Dzisiaj, w dzień wolny od zajęć w szkole, proponujemy lekturę, ostrzegamy –  niekrótkiego tekstu, który zaczerpnęliśmy, bez skrótów, z fejsbukowego profilu szachisty, ale i eksperta w temacie matematyki Tomasza Pintala. Jesteśmy przekonani, że powinien on zaciekawić, i dać dużo do myślenia, nie tylko nauczycieli, nauczających w szkołach matematyki:

 

 

 

A teraz nasz Tomasz wyjaśni dlaczego treści abstrakcyjne powinny być realizowane dopiero w szkole średniej i jaki jest sens rozciągać treści konkretne do końca szkoły podstawowej.

 

>Ktoś jest gotowy? Mam już słuchaczy na widowni? A może gdzieś w ciepłym łóżeczku czy też kanapie a może i w fotelu? Tak czy inaczej już wyjaśniam, bo to kolejny klocek w całej tej układance, którą wspólnie układamy kochani. Matematyka naprawdę może być piękna i wartościowa, a edukacja matematyczna może być o niebo lepsza. Tak, dobrze czytacie – o niebo lepsza, bo to co obecnie realizujemy pod hasłem „matematyczna edukacja” to jest po prostu jakieś grube NIEPOROZUMIENIE i przy okazji niezrozumienie oraz ignorancja jeśli chodzi o badania naukowe związane z tym czym jest nauka, edukacja, matematyka, mózg i tego typu kwestie.

 

>To lecimy, bo dziś będzie grubo. A przynajmniej ja tak to widzę. Gwarantuję, że jeśli uważnie przeczytacie to co dziś chcę przekazać i zrozumiecie ideę, która za tym stoi, to oczy po raz kolejny wyjdą wam z orbit. Chyba, że jesteście ekspertami, to wtedy nie, ale wówczas będziecie mieli potwierdzenie, że pracujecie jak najbardziej prawidłowo!

 

>Otóż w szkole podstawowej obecnie jest za dużo treści do realizacji oraz część jest na poziomie abstrakcyjnym, co nie ma sensu jeśli mówimy o bardzo efektywnej nauce. A jak jeszcze realizujemy treści wymagające abstrakcyjnego myślenia, gdy ono się jeszcze nie rozwinęło, to przepalamy kasę… wróć! przepalamy cenne godziny prawdziwej matematycznej edukacji

 

>Jaki zatem mam pomysł, aby owa edukacja miała nie tylko ręce i nogi, ale żeby była „jak (najlepsza) książka pisze”?

 

1.Treści abstrakcyjne przechodzą do klasy 1 szkoły średniej. Inaczej mówiąc, są realizowane dopiero wtedy gdy mózg jest już na to w pełni gotowy u każdego dziecka (ucznia).

 

2.Przez całą szkołę podstawową realizujemy wszystkie zagadnienia, które są i mogą być realizowane na konkretach.

 

3.Tradycyjnie ostatnie 2 lata szkoły podstawowej (czyli klasa 7 i 8 SP) w których były (nadal są) realizowane treści o charakterze myślenia abstrakcyjnego, są zamieniane na znaczne bogatsze omówienie i przećwiczenie zagadnień o charakterze myślenia konkretnego.

 

4.Dzięki temu zrealizujemy więcej treści na znacznie głębszym poziomie i będzie mniejsza szansa na to, że uczniowie „zdążą” nabawić się tak zwanych zaległości, które potem im bardzo mocno hamują i niekiedy uniemożliwiają dalszą efektywną edukację matematyczną.

 

5.Zagadnienia matematyczne realizujemy w taki sposób, aby każde dziecko mogło jak najwięcej odkrywać oraz manipulować na konkretach. Teoria dopiero wtedy jest formułowana i zapisywana, gdy proces odkrywania przynosi konkretne efekty.

 

6.Każde dziecko może dochodzić do istotnych wniosków na swój indywidualny sposób. Zadaniem mistrza jest sprawdzenie oraz ocena poprawności procesu oraz końcowych wniosków. Inaczej mówiąc, chodzi o to czy nie ma błędów logicznych i czy rozumowanie jest spójne, poprawne oraz wynikowe.

 

7.Nauczyciel tworzy dzieciom warunki do tworzenia, odkrywania, testowania jak i dzielenia się swoimi doświadczeniami oraz wnioskami z innymi dziećmi. W zależności od możliwości są one w formie pracy indywidualnej, grupowej, projektowej oraz takich w których proces edukacyjny w danej grupie dzieci daje najlepsze efekty.

 

No i jak kochani? Grubo nie? Tak, wiem, wiem. Teraz mam pokazać na wybranym przykładzie jak to zrobić i wyjaśnić dlaczego tak a nie inaczej oraz podkreślić pozytywne i długotrwałe efekty mojego podejścia.

 

Zatem zaczynajmy.

 

Pamiętacie może taki temat jak TWIERDZENIE PITAGORASA?

 

-Tak, to jest ten temat, w którym mamy trójkąt prostokątny, a na bokach każdego z nich rysujemy kwadraty i potem jak dodamy pola tych dwóch „mniejszych” kwadratów, to będzie ono równe polu „największego” kwadratu.

 

 

Zerknijcie na pierwszy obrazek (slajd) a natychmiast wszystko stanie się jasne. Jak możecie na razie nie patrzcie na kolejne (chyba, że ciekawość was pokona), bo w ten sposób lepiej zrozumiecie mój pomysł i jego głębię. Tak naprawdę to są dość oczywiste rzeczy, ale dla osób, które tym się nie zajmują zawodowo, mogą one być zupełnie niewidoczne. Nie martwcie się jednak, przecież powiedziałem, że wyjaśnię i pomogę zrozumieć, prawda? No właśnie!

 

Teraz będę zadawał wam trudne pytania, które chciałbym abyście odbierali dwutorowo. Pierwszy tor to pytanie do was bezpośrednio, a drugi tor – to samo pytanie, ale do „waszego dziecka”. I to nie ma zanaczenia czy to wasze w sensie urodzone lub wychowywane przez was dziecko czy też takie, które dobrze znacie – ważne, aby wyobrazić sobie tę sytuację i ją porównać.

 

TRUDNE PYTANIA DO WAS i/lub DO WASZYCH DZIECI

 

-Pytanie nr 1: Czy rysowaliście w zeszycie ten pełny rysunek? (3 kwadraty na wszystkich bokach trójkąta równobocznego)

 

-Pytanie nr 2: Czy kolorowaliście każdy z kwadratów innym kolorem? Czy był wyjaśniony sens użycia różnych kolorów?

 

-Pytanie nr 3: Czy rysowaliście identyczne kwadraty, ale bez trójkąta, lecz jeden obok drugiego w kontekście równania (A + B = C, a u nas byłoby to A^2 + B^2 = C^2) – ponownie: proszę, abyście zerknęli na obrazek nr 1

 

-Pytanie nr 4: Czy dyskutowaliście na lekcji ze sobą w parach a później z nauczycielem o tym dlaczego tak się dzieje? Czemu te pola dwóch mniejszych kwadratów są równe temu największemu?

 

-Pytanie nr 5: Czy każdy z was samodzielnie wycinał oraz rozcinał na kartce poszczególne części tych kwadratów, układając je w największy kwadrat?

 

-Pytanie nr 6: Na ile sposobów rozcinaliście te kwadraty, aby sprawdzić czy się na siebie będą idealnie nakładać (pokrywać)?

 

-Pytanie nr 7: Czy w procesie wycinania i rozcinania, nauczyciel powiedział lub pokazwał wam jak je można (należy) rozcinać, tak aby wszystkie części idealnie się pokrywały?

