatelskie i edukacje zdrowotną. – To pozwoliłoby nauczycielom pracować trochę inaczej, w bardziej współczesny sposób. Bo my, jako polska szkoła nie potrafimy odnaleźć się w tej rzeczywistości, która nas otacza, jesteśmy w średniowieczu edukacyjnym – mówi. – Polska szkoła nie zaciekawia ucznia

 

Na tym kończy się lista pozytywów. I zaczyna, jak mówi Anna Schmidt Fic, „smutna otchłań edukacyjnej rzeczywistości”. 

 

Prestiż zawodu nauczyciela. „Jaki prestiż? To porażka”

 

Nauczyciele mówią o wielkich nadziejach i jeszcze większych rozczarowaniach. O szumnych zapowiedziach zmian i na tym, że na „gadaniu tylko się skończyło”. I o brakach konsultacji, czy ich niewystarczającej liczbie. […]

 

To nie jest leczenie systemu. Od lat nie zmienia się kształcenie nauczycieli i kształcenie dyrektorów. I nie ma takiej zapowiedzi. Nikt nie widzi problemu, który jest problemem. Nikt nie uczy nauczycieli organizacji komunikacji i współpracy w zespole. Na tym powinna polegać reforma – twierdzi Durszewicz.

 

Według niego konieczne jest wzmocnienie kompetencji nauczycieli, podniesienie efektywności pracy szkoły i podniesienie prestiżu zawodu. Choć może on wzrósł po zmianie klimatu w ministerstwie? Barbara Nowacka mówiła przecież: „Nie mamy cienia wątpliwości, że musimy odbudować prestiż zawodu nauczyciela”. […]

 

Godziny czarnkowe pudrują rzeczywistość

 

Jakie niesie to konsekwencje? – Liczebność klas przede wszystkim wpływa na to, jaką wiedzę mają uczniowie. Jakby było 20 osób w klasie, nie byłoby korków i godzin czarnkowych. Bo po co one są, skoro dzieciaki i tak chodzą na dodatkowe korepetycje? Niech nie tworzą fikcji i będzie o wiele fajniej – mówi Ewa Kałuża, nauczycielka fizyki.

To kolejny zawód. Godziny czarnkowe zostają w szkołach, choć jak mówią nauczyciele to sztuczny twór. W zamyśle miała poprawić kontakt uczniów i rodziców z nauczycielami. W praktyce nie korzystają z nich ani uczniowie, ani rodzice. A nauczyciel nie może przeznaczyć ich na prowadzenie lekcji czy zajęć, bo to niezgodne z prawem. Co w trakcie nich robi? Sprawdza kartkówki, pisze testy, uzupełnia dziennik. Albo po prostu siedzi. […]

 

Barbara Nowacka wprowadza zmiany. „Mamy ministrę, która otwiera się na nauczycieli”

 

Wydaje mi się, ocenia się i krytykuje, ale powinniśmy oczekiwać racjonalnych zmian. Zmian, niestety powolnych, a nie rewolucyjnych. Powinniśmy doceniać to, co się wydarzyło, że po Czarnku mamy kolorowankę – mówi Katarzyna Włodkowska. Mamy ministrę, która się otwiera na nauczycieli, która czuje edukację i ma świadomość wizji nowoczesnej szkoły. I co ważne, konsultuje się z praktykami i specjalistami. 

 

Mówi też o tym, że nagonka panująca za czasów ministra Czarnka była paraliżująca. I podaje przykład: kuratorium za jego kadencji kojarzyło jej się ze skargą i kontrolą. Obecnie dostała telefon z propozycją współtworzenia zespołu ds. przyjaznej edukacji. Jeszcze rok temu „kuratorium” i „przyjazna edukacja” były by dla niej połączeniem jak z Monty Pythona. […] – Bardzo łatwo jest narzekać, ale sporo się zmieniło. Ale mamy zapowiedź i dobrą wolę do następnych zmian – kwituje.

 

Jakich zmian życzyłaby sobie ona? Podobnie jak inni: likwidacji godzin czarnkowych i zmniejszenia liczebności klas.  A w sferze marzeń – długofalowej koncepcji spójnej edukacji, zaufania i szacunku, z pogłębieniem współpracy między nauczycielem a rodzicem – dodaje jeszcze.

 

 

 

Cały tekst „Wielkie nadzieje, duże rozczarowania. Nauczyciele o zmianach w szkołach”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.lodz.wyborcza.pl/lodz/

 

 



 

Dzisiaj na oficjalnej stronie MEN zamieszczono oświadczenie ministry Barbary Nowackiej

 

 

 

Źródło: https://www.gov.pl/web/edukacja



Wczoraj – w Święto Trzech Króli” – Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu obszerny tekst, w którym dokonał analizy rocznej działalności MEN pod kierunkiem ministry Barbary Nowackiej. Poniżej prezentujemy jego wybrane (subiektywnie) fragmenty, odsyłając linkiem do pełnej wersji. Wyróżnienie zdań pogrubioną czcionką – redakcja OE:

 

 

Mało co dobrego w oświacie na otwarcie roku 2025

 

