Jak w roku ubiegłym – także i w tym roku postanowiliśmy nie zaznaczać w jakiś specjalny, uroczysty sposób, nie tylko 21 rocznicy wejścia Polski do Unii Europejskiej, ale także Święta Pracy, Święta Konstytucji 3 Maja, ani Dnia Flagi. Przyjęliśmy wersję „wolnych dni na majówkę” – nie będziemy zakłócać w te dni Waszego spokoju kolejnymi tekstami.

 

DO ZOBACZENIA W PONIEDZIAŁEK 5 MAJA*

 

*W tym dniu, a nie w niedzielę 4 maja, zamieścimy 567 felieton redaktora OE.

 

Redakcja „Obserwatorium Edukacji”



W poszukiwaniu informacji, którą uznamy za wartą upowszechnienia jej na stroni OE najpierw natrafiliśmy na tekst, zamieszczony dzisiaj na portalu < Prawo.pl >. Oto jego treść – bez skrótów:

 

 

 

RPD chce superwizji dla nauczycieli i więcej wolnych dni w roku szkolnym

 

Dwa nowe dni wolne i superwizja dla nauczycieli – to projekt, który przygotowała rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak. Zmiana ma na celu wprowadzenie przepisów gwarantujących dzieciom – jak wskazali pomysłodawcy – realną możliwość odpoczynku. Nauczycielom ma pomóc zapobiegać wypaleniu zawodowemu.

Polska szkoła zbyt często bywa zmęczona, a od zmęczenia blisko do wypalenia. I o zmęczeniu mówią mi uczniowie, ale także nauczyciele – mówiła Monika Horna-Cieślak, rzeczniczka praw dziecka, prezentując nowelę prawa oświatowego.

 

Po feriach bez kartkówek

Projekt zakłada, że uczniowie nie będą obciążani zadaniami domowymi podczas ferii i przerw świątecznych. Co więcej, przez trzy dni po powrocie do szkoły po takich przerwach miałby obowiązywać tzw. „okres karencji” – czas wolny od sprawdzania wiedzy (np. kartkówek czy testów). Propozycja przewiduje także, że zakres obowiązków szkolnych będzie dostosowany do możliwości psychofizycznych uczniów.


Nauczyciel skorzysta z superwizji

 

Dla nauczycieli projekt wprowadza możliwość korzystania z superwizji – regularnych spotkań z doświadczonymi kolegami po fachu, które mają służyć wsparciu, przeciwdziałaniu wypaleniu zawodowemu i wymianie doświadczeń. Superwizorami mogłyby zostać osoby z co najmniej pięcioletnim stażem pracy pedagogicznej i odpowiednim przygotowaniem. Z takiej formy wsparcia mogliby korzystać zarówno początkujący nauczyciele, jak i ci z dłuższym doświadczeniem, potrzebujący nowej perspektywy i inspiracji.

 

Superwizja proponowana w projekcie ma być formą wsparcia dla nauczycieli, mającą na celu przeciwdziałanie wypaleniu zawodowemu i podniesienie jakości pracy pedagogicznej. Wzorowana na praktykach psychologicznych, polega na spotkaniach z doświadczonymi i odpowiednio przygotowanymi superwizorami. Celem superwizji jest stworzenie bezpiecznej przestrzeni, w której nauczyciele będą mogli wspólnie analizować trudne sytuacje, dzielić się doświadczeniami, szukać rozwiązań problemów wychowawczych i dydaktycznych, a także rozwijać swoje kompetencje zawodowe. Ma to pomóc i młodym nauczycielom, i tym z dłuższym stażem. Superwizja ma być odpowiedzią również na obciążenia wynikające z pracy z dziećmi i rodzinami w kryzysie.

 

Nowe dni wolne w roku szkolnym

 

Dodatkowo projekt zakłada nowelizację rozporządzenia o organizacji roku szkolnego, proponując ustanowienie 2 maja oraz piątku po Bożym Ciele jako stałych dni wolnych od zajęć dydaktycznych. Zmiany mają wejść w życie od 1 września 2025 roku – w zakresie dotyczącym uczniów – oraz od 2026 roku, jeśli chodzi o superwizję dla nauczycieli, co wynika z konieczności wcześniejszego przygotowania specjalistów.

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata

 

x           x           x

 

Jednak na tym materiale nie poprzestaliśmy i otworzyliśmy oficjalną stronę RPD. Oto fragmenty znalezionego tam tekstu i link do jego pełnej wersji

 

 

 

Przedstawiciele organizacji i inicjatyw młodzieżowych, a także środowiska nauczycieli wraz z Rzeczniczką Praw Dziecka zaprezentowali propozycję projektu ustawy o wspieraniu uczniów i nauczycieli. Ta zmiana prawna ma dać realne wsparcie zarówno dzieciom, jak też kadrze pedagogicznej akcentując prawo do odpoczynku i przeciwdziałając wypaleniu zawodowemu.  

 

Postulaty zmian w prawie, wypracowane przy udziale osób młodych i nauczycieli, poparło blisko 40 organizacji młodzieżowych. Propozycja rozwiązań została zaprezentowana na konferencji prasowej 30 kwietnia w Biurze Rzeczniczki Praw Dziecka.

 

Monika Horna-Cieślak wskazuje, że szkoła jest miejscem wartościowym, rozwijającym, dającym wspomnienia, wyposażającym w wiedzę, budującym relacje. Ale szkoła bywa też nierzadko zmęczona. A od zmęczenia nie jest daleko do wypalenia. Podkreślała, że na ten aspekt zwracają jej uwagę zarówno uczniowie, jak i nauczyciele.