 

-Pytanie nr 8: Który z podanych przez nauczyciela sposobów sprawdziliście i który wybraliście jako najbardziej przemawiający do was? Czy był to jeden sposób czy więcej?

 

-Pytanie nr 9: Czy ktoś z was wpadł na pomysł, aby zapytać czy inne figury oprócz kwadratów również mają tę właściwość? Czy może nauczyciel wspomniał, że na bokach trójkąta prostokątnego mogą być dowolne wielokaty formne czy też półkola, a dalej wzór działa poprawnia?

 

-Pytanie nr 10: Czy mieliście okazję przetestować tę koncepcję na przykładzie pomocy naukowej w której kręcicie korbą, a woda która jest w tych dwóch mniejszych kwadratach przelewa się (w całości) do tego największego, a potem na odwrót?

 

 

W tym momencie mógłbym podziękować wam za uwagę oraz zamknąć wirtualną aulę i oddać klucz na portiernię, prawda? Pozamiatane?

 

Czytaj dalej »



Z kronikarskiego obowiązku odnotowujemy zamieszczoną dzisiaj  na oficjalnej stronie MEN informację o zmianie na stanowisku  rzecznika prasowego Ministerstwa Edukacji Narodowej:

 

 

Minister Edukacji Barbara Nowacka powołała Ewelinę Gorczycę na funkcję rzecznika prasowego Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ewelina Gorczyca od lat działa w obszarze edukacji i nauki łącząc wiedzę akademicką z doświadczeniem w pracy z uczniami, nauczycielami i dyrektorami szkół.

 

Pracowała jako nauczycielka w warszawskich szkołach. Od 2019 roku jest wykładowczynią Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie zajmuje się edukacją matematyczną i dydaktyką. Przez lata współpracowała również z Centrum Edukacji Obywatelskiej jako koordynatorka i ekspertka w projektach dotyczących edukacji obywatelskiej, innowacji pedagogicznych oraz wsparcia kadry nauczycielskiej.

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 

 

Zobacz także na portalu < chakPRESS >  informację o nowej rzeczniczce prasowej MEN:

 

Kim jest Ewelina Gorczyca? Nowa rzeczniczka MEN i jej kariera oraz doświadczenie  –  TUTAJ

 

 



Zapewne zauważyliście, że od początku nowego roku szkolnego mniej interesujemy się tym co dzieje się w sferze wladz oświatowych, a chętniej udostępniamy teksty, które zawierają przemyślenia i doświadczenia osób na co dzień zajmujących się pracą w szkole, lub ją wspierają. Także i dzisiaj proponujemy lekturę zapisu wywiadu, jaki redaktorka portalu „Strefa Edukacji” – Katarzyna Mazur przeprowadziła z Dominiką Ciesiołkowską – psycholożką i trenerka i superwizorką. Rozmowa dotyczyła efektywnego pełnienia roli wychowawcy klasy, ale pojawiają się tam także inne wątki..  Poniżej – dla posmakowania – zamieszczamy jedynie wybrane fragmenty tego tekstu, gorąco zalecając lekturę całego – po kliknięciu linku, zamieszczonego w zakończeniu materiału.

 

Wychowawstwo to kawał odpowiedzialnej roboty. Nie tylko siedzenie w papierkach

 

Foto: Beata Muchowska/fotografie

 

Dominika Ciesiołkowska – psycholożka. trenerka i superwizorka

 

Budowanie zgranej klasy nie dzieje się samo i nie wystarczy do tego jedna gra integracyjna. To długi proces, w który muszą być zaangażowani nauczyciele, uczniowie i rodzice. O tym, czemu patyczki nie zastąpią prawdziwych relacji, jak zwykłe „mam na imię Marta” potrafi zmienić atmosferę na zebraniu i dlaczego nauczyciele powinni przejść własną lekcję równości, opowiada psycholożka i trenerka Dominika Cieślikowska.

 

Spis treści

 

-Stworzenie zgranej klasy to nie jest jednorazowa akcja. To codzienna praca

 

-Losowanie patyczkami to nie jest skuteczna metoda na wyłanianie działających grup

 

-Kiedy rodzice siadają w ławkach uczniów automatycznie nastawiają się opozycyjnie. Warto zebranie zaplanować inaczej

 

-Dobrze zintegrowana klasa to także dobrze zintegrowani rodzice. Jeśli wśród nich brakuje więzi, dużo trudniej jest budować je w samej klasie. Jak pracować z rodzicami – grupą dorosłych, często oporną i spotykaną tylko epizodycznie?

 

-Edukacja włączająca się nie uda bez balansu. Potrzeba „optymalnej różnicy”

 

-Każdy nauczyciel powinien przejść trening antydyskryminacyjny, a wychowawstwo to kawał odpowiedzialnej pracy

 

 

Katarzyna Mazur: – Co to znaczy „zgrana klasa”?

 

Dominika Cieślikowska: – Zgrana klasa to na pewno coś więcej niż grupa uczniów. Ja czasem używam takiego rozróżnienia: bycie w grupie to po prostu bycie w tym samym czasie, w tym samym miejscu. Dzieci zostały przypisane do jednej klasy, funkcjonują w niej, realizują cele edukacyjne i idą dalej. To trochę jak ludzie stojący na przystanku autobusowym – są razem, wsiadają, jadą, ale specjalnie się nie integrują.

 

Zgrana klasa jest jak podróż wycieczkowym autobusem. Tam pojawiają się interakcje, zabawa, poczucie wspólnoty. Nie tylko jesteśmy w jednym miejscu i czasie, ale mamy coś wspólnego, budujemy relacje i więzi. Ta podróż prowadzi nie tylko do celu edukacyjnego, ale też odbywa się w dobrej atmosferze – przyjemnej, rozwojowej, sympatycznej, ciekawej pod względem kontaktów międzyludzkich.

 

Często przywołuję też metaforę profesora Pyżalskiego. Mówi on, że w zgranej klasie pomiędzy każdym dzieckiem istnieją jakieś połączenia – nitki czy sznurki. Niektóre są grube, jak liny okrętowe, bo symbolizują mocne przyjaźnie. Inne są cienkie, prawie przezroczyste, jak żyłki, ale jednak są. Zgrana klasa to taka, w której żadne dziecko nie pozostaje poza tą siecią powiązań. Obie metafory dobrze oddają to, jak wyobrażam sobie klasę, która naprawdę jest zgrana.

 

K.M. Czy powiedzenie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” to motto zgranej klasy?

D.C.To jest ładny slogan, ale nie zawsze adekwatny. Dziś mówimy o tak dużej różnorodności w klasach, że taka absolutna jedność wydaje się nieco nieaktualna. To hasło odwołuje się do myślenia bardzo kolektywnego, a Polska przeszła – i wciąż przechodzi – długą transformację kulturową: od wspólnotowego podejścia w stronę coraz większego indywidualizmu.

 

Dzisiaj zgrana klasa to przede wszystkim taka, w której docenia się relacje i więzi. One działają jak profilaktyka przemocy, sprzyjają nauce, pozwalają mózgowi pracować w poczuciu bezpieczeństwa. Ale już niekoniecznie oznacza to, że wszyscy muszą być „za jednym”. W bardziej zindywidualizowanym społeczeństwie to hasło nie jest już motywem przewodnim.