Nie zamierzam ukrywać zawodu, jaki sprawiły mi działania Ministerstwa Edukacji Narodowej w ciągu pierwszego roku po wyborach. Miało być zupełnie inaczej, po nowemu, tymczasem mam wrażenie deja vu – politycy powtarzają stare błędy i propagandowe chwyty, obiecując jak zwykle, że już zaraz, za chwilę, ich genialny plan odmieni oblicze polskich szkół i przedszkoli. Niestety, z mojego punktu widzenia ostatnia zmiana na lepsze miała miejsce ćwierć wieku temu i nic nie rokuje powtórki. Poważnie obawiam się, że tradycyjna wiara decydentów politycznych we własną mądrość i sprawczość przyniesie równie tradycyjny efekt, czyli kolejne lata borykania się środowiska oświatowego z nowymi problemami, które tylko uzupełnią długą listę dotychczasowych. Przeżyłem to już dwa razy i nie mam ochoty uczestniczyć w następnej pięknej katastrofie, wina za którą, jak zwykle, zostanie przypisana nauczycielom. Przyjmuję więc w tym miejscu modną ostatnio funkcję sygnalisty, by zwrócić uwagę wszystkich zainteresowanych, z jakim bagażem wchodzimy w rok 2025.

 

Oświatowe fajerwerki

 

[…] Każde rozdanie polityczne to nowy zestaw oświatowych fajerwerków, czyli odpowiednio nagłośnionych pomysłów, mających zachwycić publiczność, a przy okazji uczynić edukację lepszą, nowocześniejszą, efektywniejszą. Niestety, doświadczenie pokazuje, że nauczycielom i dyrektorom placówek oświatowych, za sprawą dodatkowych, odgórnie narzuconych wyzwań, przynoszą one głównie stres, a dla uczniów są w najlepszym razie neutralne, a czasem wręcz szkodliwe, jak to miało miejsce z tzw. kumulacją licealną po reformie Zalewskiej. Witając u władzy nową koalicję oczekiwaliśmy więc przede wszystkim pragmatycznej korekty absurdów dziedzictwa pisowskich poprzedników, a jeśli głębokiej zmiany, to dobrze przemyślanej i rozpisanej na długie lata. Tymczasem, obok kilku udanych korekt, uszczęśliwiono nas zapowiedzią ekspresowej reformy programowej, czyli perspektywą nowych problemów, z jakimi już wkrótce trzeba będzie zmierzyć się w pracy z młodymi ludźmi. Ponieważ władze niezmiennie hołdują przekonaniu, że w oświacie wszystko się w końcu jakoś układa, i że nigdy nie było tak, żeby jakoś nie było, uważam, że przyszedł czas, by upomnieć się głośno o miliony uczniów i nauczycieli, w których uderzą odpalane obecnie oświatowe fajerwerki.[…]

 

Chciałbym z tym przesłaniem dotrzeć nie tylko do polityków, ale także do szerokich kręgów społeczeństwa. Do rodziców, którzy za kilka lat przeżyją zdziwienie, że mimo radosnego optymizmu ministry Nowackiej polska szkoła ma ich dzieciom niewiele do zaoferowania. Do nauczycieli, tak nawykłych do autorytaryzmu władz, że nastawionych dzisiaj głównie na przetrwanie, choć strategia taka nie rokuje żadnego pożytku ani satysfakcji z pracy, i na pewno nie musi być jedyną możliwą.

 

Rozumiem, ale też proszę o zrozumienie!

 

Rozumiem polityków, że pragną sukcesu; oświata wydaje im się wdzięcznym polem do działania, a chęć odciśnięcia swojego śladu w historii jest silniejsza niż świadomość różnych ograniczeń. Rozumiem ludzi ambitnych, mających swoje wizje edukacji i chcących wprowadzić ją w życie. Rozumiem nauczycieli, którzy pozytywnie odpowiadają na zaproszenie do współpracy, nawet to, że wbrew przeszłym doświadczeniom instrumentalnego traktowania przez polityków, wciąż wierzą w sprawczość swojego głosu w debacie o zmianach. Równocześnie jednak proszę o zrozumienie, dlaczego z takim uporem punktuję działania władz oświatowych, które uważam za błędne. Mam wrażenie, jakbym po raz kolejny siedział na widowni teatru i oglądał tę samą sztukę w nowej obsadzie aktorskiej. Przeżyłem już kilka reform oświatowych w naszym pięknym kraju i przekonałem się, że każda przynosiła skutki gorsze od poprzedniej. Słyszałem idee niczym kamienie filozoficzne, mające według kolejnych urzędowych reformatorów umożliwić przekształcenie szarej rzeczywistości w złoto edukacyjnego sukcesu, które nie sprawdziły się w realiach życia. Widziałem pozorowane konsultacje, które miały uwiarygodnić wprowadzane zmiany. To wszystko już było i najwyraźniej jawi się po raz kolejny. […]

 

Czy zdrowy rozsądek nie podpowiada, że edukacja zdrowotna z budzącymi wiele emocji w społeczeństwie elementami wiedzy o zdrowiu seksualnym, wrzucona z marszu jako przedmiot obowiązkowy dla bodaj ośmiu roczników uczniów, w sam środek wojny polsko-polskiej toczącej się w szkołach, w dodatku bez przygotowanej kadry nauczycieli, to wręcz sabotaż tego dobrego i potrzebnego pomysłu?! […]

 

Przyjrzyjmy się teraz bagażowi, z jakim polska edukacja ruszyła w 2025 rok.