 

Ustawa o wspieraniu uczniów i nauczycieli zakłada nowelizację przepisów prawa oświatowego. Propozycja zakłada, aby nauczyciele i nauczycielki mieli ustawowo zagwarantowane prawo do superwizji, czyli profesjonalnego wsparcia w trudnych i wymagających momentach ich pracy zawodowej. Dodatkowo wprowadza zasadę, aby uczniów nie zobowiązywać do aktywności edukacyjnej w trakcie przerw kalendarzowych, tj. Świąt Bożego Narodzenia, Świąt Wielkiej Nocy, ferii zimowych, majówki i tzw. długiego weekendu w okresie Bożego Ciała. Wprowadza regułę, zgodnie z którą w ciągu 3 dni przypadających bezpośrednio po zimowej i wiosennej przerwie świątecznej oraz feriach zimowych nie sprawdza się osiągnięć edukacyjnych uczniów w celu ustalenia im oceny bieżącej. […]

 

Projekt ustawy to przede wszystkim wyraz troski uczniów o nauczycieli i nauczycieli o uczniów. Oliwia Nawrot z Akcji Uczniowskiej opisuje, że od młodych osób oczekuje się nierzadko pisana testów czy kartkówek np. tuż po feriach. Taka sytuacja nie pozwala na faktyczny oddech, bo do sprawdzianów trzeba się przygotować. Nie pozwala także na oddech nauczycielom, którzy takie sprawdziany muszą opracować. […]

 

Projekt zostanie teraz przekazany do Ministerstwa Edukacji Narodowej, a także do wszystkich ugrupowań politycznych w Parlamencie. Jan Bęczkowski z Rady Dzieci i Młodzieży przy RPD podsumowując wskazał na rzecz kluczową: nie tylko mówimy o problemie, ale też mamy gotowe rozwiązanie, które ma moc zmieniania rzeczywistości na lepsze.

 

 

Cały tekst „Wspierajmy szkołę razem! Uczniowie, nauczyciele i RPD ze wspólną inicjatywą”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.brpd.gov.pl

 

 

 

 

 

 

 

 



Ostatnie kwietniowe spotkanie w „Akademickim Zaciszu” odbyło się – wyjątkowo =  wczoraj. Było ono poświęcone publikacji „Pedagogia pozytywna w edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej”, która w marcu br. została udostępniona przez Wydawnictwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Z gospodarzem „zacisza” – prof. Romanem Leppertem – rozmawiała jedna z dwu redaktorek tego zbioru inspirujących opowieści nauczycieli, pedagogów i dyrektorów, którzy na co dzień praktykują pedagogię pozytywną i odkrywali tam swe historie pełne pasji, zaangażowania i autentycznych relacji – pani dr Marta Kondracka-Szala – kierowniczka Zakładu Pedagogiki Wczesnoszkolnej i Przedszkolnej, w Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego. Drugą redaktorką tej publikacji jest Weronika Mazurek

 

Wszystkich, których ten temat zainteresował, a którzy wczoraj nie wiedzieli o tym spotkaniu, zapraszamy w dogodnej dla nich porze do zapisu filmowego tej rozmowy:

 

 

Pedagogia pozytywna w edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej  –  TUTAJ

 

 

 



Oto tekst, który zaczerpnęliśmy z portalu < EDINEWS >, zamieszczony tam 29 kwietnia 202 roku :

 

 

Edukacja dla Ziemi: Jak wychować świadome pokolenia?

 

W obliczu kryzysu klimatycznego edukacja ekologiczna nabiera jeszcze większego znaczenia. O jej roli w budowaniu świadomości i odpowiedzialności społecznej mówi Michał Purol, Dyrektor ds. Rozwoju UNEP/GRID-Warszawa – organizacji wspierającej program edukacyjny „Kubusiowi Przyjaciele Natury” jako partner merytoryczny.

 

Świadomość ekologiczna Polaków

 

Choć świadomość ekologiczna w Polsce wciąż odbiega od poziomu obserwowanego w krajach Europy Zachodniej, można dostrzec, że tematy związane z klimatem coraz częściej pojawiają się w przestrzeni publicznej.

 

– Mimo to brakuje przeciwdziałania dezinformacji, która wpływa na sceptycyzm społeczny. Warto podkreślić, że szacuje się, że ponad połowa informacji krążących w przestrzeni publicznej na temat środowiska jest nieprawdziwa. To nie tylko liczby – to sygnał, że potrzeba spójnej i rzetelnej edukacji, która zmotywuje społeczeństwo do działania. Tym bardziej że w raporcie „Ziemianie Atakują”[1] mowa już o 46% Polaków, którzy obawiają się skutków zmiany klimatu, ale aż 20% nie jest gotowe na większe poświęcenia w kontekście wprowadzania zmian w swoich działaniach – mówi Michał Purol Dyrektor ds. rozwoju UNEP/GRID-Warszawa.

 

Edukacja klimatyczna, która angażuje

 

Nasza planeta zmaga się z licznymi zagrożeniami. Zmiany klimatyczne, utrata bioróżnorodności, zanieczyszczenia, deficyt wody i nadmierna eksploatacja zasobów naturalnych – to tylko niektóre z wyzwań, przed którymi stoimy. Rodzice powinni szczególną uwagę zwrócić na skutki zmiany klimatu, które bezpośrednio wpływają na zdrowie dzieci – poprzez zwiększoną liczbę upalnych dni, pogorszenie jakości powietrza czy zagrożenie powodziowe. Dodatkowo warto rozmawiać z dziećmi o roli przyrody w codziennym życiu oraz o tym, jak ważna jest ochrona ekosystemów, w których żyją zwierzęta i rośliny – podkreśla ekspert UNEP/GRID-Warszawa.

 

Taką edukację warto wprowadzać od najmłodszych lat – by dzieci rozumiały, z jakimi wyzwaniami mierzy się nasza planeta i jak mogą na nie reagować w codziennym życiu. Edukacja klimatyczna, choć nie funkcjonuje jako oddzielny przedmiot w szkołach, może być skutecznie realizowana w ramach innych zajęć. Program „Kubusiowi Przyjaciele Natury” dostarcza nauczycielom i uczniom aktualnych, wartościowych i angażujących materiałów, przygotowanych we współpracy z organizacjami eksperckimi, co zapewnia ich wysoką jakość i zgodność z najnowszą wiedzą o środowisku.

 

Ekologia w praktyce

 

Nawet najprostsze codzienne działania mogą mieć realny wpływ na stan naszej planety – szczególnie jeśli podejmowane są wspólnie. Dzieci i ich opiekunowie mogą zacząć od podstaw: regularnej segregacji odpadów, ograniczenia ich wytwarzania poprzez unikanie jednorazowych produktów, a także świadomych zakupów, takich jak wybór sezonowych produktów. Takie nawyki nie tylko chronią środowisko, ale też uczą odpowiedzialności i uważności na otaczający nas świat. Kluczowe jest zrozumienie przyczyn i skutków zmian klimatycznych.