[…]

 

K.M. – Kiedy rodzice siadają w ławkach uczniów automatycznie nastawiają się opozycyjnie. Warto zebranie zaplanować inaczej Dobrze zintegrowana klasa to także dobrze zintegrowani rodzice. Jeśli wśród nich brakuje więzi, dużo trudniej jest budować je w samej klasie. Jak pracować z rodzicami – grupą dorosłych, często oporną i spotykaną tylko epizodycznie?

 

D.C. – Najlepszym narzędziem jest oczywiście zebranie. I powiem coś, co czasem na szkoleniach wywołuje sprzeciw – marzą mi się zebrania, które nie są tylko logistyką: podpisy, wpłaty, listy do wypełnienia. To oczywiście też jest potrzebne, ale w dobrze zintegrowanych zespołach rodziców często organizują to oni sami.

 

Zebranie może być czymś więcej. Marzy mi się, by rodzice usiedli w kręgu, a nie w ławkach jak uczniowie. Bo kiedy siadamy w ławkach, natychmiast odtwarza się „uczniowski skrypt”: rozmowy z sąsiadem, opozycja wobec nauczyciela, żarty. To widać i z perspektywy prowadzącego zebrania, i z perspektywy rodzica. Dlatego warto zmienić ustawienie sali – tak, by można było się zobaczyć. Nawet jeśli nie da się przesunąć ławek, można przynajmniej zaproponować: „usiądźmy tak, żebyśmy się widzieli”.

 

Ważne jest też, by nauczyciel nie stał za biurkiem, za „murem”. Lepiej usiąść z rodzicami na tym samym poziomie, a jeśli już stać – to obok, a nie pod tablicą. To zmienia dynamikę spotkania.

 

Kolejna rzecz to sam przebieg zebrania. Wcale bym się nie bała poprosić rodziców, żeby na początku każdy powiedział swoje imię i np. jedną rzecz, którą lubi robić. To brzmi nietypowo, ale pozwala poznać się jako ludzie, nie tylko jako „mama Kasi” czy „tata Janka”. Nagle okazuje się, że to pani Marta albo pan Piotr. W niektórych szkołach robi się nawet krótkie elementy warsztatowe czy zabawy integracyjne – oczywiście bez przesady, żeby nie przedłużać spotkania, ale choćby drobny element.

 

To bardzo ważne, żeby rodzice mieli okazję się usłyszeć, zobaczyć swoje charaktery, usłyszeć swoje głosy. Zdarza się, że ktoś przez osiem lat nie odezwie się ani razu, bo zawsze aktywne są te same dwie osoby. Dlatego na pierwszym zebraniu warto zadbać o takie wyrównanie szans, a potem na każdym kolejnym zostawić choć krótką przestrzeń na podobną aktywność. To realnie wspiera budowanie wspólnoty w klasie.

 

K.M. – Kiedy się powie o tym głośno, widać, jak bardzo jest to dalekie od realiów szkolnych. Jak pani ocenia dzisiejszy obraz etniczny polskiej szkoły? Bo myśląc o integracji rodziców, od razu wyobrażam sobie tych, którzy są wykluczeni językowo.

 

D.C. – Z mojego doświadczenia wynika, że w większości przypadków, jeśli rodzic nie mówi po polsku, przychodzi na zebranie z kimś, kto pomaga w tłumaczeniu. To bardzo dobra praktyka i często wynika z tego, jak działają mniejszościowe społeczności – zazwyczaj mają formalnych lub nieformalnych liderów, którzy pełnią taką rolę wsparcia. Czasem jest to ktoś z rodziny, czasem zaprzyjaźniona osoba, która dłużej mieszka w Polsce.

 

Trochę trudniejsza sytuacja jest wtedy, gdy rodzic przychodzi z bratem czy siostrą dziecka. To się zdarza i bywa powszechne, ale psychologicznie jest obciążające – dziecko może czuć się niekomfortowo, gdy jego sprawy omawia rodzeństwo. Zdarza się, że prowadzi to do różnych napięć. Lepiej, jeśli to jest przynajmniej dorosły członek rodziny, ale idealnie – ktoś spoza najbliższego kręgu dzieci.

 

Warto też pamiętać, że tak jak w przypadku uczniów, którzy mają mniejsze szanse językowe, podobnie trzeba podejść do rodziców. Bardzo prostym rozwiązaniem jest przygotowanie krótkiej notatki czy konspektu zebrania – może być nawet tylko po polsku, oby w prostym języku. Warto wręczyć to rodzicowi przed zebraniem. Dzięki temu, wspomagając się translatorem w telefonie, będzie wiedział, o czym mówimy, i nie poczuje się całkowicie wykluczony.

 

To robi ogromną różnicę. Zdarza się, że rodzic obcojęzyczny przychodzi na zebranie, nic nie rozumie, ale samą obecnością chce okazać szacunek nauczycielowi i nie pogorszyć sytuacji swojego dziecka. Jeśli damy mu listę trzech podstawowych punktów, będzie mógł się do tego odnieść, a może nawet zapisać własne pytania. Ja zachęcam takich rodziców, by je zapisali i mi przekazali – wtedy mogę użyć translatora, odpowiedzieć, a choć to nie jest jeszcze głęboka komunikacja, to jednak zaczynamy budować relację.

 

To gest szacunku i zrozumienia, który często działa zgodnie z zasadą wzajemności – skoro nauczyciel zrobił coś dodatkowego, to rodzic przy kolejnym spotkaniu może wykazać się większym zaangażowaniem, a może nawet przyprowadzić tłumacza. W ten sposób krok po kroku buduje się zaufanie.

 

K.M. – Edukacja włączająca, sztandarowa idea obecnego resortu, budzi wiele kontrowersji. Dyrektorzy szkół specjalnych mówią wręcz, że jej wprowadzenie może pogłębić podziały. Padają argumenty, że nie wszystkich da się włączyć i zintegrować. Czy to realne obawy, czy raczej lęk przed zmianą?

 

D.C. – Myślę, że oba te poziomy się mieszają. Rzeczywiście trudno sobie wyobrazić, że wszyscy uczniowie będą w stanie uczyć się razem na tych samych 45-minutowych lekcjach, realizując przeładowane podstawy programowe, a do tego jeszcze pracując nad relacjami i rozwojem społecznym. Psychologia mówi o tzw. optymalnej różnicy – możemy budować relacje i wchodzić w dialog, gdy różnice istnieją, ale są też wspólne punkty. Jeśli tego balansu brakuje, integracja może się nie udać.

 

Są środowiska, które szczególnie upominają się o własną odrębność, jak np. środowisko osób Głuchych. Liderzy Głuchych podkreślają, że nie chodzi tu wyłącznie o niepełnosprawność, ale o język i kulturę mniejszości – ich szkoły są przestrzenią języka migowego, a więc naturalnego środowiska edukacyjnego. W takim wypadku edukacja włączająca nie zawsze oznacza realne włączenie, bo bariera językowa jest zbyt duża.

 

Warto też pamiętać, że pod hasłem „edukacja włączająca” kryją się bardzo różne praktyki. Czasem mamy do czynienia jedynie z integracją, a bywa, że wciąż z asymilacją – czyli jeden model nauczania dla wszystkich, frontalny wykład, minimalne dostosowania, a całość nazywa się „włączaniem”. Tymczasem prawdziwa edukacja włączająca wymaga dostosowania treści, metod, sposobu komunikacji i podejścia do ucznia.

 

Dlatego nie dziwię się obawom. Część z nich wynika z uprzedzeń, ale część z realnego doświadczenia, że „wchodzimy drzwiami”, a i tak nie mamy dostępu ani do treści edukacyjnych, ani do relacji. Bywa, że dziecku lepiej jest zostać w ukraińskiej szkole albo w szkole dla Głuchych niż nominalnie „być włączonym”, ale faktycznie pozostać na marginesie. Problemem jest także ideologizacja tego pojęcia – jeśli sprowadzimy je wyłącznie do haseł, to lęki będą się pogłębiać.