 

Saszetka z pożytecznymi decyzjami

 

Ministra Nowacka dokonała trzech istotnych korekt absurdów odziedziczonych po rządach Anny Zalewskiej i jej następców. Znacząco podniosła wynagrodzenia nauczycieli. Powołała nowych kuratorów oświaty. Doprowadziła do powszechnie postulowanej redukcji treści szczegółowych zapisanych w podstawach programowych. Ta ostatnia zmiana, choć nie zadowoliła wszystkich, na pewno w znacznym stopniu uspokoiła buntujących się nauczycieli, uczniów i… rodziców. Wchodzimy z nią w rok 2025 bez poczucia, że coś w tej kwestii trzeba gwałtownie poprawić. […]

 

Stara obdrapana walizka z pragmatyką zawodu nauczyciela

 

Radykalne podniesienie zarobków nauczycieli przez nowy rząd było działaniem niezbędnym, doraźnie bardzo docenionym, ale… o krótkim terminie ważności. Po roku znajdujemy się niedaleko punktu wyjścia – płaca minimalna znowu zbliżyła się do wynagrodzenia nauczyciela początkującego. Zapisane w budżecie państwa 5% podwyżki stanowi w istocie wyrównanie inflacyjne. […]

 

Wśród nauczycieli panuje ogromny żal, że władze utrzymują tzw. godzinę dostępności, będącą dyżurem nauczyciela w placówce na potrzeby kontaktu z rodzicami lub uczniami. Powszechnie wskazuje się na niemożność dopasowania owego dyżuru do potrzeb potencjalnych interesantów, jak również częstą konieczność załatwiania bieżących spraw wychowawczych i dydaktycznych w innym czasie, kiedy tylko pojawia się taka potrzeba. Trudno oprzeć się wrażeniu, że póki co, ministerstwo po prostu nie chce pozbywać się potencjalnej karty przetargowej. A że perspektywa znaczących zmian w pragmatyce jest bardzo odległa, godziny dostępności mają przed sobą przyszłość. Szkoda nawet czasu na poszukiwanie w tym sensu, to tylko polityka.

 

Worek braku zaufania do nauczycieli

 

Ostatnie lata przyniosły radykalne obniżenie autorytetu nauczycieli. Krytyka ich pracy dobiega zewsząd, tworząc w mediach wykrzywiony obraz opresyjnych i bezdusznych belfrów. Na daleki plan zeszło oczywiste wcześniej zadanie szkoły, jakim jest wykształcenie młodego człowieka. Wiedza została zdeprecjonowana ogólnie, jako wartość, i w szczegółach, jako zestaw informacji zapisanych w podstawach programowych. Zanegowano sens codziennego trudu ucznia jako niezbędnego elementu zdobywania wykształcenia. Władze potraktowały obojętnie te zjawiska, a nawet podjęły działania, które je pogłębiły. Do klasyki urzędniczej ingerencji w nauczycielską autonomię przejdzie podpisane przez Barbarę Nowacką rozporządzenie ograniczające możliwość zadawania prac domowych i oceniania ich efektów w szkołach podstawowych. Weszło ono w życie mimo jednoznacznie negatywnych opinii zgłoszonych w ramach opiniowania projektu aktu prawnego, jak się powszechni uważa, tylko dlatego, że stanowiło realizację obietnicy rzuconej przez Donalda Tuska podczas wyborczego wiecu jego młodemu uczestnikowi.[…]

 

Dwadzieścia sakwojaży z reformami

 

Napisałem już wyżej o zapowiadanej reformie, że z powodu pośpiechu w przygotowaniach nie może się ona udać. To nie jedyny problem. Profil absolwenta, który stanowić ma założenie projektowe wszystkich przygotowywanych zmian, powstał przy całkowitym braku wpływu środowiska oświatowego, w tym także akademickiej pedagogiki, na to, co i w jakim celu należy w ogóle zaprojektować. Nauczyciele potraktowali z pełną obojętnością tzw. konsultacje społeczne, w których można było dyskutować szczegóły owego założenia, ale już nie jego istotę.

 

Podobnie rzecz ma się z zapowiadaną, ponoć rewolucyjną, formą podstawy programowej. Jako wzorzec zaprezentowano ją na przykładzie nowego przedmiotu, edukacji obywatelskiej. Najkrócej mówiąc, dokument okazał się przegadanym w formie i treści programem nauczania, na dokładkę zakładającym całkowity brak autonomii realizujących go nauczycieli. Obszernie napisałem o tym w październiku, w ramach konsultacji projektu rozporządzenia („Trzeba włożyć dużo pracy, żeby nic się nie zmieniło”), w najbliższym czasie napiszę raz jeszcze, w kontekście innych przedmiotów nauczania. Tutaj zwrócę uwagę jedynie na ten element reformy, który w największym stopniu godzi w sens pracy nauczycieli.

 

Założenie jest proste: wszystko, co zapisano w profilu absolwenta musi znaleźć odzwierciedlenie w podstawach programowych poszczególnych przedmiotów – przełożyć się na cele ogólne oraz umiejętności realizowane/kształtowane poprzez realizację celów szczegółowych, czyli dawnych treści kształcenia. Jeśli uczeń ma nabyć kompetencję X – musi być jasno zapisane w podstawie kiedy, przy jakiej okazji i, uwaga(!), w jaki sposób. Po raz pierwszy w historii polskiej edukacji postanowiono opisać explicite w podstawie programowej metody pracy nauczycieli oraz zasady oceniania – a wszystko po to, by szeregowi realizatorzy w swojej nieświadomości lub ignorancji nie naruszyli precyzyjnej konstrukcji myśli programowej. Taki sposób rozumowania i działania porównałbym do produkcji liny holowniczej dla ciężarówki z koronki, tkanej szydełkiem w myśl szczegółowej instrukcji koronczarki z Koniakowa. Spełni swoją funkcję lub nie, ale na pewno będzie się pięknie prezentować. […]