 

Co ciekawe, to właśnie dzieci coraz częściej inspirują dorosłych do zmiany nawyków. Ich świeże spojrzenie na ekologię, bezkompromisowe podejście i naturalna ciekawość sprawiają, że potrafią dostrzec problem tam, gdzie dorośli już się przyzwyczaili. U najmłodszych nie ma jeszcze miejsca na półśrodki – dla nich „ekologicznie” znaczy „w pełni i szczerze”. Dorośli mogą się od nich uczyć determinacji, odwagi i tego, jak wielką wartość ma codzienna konsekwencja – dodaje Michał Purol.

 

W ramach codziennej edukacji ekologicznej warto zaproponować dzieciom wyzwania, które będą jednocześnie zabawne i angażujące. Przykłady? Tydzień bez marnowania jedzenia, w którym cała rodzina planuje posiłki tak, aby nic się nie zmarnowało, a resztki wykorzystywane są kreatywnie w kuchni. Można też zorganizować rodzinne sprzątanie okolicy lub wyzwanie typu „znajdź i nazwij 5 gatunków drzew i owadów w pobliskim parku”. Dobrym pomysłem będzie również założenie mini ogródka na balkonie lub parapecie – zioła i warzywa wyhodowane samodzielnie uczą cierpliwości i pokazują, skąd naprawdę bierze się jedzenie.

 

17 lat edukacji o ekologii i życiu w zgodzie z naturą

 

Edukacja ekologiczna, szczególnie ta skierowana do dzieci, może być potężnym narzędziem zmiany. Program „Kubusiowi Przyjaciele Natury” od 17 lat wspiera szkoły i przedszkola w budowaniu postaw proekologicznych, pokazując, że nawet najmniejsze kroki mają znaczenie. Wśród tematów omawianych w scenariuszach znajdują się m.in. zmiany klimatu, recykling, budowanie ekonawyków, aktywność fizyczna czy mądre zakupy. W ciągu 17 lat trwania programu wzięło w nim udział ponad 10 milionów dzieci, program co roku dociera do co 2 przedszkola i co 3 szkoły w Polsce. Bezpłatne materiały edukacyjne dostępne są  –  TUTAJ   https://przyjacielenatury.pl

 

 

O programie

 

„Kubusiowi Przyjaciele Natury” to największy ogólnopolski program edukacyjny o ekologii skierowany do dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Organizowany jest przez markę Kubuś we współpracy z ekspertami. Materiały do lekcji dla najmłodszych powstały we współpracy z UNEP/GRID-Warszawa. W programie wzięło udział już ponad 10 milionów dzieci w całej Polsce. Do tej pory, w bieżącej – 17. edycji bierze udział blisko 1,2 miliona dzieci z 7 tysięcy szkół podstawowych i 6 tysięcy przedszkoli. Uczniowie i przedszkolaki uczestniczą w zajęciach tematycznych, które pomagają im zrozumieć, jak dbać o środowisko, wprowadzają w podstawy ekologii, zachęcają do jedzenia owoców i warzyw oraz pokazują, jakie znaczenie dla zdrowia ma aktywność fizyczna.

Zapisy  –  TUTAJ   .

 

 

Źródło: www.edunews.pl

 

 



Barbara Wesoła jest autorką tekstu o wszystkomówiącynm tytule: „Polska szkoła nie dodaje skrzydeł. Hoduje potulnych, nie odważnych”. Został on dzisiaj zamieszczony na portalu  < Strefa Edukacji>. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji:

 

 

Polska szkoła nie dodaje skrzydeł. Hoduje potulnych, nie odważnych

 

Polska szkoła i uczelnie wciąż zbyt często uczą według schematów niedostosowanych do współczesnego świata: promują powtarzanie wiedzy zamiast kreatywności, indywidualnej pracy zamiast działania zespołowego, podporządkowanie zamiast ciekawości. Konsekwencje to także tracenie talentów. Jeśli nie zmienimy modelu edukacji, będziemy dalej tracić uczniów i młodych dorosłych, którzy sami – lub ich rodzice – zdecydują szukać lepszych możliwości rozwoju za granicą. […]

 

Edukacja, która tłumi rozwój

 

Zamiast rozwijać talenty i mocne strony dzieci, system próbuje wszystkich „podciągać” do jednej, sztywnej poprzeczki, często kosztem ich naturalnych predyspozycji. Jednych ogranicza, innym narzuca cele nieadekwatne do ich możliwości i zainteresowań. Jak zauważył Piotr Voelkel: – Mamy takie rozwiązania z socjalizmu, ale też z pruskiego systemu. Rozwiązania, które w dużym stopniu wykluczają rozwój. Efekt jest taki, że większość ludzi ma poczucie bycia ofiarą. Opowiadają przy okazji spotkań o tym, co ich spotkało złego.

 

Zdaniem Voelkela polska szkoła wciąż bardziej koncentruje się na utrzymywaniu dyscypliny i kontroli niż na rozbudzaniu ciekawości i odwagi.– Nie umiemy pokonać kluczowego – lęku, który jest przedmiotem wielkiej troski nauczycieli. Jak utrzymać chłopczyka w lęku? Ciągle go opieprzać i poniżać, to będzie grzeczne dziecko? A kończy się tym, że ten człowiek nie umie pójść za głosem ciekawości, nie umie wybrać ciekawych studiów – mówił ekspert podczas dyskusji.

 

Dla jednych naturalnym wyborem powinny być szkoły branżowe i techniczne, które pozwolą im realizować się w konkretnych zawodach i dawać im Tymczasem prawdziwy rozwój, jak podkreślał Voelkel, wymaga indywidualnego podejścia i świadomego różnicowania ścieżek kształcenia. satysfakcję z pracy. Inni, bardziej akademiccy, powinni trafiać na ambitne uniwersytety i wybitne uczelnie, gdzie mogą rozwijać swoje intelektualne pasje.