 

[…]

 

K.M. – Jakie elementy włożyłaby pani do kształcenia nauczycieli jako obowiązkowe? Gdybyśmy mieli dzisiaj zreformować program studiów – co powinno się w nim znaleźć?

 

D.C. – Muszę powiedzieć, że nie znam całościowych programów kształcenia nauczycieli w Polsce, bo nie zajmuję się tym obszarem naukowo ani dydaktycznie. Nie pracuję na uczelni, więc nie mam pełnego obrazu, jak wygląda program na studiach pedagogicznych.

 

Jednak z doświadczenia i rozmów z nauczycielami powiedziałabym, że po pierwsze – zdecydowanie antydyskryminacja i trening postaw. Po moich zajęciach często słyszę: „jak ja żałuję, że tego nie było na studiach”. Nauczyciele mają poczucie, że gdyby wcześniej przeszli takie przygotowanie, wiele interwencji w klasie byłoby skuteczniejszych, a oni sami mniej by się miotali w trudnych sytuacjach.

 

Drugi obszar to praca z przemocą, z wykluczeniem, z hejtem. To zjawiska, które są obecne – czy ich skala rośnie, czy tylko zmieniają formę, trudno powiedzieć. Ale nauczyciele czują, że potrzebują konkretnych narzędzi, metod interwencji, sposobów reagowania. I to też powinni dostawać już na etapie studiów.

 

Trzecia rzecz to szeroko rozumiane kompetencje wychowawcze, czyli to, co Amerykanie nazywają class management – zarządzanie klasą. W Polsce mamy różne dodatkowe oferty – na przykład „Akademię Wychowawcy” w warszawskim WCIES-IE czy „Wychowanie to podstawa” w Centrum Edukacji Obywatelskiej – i one cieszą się dużą popularnością. To pokazuje, jak wielka jest potrzeba. Bo nauczyciele dostają rolę wychowawcy, a są przedmiotowcami i nierzadko czują się do tej funkcji nieprzygotowani […]

 

 

Cały tekst „Wychowawstwo to kawał odpowiedzialnej roboty. Nie tylko siedzenie w papierkach”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.strefaedukacji.pl

 



Postanowiliśmy zamieścić dzisiaj jeszcze jeden materiał – a to dzięki prof. Romanowi Leppertowi, na którego fejsbukowy profilu znaleźliśmy  post, którego treść nas do tej decyzji zmotywowała::

 

 

Gdybym nie był pedagogiem, nauczycielem akademickim, byłbym zapewne dziennikarzem. Mam dwa ulubione gatunki dziennikarskie: reportaż i wywiad. Lubię słuchać ludzi, lubię też im zadawać pytania. Pewnie dlatego tak bardzo polubiłem rozmowy prowadzone w środowe wieczory w #akademickiezacisze.

 

Na początku lipca w Łodzi odbył się Dalton Camp, wydarzenie organizowane przez Plan daltonski, a imiennie przez Anna Sowińska i Robert Sowiński. Robert wiedząc o moich dziennikarskich ciągotach poprosił mnie o nagranie rozmów z uczestni(cz)kami łódzkiego spotkania. Nie ukrywam, że sprawił mi w ten sposób wielką frajdę, za co Mu bardzo dziękuję!

 

Właśnie pojawił się efekt wykonanej wówczas pracy w postaci podcastu, który powstał w ramach cyklu EduKOSMOS. Trudno mi oceniać sposób, w jaki wykonałem zadanie. Zleceniodawca zadowolony, mam nadzieję, że słuchaczki i słuchaczy również zainteresuje.[…]

 

 

Źródło: www.facebook.com/roman.leppert/

 

x           x            x

 

 

A oto tekst z fanpage „EDUKOSMOS”, do której prof.. Leppert zamieścił pod swoim postem link:

 

W tym odcinku zabieramy Was do serca tegorocznego Dalton Camp, gdzie na początku wakacji spotkali się nauczyciele, edukatorzy i pasjonaci planu daltońskiego. Naszym reporterem na miejscu był profesor Roman Leppert, który rozmawiał z uczstnikami o ich codziennej pracy, wyzwaniach i o tym, dlaczego plan daltoński stał się dla nich drogowskazem.

 

Mirosława Barcia – o tym, jak plan daltoński wspiera uczniów w informatyce,

 

Agnieszkę Grusiecką – o wartości przejmowania odpowiedzialności przez dzieci i edukacji outdoorowej,

 

Anię Jurewicz – o turkusowym liderowaniu i sile języka,

 

Katarzynę Lisicką – o łączeniu planu daltońskiego z myśleniem wizualnym,

 

Martę Matys-Balińską – o inspiracjach z Reggio Emilia,

 

Joannę Waszak – o pracy z dziećmi w spektrum autyzmu,

 

Aleksandrę Przybyszewską – o pierwszych krokach w edukacji alternatywnej,

 

Marcina Michalika – o kreatywnych „lifehackach” z języka polskiego,

 

Ewę Nikołajew-Wieczorowską – o mostach między Montessori a planem daltońskim,

 

Annę Tomaszewską – o misji Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Łodzi,

 

Wiolę Adamską – o pracy z rodzicami i budowaniu zaufania do nowoczesnych metod,

 

Hankę Warchałowską – o uważności i o tym, że plan daltoński to idea, a nie ideał.

 

 

To odcinek pełen autentycznych głosów z sal szkolnych i przedszkolnych, ale też dowód na to, że edukacja może być wspólnotą, w której każdy – mały i duży – ma swoje miejsce.

 

>Jeśli szukacie inspiracji i świeżych perspektyw, to nagranie jest właśnie dla Was

 

>Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, sięgnij po nasze książki, kursy online i szkolenia – wszystkie oparte na Planie Daltońskim i skierowane do rodziców oraz nauczycieli, którzy chcą wychowywać dzieci na odpornych i świadomych młodych ludzi

 

 

Źródło: https://www.edukosmos.pl/

 

 

 

 

Edukacja naprawdę żyje! Rozmowy z uczestnikami Dalton Camp  –  plik z YouTube  –  TUTAJ

 

 



Zdając sobie sprawę, że trudno dziś będzie zainteresować uwagę czytających innym tematem, niż nocny nalot rosyjskich dronów nad wschodnią część ć polskiego terytorium, postanowiliśmy  jednak udostępnić tekst, zamieszczony na stronie Centrum Edukacji Obywatelskiej. Poniżej zamieszczamy jego dwa fragmenty bez skrótów: początkowy i końcowy – dotyczące bezpośrednio przedmiotu „edukacja obywatelska”, a także tytuły pozostałych części , z których składa się ten tekst. Oczywiście  zamieściliśmy także link do jego pełnej wersji:

 

 

Wprowadzanie nowego przedmiotu do szkół, co zrozumiałe, wiąże się z wieloma, często sprzecznymi uczuciami. Z jednej strony – z nadzieją i oczekiwaniami, a z drugiej – niepokojem i niechęcią. W niniejszym artykule przyjrzymy się obawom oraz zaprezentujemy narzędzia i materiały, którymi dysponujemy już teraz, aby wesprzeć nauczycieli w związku z nadchodzącymi zmianami.

