Niedziela. Koniec tygodnia. Najwyższy czas na kolejny felieton. Zastanawiając się nad tym, które z wydarzeń minionych dni zasługuje na komentarz, postanowiłem „odpuścić” sobie tematy, podjęte w naszych „Aktualnościach”. Natomiast było takie wydarzenie, którego jeden aspekt postanowiłem uczynić tematem moich refleksji. To opublikowanie „Diagnozy społecznej 2013”. Jej najkrótszą recenzję dała „Gazeta Wyborcza” , tytułując artykuł „”Diagnoza społeczna”: W Polsce kryzysu nie widać. Obywatelskiego społeczeństwa też”. Właściwie jest to wywiad, jaki przeprowadził red. Michał Wybieralski z prof. Januszem Czapińskim, współautorem  raportu. Odsyłam czytelników do źródła, a tu przywołam jedynie jeden jego fragment, w którym prof. Czapiński najpierw przytacza opinie Polaków, którzy negatywnie oceniają system sprawiedliwości, uważają, że rynek pracy jest źle zbudowany, a następnie konkluduje: w wielu przypadkach Polacy mogą mieć pretensje do siebie. Na pytanie redaktora o powód takiego sądu, profesor odpowiada: Bo akceptujemy nieuczciwe zachowania, naruszenia dobra publicznego, nie darzymy się zaufaniem, nie chcemy się zrzeszać, nie tworzymy mechanizmów społecznej kontroli funkcjonowania państwa. I tu dochodzimy do powodu, dla którego postanowiłem o tym napisać. Otóż na pytanie Jak to zmienić  prof. Czapiński odpowiada:

 

– Namawiam do prawdziwej reformy edukacji, która mogłaby się odbyć bez większych kosztów. Należy zmienić filozofię nauczania i skopiować część rozwiązań skandynawskich. Niech dzieci przestaną wkuwać definicje, stawiajmy przed nimi problemy do rozwiązania, uczmy je przy tym współpracy.

 

Trudność interpretacji tych słów polega na tym, że nie wiadomo  jakie to rozwiązania skandynawskie miał na myśli profesor. W wywiadzie nie ma o tym więcej ani słowa. Pozostaje się domyślać. Może chodziło o system fiński”? Jednak można mieć co do tego poważne wątpliwości, gdy się uwzględni fakt, że w Finlandii niemal wszystkie szkoły są instytucjami państwowymi, że w nielicznych prywatnych szkołach uczniowie nie płacą czesnego za naukę, bo  wszystkie koszty kształcenia są finansowane przez państwo. Udzielanie płatnych korepetycji jest zakazane, więc każdy uczeń otrzymuje dodatkową pomoc w nauce w ramach zajęć szkolnych. Uczniowie mogą też liczyć na darmowy transport do szkoły i posiłki między lekcjami. Gdy do tego dołożymy jeszcze informację, ze w fińskich szkołach nie ma podziału na uczniów zdolnych i słabych, że wszyscy bez względu na umiejętności uczą się w tych samych, liczących po około 16 osób, grupach, to nie da się utrzymać tezy, że reforma taka mogłaby się odbyć bez większych kosztów.

 

Więc może profesor miał na myśli szkoły szwedzkie? Jeżeli tak, to na pewno nie te z oficjalnego nurtu, popieranego przez rząd tego państwa. Akurat niedawno (5 września ), w „Dużym Formacie” opublikowano duży artykuł Macieja Zaremby-Bielawskiego pt. Nogi ze stołu, czapki z głów”, uzupełniony wywiadem, jaki z jego autorem przeprowadziła red. Aleksandra Pezda, o wszystkomówiącym tytule „Jak Szwedzi swoją szkołę zepsuli”. Niestety, aby zapoznać się z całością tekstu Zaremby w internecie  trzeba wykupić za 19.90 zł miesięczny abonament Piano. Można też iść do czytelni i wypożyczyć „Duży Format” „Gazety Wyborczej” Nr 36/1043 z 5 IX 2013 r.

 

Na użytek tego felietonu powiem jedynie, że ów wzięty szwedzki publicysta polskiego pochodzenia, Maciej Zaremba Bielawski, opisuje tam sposób uczenia w szwedzkiej szkole „Minerva”, która powstała z inicjatywy Hansa Janssona, na przekór oficjalnemu, bardzo krytykowanemu przez autora artykułu, systemowi obowiązującemu aktualnie w Szwecji. Przez tenże system szkoła ta jest bardzo krytykowana za sposób podejścia do ucznia. Co nie podoba się tamtejszej prasie i szwedzkim „znawcom” edukacji? Na przykład nauczanie dzieci w stylu uniwersyteckim, zastępowanie wykładów dyskusjami, testów – quizami, generalnie – zmuszanie uczniów do myślenia. „Minerva”, jak opisuje Maciej Zaremba Bielawski naprawdę uczy! Warto więcej się o tym eksperymencie dowiedzieć, co będzie możliwe po 24 października, kiedy to będzie można kupić zbiór reportaży Macieja Zaremby Bielawskiego, pt. Polski hydraulik i nowe opowieści ze Szwecji.

 

Ale wróćmy do Polski. Z różnych stron słychać od pewnego czasu głosy, że coś z naszą szkołą jest nie tak. I że nie naprawią ją rządowe reformy, służące za pretekst do – jak metaforycznie i niezwykle trafnie określa to były wicepremier Waldemar Pawlak – „wyciskania brukselki” – przy pomocy licznych programów, mających w nazwie cząstkę: „ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach programu Kapitał Ludzki”. Nie ma co także mieć nadziei na poprawę, jeśliby do władzy doszła dzisiejsza opozycja…

 

Jednak to już temat na inne opowiadanie. I obiecuję, że będzie on powracał w kolejnych felietonach.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 



Komentarze niedostępne