 

Fundamentem nowoczesnej edukacji musi być również umiejętność pracy zespołowej, a nie tylko indywidualne osiągnięcia. „Nie interesuje mnie, co student zrobi sam. Interesuje mnie, co potrafi osiągnąć razem z zespołem” – podkreślał Voelkel. Jak dodawał, siła i sukces w nowoczesnym świecie tkwią właśnie we współpracy, a nie w samotnej rywalizacji. […]

 

Karolina Sikorska, dyrektor ds. marketingu UNIMOT i absolwentka Imperial College oraz King’s College w Londynie, która obok Katarzyny Cyran-Solarz z Shell Polska, Alicji Kryczało-Lary z Polpharma Biologics i cytowanego Piotra Voelkela brała udział w dyskusji, zwróciła uwagę na to, jak wielką rolę odgrywa także atmosfera i mentalność w miejscu, w którym żyjemy. „W Polsce wciąż żywa jest trauma pokoleniowa” – mówiła, sugerując, że aby zatrzymać młodych, musimy budować bardziej wspierające i optymistyczne środowisko.

 

Nowoczesna edukacja powinna być drogowskazem, który pomaga młodym ludziom rozwijać własne talenty, marzenia i umiejętność współpracy. Drenaż mózgów można zatrzymać, jeśli Polska zaoferuje młodym ludziom elastyczny, inspirujący i wspierający system kształcenia i perspektywy na dalszy rozwój.

 

 

 

Cały tekst „Polska szkoła nie dodaje skrzydeł. Hoduje potulnych, nie odważnych”,

a także filmowy zapis debaty [23:16], pochodzą przytaczane wypowiedzi  –  TUTAJ



Ostatni raz zamieściliśmy tekst  Danuty Sterny 16 kwietnia, w materiale zatytułowanym Jak budować dobre więzi między uczniami z tej samej klasy”. Dzisiaj wracamy  na jej blog <OK. NAUCZANIE> i zamieszczany najnowszy, jaki zamieściła pod zakładką „Nowości”:

 

 

 

Jak pomóc uczniom uniknąć odkładania spraw na później

 

Odkładania przez uczniów spraw na później jest często spowodowane tym, że zadanie przytłacza ucznia. Jest za obszerne i uczeń nie chce się nim zajmować, gdyż jest to dla niego za wiele pracy. Odkłada wykonanie z nadzieją, że coś się stanie, co spowoduje, że nie będzie musiał wkładać tyle wysiłku. Zabiera się za jego wykonanie, gdy termin jest tuż tuż i wtedy efekt nie spełnia oczekiwań.

 

Jak pomóc uczniom w wykonaniu dużych zadań, na przykład długoterminowych projektów?

 

Pamiętam dawny projekt gimnazjalny. Świetny pomysł, który moim zdaniem przepadł właśnie z powodu braku opieki i konsultacji z nauczycielem. Uczniowie zostawiali realizację projektu na ostatnią chwilę i efekt był często bardzo marny

 

Podstawą jest niepozostawiania ucznia samego z zadaniem i liczenie, że odpowiedzialnie zaplanuje i wykona zadanie. W tym wpisie cztery sposoby na towarzyszenie uczniom w braniu odpowiedzialności za wykonanie zadania.

 

Skanowanie

 

Pierwsza pomocną sprawą może być – „skanowania” zadania po kątem pytań:

 

-Jakie są etapy wykonania zadania?

 

-Jaki efekt powinienem osiągnąć?

 

-Jaki jest termin?

 

Odpowiedzi na te pytania pomagają uczniom zrozumieć zadanie, staje się ono jasne i mniej onieśmielające.

 

Plan

 

Dalszy ciąg może stanowić stworzenie planu. Tu warto podzielić zadanie na etapy i części. Najlepiej plan skonstruować w formie listy kontrolnej, aby uczniowie widzieli postęp w wykonywaniu przez siebie zadania. Do planu można też podejść od strony oczekiwanego efektu, on może dać wskazówki do planowania kolejnych działań.

 

Na przykład, jeśli zadaniem jest wykonanie pracy badawczej, to częściami będą: tworzenie pytań badawczych, poszukiwanie materiałów, zapisanie wniosków z przeglądu materiałów itd. Przy trudniejszych częściach nauczyciel może pokazać uczniom, jak ta część powinna być wykonana. Na przykład, może pokazać uczniom, jak opisać wnioski wyciągnięte z przeglądu materiałów. Czyli zamodelować dobrze wykonane zadanie, aby uczniowie mogli się wzorować.

 

Harmonogram

 

Warto do planu dołączyć harmonogram – kiedy częściowe zadania zostaną wykonane.

 

Tworzenie harmonogramu nie jest łatwe dla uczniów, gdyż mogą nie umieć trafnie pokreślić czasu potrzebnego na wykonanie jakiegoś etapu, tu potrzebne są konsultacje z nauczycielem. Uczeń może na przykład zaplanować wykonywanie pracy w czasie, gdy ma zawody sportowe, albo zobowiązać się do pracy ponad siły.

 

Harmonogram może mieć dodatkową kolumnę, w której uczeń z satysfakcją zaznacza wykonie zadania.

 

Monitoring

 

Z wykonaniem dużego zadania nie można ucznia zostawić samego. Gdyż nawet z harmonogramem może nie być w stanie wykonać zobowiązania. Potrzebne jest monitorowanie prac i w razie potrzeby modyfikowanie harmonogramu. Poświecenie chwili na zweryfikowanie, tego, co już zostało wykonane.

 

Ten system może wydawać się bardzo pracochłonny, ale niestety jest niezbędny, aby uczniowie wykonali solidnie duże zadanie projektowe.

 

Inspiracja artykułem Sarah Kesty

 

 

Źródło: www.oknauczanie.pl

 



Foto: www.sporttopestka.pl

 

Portal „Strefa Edukacji” zamieścił dzisiaj krotki, ale treściwy tekst Katarzyny Mazur, informujący o przygotowywanych przez MEN zmianach w podstawie programowej wychowania fizycznego:

 

 

Ministerstwo robi porządek z WF-em. Nauczyciele muszą zmienić podejście do lekcji

 

Sport na świeżym powietrzu i większa różnorodność lekcji WF-u – to główne rekomendacje dla nowej podstawy programowej wychowania fizycznego. „Trzeba zrobić wszystko, żeby młodzież się ruszała, żeby sport był popularny” – podkreśliła ministra edukacji Barbara Nowacka. […]

 

Nowa podstawa programowa wychowania fizycznego ma promować sport na świeżym powietrzu

 

W rozmowie na antenie Programu III Polskiego Radia ministra mówiła o rekomendacjach przygotowanych przez zespół ekspercki. Wskazała, że wiele z nich koncentruje się na promowaniu aktywności na świeżym powietrzu, ponieważ według niej to „daje odporność”. Kolejne rekomendacje dotyczą sposobu organizowania zajęć dla uczniów, którzy danego dnia nie ćwiczą. – Czujesz się dzisiaj gorzej? Odpracuj to, robiąc krokizaproponowała Nowacka.