 

Niestety, wygląda na to, że w środowisko twórców reformy ma niezwykle niskie wyobrażenie o jakości kadry nauczycielskiej. Oto Instytut Badań Pedagogicznych opublikował właśnie broszurę pt. „Kilka słów o metodyce pracy nauczyciela”. Rzecz napisana jest przystępnym językiem, opatrzona ładnymi rysunkami; w założeniu stanowi kompendium absolutnie bazowej wiedzy metodycznej. W praktyce – świetny materiał dla ucznia pierwszej klasy studium pedagogicznego z lat osiemdziesiątych XX wieku. Jak trafnie zauważył prof. Lech Mankiewicz, autorzy najwyraźniej nie wzięli pod uwagę, że nauczyciele znają te metody, a jeśli ich nie stosują, to niekoniecznie z ignorancji, ale często ze świadomego wyboru, dostosowując się do potrzeb i możliwości konkretnych uczniów, z którymi mają do czynienia, oraz warunków swojej pracy. […]

 

Apteczka z ładunkiem zdrowia

 

Już od września 2025 roku ma zostać wprowadzona edukacja zdrowotna, nowy przedmiot szkolny, obowiązkowy od klasy czwartej szkoły podstawowej do trzeciej licealnej. Niezwykle ważny i potrzebny, ale z tak fatalnie zaplanowanym wdrożeniem, że przynajmniej początkowo przyniesie dużo więcej szkody niż pożytku. Na tle ogólnych wyrazów zachwytu dysonansem odbiło się stanowisko Rzeczniczki Praw Dziecka, która, wskazując niektóre okoliczności zaplanowanych działań, zwróciła się do MEN o odłożenie tej zmiany o rok. Ze swej strony mam jeszcze więcej argumentów niż Pani Rzecznik. Zamierzam opublikować je w osobnym artykule, pod tytułem, za który biorę pełną odpowiedzialność: „Piękny przepis na katastrofę”.

 

Złota szkatułka z IBE w środku

 

Również osobny artykuł poświęcę wykreowaniu Instytutu Badań Edukacyjnych na główny ośrodek prac nad koncepcją reformy. Trzeba przyznać, że uczyniono to bardzo sprawnie i w efekcie niemal wszystkie karty w grze znajdują się obecnie w rękach nominowanego przez Barbarę Nowacką kierownictwa tej instytucji, w osobach dr. hab. Macieja Jakubowskiego i dr. Tomasza Gajderowicza. Nie mam żadnych zastrzeżeń personalnych, natomiast bardzo wiele uwag dotyczących trybu pracy nad reformą oraz umiejętnie budowanych pozorów partycypacji społecznej w tym dziele. Wisienką na torcie będzie świeżo powołana zarządzeniem dyrektora Jakubowskiego Rada ds. Monitorowania wdrażania reformy oświaty im. Komisji Edukacji Narodowej.[…]

 

Tekturowe pudło na szpargały

 

W koszu na szpargały, budzące niewielkie zainteresowanie, znajduje się, między innymi, Centralna Komisja Egzaminacyjna, która po dokonaniu zmiany na stanowisku dyrektora przygotowuje się moralnie do zmodyfikowania zasad egzaminowania, a praktycznie do usprawnienia sprawdzania prac za pomocą elektronicznych narzędzi. Z jednej strony należy chyba docenić spokój nowego kierownictwa, najwyraźniej kierującego się zasadą, „Po pierwsze, nie szkodzić”. Z drugiej kolejny rok będziemy funkcjonować z regułami, w których jeden błąd zwany kardynalnym może przekreślić całą maturę z języka polskiego, choćby abiturient naprawdę sprawnie posługiwał się mową ojczystą. Na zmianę jednak przyjdzie chyba poczekać.

 

W tym samy koszu znajdują się nowe zasady finansowania oświaty, w postaci tzw. potrzeb oświatowych, których zastosowanie w praktyce przyniesie trudne jeszcze do przewidzenia skutki. Na razie jedno jest pewne – najbardziej stratne będą szkoły prowadzące edukację włączającą dzieci z orzeczeniami spektrum autyzmu i niepełnosprawnościami sprzężonymi w oddziałach ogólnodostępnych, ponieważ w najlepszym razie utrzymają dotychczasowy poziom finansowania, a w części przypadków dostaną mniej pieniędzy. Wiadomo było, że państwo musi coś zrobić z finansowaniem rosnącej lawinowo liczby dzieci z tymi orzeczeniami, no i zrobiło. Trochę szkoda, że zmiana następuje w środku roku szkolnego, i że nie przewiduje sytuacji, w której nakład na pojedyncze dziecko jest znacznie większy, niż przewidziane dla niego finansowanie. No ale są to sprawy mało interesujące dla opinii publicznej, więc leżą w koszu na szpargały.

