W przededniu powoli zanikającej funkcji, w minionej epoce intensywnie kultywowanego przez „przewodnią siłę narodu” Święta Pracy, uznaliśmy, ze „jak z nieba” spadł nam tekst Jarosława Pytlaka z nawiązującym do owych „słusznie minionych czasów” tytułem: „Socjalizm tak! Wypaczenia nie!”. Aby nie było wątpliwości – autor nie przytacza tego hasła, aby zaadoptować go do obrony dzisiaj niemiłościwie nam panującego socjal-populizmu, a posłużył się nim, aby wykazać jak rządzący usiłują manipulować opinią społeczną w sprawie kryzysu w edukacji.

 

Foto:www./www.wokolszkoly.edu.pl

 

Jarosław Pytlak był 22 marca gościem redaktora Mateusza Rzemka w programie #RZECZOPRAWIE w Rzeczpospolita TV.

 

 

Oto ten tekst – wprost ze strony Kwartalnika Pedagogicznego „WOKÓŁ SZKOŁY” – w całości:

 

 

Cóż można napisać o ostatnim dniu strajku nauczycielskiego, w obliczu inscenizacji debaty o edukacji, nazwanej szumnie „okrągłym stołem”, o której premier powiedział, że się „cieszyła wielkim zainteresowaniem”, a „wszyscy przyjechali z pomysłami”?

 

Nic odkrywczego. Pomysły osób reprezentujących stronę rządową wszyscy poznajemy w oświacie na własnej skórze już od blisko dwóch lat. Żywość wymiany myśli na Stadionie Narodowym przypominała jako żywo „debaty” prowadzone przez panią Zalewską w okresie poprzedzającym wprowadzenie reformy, stanowiąc w istocie transmisję partii do mas. Udana, zdaniem rządzących pacyfikacja nauczycielskich protestów pozwoli im spokojnie, przez kilka następnych miesięcy, poudawać wobec suwerena troskę o edukację, zgodnie ze znaną z najnowszej historii Polski maksymą „socjalizm tak, wypaczenia nie”. O tym, co jest wypaczeniem zdecydują wylosowani dyskutanci pod troskliwym okiem przedstawicieli wiodącej siły narodu.

 

Tak wygląda, mniej więcej, obraz sytuacji i plan działania, jaki najprawdopodobniej mają ludzie, którzy w dwa lata zaorali polską szkołę (z personelem włącznie), w swoim obłąkanym dążeniu do stworzenia nowego społeczeństwa. Na tym obrazie nauczyciel ma postać chłopa, odpracowującego pańszczyznę na polu dziedzica, a dyrektor placówki – karbowego, pilnującego go przy tej pracy. Uczniowie mogą być, według uznania, albo glebą, albo roślinami sadzonymi w równych szeregach i przycinanymi według uznania zarządcy folwarku. W owej metaforze w ogóle nie ma miejsca dla rodziców, bowiem niezależnie od deklaracji stworzenia dla nich w jakiejś przyszłości podstolika przy „okrągłym stole”, obecna władza zupełnie nie jest zainteresowana partycypacją społeczną, nie tylko zresztą w edukacji.

 

 

Z wielu przesłanek można sądzić, że rozwiązanie problemu nauczycielskich protestów rząd traktuje jako lokalną wersję wyniku głosowania 27:1, tym razem na swoją korzyść. O tym, czy z politycznego punktu widzenia ma słuszność, pokażą wyniki kolejnych wyborów. Natomiast z mojej perspektywy, pedagoga, który od kilku dziesięcioleci łączy pracę zawodową z realizacją misji społecznej nauczyciela (wiem, że to dzisiaj niemodne, ale uczciwie przyznaję się do tego), rząd w krótkim czasie, w imię politycznej skuteczności, dokonał pogrzebu kołaczących jeszcze tu i ówdzie ideałów obywatelskich. Pokazał społeczeństwu, że w imię doraźnego interesu można w dowolny sposób manipulować prawem. Zachowuje, co prawda, pozory demokracji, bowiem korzysta z decyzyjnej większości w parlamencie, gwałci jednak w imię pożądanego efektu wszelkie zawadzające procedury. Innymi słowy, twórczo implementuje inną klasyczną maksymę: „Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.

 

Tym razem manifestacja pogardy dla prawa, w imię politycznej skuteczności, odbyła się na oczach milionów uczniów. Nie żałuję im egzaminów, które doszły do skutku, ani dopuszczenia do matury. Współczuję jedynie lekcji anty-wychowania obywatelskiego, którą wszyscy przy tej okazji odbyli. Współczuję im, ale również sobie i wszystkim innym, którzy swoją kadencję na Ziemi planują na dłużej, niż kilka najbliższych lat. Efekty złamania naginaniem prawa zgodnego z prawem strajku nauczycielskiego, zaowocują w kolejnych dziesięcioleciach jeszcze mniejszym niż dzisiaj poszanowaniem dla reguł, jakimi musi rządzić się każde demokratyczne społeczeństwo. Obawiam się jednak, że nie jest to zmartwieniem współczesnych polityków.

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl

 



Zostaw odpowiedź