 

Nowa podstawa programowa ma także uwzględnić postulaty młodzieży zgłaszane podczas okrągłych stołów uczniowskich, dotyczące różnorodności dyscyplin sportowych. – By dzieciaki mogły korzystać z różnych form sportu, a nie tylko (…) ciągle grać w jedną gręwyjaśniła ministra. Dodała również: – Ciągle uczymy się siatkówki, a nie wszyscy są fanami siatkówki. Inni lubią koszykówkę, inni lekkoatletykę, inni chcieliby taniec.

 

Szkoły mają warunki do wdrażania zmian bez wielkich inwestycji

 

Zdaniem Nowackiej szkoły są odpowiednio wyposażone, by wprowadzić zmiany na lekcjach wychowania fizycznego. Jak zauważyła, „nie wszystkie sporty potrzebują (…) wielkiej infrastruktury”. – Bardzo często wystarczy zwyczajnie wyjść na już istniejące boisko, ćwiczyć z młodzieżą – dodała.

 

Zapowiedź zmian w podstawie programowej WF-u pojawiła się we wrześniu 2024 roku, kiedy Barbara Nowacka oraz minister sportu i turystyki Sławomir Nitras przedstawiali wyniki badania umiejętności ruchowych uczniów. Nitras zwrócił wówczas uwagę, że sprawność fizyczna dzieci jest dziś gorsza niż 15–20 lat temu, a w pewnym wieku dodatkowo maleje.

 

 

 

Źródło: swww.trefaedukacji.pl/

 

x           x           x

 

 

Poszukując zdjęcia dla zilustrowania tematu tego materiału, trafiliśmy na ten tekst, zamieszczony jeszcze w 2018 roku:

 

 

Propozycje Lekcji WF Na Świeżym Powietrzu  –  TUTAJ



Pewnie macie jeszcze w pamięci, zamieszczony na OE w środę 23 kwietnia tekst Zyty Czechowskiej, który zatytułowaliśmy „Dylematy nauczycieli przy podejmowaniu decyzji o nieklasyfikowaniu uczniów, a już dzisiaj proponujemy kolejny, który pojawił się na jej fb-profilu wczoraj. Ale nie mamy wątpliwości że musimy go upowszechnić, gdyż podjęła w nim ona bardzo ważny – nie tylko dla nauczycieli i dyrektorów szkól – problem edukacji dzieci i młodzieży z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością intelektualną. Stal się on „gorącym tematem” po tym, jak pojawiły się „przecieki”, jakoby MEN zamierzał zamykać szkoły specjalne na rzecz edukacji włączającej.

 

Oto jakie ma w tej sprawie zdanie Zyta Czechowska – „Nauczyciel Roku 2019”,  współautorka książki “Jak nie zgubić dziecka w sieci?”, dyrektorka Niepublicznego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli – Zyta Czechowska specjalni.pl.

 

 

Szkoły specjalne, integracyjne i ogólnodostępne były, są i będą, bo każda z nich jest potrzebna i niezbędna!

 

Od wczoraj w sieci krąży post dotyczący planów zamykania szkół specjalnych na rzecz edukacji włączającej.

Temat po raz kolejny wraca do publicznej dyskusji – ważny, budzący emocje, dlatego postanowiłam podzielić się swoim zdaniem w nieco inny sposób.

 

Nie mam zamiaru nikogo moralizować, pocieszać, uspokajać ani straszyć. Chcę po prostu wyrazić swoją opinię – z perspektywy nauczyciela szkoły specjalnej z 29-letnim doświadczeniem w pracy z uczniami ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.

 

>  >  >  >  >  >     <  <  <  <  <  <

 

> Szkoły specjalne – miejsca, które dają szansę.

 

Dlaczego nie można ich zamykać? Od czasu do czasu powraca dyskusja, która budzi ogromny niepokój wśród nauczycieli, terapeutów, rodziców, a przede wszystkim samych uczniów. Dyskusja o tym, czy szkoły specjalne mają jeszcze rację bytu. Czy nie powinny zostać zastąpione przez edukację włączającą? Czy wszystkie dzieci, niezależnie od stopnia i rodzaju niepełnosprawności, powinny uczyć się w szkołach ogólnodostępnych?

 

> Brzmi pięknie. Brzmi inkluzyjnie. Brzmi nowocześnie

 

Ale nie wszystko, co brzmi dobrze w teorii, działa w praktyce. I nie wszystko, co jest modne, jest mądre. Bo jak wyobrazić sobie, że dziecko z umiarkowaną lub znaczną niepełnosprawnością intelektualną, z wieloraką niepełnosprawnością, z całościowymi zaburzeniami rozwoju trafia do klasy, gdzie program, tempo pracy i wymagania są zupełnie nie dla niego?

 

Na marginesie, podstawa programowa dla uczniów z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością intelektualna jest zupełnie inna, stąd też i przedmioty nauczania są odrębne.

Jak wyobrazić sobie, że jeden nauczyciel, nawet najlepszy, otoczony trzydziestką dzieci, ma szansę zająć się w sposób odpowiedzialny i profesjonalny uczniem, który potrzebuje indywidualnej opieki, terapii, wsparcia w każdej niemal czynności dnia codziennego?

 

Nie da się.

 

I to nie jest brak dobrej woli. To nie jest niechęć do integracji. To jest świadomość, że różne dzieci mają różne potrzeby. I że prawdziwa troska o ucznia polega na zapewnieniu mu takich warunków, w których będzie mógł rozkwitać. A nie tylko być obecnym.

 

 

> Szkoła specjalna – miejsce, które daje siłę

 

Szkoły specjalne to nie są szkoły „gorsze”. To nie są szkoły, gdzie „ukrywa się” dzieci, to nie „przechowalnia”.