 

Kontener na gruz spraw zapomnianych

 

Można tu znaleźć choćby ideę Izb Nauczycielskich, które mogłyby stać się merytorycznym partnerem władz w pracach choćby nad reformą programową, a także działać w roli rzecznika całej grupy zawodowej. Ale Izb nie ma i nie będzie, bo po co rządzący (z dowolnego rozdania politycznego) mieliby brać sobie na głowę kolejny problem, jeśli nie muszą. W koszu znajdują się też rozmaite sprawy zbyt błahe, by ktoś pochylił się nad nimi, a przecież dolegliwe w codziennej pracy. Jeden przykład, który wpisuję tutaj na życzenie kolegi, to kwestia RODO i rozbieżności przepisów oświatowych, które dają prawo rodzicom do informacji i praw ich dzieci, które kończąc 18 lat mają na mocy tych przepisów możliwość zastrzegania informowania rodziców. Jesteśmy w szkole między młotem i kowadłem – z jednej strony prawa rodzica, z drugiej dorosłego dziecka – bo… ministerstwa się nie dogadały. I tak lawirujemy, negocjując z młodymi dorosłymi w sytuacjach trudnych, bo informacja, to nie tylko kwestia uzyskanych ocen, ale np. kontynuacji nauki w ogóle, co ma znaczenie w sprawach alimentów. Oczywiście w przypadku konfliktu wybieramy pretensje rodzica, a nie karę związaną ze złamaniem przepisów RODO, ale czy ktoś nie mógłby się pochylić nad takimi pozornie tylko mało ważnymi problemami, z jakimi borykamy się w szkołach?!

 

Pewnie mógłby, ale to wymagałoby działań żmudnych i mało medialnych, czyli absolutnie nieopłacalnych politycznie…

 

 

 

Cały tekstMało co dobrego w oświacie na otwarcie roku 2025”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl

 

 

 



Z kilkudniowym opóźnieniem zamieszczamy fragmenty informacji o pierwsze w Łodzi studniowce, zamieszczonej 3 stycznia przez „Express Ilustrowany”, wraz z liczącą 196 zdjęć dokumentacją fotograficzną tego wydarzenia:

 

 

Pierwsza studniówka 2025! Maturzyści VI Liceum Ogólnokształcącego w Białym Pałacu w Niesięcinie.

 

 

[…]

 

Maturzyści VI Liceum Ogólnokształcącego im. J. Lelewela w Łodzi jako pierwsi w tym roku zatańczyli poloneza – w piątek, 3 stycznia 2025 r. o godzinie 19. Tradycji stało się zadość i w ten sposób otworzyli studniówkowy sezon w naszym mieście oraz w regionie. Studniówka VI Liceum Ogólnokształcącego odbywa się tym razem w Białym Pałacu w Niesięcinie. Jest to jedno z najchętniej wybieranych przez młodzież miejsc, w którym chcą się bawić na swoim pierwszym wielkim balu. Do końca karnawału zaplanowanych jest tu jeszcze szereg studniówek łódzkich uczniów liceów i techników.  […]

 

W Białym Pałacu w piątkowy wieczór maturzyści pięciu ostatnich klas VI LO swoją studniówkę rozpoczęli od przemówień. Najpierw przedstawicielki uczniów powitały uczestników balu. Wyraziły wdzięczność zarówno swoim rodzicom, jak i nauczycielom, wychowawcom i dyrekcji za 4 lata w szkole. Słowa podziękowań, a także radości i dumy w imieniu licznie zgromadzonych rodziców wygłosiła zaraz potem jedna z mam, reprezentująca radę rodziców. Na koniec swoje wystąpienie miała dyrektor VI LO – mgr inż. Małgorzata Caban. Wspominała, jak 4 lata temu witała uczniów w pierwszej klasie i jak bardzo od tamtej pory się zmienili, stając się dorosłymi i pięknymi kobietami i przystojnymi mężczyznami – co bardzo podkreślały ich wieczorowe eleganckie stylizacje.

 

Wyglądacie fantastycznie – mówiła z zachwytem do maturzystów. – Życzę wam, abyście dziś wspaniale się bawili i zapamiętali ten wieczór na wiele lat, a dni do matury wykorzystali mądrze na uporządkowanie wiedzy, ale też na spacery i odpoczynek, które są ważne. Życzę wam, aby egzamin poszedł wam jak najlepiej. Pracujcie tak, abyście potem byli zadowoleni z siebie i uzyskali wyniki, które pozwolą wam realizować swoje plany. Poloneza czas zacząć! [..]

 

Maturzyści na swoim balu studniówkowym prezentowali się efektownie – dziewczyny w eleganckich kreacjach, sukniach głównie długich i butach na wysokich obcasach, a ich koledzy – w ciemnych garniturach, białych koszulach. Nie zabrakło osób, które wyróżniały się swoimi stylizacjami – przykuwały uwagę

 

 

 

Źródło: www.expressilustrowany.pl

 



 

Jak to dobrze dla moich obliczeń się złożyło, że pierwszy w tym roku felieton jest jednocześnie pierwszym felietonem nowej „pięćdziesiątki” – dopełniającej się do przeszłego jubileuszu 600 felietonu.

 

Ale nie mam dziś, po upływie zaledwie trzech dni od posylwetrowej, odpoczynkowej, noworocznej środy, którą poprzedzały dwa dni robocze tego tygodnia – w znakomitej większości polskich szkół wolnych od zajęć lekcyjnych, łatwego zadania. Bo znalezienie tematu, który nie zanudzi czytających, nie jest w tej sytuacji prostym zadaniem. Nic w tym czasie nie wydarzyło się w „oświatowej bańce”, co mnie na tyle zaciekawiło i zaintrygowało, że  pobudziło moje refleksje i stało się inspiracją felietonowego motywu przewodniego.

