Jak to już wielokrotnie bywało – w dzisiejszy poniedziałek zamieszczamy obszerne fragmenty tekstu Jarosława Pytlaka, który na jego blogu „Wokół Szkoły” pojawił się wczoraj – 7 kwietnia 2024 roku:

 

 

                                                             Ślepy zaułek przy toalecie

 

Minął miesiąc od publikacji artykułu „Wyzwanie dla prawnika”, w którym zawarłem krytyczną opinię na temat narracji poczytnej książki Marcina Kruszewskiego „Prawo Marcina”, dotyczącej praw uczniów w szkole. Wyraziłem w nim nadzieję, że autor, rysujący prosty i jednoznaczny obraz tych praw, zechce również, dla dobra szkolnych relacji, pochylić się nad perspektywą nauczycieli. Niektórzy czytelnicy odebrali to jako atak na pana Kruszewskiego, a słowo „wyzwanie” jako chęć konfrontacji. Tymczasem, pomimo akcentów krytycznych, doceniłem w artykule znaczenie owej książki dla podniesienia świadomości prawnej uczniów. Z perspektywy dyrektora szkoły doskonale widzę jednak słabości prawa, z którymi na co dzień muszą mierzyć się nauczyciele. Uważam, że rozmowa na ten temat byłaby bardzo pożyteczna.

 

Docierają do mnie zapytania, jaka jest szansa, ze Marcin Kruszewski odpowie na wyzwanie, czyli że uda nam się porozmawiać o wątpliwościach nauczycieli w wielu kwestiach prawnych. Chwilowo wiem tylko tyle, że inicjatywa spotkania dotarła do wydawcy, czyli „Agory”, i wstępnie spotkała się z zainteresowaniem. Podobno na przeszkodzie stoi chwilowo brak czasu autora. Zdając sobie sprawę z priorytetów obowiązujących w biznesie, do których siłą rzeczy nie należą relacje w społecznościach szkolnych, mogę tylko czekać.

 

Tymczasem problem złej jakości prawa obowiązującego w szkołach nie tylko istnieje, ale wciąż nabrzmiewa. Ostatnio za sprawą rozporządzenia dotyczącego prac domowych, które z pewnością dostarczy materiału na dodatkowy rozdział w nowej edycji „Prawa Marcina”. I obawiam się, że poza wskazaniem, czego nauczycielom nie wolno, nie dowiemy się wtedy, czym są zakazane w klasach 1-3, a niezdefiniowane w dydaktyce „prace praktyczno-techniczne”, ani jak odróżnić prace pisemne służące ćwiczeniu małej motoryki od takich, które temu ćwiczeniu nie służą. To właśnie na wieloznaczności i braku precyzji polega największy problem z prawem oświatowym.[…]

 

x           x           x

 

Gdyby ktoś zapytał, co jest dzisiaj najbardziej palącym problemem prawnym, budzącym wątpliwości wśród nauczycieli, odpowiem: kwestia wypuszczania uczniów podczas lekcji do toalety. […]

 

Czym kierują się nauczyciele, utrudniając uczniom załatwianie potrzeb fizjologicznych podczas lekcji? Ano na przykład przekonaniem, że dla wizyt w toalecie przeznaczone są przerwy. Praktycznym doświadczeniem, że uczniowie korzystają z pretekstu wyjścia, by ominąć wybrany fragment lekcji, skorzystać ze ściągawki, miło spędzić kilka czy nawet kilkanaście minut, korzystając ze smartfona, albo zapalić elektryka. Gdyby jednak tylko o takie przyczyny chodziło, bezdyskusyjnie przyznałbym rację Marcinowi Kruszewskiemu. Niestety, wielu nauczycieli i dyrektorów szkół słusznie obawia się, że pozwalając uczniowi na wyjście z lekcji do toalety po prostu uchybiają swojemu prawnemu obowiązkowi zapewnienia mu bezpieczeństwa i opieki. W tym miejscu ujawnia się bowiem niespójność przepisów. […]

 

Jedynym w pełni prawnym i bezpiecznym dla wszystkich rozwiązaniem wydaje się zatrudnienie osobnych opiekunów, eskortujących w razie potrzeby uczniów z sal lekcyjnych do toalety. Co najmniej etat na placówkę, jeśli założymy, że będzie to jedna osoba cały czas gotowa przybyć na wezwanie. Precedens jest, bo tak funkcjonuje to podczas egzaminów zewnętrznych. Nie ma natomiast – pomijając nawet kwestię zdrowego rozsądku – potrzebnych do tego ludzi, ani pieniędzy.

 

Jak widać, prawo łamane jest w tej kwestii w szkołach notorycznie i nie ma możliwości wyjścia ze ślepego zaułka. Jakoś ten stan a-prawia (bo nie nazwę tego bezprawiem) funkcjonuje, na zasadzie zgodnej ze słowami nieformalnego credo polskiej edukacji „Nigdy tak nie było, żeby jaoś nie było”. Na szczęście bowiem incydenty wokołotoaletowe zdarzają się rzadko. Zdarzyć się jednak mogą zawsze i zawsze będzie ktoś winny. I będzie to nauczyciel albo dyrektor szkoły…

 

Poruszony w tym artykule temat tylko z pozoru może wydać się mało istotny. Jest on symbolem wielu niedoskonałości prawa oświatowego, których skutki spadają na nauczycieli. Póki taki problem nie znajdzie jakiegoś sensownego rozwiązania, póty trudno będzie uwierzyć, że edukacja zmierza ku lepszemu. Nie sposób budować bezpieczeństwa i dobrostanu uczniów, nie zapewniając elementarnego poczucia bezpieczeństwa ich nauczycielom.

 

Postscriptum:

 

Omówiona tutaj kwestia, jak rzadko, w lepszej sytuacji stawia nauczycieli przedszkolnych, bowiem toalety w ich placówkach są najczęściej przy salach, w których przebywają dzieci. To mógłby być jakiś trop – sanitariat przy każdej sali lekcyjnej w szkole. Niestety, rozwiązanie równie nieprawdopodobne, jak utworzenie osobnego stanowiska do opieki nad wędrującymi do toalety…

 

A może są jeszcze jakieś zgodne z prawem i – dla odmiany – realne i sensowne propozycje?!

 

 

Cały tekst „Ślepy zaułek przy toalecie”  –  TUTAJ 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 



Zostaw odpowiedź