Dziś (14 stycznia 2022 r.) kontynuujemy nasze środowe odwiedziny na fejsbukowym profilu koleżanki Asi Hofman:

 

 

Kopali, kopali i się dokopali! Do czego?

 

Kontynuując czytanie fantastycznej książki „Życie to nie wyścigi” Marzeny Żylinskiej, mogliśmy dziś zacząć dzień od rozmowy o poszukiwaniu szczęścia, złości, żalu i smutku.

 

Jak myślicie, gdzie możemy znaleźć SZCZĘŚCIE? – zapytałam moich uczniów.

 

Odpowiedzi dzieci mnie bardzo ucieszyły, ponieważ Pierwszaki czują, że to, co daje nam prawdziwe szczęście, to nie są zabawki (chociaż również padła taka odpowiedź i to też dobrze).

 

Szczęście jest wtedy, gdy…

 

Jak bawię się z moimi przyjaciółmi, to jestem szczęśliwy”; „kiedy jadę na basen”; „Jak dałem mojemu bratu prezent, to ja też się ucieszyłem”; „gdy jem dobre rzeczy”; „jestem szczęśliwy, że mogę chodzić do szkoły”; „kocham Panią Asię!”.

 

Zaczęliśmy od poszukiwania SZCZĘŚCIA, a skończyliśmy na wyznaniu MIŁOŚCI, po czym nastąpiło…. TULENIE!

 

Niesamowicie dojrzałe odpowiedzi padały, gdy podobne pytanie zadałam o ŻAL.

 

Gdzie możemy znaleźć żal?

 

Ze smutną miną dzieci zaraz zaczęły mówić: „jak mojej sąsiadki świnki morskie umarły, to mi było jej żal”; „moi wszyscy dziadkowie umarli i mi też jest ich żal”.

 

-A ja, to chciałabym mieszkać w niebie!

-Dlaczego?

-Bo tam mogłabym wszystkich spotkać, którzy już umarli.

 

Rozmawialiśmy jeszcze o SMUTKU i ZŁOŚCI. Dzieci bardzo szybko zorientowały się, że mówimy o emocjach i chcąc podsumować ten wątek, zapytałam jeszcze raz…

 

-Gdzie możemy znaleźć te nasze emocje?

-Ja wiem! W mózgu, Pani Asiu! Ja wiem, że one tam są na pewno!

 

Czytaliśmy dalej o tym, jak Budełko – bohater książki, został wezwany do Szefa Szefunia. Dostał od niego „pilne zlecenie od jednej z najważniejszych klientek Kopalni Liter”.

 

Dalej wywiązała się rozmowa na temat presji czasu i pośpiechu podczas wykonywania różnych zadań. Dzieci doskonale potrafią odnieść się w takich chwilach do tego, czego doświadczają na co dzień.

 

Nie lubię, gdy mnie ktoś popędza”, „Jak się spieszę, to popełniam więcej błędów”.

 

Obiecałam uczniom, że dziś urządzimy własną kopalnię liter, ale… pod presją czasu. Kopalnia była na dworze, stąd mój pomysł. Co zorganizowaliśmy?

 

Podzieliłam uczniów na dwie grupy. Przygotowaliśmy dwa ekologiczne alfabety z polskimi literami. Na nakrętkach napisane były litery, które każda z grup musiała ukryć w śniegu dla drugiej grupy.

 

Wcześniej wyznaczyliśmy teren w kształcie prostokąta dla grupy 1. i teren w kształcie trójkąta dla grupy 2. To tam dzieci chowały litery – skarby, które w dalszej części zabawy, dzielnie szukały i odkopywały.

 

Wydobywanie liter okazało się dość proste, jednak najtrudniejsze wyzwanie czekało na sam koniec.

 

Każda grupa musiała ułożyć litery w kolejności alfabetycznej, a następnie zapisać cały alfabet na wspólnej kartce.

 

Podczas tej zabawy działo się tak wiele. Oprócz umiejętności społecznych i językowych, które dzieci w tym czasie utrwalały i nabywały, można było zauważyć, jak doskonale liczą w pamięci różnice między ilością literek już wydobytych, a tych, których im jeszcze brakowało.

 

Pani Asiu! Mamy dopiero 24. Brakuje nam jeszcze 8”; „O! Już jesteśmy blisko zwycięstwa! Mamy teraz 29 liter!”.

 

Zastanawiałam się, czy dać uczniom klasy pierwszej wszystkie litery z polskiego alfabetu, czy pozostawić ich przy tych podstawowych – 24. Jednak wiem, że dzieci kochają wyzwania, a gdy współpracują razem w grupie, mogą przenosić góry i sięgać szczytów. Są niezawodni i dostrzegają zalety współpracy.

 

Patrzcie! Oni wygrywają, bo szukają razem i współpracują! Musimy działać RAZEM!” – wykrzyczała Zosia do swojej grupy rówieśniczej.

 

Innym wyzwaniem okazały się działania w klasie.

 

Ponieważ dzieciom bardzo podobają się nazwy zarówno bohaterów omawianej książki, jak i nazwa krainy, w której pracują, postanowiłam dać im kolejne nietypowe wyzwanie. Dzieci chcą się uczyć wtedy, gdy widzą sens tego, co robią. Gdy widzą potrzebę i mogą wykorzystać swoje umiejętności w praktyce, dlatego poprosiłam, aby…

 

>Narysowały 3 dowolne trójkąty obok siebie tak, by imitowały one Góry Kardamonowe.

 

>Rysując linie przy linijce, uczyły się odpowiednio jej używać, co nie jest takie oczywiste dla pierwszoklasistów.

 

>Następnie mieli po lewej stronie gór narysować skrzata Budełkę, a po prawej stronie gór – skrzatkę Raptunię.

 

>Mając już własną kartę pracy, mogliśmy zacząć na niej wykonywać różne operacje matematyczne.

 

>Dawałam dzieciom kolejno polecenia:

-Zmierz odległość od Budełki do Raptuni i podaj wynik w centymetrach.

-Zmierz wysokość pierwszej góry.

-Zmierz wysokość ostatniej góry.

-Zmierz wysokość środkowej góry.

-Jaka jest różnica pomiędzy najwyższą, a najniższą górą?

 

 

-Narysuj Budełkę na pierwszej górze, a Raptunię na trzeciej.

-Dalej dzieci próbowały same wymyślać polecenia dla innych. Robiły to w taki sposób, że matematykę chłonęli mimochodem, do czego namawia nas równieżJoanna Bialobrzeska.

-Oprócz tego, dzieci kształtowały dziś umiejętności pisania, czytania ze zrozumieniem oraz śpiewania i tańczenia.

-Na koniec dnia zebraliśmy śnieg do kubeczków, żeby jutro utwierdzić się w przekonaniu, że nie warto go jeść, ani lizać.

 

Dziękuję Marzenko za Twoją mądrą i potrzebną serię książek „Piernikowa Wyspa”. POLECAM z całego serca!

 

Do rysunków wykorzystaliśmy cudne Kwadraciaki od Agnieszka Halama.

 

 

Źródło: www.facebook.com/joanna.hofman

 



Zostaw odpowiedź