 

To miejsca, w których te dzieci wreszcie mogą być SOBĄ. Gdzie nikt nie oczekuje od nich, że „dogonią” innych. Gdzie tempo pracy, metody, środki dydaktyczne, liczba osób w klasie, a przede wszystkim nastawienie nauczycieli są dostosowane właśnie do nich. Gdzie oprócz nauki jest rehabilitacja, terapia logopedyczna, wsparcie psychologa, pedagoga specjalnego, terapeuty SI.

 

To miejsca, gdzie sukces nie jest mierzony liczbą punktów na teście, ale tym, że dziecko po raz pierwszy samo zapięło kurtkę, nauczyło się poprosić o pomoc, powiedziało kilka słów, nawiązało kontakt wzrokowy. To są małe-wielkie kroki, których nie da się osiągnąć w standardowej klasie, w tłumie dzieci, w hałasie, w pośpiechu.

 

To są miejsca, gdzie nauczyciel zna każdego ucznia, jego ulubione piosenki, lęki, potrzeby sensoryczne, gdzie potrafi rozpoznać, kiedy napięcie rośnie i kiedy trzeba zrobić przerwę, przytulić, dać chwilę wyciszenia.

 

 

> Edukacja włączająca – piękna idea, która ma swoje miejsce

 

Nie znaczy to, że edukacja włączająca nie ma sensu. Ma! Ale tam, gdzie rzeczywiście jest możliwa. Tam, gdzie dziecko w spektrum autyzmu, z lekką niepełnosprawnością intelektualną, z ADHD, z niepełnosprawnością ruchową – może funkcjonować w grupie rówieśniczej, jeśli tylko dostanie wsparcie nauczyciela współorganizującego, dostosowanie wymagań i empatyczne środowisko.

 

Edukacja włączająca to ogromna szansa dla dzieci przede wszystkim w normie intelektualnej – na nauczenie się empatii, uważności, współpracy, zrozumienia różnorodności. To lekcja człowieczeństwa. Ale edukacja włączająca nie może oznaczać tego samego dla wszystkich. To nie jest szablon, który pasuje do każdej historii.

 

Bo tam, gdzie dziecko potrzebuje terapii cztery razy w tygodniu, gdzie nie potrafi samo zjeść, nie mówi, nie rozumie poleceń, tam nie zawsze zadziała piękna teoria o „integracji”.

 

 

> Nie ma jednej drogi dobrej dla wszystkich dzieci!

 

Dzieci z niepełnosprawnościami to nie jedna, jednolita grupa. Każde dziecko jest inne. Jedno świetnie odnajdzie się w klasie integracyjnej. Drugie – w małej grupie szkoły specjalnej. Trzecie – w nauczaniu indywidualnym. Próba wrzucenia wszystkich do jednego worka, w imię źle rozumianej „równości”, to nie postęp. To krzywda.

 

Szkoły specjalne są potrzebne. Bo są miejscem, gdzie dzieci z niepełnosprawnościami intelektualnymi mogą rozwijać się na miarę swoich możliwości. Gdzie mają godne, dostosowane warunki. Gdzie się je rozumie i szanuje.

 

Pamiętajmy, że sprawiedliwie i dostępnie nie oznacza tego, że dla wszystkich to samo, tak samo i w ten sam sposób. Sprawiedliwie i dostępnie oznacza, że wspieramy na miarę potrzeb i możliwości.

 

 

> Nie zapominajmy o rodzicach – to oni najlepiej znają swoje dziecko

 

W tej dyskusji nie można zapominać o najważniejszych osobach obok samych uczniów – o rodzicach. To oni towarzyszą swojemu dziecku od pierwszych chwil życia. To oni najlepiej znają jego potrzeby, możliwości, ograniczenia. To oni przeszli z nim przez diagnozy, terapie, kryzysy, codzienne wyzwania.

 

Wybór szkoły dla dziecka z niepełnosprawnością nigdy nie jest przypadkowy. To decyzja pełna emocji, często podejmowana po długich rozmowach, konsultacjach, próbach, błędach, a czasem bolesnych doświadczeniach. To wybór oparty na realnym poznaniu swojego dziecka, a nie na ogólnych hasłach czy modnych trendach.

 

Dlatego zanim ocenimy, zanim powiemy: „lepiej byłoby, gdyby twoje dziecko chodziło do szkoły ogólnodostępnej” albo „szkoła specjalna to nie jest dobre rozwiązanie” – warto zatrzymać się i posłuchać. Warto zaufać tym, którzy wiedzą najlepiej, co jest dla ich dziecka dobre.

 

Bo dopóki sami nie przeszliśmy tej drogi, nie mamy prawa podważać wyborów rodziców. Każda rodzina ma swoją własną historię. Każde dziecko jest inne. I każda decyzja o szkole powinna być przede wszystkim ich decyzją – podejmowaną w trosce o dobro ich dziecka, a nie w imię ideologii.

 

 

 

Więcej w artykule „Szkoły specjalne – miejsca, które dają szansę. Dlaczego nie można ich zamykać?”  –  TUTAJ

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/zyta.czechowska/

 



 

W minionym – poświątecznym tygodniu tylko jeden z zamieszczonych na OE tekstów pobudził mnie do podzielenia się moimi myślami, jakie zrodziły się po jego przeczytaniu. A był to, udostępniony w piątek 25 kwietnia, post z bloga „Pedagog”, zatytułowany „Po co Rzecznik Praw Ucznia”. Pod linkiem na stronę OE, jaki zamieściłem na moim fejsbukowym profilu pojawiły się tylko dwa komentarze:

 

Katarzyny Czternastkiewicz  –  „Pan Profesor zazwyczaj krytycznie.”

 

Beaty Szczepańskiej – „Uzasadnienie Pana Profesora dla mnie jak najbardziej przekonujące.”

 

O ile opinia pani dr hab. Beaty Szczepańskiej mnie nie zaskoczyło i poniekąd była „oczywistą oczywistością” (patrz jej droga zawodowa – zawsze w tym samym środowisku Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ, gdzie od dawna funkcjonował i funkcjonuje – mimo ukończenia 70-u lat – także prof. Śliwerski, która nigdy nie pracowała w szkole), to stwierdzenie pani Katarzyny Czternastkiewicz  – nauczycielki edukacji wczesnoszkolnej w podstawówce Towarzystwa Oświatowego EDUKACJA, od lat związanej z ruchem „Budzącej się Szkoły”, a także „Daltońskimi Inspiracjami” ,odebrałem jako pogląd osoby, która jest obiektywnym, niezależnym obserwatorem aktywności blogerskiej Profesora.