 

Na podstawie rozmów z nauczycielkami i nauczycielami oraz dzięki analizie treści dostępnych w internecie, udało się nam zidentyfikować szereg obaw i wątpliwości, które wiążą się ze skuteczną realizacją programu edukacji obywatelskiej. Najważniejsze z nich to:

 

-Brak dostatecznego przygotowania oraz wsparcia metodologicznego – wielu nauczycieli odczuwa niedostatek szkoleń specjalistycznych, które rozwijałyby ich umiejętności prowadzenia aktywnej edukacji obywatelskiej, nastawionej na praktyczne uczestnictwo uczniów, a nie tylko przekazywanie wiedzy teoretycznej.

 

-Niewystarczające wsparcie materiałowe i organizacyjne – szkoły rzadko dysponują odpowiednimi pomocami dydaktycznymi czy scenariuszami lekcji, które ułatwiałyby wdrażanie projektów obywatelskich, debat czy działań angażujących uczniów lokalnie. Ponadto brakuje systemowych wytycznych dotyczących oceniania i prowadzenia zajęć w duchu neutralności światopoglądowej.

 

-Ograniczenia czasowe w planie lekcji – zbyt mała liczba godzin przeznaczonych na edukację obywatelską utrudnia wdrażanie metod praktycznych i angażujących, które wymagają więcej czasu niż tradycyjne zajęcia.

-Niewielkie zainteresowanie uczniów – nauczyciele często napotykają trudności w motywowaniu młodzieży, która może postrzegać obywatelskość jako abstrakcyjną lub odległą tematykę, co zazwyczaj przekłada się na niską frekwencję i zaangażowanie podczas lekcji.

-Wyzwania w zarządzaniu debatą i dialogiem – prowadzenie moderowanych dyskusji wymaga od nauczycieli wysokich kompetencji i bezstronności, co stanowi barierę, zwłaszcza bez specjalistycznego przeszkolenia.

 

-Brak współpracy z lokalnym środowiskiem – utrudnia realizację projektów, które mają angażować uczniów w działania na rzecz społeczności lub w instytucjach samorządowych, (jest to kluczowe dla praktycznego charakteru edukacji obywatelskiej).

 

 

PODSUMOWANIE: nauczyciele wskazują, że aby nauczanie edukacji obywatelskiej było efektywne, konieczne jest systemowe wsparcie w postaci szkoleń, materiałów, czasu lekcyjnego oraz budowanie współpracy z otaczającą społecznością. Bez tego – zaktywizowanie obywatelskie będzie ogromnym wyzwaniem.

 

W odpowiedzi na te głosy – pragniemy zwrócić uwagę, że w wielu szkołach już dość długo realizowana jest edukacja obywatelska w praktyce.  Zaliczają się do niej m.in. wybory przedstawicieli samorządów uczniowskich, symulacje wyborów parlamentarnych i prezydenckich czy działania szkolnych kół wolontariatu. Sugerujemy zatem, aby przygotowania do wdrożenia nowego przedmiotu rozpocząć od remanentu dotychczasowych działań oraz upewnienia się, które rozwiązania się sprawdzają, a które wymagają modyfikacji.[…]

 

 

Samorządność uczniowska […]

 

 

Wolontariat szkolny […]

 

 

Edukacja obywatelska w praktyce

 

Efektem udziału w naszych programach są corocznie realizowane fantastyczne działania uczniowskie. Poniżej przedstawiamy trzy z licznych przykładów:

 

Liceum Ogólnokształcące nr I im. Jana III Sobieskiego w Oławie

 

Uczniowie we własnym zakresie zainicjowali i zorganizowali stworzenie strefy relaksu z ogrodem wertykalnym. Uwzględnili cały proces – od zdiagnozowania potrzeby, przez planowanie i zbieranie środków, aż po uroczyste otwarcie z integracyjnym „Game Party”. Młodzież odpowiadała też za dobór wyposażenia, przeprowadzenie turniejów i wydarzenia otwierającego.

 

LXXXI Liceum Ogólnokształcące im. Aleksandra Fredry w Warszawie

 

Młodzież zaaranżowała i poprowadziła szkolny festiwal muzyczny „FOKA”, Uczniowie samodzielnie zaplanowali działania, zdobyli finansowanie, kontaktowali się z artystami i koordynowali organizację wydarzenia. Nie bali się wyzwań i we własnym zakresie szukali rozwiązań. Efektem była udana, kreatywna impreza integrująca społeczność.

 

Zespół Szkół Zawodowych im. mjra Henryka Dobrzańskiego „Hubala” w Radomiu

 

W odpowiedzi na potrzebę zintegrowania szkolnej społeczności, młodzi ludzie zrealizowali ogólnoszkolną grę terenową pod hasłem „Integracja” – z losowym podziałem na zespoły, współpracą przy zadaniach i frekwencją aż 350 uczestników. Uczniowie własnymi siłami przygotowali scenariusz, polecenia, skoordynowali całość wydarzenia i zadbali o nagrody oraz promocję. Zapoczątkowali też cykliczne spotkania Samorządu Uczniowskiego z dyrekcją oraz założyli skrzynkę pomysłów – dzięki temu wszyscy mogą mieć realny wpływ na codzienne życie szkoły.

 

 

Mamy nadzieję, że podane przykłady są przekonujące i dowodzą, że edukacja obywatelska nie będzie w szkołach czymś egzotycznym i nieznanym. Zachęcamy, aby przy okazji wprowadzania nowego przedmiotu, docenić dotychczasowe działania samorządów uczniowskich i szkolnych kół wolontariatu oraz skupić się na ich rozwoju przy wykorzystaniu dostępnych metod i materiałów. Zapraszamy również, by zapisać się na poświęcony edukacji obywatelskiej newsletter, w którym będziemy informować o nowych treściach i planowanych działaniach, takich jak mentoring, webinaria tematyczne, scenariusze lekcji fakultatywnych, projekt portfolio, karty działań obywatelskich dla uczniów i wiele innych – TUTAJ   Zapraszamy!

 

 

Autorką artykułu jest Anna Mitura, koordynatorka programów edukacyjnych w CEO, mentorka i trenerka.

 

 

 

 

Cały tekst „Edukacja obywatelska w szkołach – czy jest się czego obawiać?”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.ceo.org.pl

 



Z kilkudniowym opóźnieniem udostępniamy obszerne fragmenty wywiadu, jaki redaktorka łódzkiej redakcji „Gazety Wyborczej” – Katarzyna  Stefańska przeprowadziła z Katarzyną Fele, która po 25. latach kierowania łódzkim IV Liceum Ogólnokształcącym, od 1 września powiększyła grono zasłużonych, wieloletnich dyrektorek i dyrektorów łódzkich szkół.

 

 

Szkoła bez kartkówek, zaufanie zamiast testów. Efekt? Oksford i Cambridge

 

Foto: Tomasz Stańczak /Agencja Wyborcza.pl

 

Katarzyna Felde, w okresie  1 IX 1999  –  31 VIII 2025  dyrektorka IV LO im. Emilii Sczanieckiej w Łodzi

 

 

[…]

 

W czasach, gdy dzieci uczą się szybciej niż system zdąży zareagować, a edukacyjne reformy przypominają raczej pudrowanie rzeczywistości, pytanie o „dobrą szkołę” brzmi niemal jak prowokacja. Z jednej strony mamy egzaminy, rankingi, system oparty na presji, porównywaniu, ocenach. Z drugiej – coraz więcej uczniów i nauczycieli mówi: „Chcemy inaczej. Chcemy szkoły, która nie wypluwa z siebie jednakowych absolwentów, ale rozpoznaje różnice i daje przestrzeń do bycia sobą”. Czy taka szkoła istnieje?