 

Po przejrzeniu zamieszczonych na OE materiałów i krótkiej wizycie na stronie MEN podjąłem decyzję, ze będzie o trzech sprawach „po trochu”:

 

Nie wypada nie zacząć od „Centrali”. Otóż zastanowiła mnie niespotykana synchronizacja aktywności kierownictwa i urzędników ministerstwa edukacji z głównym nurtem polskich szkół i placówek oświatowych. Podczas mojej wizyty na oficjalnej stronie MEN stwierdziłem, że w okresie od Wigilii 24 grudnia zostały tam zamieszczone:

 

> Życzenia kierownictwa MEN z okazji Świąt Bożego Narodzenia  (24 XII)

 

> Zmiany w prawie oświatowym opublikowane w Dzienniku Ustaw  (30 XII)

 

> Ogłoszenie wyników konkursu Zainspiruj Premiera   (31 XII)

 

> Życzenia noworoczne od Minister Edukacji Barbary Nowackiej  (31 XII)

 

I od „sylwestra”  do chwili zamieszczenia tego tekstu nie ma tam żadnego śladu aktywności…  Całkiem jak w szkołach, w których zarządzono dodatkowe (z przyznanej im rocznej puli 8 lub 10) dni wolne od zajęć dydaktyczno-opiekuńczych.

 

x          x          x

 

2 stycznia zamieściłem obszerne fragmenty  tekstu z „Portal dla Edukacji”, informującego o zaskakującej wypowiedzi wiceministry Katarzyny Lubnauer w sprawie tzw. „godzin czarnkowach”. Oto cytat z zapisem fragmentu jej wypowiedzi:

 

– Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówki. To także okazja, aby uczniowie, którzy nie zrozumieli pewnych zagadnień, mogli skonsultować się z nauczycielem i nadrobić brakujące treści. Taki czas w szkole jest niezwykle potrzebnybroniła godzin dostępności Katarzyna Lubnauer.

 

To bardzo kreatywne podejście pani wiceministry do tematu. Wszak od lat krytykowany za swoją decyzję minister Czarnek zarządzi obowiązek dodatkowego, poza planem lekcji, przesiadywania w szkole przez nauczycieli dodatkowej jednej godziny w tygodniu tzw. „dostępności”, w celu… konsultacji z uczniami i nauczycielami. Tylko, że praktyka wykazała, ze w przytłaczającej ilości przypadków prawie nikt z tych konsultacji nie korzystał, a nauczyciele bezcelowo siedzieli w szkole. A teraz pani, która w szkole, w roli nauczycielki, spędziła, przed kilkudziesięcioma laty, kilkanaście miesięcy, udaje że nie zna opinii nauczycielskich związków zawodowych, reprezentujących od dawna w tej sprawie jednolite stanowisko ogółu nauczycieli – aby po prostu zlikwidować ten bezsensowny obowiązek, ogłasza zamiar jego utrzymania – z dodatkowym celem: udzielania darmowych korepetycji!

 

x          x          x

 

Na zakończenie jeszcze kilka refleksji, zrodzonych podczas opracowywania tekstu, zamieszczonego 31 stycznia: „Ostatnia, choć spóźniona, informacja roku 2024, której nie mogło zabraknąć.Po jej lekturze wiecie już, ze była to, spóźniona – nie z mojej winy, informacja o 30 rocznicy powstania, wychodzącego nieprzerwanie,  czasopisma „Przegląd Edukacyjny”, wydawanego przez  Wojewódzki Ośrodek Metodyczny w Łodzi, któremu po kilku latach zmieniono nazwę na Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli.

 

Celowo zamieściłem tam taką informację:

 

„I aż do sierpnia 2021 roku, także po zmianie nazwy na Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, powstawał on nieprzerwanie w owej – samodzielnej – placówce, działającej przy ul. Wólczańskiej 202. I dopiero od tej daty, kiedy WODN stał się  – uchwałą Sejmiku Województwa Łódzkiego – częścią konglomeratu o nazwie Centrum Rozwoju Edukacji Województwa Łódzkiego w Łodzi, jego oficjalnym wydawcą jest owo CRE WŁ z siedzibą przy ul. Wielkopolskiej.

 

Nadzór nad całością Centrum, od jego powstania 1 września 2021 roku, sprawuje dyrektorka – Teresa Łęcka, Była ona w latach 2009 – 2021- dyrektorką Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 19 im. Karola Wojtyły, od roku2016  przekształconego w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego  w Łodzi, a jeszcze wcześniej – w latach 2006 – 2008 – dyrektorką  Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie .

 

Dziś poszerzę tę informacje przypominając, że pani Teresa Łęcka była dyrektorką CODN w Warszawie  w czasie, gdy wicepremierem i ministrem edukacji narodowej w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego był Roman Giertych. Stało się to z inicjatywy łodzianina, wówczas sekretarza stanu w MEN – Mirosława Orzechowskiego. Po upadku tego rządu pani Łęcka wróciła do Łodzi, gdzie dopiero po kilku miesiącach została dyrektorką Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 19, której poprzedni, wieloletni dyrektor Jan Stupak zmarł 9 stycznia 2009 roku po długiej, nieuleczalnej chorobie. Objęła ona tę funkcję – nie ma co ukrywać – wyłącznie dzięki decyzji ówczesnej władzy rządzącej oświatą w Lodzi, której szefem był prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki – jeden z liderów Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego.

