Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska

 

W sobotę 28 listopada Tomasz Tokarz zamieścił na swoim profilu tekst, który na początku został opatrzony taką sygnaturą:

 

Nie wchodząc w problem kto pierwotnie był jego autorką – zamieszczamy poniżej ten tekst – bez skrótów:

 

By prowadzić satysfakcjonujące zajęcia, nauczyciel nie potrzebuje wielkich przygotowań przed ekranem czy scenariuszy – tylko przed własnym obliczem, przed własnym mentalnym lustrem. Po to, by stać się rozumiejącym siebie i drugiego człowieka OBECNYM i UWAŻNYM DOROSŁYM, który nie przypisuje uczniom złych intencji. Nikt tego nie lubi – albo inaczej – każdy lubi zaufanie, bo wtedy może nareszcie uwierzyć albo zacznie wierzyć w siebie?

 

W dziecku obdarzonym zaufaniem z czasem uruchamia się chęć i myśl, że „skoro n-l/ka we mnie wierzy, to może umiem, dam radę, spróbuję?” – Czasem pojawia się też w dziecku, któremu się nagle ufa, presja, by nie zawieść dorosłego: „On/a we mnie wierzy, nie mogę jej/jego zawieść”. Myślę, że warto o tym pamiętać i zdjąć z dziecka tę presję. Zamiast potęgować ją przy niepowodzeniu słowami: „Zawiodłam/em się…, przykro mi,… myślałam/em, że… Ile jeszcze…”, mówić, jak ważne jest to, byśmy popełniali błędy i uczyli się na nich – w myśl załączonego posta Marzeny Żylińskiej  – TUTAJ

 

Jak wspaniałymi nauczycielami one – te błędy – mogą wtedy być!

 

Warto być tym dorosłym, doceniającym każdy przejaw, choćby najmniejszy, aktywności ucznia, która jest z kolei sygnałem tego, że dziecko wychodzi ze swojej skorupki, w której się schowało z obawy przed oceną czy niezadowoleniem dorosłego. Że powoli ufa, że jak nie spełni oczekiwań, to nie dostanie po głowie i że może spróbować jeszcze raz i jeszcze raz i… dopóki jedzie na tej energii chęci i motywacji, że może eksperymentować do woli z tym, co go interesuje. Po to przecież jest aż 12 lat szkoły.

 

Szkoła nie jest miejscem dla uczniów, którzy wszystko wiedzą albo za chwilę mają wiedzieć, bo przecież podobno czytają i słuchają… NO NIE! Mózg przecież potrzebuje czasu na produkcję neuroprzekaźników, zdrowego jedzenia, spokoju, snu, relaksu, zaciekawienia się itd., by naprawdę pojawiła się chęć uczenia się.

 

Same uszy i oczy czy fizyczna obecność ucznia nie wystarczą i doskonale o tym wiemy, bo któż z nas nie odpływał na szkoleniu, na które przyszedł wyczerpany? A umysły uczniów przeciążane są wiedzą encyklopedyczną, tą do ogarnięcia umysłem czy wykucia dzień w dzień, tydzień po tygodniu, bez przerwy w weekendy, w czasie przerw świątecznych czy innych! Uczniowie nie są w stanie mentalnie odpocząć, bo każe im się myśleć o szkole – rodzice niestety także uderzają w ten ton.

 

PRAWDZIWA SZKOŁA to miejsce, w którym właśnie uczniowie MOGĄ TRENOWAĆ, ćwiczyć do skutku, ROBIĆ BŁĘDY, doświadczać ich naturalnych skutków.

 

Mój syn w wakacje między 4. a 5. kl. dopiero poczuł chęć nauczenia się tabliczki mnożenia. Wiecie dlaczego? Bo coś zaobserwował! I doszedł do wniosku, że przyda mu się ona na matmie, ponieważ nie chce już tak długo liczyć w głowie jednego zadania ze sporym prawdopodobieństwem, że się pomyli i że nie chce być już na szarym końcu, a nie dlatego, że miał złą ocenę z matmy na świadectwie, bo miał świetną, gdyż jego nauczyciel, Krzysztof Chojecki, doskonale wiedział, że on umie i rozumie, tylko że potrzebuje po prostu podczas liczenia więcej czasu – więc nie stwarzał atmosfery wyścigów, że kto pierwszy w grupie, ten lepszy. I taką opinię #PanPistacja wystawił mu na matmie, że syn „nie ma problemów z matematyką”

 

To jest właśnie budowanie pewności siebie i wzmacnianie poczucia własnej wartości u dziecka. TO PROCENTUJE i pozwoli pączkowi kwiatu dojść do tego krytycznego momentu, kiedy postanawia zdobyć się na odwagę i rozkwitnąć, by dać z siebie więcej, otworzyć się bez obaw, że ktoś przyjdzie i powie, że coś jest nie tak. TAKA POSTAWA pozwoli uczniowi zachwycić się sobą – dojść do własnych wniosków.

 

Tak, szkoła jest po to, by uczniowie mogli spokojnie i swobodnie wyciągać wnioski, korzystając z możliwości, które dają błędy. To najwspanialsze narzędzie. Nie karzmy za błędy, witajmy je z radością, to nasi najlepsi nauczyciele, nie pozbywajmy się ich – uczniowie sami (a jeśli potrzebują wsparcia, to z pomocą n-la) mogą wejść w rolę detektywów i znaleźć ich przyczynę.

 

Ależ się rozpisałam… A chciałam tylko powiedzieć to, co na początku i że UWAŻNE BYCIE dla ucznia, ZAUFANIE, DOCENIANIE za poczynienie wysiłku w kierunku osiągnięcia celu (niestety w PL tym celem nie są cele ucznia, lecz podstawa programowa; niektórzy nauczyciele traktują ją jednak na szczęście tylko jako szkielet do tego, by pokazać, jak piękny może być świat!) i ŻYCZLIWE WSPIERANIE DZIECKA w procesie dochodzenia do jego własnych wniosków są ważniejsze niż super przygotowany materiał. UWAŻNA, SERDECZNA OBECNOŚĆ DOROSŁEGO – tylko tyle i aż tyle pozwalają dziecku ROZWINĄĆ przyjemność, motywację i SKRZYDŁA.

 

 

Źródła:

https://www.facebook.com/tomasztokarzIE

https://www.facebook.com/tomasztokarzIE

https://www.facebook.com/ewa.morzyszekbanaszczyk



Zostaw odpowiedź