 

Rozmawiamy z Katarzyną Felde, wieloletnią dyrektorką IV LO w Łodzi. Z osobą, która nie wierzy w gotowe przepisy, ale wie, że bez odwagi i zmiany podejścia szkoła zostanie w XIX wieku. Z kimś, kto w edukacji przepracował blisko cztery dekady, a wciąż mówi, że najpierw trzeba się samemu nauczyć, by móc uczyć innych.

 

 

Katarzyna Stefańska: – Istnieje przepis na dobrą szkołę?  

 

Katarzyna Felde: – Nie istnieje uniwersalny przepis, bo każda jest dedykowana troszkę innemu uczniowi. Uczniowie przychodzili do mnie z innych liceów, czasem odchodzili po kilku dniach, i to jest ok. To co dobra szkoła powinna robić, to nadążać nad zmianami społecznymi. Świat zmienia się bardzo szybko. 

K.S. – To nie marzenie ściętej głowy? Pruska szkoła odmieniana jest przez wszystkie przypadki, kolejne reformy są raczej zmianami kosmetycznymi.

 

K.F. – Tak, szkoła jest instytucją troszkę zacofaną. Trudno się dziwić, skoro nauczyciele uczyli się 10 czy 20 lat temu. Musimy uczyć się od uczniów, jak się z nimi porozumiewać. Znaleźć metody, żeby uczeń chciał się uczyć i chciał coś zrobić. Każdy z nas lubi narzekać. Ale powtarzałam moim nauczycielom: „Spróbujcie działać z uczniami, tak żeby również mieć satysfakcję”. Przekonałam ich, że wystawianie złych ocen nikogo z nas nie satysfakcjonuje. Zamiast cyferek wprowadziliśmy ocenianie procentowe, znieśliśmy niezapowiedziane kartkówki. Odeszła im presja.

[…]

K.S. – A jak ma się równościowe traktowanie z obowiązkiem indywidualizacji pracy z uczniem. Przecież to się ze sobą kłóci.

 

K.F.- To prawda, wszyscy oczekują, żeby każdy uczeń był traktowany tak samo i każdy ma być traktowany indywidualnie. To dotyczy i tych, mają problem z nauką i tych, którzy odstają w drugą stronę. Są pasjonatami czegoś, takich mamy w szkole jedną trzecią. Przegadaliśmy na radach pedagogicznych wiele godzin na ten temat, że jednak w tej chwili uczniowie uznają za naturalne, że kolega czy koleżanka inaczej reagują. Oni nie oczekują identycznego traktowania. To my, dorośli, mamy z tym większy problem. Musieliśmy się nauczyć rozpoznawać potrzeby każdego, co chwilami jest bardzo trudne, kiedy informatyk ma lekcje z ponad 400 osobami. No, ale próbujemy. I chyba nam się udaje, bo jesteśmy oceniani jako szkoła zaufania.  

K.S. – Od kilku lat znajdujecie się w pierwszej dziesiątce szkół przyjaznych społeczności LGBTQ+. Jednopłciowe pary trzymające się na przerwach to nic wyjątkowego, uczniowie mogą zwrócić się z prośbą, aby nauczyciele na lekcjach zwracali się do niej – lub do niego – imieniem według preferowanej płci, wyrażają się poprzez zmianę, na przykład, koloru włosów. A absolwenci mówią o niepowtarzalnym miejscu, które stawia na relacyjność i buduje przyjaźnie na lata.

 

K.F. – Bo relacje są istotniejsze niż rankingi. Oni są tu przez cztery lata. Spędzają osiem godzin dziennie w tym budynku, z tymi ludźmi. Jeżeli nie będą czuć się dobrze i bezpiecznie, to nie osiągną sukcesów naukowych.  

 

[…]

 

K.S. – Matura międzynarodowa znana jako IB to dwuletni, indywidualny program nauczania, waszym przypadku po angielsku. Jesteście jedynym publicznym liceum w Łodzi, które daje taką możliwość. Ile uczniów podchodzi do takiego egzaminu?

K.F.- Z reguły 50. W tym roku będzie 65. To dzieci, które są inaczej wykształcone. Z doskonałym startem. Mogą później studiować na międzynarodowych uczelniach. Mamy uczniów, którzy skończyli Oksford, Cambridge. Wiem, że w tym roku troje wybiera się do Trinity College. One muszą się pomęczyć, zwłaszcza w początkowej fazie. Nauczyciel jest mentorem, uczeń sam realizuje program, może stworzyć własny. Ma terminy, zadania do wykonania, nauczyciel mu w tym pomaga. Pracuje samodzielnie, niekoniecznie w szkole. Każdy może przystąpić do programu, wymagany jest egzamin z angielskiego, brane są pod uwagę oceny z danego przedmiotu, stworzenie o sobie prezentacji.  

 

[…]

 

 

Cały tekst wywiadu „Szkoła bez kartkówek, zaufanie zamiast testów. Efekt? Oksford i Cambridge”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.lodz.wyborcza.pl/lodz/

 



Dzisiaj na „Portalu dla Edukacji” zamieszczono ważny dla uczniów, nauczycieli i rodziców tekst, informujący o przygotowanym przez Ministerstwo Cyfryzacji programie „”Włącz Szacunek. Wyłącz hejt.”. Oto jego obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:

 

 

Nowe zajęcia dla uczniów i nauczycieli. Minister ogłasza plan działania

 

 

Włącz Szacunek. Wyłącz hejt.” – w roku szkolnym 2025/2026 to hasło będzie towarzyszyło działaniom ukierunkowanym na walkę z przemocą w sieci – ogłosił wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Na spotkaniu z udziałem ekspertów NASK, Ministerstwa Cyfryzacji i ABW zaprezentowano już realizowane i planowane działania.

 

>Ministerstwo Cyfryzacji wraz z NASK konsekwentnie rozwija programy i narzędzia, które wspierają bezpieczeństwo Polaków w internecie.

 

>W tym roku szkolnym ministerstwo, we współpracy z NASK i ABW, będzie realizowało całoroczny program wsparcia szkół, rodziców i uczniów w walce z cyberprzemocą.

 

>Myśląc o bezpieczeństwie w sieci, musimy skupiać się nie tylko na ochronie systemów i danych, ale przede wszystkim ludzi – szczególnie najmłodszych, którzy są najbardziej narażeni na cyberprzemoc – powiedział wicepremier Krzysztof Gawkowski.

[…]

 

Z najnowszego raportu NASK „Agresja i przemoc seksualna w internecie” wynika, że aż trzy czwarte młodych osób, które doświadczyły cyberprzemocy seksualnej, nie powiedziało o tym nikomu. Hejt, nękanie, szantaż, publikowanie intymnych materiałów czy seksualizacja treści mają realne konsekwencje: spadek poczucia bezpieczeństwa, obniżenie samooceny, kryzysy psychiczne.

 

Bezpieczeństwo w sieci to jedno z największych wyzwań naszych czasów. Młodzi nie potrzebują wykładów – potrzebują wsparcia dorosłych, jasnych zasad i szybkiej reakcji. „Włącz Szacunek. Wyłącz hejt.” to zestaw konkretnych działań, które planujemy, aby chronić dzieci i młodzież w internecie – podkreślił wicepremier.

 

Ministerstwo Cyfryzacji wraz z NASK konsekwentnie rozwija programy i narzędzia, które wspierają bezpieczeństwo Polaków w internecie. W tym roku szkolnym ministerstwo, we współpracy z NASK i ABW, będzie realizowało całoroczny program wsparcia szkół, rodziców i uczniów w walce z cyberprzemocą.

