Foto: www.sp97.krakow.pl

 

                                                            Czy w szkołach znowu będzie tak?

 

 

Foto2:www.palukitv.pl

 

                                                Czy po dwu, trzech tygodniach ponownie tak?

 

 

Dzisiaj na portalu PRAWO.PL zamieszczono obszerny komentarz autorski Jolanty Ojczyk, zatytułowany „Resort edukacji umywa ręce od szkół – zalecając im politykę ciepłej wody, wywołał burzę”. Oto jego obszerne fragmenty – pogrubienia i podkreślenie – redakcja OE:


[…] Do połowy wakacji była wielka cisza – można się było spodziewać, że zaowocuje burzą wywołaną przez rodziców. Ci, którzy mają dość zdalnej edukacji i braku rządowego wsparcia dla nauczycieli i szkół zwołali protest na 22 sierpnia. Zakładam się, że wczorajsze wystąpienie ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego ich nie uspokoi. […]

 

Może nie byłoby to złe, gdybyśmy żyli w innym systemie prawnym. W Polsce choć za prowadzenie szkół odpowiada samorząd, to reguły gry narzuca państwo. To ono określa sztywne programy i plany nauczania oraz zasady wynagradzania i oceniania nauczycieli. Autonomia szkół jest niewielka, a zawód nauczyciel jest najbardziej regulowanym. I dla tak działającego systemu oświaty, gdy pewne jest, że jesienią zmierzymy się z drugą falą epidemii, na konferencji nie padły żadne konkretne propozycje organizacji nauki.

 

Według przedstawionego kalendarium spotkanie kuratorów z sanepidem MEN planuje na 17 sierpnia, swoje z kuratorami oświaty w sprawie organizacji szkół na 19 sierpnia, a kuratorów z dyrektorami między czwartkiem 20 a poniedziałkiem 31 sierpnia. W najlepszym wypadku samorządy i dyrektorzy mają na przygotowanie szkół 12 dni kalendarzowych, (8 roboczych), w najgorszym zero.

 

Rodzice też są są w pułapce informacyjnej. Z jednej strony minister zdrowia mówi o potrzebie zaostrzenia obostrzeń, z drugiej jego rządowy kolega mówi, że w szkołach, w których bawi się i uczy więcej uczniów niż gości na największym weselu, będzie bezpiecznie. Rodzice, którzy uważają, że wirusa nie ma, i tak poślą dzieci na tradycyjne lekcje. Pozostałym słowa o tym, że mydło i woda, pozwolą zapobiec szkolnej epidemii, nie wystarczą.[…]

 

Chapeau bas, że z najbardziej życzeniowych wytycznych – zachowanie dystansu między uczniami i limitu liczby uczniów na metr kwadratowy – GIS i MEN się wycofały, bo nie ma na to pieniędzy. Tyle, że statystyki zarażań są nieubłagalne – każdego dnia nowy rekord zarażonych, a do 1 września jeszcze 25 dni. Z tej perspektywy trafienie we wrześniu na ucznia czy nauczyciela z koronawirusem to nie ruletka, ale domniemanie graniczące z pewnością. Nasuwa się znowu casus wesel i słowa Jarosława Pinkasa: Wydawało nam się, że wesela będą bezpiecznie. Obawiam się, że za dwa i pół miesiące usłyszymy: wydawało nam się, że szkoły będą bezpieczne. Nie są więc, wracamy do nauki zdalnej, bo nie wierzę, że hybrydowy system, gdzie jedna klasa uczy się zdalnie, a druga z domu w tej samej szkole, się sprawdzi. Już po tygodniu szkoły ogarnie chaos, a rodziców poniosą nerwy, gdy okaże się, że ktoś zachorował w 5c, więc dwoje dzieci zostaje w domu, a jedno idzie do szkoły. Gdy hybryda obejmie szkoły – zdalne nauczanie tylko w czerwonych powiatach – doprowadzi do nierówności – wykluczenia części uczniów z edukacji. Czy można byłoby go uniknąć? W jeden wieczór można przygotować lepszy plan od tego, który od tygodni tworzonego w zaciszu ministerialnych gabinetów. […]

 

Tym, którzy nie mają dzieci, a mam wrażenie, że minister edukacji i jego podwładni o prawdziwych problemach szkół i rodziców, wiedzą niewiele, radzę sobie wyobrazić, że nagle, w ich pracy, każdy kierownik, współpracownik komunikuje się na innej platformie, nie ma w jednym kalendarzu zapisane, kiedy i o której są spotkania, do kiedy trzeba wykonać zadanie, trzeba to sprawdzać w pięciu miejscach. Nie ma jednej Jiry, ale pięć. Do tego mamy pod opieką nowego pracownika, czasami dwóch, trzech – odpowiednik pierwszo, drugo i trzecioklasisty, którego musimy nauczyć poruszać się w tym gąszczu komunikacyjnym, wysłać za niego maila (podając w tytule temat pracy domowej, klasę, termin oddania, co ułatwia potem wyszukiwanie), pomóc dodać załączniki, zrobić prezentację, zeskanować 12 fiszek, a nawet nagrać jak śpiewa firmową piosenkę.[…]

 

 

We wrześniu ruszą więc szkoły, chroniącej przed zarazą w „miarę możliwości”

 

Nie wątpię, że wszyscy rozwinęliśmy swoje kompetencje cyfrowe, czy jak to się nazywa w oficjalnym szkolnym żargonie TIK, technologie informacyjno-komunikacyjne. Pytanie, jakim kosztem, i czy władze mają mapę problemów i potrzeb. […]

 

Reasumując: w zdalnym nauczaniu zorganizowanym przez publiczną szkołę zabrakło mi: ustalenia schematu komunikacyjnego, spotkania on-line dla rodziców z wyjaśnieniem zasad pracy, w tym oceniania, szkoleń z metodyki pracy dla nauczycieli, materiałów multimedialnych. A co według MEN nie działało? Tego wciąż nie wiemy. Nie wiemy też, jak resort w szczegółach wyobraża sobie organizację pracy. Dowiemy się w drugiej połowie sierpnia, gdy plany lekcji powinny już być gotowe! A we wrześniu trafimy do przepełnionych szkół, chroniących przed zarazą w „miarę możliwości”, głównie mydłem, ciepłą wodą i wietrzeniem. W efekcie szybciej niż myślimy powróci zdalne nauczanie. Tyle, że system wciąż nie będzie na nie gotowy, bo resort edukacji urządził sobie wakacje. Uznał, że na ogłoszeniu pospolitego ruszenia 1 września do szkół jego rola się kończy. A trudno nie zgodzić się z Janem Zamoyskim, że „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”

 



Cały artyk
„Resort edukacji umywa ręce od szkół – zalecając im politykę ciepłej wody, wywołał burzę” TUTAJ

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata


 

Przeczytaj także, zamieszczony również dzisiaj na tym samym portalu, artykuł Moniki Sewastianowicz „Nowy rok szkolny w rygorze sanitarnym i raczej bez zajęć dodatkowych”  –  TUTAJ



Zostaw odpowiedź