 

I właśnie to jedno krótkie  zdanie kazało mi jeszcze raz przeczytać cały ten post i „nałożyć” zaprezentowane tam poglądy i opinie na moje osobiste doświadczenia, wyniesione z  12-u lat pełnienia funkcji dyrektora dużego zespołu szkół zawodowych, a także z nieustannego śledzenia wszystkiego co dzieje się w polskich szkołach –  już nieomal 19-u lat – podczas redagowania internetowych stron, poświęconych problematyce oświatowej: „Gazety Edukacyjnej”(2006  –  2013, także dzięki prof. Śliwerskiemu – jako rektorowi, który poparł inicjatywę pani kanclerz WSP, która powierzyła mi rolę redagowania tej e-gazety) oraz – od września 2013 roku – „Obserwatorium Edukacji” . Nie mogę też nie przypomnieć (bo stali czytelnicy OE od dawna to wiedzą) że moja znajomość z dzisiejszym autorem bloga – prof., Śliwerskim miała swój początek w roku 1976 roku, kiedy to 22-letni Bogusław był studentem czwartego roku pedagogiki na UŁ. To wtedy ja, wówczas st. asystent w Zakładzie Pedagogiki Społecznej Instytutu Pedagogiki i Psychologii na tejże uczelni, któremu powierzono prowadzenie ćwiczeń z – wówczas obowiązkowego, niedawno wprowadzonego na studia pedagogiczne – przedmiotu „Metodyka wychowania w ZHP”, także na „pedagogice szkolnej”, której był on studentem – spotkałem go pierwszy raz. Zapamiętałem ten fakt, gdyż zawsze na pierwszych zajęciach zadawałem studentkom i studentom pytanie „Kto z was jest instruktorem ZHP?”, i jeśli udowodnili mi to książeczką instruktorską – zwalniałem ich z obowiązku uczestniczenia w tych zajęciach, wpisując w indeksie zliczenie. I to wtedy dowiedziałem się, że ów student jest  „druhem instruktorem” – dziś już nie pamiętam w jakim stopniu. Rok później staliśmy się „kolegami z pracy”, gdyż został on – już jako magister pedagogiki – asystentem-stażystą w Zakładzie Teorii Wychowania” w tymże IPiP UŁ.

 

I od tamtej pory nasze drogi zawodowe raz się rozchodziły, raz spotykały, w różnych konfiguracjach i pełnionych przez nas rolach. Musiałem o tym napisać, gdyż moje opinie o tekście, który za chwilę zrecenzuję,  mają swoje korzenie nie tylko w moich osobistych doświadczeniach, ale także w dość dobrej znajomości dorobku i doświadczenia zawodowego prof. Śliwerskiego.

 

A teraz do rzeczy.

 

Zacznę od tego, ze ja także, jeśli chodzi o generalną ocenę naszego systemu szkolnego, mam taką  samą ocenę, jak ta, którą prof. Śliwerski sformułował już w drugim i trzecim akapicie:

 

Centralistycznie zarządzany w Polsce system szkolny jest strukturalnie i jurydycznie patologiczny.[…]

 

Świat idzie naprzód, ale w kraju mamy nadal rozwiązania sprzed stu lat. […]

 

Zgadzam się także z jego twierdzeniem, że „w projekcie ustawy wskazuje się na rzekome przyczyny i potrzebę rozwiązań administracyjno-prawnych, a nie pedagogicznych.”  Jednak nie napisałbym, że Projekt ustawy w sprawie powołania Rzecznika Praw Ucznia jest kolejnym dowodem na populistyczną politykę oświatową Ministerstwa Edukacji Narodowej, […]” Bo przy  całym moim – jak wiedzą to stali czytelnicy OE – krytycznym oglądzie działań MEN, bez względu na barwy polityczne jego kierownictwa, nie uważam, że podjęcie postulatów od dawna zgłaszanych przez zorganizowane środowiska uczniowskie, jest przejawem postawy populistycznej. Wszak wszyscy chcielibyśmy, aby władza nie tylko słuchała obywateli – nawet tych in spe,  jeszcze  bez dowodów osobistych, ale także realizowała ich oczekiwania i potrzeby. Wszak tylko władze autorytarne i dyktatorzy są głusi na wolę ludu i podejmują decyzje  bez konsultacji z kimkolwiek.

 

A w tym przypadku są ewidentne dowody na zgłaszanie przez Stowarzyszenie Umarłych Statutów, z poparciem Fundacji na Rzecz Praw Ucznia – jeszcze jesienią 2023 roku, a nawet wcześniej – jednoznacznego postulatu powoływania rzeczników praw ucznia. Patrz portal <Prawo.pl >. Pisała też wtedy o tym „Gazeta Wyborcza” Młodzi chcą Rzecznika Praw Ucznia, na wzór RPO. „Nie mamy do kogo się zwrócić”.

 

A  teraz pora na mój komentarz do – kluczowego moim zdaniem – fragmentu tego posta:

 

Jestem od kilkudziesięciu lat zwolennikiem modelu szkoły dla dziecka. Taka placówka nie potrzebuje żadnych ustaw, statutów w tak oczywistych kwestiach, bo dla każdego z jej pracowników, każde dziecko w roli ucznia jest darem rodziców powierzonym profesjonalistom-dydaktykom przedmiotowym a zarazem pedagogom, by pomogli mu w odkrywaniu własnego człowieczeństwa, rozwijaniu swojego potencjału osobowego. Do tego samemu trzeba być najpierw człowiekiem, osobą, która ma nie tylko dyplom świadczący o uzyskaniu odpowiedniego wykształcenia, ale przychodzi codziennie na spotkanie z dziećmi dla nich samych, ale i po części także dla siebie, by czerpać satysfakcję z doświadczania wzajemnych relacji.”