 

Działania te obejmą:

 

szkolenia i webinary dla nauczycieli, psychologów, pedagogów,

 

-spotkania z uczniami – na żywo i online,

 

-Cyberlekcje 3.0 – całodniowe zajęcia z cyberprofilaktyki,

 

-promowanie higieny cyfrowej,

 

-konferencje i ogólnopolskie akcje edukacyjne, jak konferencja Safer Internet jeszcze we wrześniu czy Dzień Bezpiecznego Internetu, który odbędzie się na początku 2026 roku.

 

Dzięki Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej (OSE) blisko 5 milionów uczniów i nauczycieli ma dostęp do szybkiego, bezpłatnego i bezpiecznego internetu. [… ] Cyberprzemocy nie da się pokonać samą technologią. Kluczowa jest świadomość zagrożeń i wiedza o tym, jak sobie z nimi radzić. Działania informacyjne i edukacyjne mają zapewnić, by ofiary hejtu nie zostały same z problemem agresji w sieci i otrzymały niezbędne wsparcie – od państwa, nauczycieli i rodziców.

 

Właśnie temu służy program cyberprofilaktyki NASK: zestaw warsztatów, scenariuszy lekcji i narzędzi, które pomagają budować kulturę szacunku w szkołach i rodzinach. To dzięki nim uczniowie uczą się reagować na hejt, a dorośli dostają wskazówki, jak zauważyć pierwsze sygnały kryzysu i skutecznie zareagować. […]

 

Dyżurnet.pl – szybka pomoc w razie zagrożeń

 

Dyżurnet.pl to miejsce, gdzie każdego dnia toczy się walka o bezpieczeństwo dzieci w internecie. Eksperci tego ogólnopolskiego punktu kontaktowego NASK zajmują się jednymi z najpoważniejszych problemów sieci – przede wszystkim zwalczaniem nielegalnych treści z udziałem małoletnich. To materiały, które nie powinny nigdy trafić do internetu, a ich usuwanie to sprawa życia i zdrowia najmłodszych.

 

Zgłoszenie do Dyżurnet.pl może wysłać każdy – dziecko, rodzic, nauczyciel – całkowicie anonimowo. Do zespołu trafiają sygnały dotyczące brutalnego hejtu, publikacji intymnych zdjęć bez zgody czy treści ukazujących wykorzystywanie dzieci. Każda sprawa traktowana jest priorytetowo. Eksperci weryfikują zgłoszenia, kontaktują się z administratorami serwisów i organami ścigania, by jak najszybciej zablokować dostęp do szkodliwych materiałów. Wiele z nich znika z sieci w ciągu kilkunastu godzin. […]

 

 

Cały tekst „Nowe zajęcia dla uczniów i nauczycieli. Minister ogłasza plan działania”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 

 



Ogłoszony12 maja 2025 r.  konkurs na stanowisko dyrektora ŁCDNiKP w pierwszych dniach czerwca wygrała Agnieszka Ochmańska. Już wtedy była pewna, że otrzyma powołanie na to stanowisko na najbliższe 5 lat, co stało się już 8 lipca. To wtedy zostało opublikowane Zarządzenie Nr 1459/2025 Prezydenta Miasta Łodzi, podpisane w z. Prezydenta Miasta przez wiceprezydenta Adama Pustelnika, w którym podano do publicznej wiadomości:

 

Powierzam Agnieszce Ochmańskiej stanowisko Dyrektora Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi na okres od dnia 1 września 2025 r. do dnia 31 sierpnia 2030 r.

 

I już od tamtego dnia pani Ochmańska miała stuprocentową pewność, że to ona będzie przez najbliższe pięć lat odpowiadała za organizację pracy tej ważnej na oświatowej mapie Lodzi placówki. Zobaczmy więc, na razie jedynie na podstawie jednego wskaźnika – oficjalnej strony internetowej Centrum – jak prezentuje się sytuacja organizacyjno-kadrowa LCDNiKP – w tydzień po rozpoczęciu nowego roku szkolnego. Oto wybrane fragmenty tej strony – w wersji screen:

 

 

 

 

 

 

 

Źródło: https://lcdnikp.bip.gov.pl/

 

 

 

Patrząc na te obrazki nie możemy powstrzymać się  od wielu pytań:

 

Dlaczego nie ma ani jednej osoby na stanowisku wicedyrektora Centrum?

 

Dlaczego w tych trzech ogniwach: Ośrodku Nowoczesnych Technologii Informacyjnych. Ośrodku Doradztwa Zawodowego i w  Obserwatorium Rynku Pracy dla Edukacji nie ma kierownika?

 

Dlaczego brak jest godzin otwarcia placówki?

 

 

CZEKAMY AŻ KTOŚ – NIE TYLKO REDAKCJI „OBSERWATORIUM EDUKACJI” – NA TE PYTANIA ODPOWIE !



 

Miniony tydzień powinien dostarczyć mi wystarczającą ilość inspiracji, będących materiałem do wybrania z nich takiego wydarzenia, takiego ujawnionego problemu w obszarze edukacji, który wybiorę jako wiodący temat tego felietonu. Jednak nie dziwcie się, że – zakładając. iż każdego dnia, począwszy od poniedziałku – dokonywałem selekcji i wyboru o czym zamieszczę materiał na OE, robiąc wczoraj wieczorem ich przegląd, doszedłem do wniosku, że żaden z zamieszczonych tam tekstów nie wzbudził we mnie potrzeby ich szerszego skomentowania.

 

Dlatego i tym razem będzie to felieton „z mojego podwórka”. Bo w czwartek minęło 12 lat od ukazania się pierwszego materiału na właśnie utworzonej stronie „Obserwatorium Edukacji”. A była to relacja z łódzkiej inauguracji roku szkolnego 2013/2014, która odbyła się w poniedziałek 2 września, w Gimnazjum Integracyjnym nr 47 im. Janusza Korczaka, które, obok Integracyjnej Szkoły Podstawowej Nr. 67,  tworzyło Zespół Szkół Integracyjnych Nr. 1. Jego siedzibą był  wielofunkcyjny gmach, będący głównie siedzibą Pałacu Młodzieży, a także specjalistycznych poradni psychologiczno-pedagogicznych.

 

Gdy dziś czytam zawarte tam informacje, nie mogę się powstrzymać od refleksji, podobnej do tej, która towarzyszyła mi podczas pisania eseju wspomnieniowego 10. Rocznica 3 Kongresu Polskiej Edukacji w Katowicach”. Choć było to jedynie 12 lat temu, to jakże zmieniała się przez te lata oświatowa rzeczywistość.

 

Choć i wtedy i przed kilkoma dniami podczas miejskiej  inauguracji roku szkolnego 2025/2026, która odbyła się w Szkole Podstawowej nr 61 im. św. Franciszka z Asyżu, pojawiła się Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, to jakże inny miały one przebieg, i ile razy od tamtego dnia zmieniały się  władze oświatowe – te wojewódzkie – w ŁKO i te miejskie – w Wydziale Edukacji.

 

Wtedy, podobnie jak w tym roku, w gronie gości byli parlamentarzyści, przedstawiciele władz miasta –  z panią przewodniczącą Rady Miejskiej Łodzi Joanną Kopcińską (!), władze województwa z wicekuratorem oświaty Konradem Czyżyńskim. To co najbardziej różni oba te wydarzenia, to fakt, że wówczas było to spotkanie dyrektorów łódzkich szkół, podczas których wręczano im nagrody, , a teraz było to po prostu „uświetnienie” VIP-ami szkolnej uroczystości rozpoczęcia nowego roku szkolnego.