 

Dlaczego przypominam te „didaskalia” właśnie teraz?  Bo chcę pokazać, że ten jubileusz zorganizowała i uroczystość poprowadziła właśnie ta osoba. Bo też ona przede wszystkim zadbała, aby – mimo generalnej restrukturyzacji wojewódzkich placówek edukacyjnych w wyniku utworzenia Centrum Rozwoju Edukacji Województwa Łódzkiego – „Przegląd Edukacyjny” był nadal wydawany. Przypominam, że CRE WŁ powstało w wyniku uchwały Sejmiku Województwa Łódzkiego z dnia 27 sierpnia 2021 r, kiedy władzę sprawowało tam – przewagą 1 głosu -PiS. I to ich decyzją było powołanie na funkcję dyrektorki CRE pani Teresy Łęckiej. Chcę pokazać, że niezależnie od takich „korzeni” ideowo-politycznych, pani Łęcka potrafiła tak pokierować ową nową strukturą organizacyjną, aby zachować wszystko co wartościowe wniosły do niej placówki ją tworzące. Czego – jak widzimy po tym co działo się przez ostatnich kilkanaście miesięcy w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego, nie potrafiła dokonać aktualna władza oświatowa Łodzi. Jednym z dowodów na to jest likwidacja zasłużonego kwartalnika „Dobre Praktyki” – Innowacje w edukacji” wydawanego od marca 2013 roku przez ŁCDNiKP – aż do numeru 39 – „Wiosna 2023”, kiedy rządziła tą placówką – z „poręki” lewicowej koalicji łódzkiego magistratu – pani Karolina Poludnikiewicz.

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Wczoraj na „Portalu dla Edukacji” zamieszczono tekst Bogdana Bugdalskiego, który bez owijania w bawełnę opisał dzisiejszy status nauczyciela i to co powinno zostać w tym obszarze dokonane. Wyróżnienie fragmentów tekstu pogrubioną czcionką – redakcja OE:

 

 

Traktujemy nauczycieli jak wykonawców usług. Prestiż zawodu jest skutecznie niszczony

 

 

Właściwie nikt już chyba nie wie, czym jest prestiż zawodu nauczyciela. Można nawet śmiało powiedzieć, że to jakaś idea fiks, której nikt z obecnie żyjących nie doświadczył. Owszem, od czasu do czasu wspomina się z rozrzewnieniem, jak to było w czasach przedwojennych, jakim prestiżem otoczony był nauczyciel, i jak wiele pieniądze, które zarabiał znaczyły w ówczesnym świecie. […]

 

Dzisiaj oświata to przedsiębiorstwo świadczące usługi edukacyjne i częściowo wychowawczo-opiekuńcze, a nauczyciel to ich wykonawca, którego zadaniem jest wyposażenie młodego człowieka w wiedzę i umiejętności pozwalające mu skutecznie  funkcjonować na konkurencyjnym rynku pracy.

 

Gdzie tu miejsce na prestiż zawodu? Gdzie miejsce na pracę intelektualną? Wychowanie? Jest zadanie, usługa, które nauczyciel ma wykonać, a jak mu się nie podoba, to może zmienić zawód. Jest wykonawcą, nie przewodnikiem, mentorem. Więc tym bardziej nie zasługuje na specjalne traktowanie – w tym uznanie finansowe. […]

 

Jak tak mocniej się zastanowić, to już niedługo AI przystrojona w sympatyczną postać pani nauczycielki czy też pana nauczyciela lub postać z jakiejś bajki lub gry będzie mogła szkolić młodych ludzi. I będzie uzyskiwała w tym te same a może i lepsze efekty. Co więcej – będzie ściśle realizowała podstawę programową, szkoliła ludzi do pracy, a co najważniejsze –  nie będzie miała żadnych oczekiwań płacowych.

 

Więc po co nam ci nauczyciele? Ano właśnie dla tej przygody intelektualnej, jaką może być nauka na każdym etapie edukacji. Szkoła a potem studia wyższe, gdzie można się spierać, dyskutować, szukać rozwiązań, które tylko z pozoru zdają się fanaberiami.[…]

 

Do tego jednak potrzebni są ludzie otwarci, empatyczni, chcący nie tylko wyszkolić nowego pracownika, ale człowieka renesansu, otwartego na świat, potrafiącego kojarzyć fakty, a przede wszystkim myśleć abstrakcyjnie. Intelektualiści. Dla których proces kształcenia nie sprowadza się wyłącznie do przekazywania wiedzy, a życie do konsumpcji. Ale którzy nie będą musieli się martwić o to, jak zaspokoić podstawowe potrzeby życiowe – jak zapłacić za mieszkanie, media, jak wyżywić rodzinę i czy stać ich na kolejny spektakl w teatrze, obejrzenie wystawy czy kupienie kolejnej książki lub kolejnego pisma naukowego. Dziś życie ideami nie jest możliwe.

 

Więc jeśli jako społeczeństwo od edukacji chcemy czegoś więcej niż przygotowania ludzi do pracy, zadbajmy o prestiż nauczycieli. Nie mówmy, że są nam niezbędni, tylko pokażmy, że naprawdę są.

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/t

 



Oto obszerny fragment informacji, zamieszczonej dzisiaj na stronie „Głosu Nauczycielskiego”:

 

 

To duża zmiana. IBE zyskał status Państwowego Instytutu Badawczego

 

 

Od 1 stycznia 2025 r. Instytut Badań Edukacyjnych ma status państwowego instytutu badawczego. Rozporządzenie Rady Ministrów w tej sprawie premier podpisał 27 grudnia 2024 roku, a weszło ono w życie wraz początkiem roku. „Nowy status IBE daje nam więcej możliwości badawczych, lepszą współpracę z instytucjami w Polsce i za granicą. A przede wszystkim będziemy mogli szybciej wdrażać wyniki badań w praktyce. Nowy rok, nowi my!” – czytamy w mediach społecznościowych Instytutu.

