We wtorek (12 listopada) na portalu EDUNEWS.PL zamieszczono artykuł Joanny Krzemińskiej – nauczycielki języka polskiego w Szkołach Prywatnych „Mikron” w Łodzi, zatytułowany „O jak ocenianie”. Proponujemy jego lekturą – najpierw fragmentów, a później pełnej jego wersji:

 

Foto: www.facebook.com/asia.krzeminska.

 

Joanna Krzemińska

 

 

Czasami mam wrażenie, że istotą bycia nauczycielem jest wystawianie ocen. Za odpowiedź, notatkę w zeszycie, rozwiązane zadanie, klasówkę, wypracowanie… Właściwie za wszystko. W takich chwilach rodzi się we mnie tylko jedno pytanie: po co?

 

Nie lubię stawiać ocen. I nie jestem w tym osamotniona. Co chwilę spotykam na swojej drodze pedagogów, którzy kochają swoją pracę, ale cierpią, gdy muszą wciskać dzieciaki do szufladek opatrzonych konkretnymi cyferkami. Jak wiele mówi to bowiem o rzeczywistych umiejętnościach młodego człowieka? Czy jeśli otrzymał ocenę niedostateczną to faktycznie niczego nie wie i nie umie? Albo odwrotnie, szóstka świadczy o tym, że posiadł już wszelką wiedzę?

 

Ocenianie: co zamiast tradycyjnych numerków?

[…] Na szczęście (i dla mnie i dla uczniów) pracuję w miejscu, w którym od dawna posługujemy się alternatywnym systemem oceniania. W pierwszym kroku tradycyjne oceny w skali od 1 do 6 zastąpione zostały skalą procentową (0-100). Niby niewiele, a jednak. Weźmy na przykład taką jedynkę (znów). Tradycyjnie uczeń otrzymuje komunikat: nic nie potrafisz. W rozszerzone skali ocenie niedostatecznej przypisano zakres od 0 do 49%. Nawet jeśli nie otrzymałeś zaliczenia materiału, bo Twój wynik nie przekroczył wymaganego progu, to takie 35% świadczy jednak o tym, że coś umiesz. Można powiedzieć: to żadna różnica, a jednak!

 

Informacja zwrotna – bezcenna

Tak funkcjonujący system bieżącego oceniania stał się przyczynkiem do dalszej ewolucji. Chociaż starsi uczniowie (licealiści oraz siódma i ósma klasa sp) pozostali przy procentach, w młodszych klasach postawiliśmy na całkowity brak oceny liczbowej, na rzecz informacji zwrotnej. […] Mam takie przekonanie, że budując poczucie własnej wartości w dość bezbronnej, młodej istocie, dajemy jej o wiele więcej niż garść suchych faktów. Budując edukację w oparciu o relacje pokazujemy złożoność świata. […]

 

Doceniaj, nie oceniaj

Trzeci rok pracujemy z oceną opisową w klasach 4-6 (w nauczaniu początkowym nigdy poza nią nie wyszliśmy). Nie był to łatwy dla nas czas. Głównie dlatego, ze wszyscy musieliśmy się wszystkiego nauczyć od nowa. Cudowna jest jednak jakość pracy, w której nie pada przy każdym zadaniu pytanie: czy to będzie na ocenę? Nie dla ocen wszak się uczymy, a dla posiadania wiedzy (chociaż ta zmiana nadal nie dokonała się całkowicie, to widać już jej pierwsze pozytywne efekty).[…]

 

Wewnętrznie zmotywowani

I na zakończenie krótka anegdota. W pierwszej klasie liceum, takiej która utworzyła się po szkole podstawowej i złożona jest niemal wyłącznie z dzieciaków „napływowych” (zwykle kontynuowali u nas naukę głównie uczniowie znani z wcześniejszych lat, tu stało się inaczej), wywiązała się ostatnio dyskusja. Jednym z wniosków, które padły w jej trakcie było stwierdzenie: przychodzimy do szkoły nie po to, żeby się nauczyć, ale dla ocen (bo rodzice płacą nam za dobre wyniki, albo ich od nas oczekują, a my nie chcemy ich zawieść). Jeśli nie wiemy, że coś jest na ocenę, nie będziemy się starać wykonać tego najlepiej jak potrafimy. Potrzebujemy motywacji w postaci ocen, by chciało nam się działać. Smutna to dla mnie konstatacja. I tak się tylko zastanawiam, czy przez najbliższe cztery lata, które najprawdopodobniej spędzimy razem, uda mi się przekonać tych młodych, że zawsze warto się starać. Że nie robią tego dla rodziców, ani dla mnie, a dla siebie.

 

I już zupełnie kończąc. Tak wielu jest przeciwników jak i zwolenników tradycyjnego oceniania. Każda ze stron ma swoje racje, których gotowa jest bronić własna piersią. I tylko jedno pozostaje bez odpowiedzi: gdzie jest w tym wszystkim dziecko?

 

 

 

Cały artykuł „O jak ocenianie”     –     TUTAJ

 

 

 

Źródło:www.edunews.pl



Zostaw odpowiedź