 

Z podpisu pod jednym z zamieszczonych tam zdjęć można się dowiedzieć, że uroczystość prowadziła dyrektorka Wydziału Edukacji UMŁ – dr hab. Beata Jachimczak. Pominąwszy szokujące wręcz różnice między ówczesną dyrektorką WE a obecnym szefem tego urzędu (od 2022 roku – najpierw p.o. – dyrektora, a wkrótce dyrektorem WE UMŁ jest pan Jarosław Pawlicki – wcześniej zastępca dyrektora tego wydziału), owo wspomnienie wywołało szereg dalszych moich skojarzeń:

 

Że przez kilka lat byliśmy z nią „kolegami z pracy”, w Wyższej Szkole Pedagogicznej, że zajęła ona stanowisko dyrektorki po poprzedniczce – Małgorzacie Zwolińskiej, która rok wcześniej zrezygnowała ze sprawowania tego urzędu. Pani Zwolińska, absolwentka pedagogiki na UŁ, którą podczas studiów poznałem w roli  nauczyciela akademickiego, zanim w 2012 roku została dyrektorką WE, była – od 1991 roku – dyrektorką SP nr 71 na łódzkim Teofilowie, a po rezygnacji z tego stanowiska została dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 45 w Łodzi. Pełniła tę funkcję aż do przejścia na emeryturę w sierpniu2025 roku.

 

Że ów wicekurator Konrad Czyżyński, którego w czerwcu 2008 roku na wicekuratora powołała ówczesna  pani kurator Wiesława Zewald (w latach 1991–2000 dyrektorka I LO im. M. Kopernika w Łodzi), w 2013 roku miał już nowego szefa, a był nim – uwaga! – były dyrektor I LO im. M. Kopernika – Jan Kamiński (w latach 2000 – 2010)

 

Tak w ogóle, to ta wczoraj przeczytana owa pierwsza relacja i spowodowane zamieszczonymi tam informacjami skojarzenia, uruchomiły potok wspomnień tego, co się wtedy w Łodzi (i nie tylko) działo. Dziś już pewnie mało kto pamięta, że owa – wtedy  – przewodnicząca Rady Miejskiej Łodzi Joanna Kopcińska, podobnie jak pani Wiesława Zewald, nie należała już do Platformy Obywatelskiej, z której przed kilkoma dniami zostały wykluczone. Każda z mich poszła swoją drogą, ale droga lekarki Kopcińskiej zasługuje na przypomnienie. Po tym jak w 2014 roku kandydowała na stanowisko prezydenta Łodzi z ramienia PiS mimo osobistego poparcia prezesa PiS, który odwiedził ją w jej prywatnym domy na Nowym Złotnie,  przegrała z Hanną Zdanowską, niespodzianie zrobiła błyskotliwą karierę w swojej nowej partii. W 2016 r. została szefową PiS w okręgu łódzkim, a rok później ówczesny premier Mateusz Morawiecki powołał ją na stanowisko rzecznika prasowego rządu oraz sekretarza stanu w Kancelarii Premiera.

 

Oj działo się  w tamtych latach, działo… I to wszystko mogłem już obserwować, relacjonować i komentować na moim Obserwatorium Edukacji. Ale na dziś tych wspominek wystarczy. Najważniejsze, że wspominając dwunastą rocznicę narodzin „Obserwatorium Edukacji” mogę zadeklarować, ze – choć już w ograniczonej ilości zamieszczanych jednego dnia materiałów – będę nadal kontynuował moją emerycką pasję. Oby tylko ten 13. rok nie okazał się pechowy….

  

 

Włodzisław Kuzitowicz



 

Chyba niewielu „znawców tematu” spodziewało się, że dowie się o takim działaniu kierownictwa niektórych szkół – w reakcji na obowiązek realizacji nowego przedmiotu wychowanie zdrowotne. Oto fragmenty tekstu Katarzyny Stefańskiej, zamieszczonego na stronie „Gazety Wyborczej ŁÓDŹ” i link o pełnej wersji::

 

 

„Rodziców lepiej zniechęcić”. Dyrektorzy szkół namawiają do wypisywania się z tych lekcji

 

Podczas rozpoczęcia roku w szkole mojego syna uczniowie usłyszeli od pani dyrektor, że rodzice mają ich wypisywać z edukacji zdrowotnejmówi Tomasz, ojciec nastolatka z podłódzkiego technikum.

 

I nie chodzi tu ideologiczny przechył w prawą stronę i obawę o odmienianą już przez wszystkie przypadki seksualizację i deprawację młodzieży (według Ordo Iuris demoralizacji mają uniknąć tylko ci uczniowie, których rodzice zdążą w porę wypisać ich z zajęć; Kościół krzyczy o upadku tradycyjnych wartości; Grzegorz Braun zapowiada „terenowe akcje” przed szkołami). Nie chodzi też o polityczne motywacje tej konkretnej dyrektor szkoły, ale rzecz prozaiczną –

 

. Dyrektorzy łapią się wszelkich możliwych sposobów, bo „Z pustego i Salomon nie naleje”.

 

– I to powiedziała wprost pani dyrektor. Że lepiej, żeby nie chodzili, bo nie jest w stanie obsadzić wakatu – mówi ojciec nastolatka. […]

 

Ministerstwo nie wyznaczyło dolnej granicy liczebności w grupach, ale wyznaczyło górną. To 24 osoby.

 

Katarzyna Felde, dyrektorka IV LO w Łodzi, która z początkiem września odeszła na emeryturę: – Jeśli w całej szkole będą dwie chętne osoby, trzeba utworzyć grupę. Ale jeśli klasa będzie liczyć 32 osoby i każde z nich zadeklaruje chęć uczestnictwa, trzeba podzielić je na dwie grupy. Tu zaczynają się schody. W IV LO chęć nauczania przedmiotu zadeklarował jeden nauczyciel – biolog.

 

Dyrektorka hipotetyzuje dalej: – Może da się to połączyć, jeśli zgłoszą się tylko chętni z pierwszych klas. Zrobimy grupy łączone z pojedynczymi osobami z klas starszych. Jeśli będzie więcej chętnych, mamy problem. Tego już nie zrobimy, bo nie ustawi się tego w planie, ani nie będzie miał kto tego uczyć. Nie dziwię się dyrektorom, że trochę zniechęcają do uczestnictwa, jeśli są postawieni pod ścianą. […]

 

Dzwonimy do dyrektorów łódzkich podstawówek. Bożena Będzińska-Wosik, dyrektorka SP 81 w Łodzi, : – Sama będę uczyć edukacji zdrowotnej. Na szczęście udało mi się wszystko rozplanować, tak, że nie będzie wakatów. Na razie tylko jedna osoba złożyła rezygnację, wszystkie dzieci są chętne. Ale słyszała od dyrektorów większych placówek, że mogą mieć problem.

 

Tymczasem łódzki magistrat tego nie odnotował.Dyrektorzy łódzkich placówek nie zgłaszali do organu prowadzącego wakatów w zakresie nauczycieli edukacji zdrowotnej„, czytamy w oświadczeniu. W przesłanych do „Wyborczej” statystykach czytamy, że od września zatrudniono nauczycieli w wymiarze 77 etatów: 51 w szkołach podstawowych, 12 w liceach, 10 w technikach i szkołach branżowych, czterech w placówkach kształcenia specjalnego. 

 

 

 

 

Cały tekst „Rodziców lepiej zniechęcić”. Dyrektorzy szkół namawiają do wypisywania się z tych lekcji”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.lodz.wyborcza.pl/lodz/