 

To wyróżnienie jest dowodem na uznanie dla dotychczasowych osiągnięć Instytutu w dziedzinie badań edukacyjnych oraz na jego istotną rolę w kształtowaniu polityki edukacyjnej w Polscepowiedział dyrektor IBE, dr hab. Maciej Jakubowski. – Nadanie statusu Państwowego Instytutu Badawczego da podstawę dla prowadzenia badań na światowym poziomie, ale też na przełożenie ich na wiedzę przydatną dla praktyków i decydentów, co przeniesie się na lepszą jakość polskiej szkoły – dodał.

 

Jak wylicza IBE zmiana statusu niesie ze sobą:

 

>Większe wsparcie dla badań naukowych – więcej możliwości realizacji innowacyjnych projektów badawczych oraz możliwość jeszcze lepszego wykorzystania potencjału badawczego i rozwojowego Instytutu;

 

>Większe znaczenie w kształtowaniu polityki edukacyjnej – zacieśnienie współpracy z ministerstwami, instytucjami publicznymi i partnerami społecznymi i możliwość proponowania kompleksowych rozwiązań wspierających rozwój systemu edukacji;

 

>Rozwój współpracy międzynarodowej – wzmocnienie pozycji Polski na arenie międzynarodowej jako ważnego partnera w badaniach edukacyjnych i ułatwienie nawiązywania nowych kontaktów z renomowanymi ośrodkami badawczymi na świecie.

 

>Wsparcie dla praktyki edukacyjnej – rozwój narzędzi i metod wspierających nauczycieli, uczniów oraz inne osoby związane z edukacją oraz szybsze wdrażanie wyników badań do praktyki Dydaktycznej.[…]

 

 

Źródło: www.glos.pl

 

 

 

Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 27 grudnia 2024

w sprawie nadania Instytutowi Badań Edukacyjnych w Warszawie  –  TUTAJ

 

 



1 stycznia „Portal dla Edukacji” zamieścił tekst, informujący o zaskakującej wypowiedzi wiceministra Lubnauer w sprawie „godzin Czarnkowach”. Oto jego obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:

 

 

Wiceszefowa MEN zszokowała nauczycieli. „To przecież niezgodne z prawem”

 

 

[…]

 

>Nauczycielom od dawna nie podobają się tzw. godziny czarnkowe. Dlatego bardzo zdziwiła ich niedawna wypowiedź wiceszefowej MEN.

 

>- Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówkimówiła wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer.

 

>- Wypowiedzi wiceminister Lubnauer wprowadzają w błąd. „Godziny czarnkowe” nie mogą być wykorzystywane do prowadzenia lekcji, zajęć, czy poprawiania sprawdzianówpodkreślała Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP.

 

[…]

 

Przypomnijmy. Tzw. godziny czarnkowe, czyli obowiązkowe godziny dostępności nauczycieli, były tematem gorącej debaty w środowisku edukacyjnym. Nauczyciele oraz związki zawodowe apelowały o ich likwidację lub wprowadzenie modyfikacji, które realnie wpłyną na poprawę ich pracy w szkołach. Dlatego nauczycieli bardzo rozczarowała wypowiedź wiceminister edukacji Katarzyny Lubnauer, która stanowczo podkreślała znaczenie takich godzin w procesie edukacji.

 

Podczas konferencji prasowej w Katowicach, która odbyła się z początkiem grudnia, wiceminister Lubnauer przekonywała:

 

– Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówki. To także okazja, aby uczniowie, którzy nie zrozumieli pewnych zagadnień, mogli skonsultować się z nauczycielem i nadrobić brakujące treści. Taki czas w szkole jest niezwykle potrzebnybroniła godzin dostępności Katarzyna Lubnauer.

 

Problem w tym, że proponowane przez nią zastosowania tych godzin, według Związku Nauczycielstwa Polskiego […] są niezgodne z obowiązującymi przepisami.

 

Zdaniem przedstawicieli związku, zgodnie z obowiązującymi przepisami nauczyciele podczas tych godzin mogą prowadzić tylko konsultacje – nie są one przeznaczone na nadrabianie zaległych lekcji, poprawy kartkówek ani organizowanie dodatkowych zajęć.

 

Wypowiedzi wiceminister Lubnauer wprowadzają w błąd. „Godziny czarnkowe” nie mogą być wykorzystywane do prowadzenia lekcji czy zajęć – podkreślała Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP. […]

 

Krytycy „godzin czarnkowych” przekonują, że większość rodziców woli kontakt za pośrednictwem dzienników elektronicznych, takich jak Librus, czy telefonicznie, zamiast spotkań w wyznaczonych godzinach.

 

– W praktyce godziny dostępności często mijają się z celem. Nauczyciel w tym czasie formalnie czeka na rodziców, jednak ci, z uwagi na własne obowiązki zawodowe, zazwyczaj nie są w stanie przyjść w wyznaczonych godzinach – ani w środku dnia, ani wcześnie rano. W efekcie zdarza się, że przez cały rok szkolny pojawiają się jedynie dwie osoby, a nauczyciele spędzają te godziny bezczynnieprzekonywała w rozmowie z PortalSamorzadowy.pl Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP. […]

 

 

 

Cały tekst „Wiceszefowa MEN zszokowała nauczycieli. ‘To przecież niezgodne z prawem’”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/