 

Gdy czytałem ten fragment natychmiast napłynęły do mnie wspomnienia z lat, kiedy byłem dyrektorem Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej, a ówczesny młody doktor Śliwerski odnowił naszą znajomość, szukając u mnie wsparcia w popularyzacji nowej idei, która go oczarowała – tzw. antypedagogiki, propagowanej prze pewnego niemieckojęzycznego Szwajcara – Hubertusa von Schoenebecka. Nie był on wówczas w Polsce postacią znaną, więc najprawdopodobniej, gdy Śliwerski wpadł na pomysł aby zaprosić go do Polski i zorganizować z nim spotkanie, nie znalazł poparcia dla tego projektu ze strony władz UŁ  I wtedy zwrócił się do mnie z prośbą, abym udostępnił pomieszczenie na takie spotkanie. Wizyta von Schoenebecka odbyła się – jak zaplanowano – w poradni i spotkała się z zainteresowaniem licznych jej uczestników. Przy okazji stała się ważnym elementem zacieśnienia naszych kontaktów. Ich zwieńczeniem był mój udział w projekcie powołania Stowarzyszenia „Szkoła dla Dziecka”, a w dalszej perspektywie – w przygotowaniach do otwarcia społecznej szkoły podstawowej, której organem prowadzącym byłoby to stowarzyszenie. Dodam nieskromnie, ze miale zostać jej dyrektorem. Więcej o tym rozdziale naszej wieloletniej znajmości napisałem w „Eseju wspomnieniowy – roz. VI. Między starymi a nowymi czasy w WPW-Z – cz. II

 

Chyba już pora na podsumowanie tego felietonu.

 

Nie wiem, czy prof. Śliwerski będzie czytał ten felieton, tak jak ja czytam jego posty na blogu „Pedagog”, ale zakladam, że tak. Więc tym podsumowaniem niech będzie moja wypowiedź, skierowana do niego – wszak mojego kolegi od 48 lat:

 

Boguś – wiem, ze jesteś idealistą, wierzącym w człowieka, w to że „dobro zawsze zwycięża”, że szkoła powinna być miejscem pozbawionym wszelkich „musisz”, „nie wolno”, że szkoła nie może być  miejscem opresji, indoktrynacji, że ma być „szkołą dla dziecka”! A w takiej szkole faktycznie Rzecznik Praw Ucznia nie jest potrzebny, bo nikt owych praw go tam nie pozbawia, a jedynie stoi na ich straży!

 

Ale uwierz mi – skrzecząca rzeczywistość jest inna. Oczywiście – są takie szkoły, gdzie o prawa ucznia dba każdy wychowawca klasy, że są one w centrum uwagi pedagoga szkolnego, dyrektorki czy dyrektora. Ale – wiem co mówię – nie jest to sytuacja powszechna. Nawet przyjmując, że takich szkół jest znakomita większość, to są przecież także szkoły-fabryki, produkujące  absolwentów, zdających egzaminy państwowe na możliwie najwyższym poziomie, w których nauczyciele są posłusznymi  wykonawcami woli przełożonych, realizatorami procedur i „instrukcji obsługi”, zwanej podstawami programowymi.

 

I dlatego jestem przekonany, że  -„na wszelki wypadek” –  powinien być Rzecznik Praw Ucznia – z takiego samego powodu, dla którego są rzecznicy praw pacjenta, rzecznicy praw konsumenta czy  adwokaci w systemie sądownictwa.

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 



Za trzy tygodnie – w sobotę 17 maja – będzie już cisza wyborcza. Ale dzisiaj, nie łamiąc prawa, możemy zamieścić – bardzo przydatny w tym czasie, kiedy będziemy musieli podjąć ostateczną decyzję na kogo oddamy swój głos – tekst, opublikowany na blogu CEO:

 

 

Czy programy kandydatów rzeczywiście odpowiadają na Twoje potrzeby i poglądy? A może są wśród nich propozycje, z którymi – nawet nie wiedząc – się nie zgadzasz? Latarnik Wyborczy to aplikacja, która od 2005 roku pomaga milionom osób w Polsce znaleźć odpowiedzi na te pytania. Umożliwia szybkie porównanie własnych opinii z deklaracjami komitetów wyborczych – i robi to w sposób rzetelny, przejrzysty i bezstronny.

 

Ponad 45 000 osób wypełniło ankietę przygotowaną przez zespół Latarnika Wyborczego oraz SW Research. Pytaliśmy, jakie tematy powinny zostać umieszczone w najnowszej edycji Latarnika przed wyborami Prezydenta RP 2025.

 

Zależy nam, żeby stwierdzenia Latarnika odzwierciedlały kwestie istotne dla jego odbiorców, dlatego cieszy nas ogromna liczba odpowiedzi. Dzięki nim możemy lepiej zrozumieć potrzeby i oczekiwania osób korzystających z narzędzia. […]

 

 

W dalszej części zaprezentowano następujące tematy:

 

> Najważniejsze obszary tematyczne […]

 

> Różnice w zależności od płci  […]

 

> Różnice między grupami wiekowymi […]

 

> Wpływ miejsca zamieszkania  […]

 

> Wpływ wykształcenia  […]

 

> Najważniejsze tematy w 3 kluczowych obszarach

 

W kolejnej części ankiety respondenci wskazywali konkretne tematy, które uważają za priorytetowe w ramach obszarów. Można było wybrać więcej niż jeden temat w każdym obszarze.

 

 

Najczęściej wybierane tematy w obszarze obrona narodowa i bezpieczeństwo to: ochrona granic – 58%, modernizacja sił zbrojnych – 50%, oraz obrona cywilna i ochrona ludności – 48%.

 

Najrzadziej: finansowanie policji i służby specjalne – mniej niż 10%.

 

Najczęściej wybierane tematy w obszarze gospodarka i finanse to ograniczenie inflacji – 66% (z wyraźną przewagą wskazujących kobiet), polityka podatkowa – 56% (z wyraźną przewagą wskazujących mężczyzn).

 

Najrzadziej wybierane były: wsparcie rolnictwa (18,6%) i rynek kapitałowy (17,6%).

 

Najczęściej wybierane tematy w obszarze Ochrona zdrowia to dostęp do opieki medycznej – 83% oraz Finansowanie służby zdrowia – 63%.

 

Najrzadziej: profilaktyka zdrowotna – 36%.

 

 

Paulina Pękalska
Michał Mazur
Michał Tragarz

 

 

 

Cały tekst „Priorytety Polek i Polaków przed wyborami”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.ceo.prg.pl

 

 

x           x           x

 

 

A teraz proponujemy Wam przeniesienie się na stronę  portalu ONET:

 

 

Sprawdź, do którego kandydata na prezydenta jest ci najbliżej. Latarnik Wyborczy  –  TUTAJ