W miniony piątek (17 grudnia 2921 r.) na portalu MyśleniceInfo – Myślenice oczami mieszkańców, zamieszczono wywiad, jaki Piotr Jagniewski przeprowadził z Dariuszem Martynowiczem – Nauczycielem Roku 2021, pod bardzo charakterystycznym tytułem „Od edukacji zależy wszystko”. Oto wybrane fragmenty zapisu tej rozmowy i link do jego pełnej wersji:

 

Foto: Piotr Jagniewski[www.miasto-info.pl/myslenice/]

 

Dariusz Martynowicz, nauczyciel języka polskiego w Małopolskiej Szkole Gościnności im. Tytusa Chałubińskiego w Myślenicach – Nauczyciel Roku 2021.

 

 

 

Usłyszał pan kiedyś od uczniów, że jest boomerem?

Nie, jeszcze mi się nie zdarzyło.

 

To określenie w zestawieniu Rady Języka Polskiego pretenduje do miana słowa roku 2021, łatwo jest nadążyć za językiem młodych?

Pod wpływem tych słów mam zamiar zrobić lekcję języka polskiego dotyczącą slangu młodzieżowego. Jako nauczyciele nie do końca mamy wstęp do języka i kodu, którym porozumiewają się uczniowie. Sam język zmienia się dynamicznie i to, co było modne jeszcze pięć lat temu, dzisiaj jest już archaiczne.

 

Gdy podczas lekcji w trakcie dyskusji, jedna z uczennic dyskredytowała drugą, użyłem sformułowania „nie dissuj”. Niektórzy zaczęli się śmiać, ale raczej było to puszczenie oka, coś w stylu „pan zna to słowo?”, „jak to?”. Zauważyli, że ktoś od nich starszy interesuje się tym, w jaki sposób się porozumiewają i co jest dla nich ważne.[…]

 

Uczycie młodzież weryfikacji informacji? Dzisiaj, szczególnie w sieci wydaje się to szalenie ważne…

Zdecydowanie tak! Przedmioty humanistyczne i informatyka są miejscem, gdzie te treści są obecne nie tylko na poziomie odróżniania faktów od opinii, ale właśnie jak pan podkreśla weryfikowania treści i tropienia zjawiska „fake newsów” w internecie. To wychodzi czasami nawet na zwykłej lekcji języka polskiego, kiedy uczeń lub uczennica ma przygotować informacje o jakimś zjawisku.

 

Pytam na przykład „skąd to masz?”, „czy to zweryfikowałeś?”, to czasami jest lekki popłoch. Nie zawsze konfrontują informacje w wielu źródłach, ale przełom szkoły podstawowej i początek liceum to czas, kiedy w pełni można uczyć weryfikowania informacji i na ich podstawie wyrabiania swojego zdania.

 

Chodzi o to, aby nie skupiali się tylko i wyłącznie na jednym, właściwym przekazie. Żeby byli ludźmi polimedialnymi, zwracali uwagę na różne komunikaty. Pod wpływem tego, jacy są i co konkretnie myślą, powinni sami potrafić wyrobić sobie zdanie na dany temat. Brak myślenia i umiejętności weryfikowania wiedzy jest już tylko krok od poddania się manipulacji.[…]

 

 

Występy w telewizji, rozmowy radiowe, prasa i dużo ważnych, ale też gorzkich słów o systemie szkolnictwa i warunkach pracy nauczycieli. Czuje się pan głosem grupy zawodowej?

Raczej jednym z wielu głosów. Chyba nie mogę sobie takiej roli “głosu nauczycieli” przypisywać, chociaż w tym, co mówię i w tym, jak działam, staram się przede wszystkim pokazywać problemy polskiej szkoły, nauczycieli, uczniów i na ile jest to możliwe wypowiadać się w tonie ponad politycznym.

 

Ostatnio w naszym życiu publicznym wszystko staje się polityką i jest to duży problem dla polskiej szkoły. W zasadzie w tej szkole trzeba się opowiedzieć po którejś ze stron. Jeżeli krytykuje się pewne zmiany, to jest się uważanym za „wroga rządu”, „antypisowca”, „komunistę”, „lewaka” i to są jedne z delikatniejszych określeń, jakie można usłyszeć na swój temat. […]

 

 

W jednej z rozmów powiedział pan: „(…) już dzień po rozdaniu nagród miałem telefony od posłów różnych partii, którzy chcieli się ze mną spotkać. Wszystkim odmówiłem. Idę swoją drogą i nie chcę się do nikogo ‚przyklejać’ „. Na czym polega ta droga?

Chciałbym być nauczycielem i robić wszystko, co mogę przez ten rok, aby jak najbardziej nagłaśniać problemy związane z edukacją i postarać się zainteresować nią nie tylko uczniów, nauczycieli i rodziców. Mam wrażenie, że nasz kraj bardzo mocno się rozwinął przez ostatnie lata, natomiast nie zrozumieliśmy, że edukacja jest sprawą nas wszystkich.

 

Szkoła to kluczowy element w życiu każdego człowieka i bardzo dużo zależy od tego, co się w tej edukacji podzieje. Dla mnie bardzo ważne jest to, aby nie dać się w jakimś sensie upolitycznić. Chciałbym rozmawiać z każdym, kto będzie chciał podjąć temat edukacji, słuchać tego, co będę miał do powiedzenia i ewentualnie dzielić się swoimi opiniami na temat różnych programów i rzeczy, które widzę do zmiany.

 

Nie interesują mnie chwilowe zdjęcia z politykami, którzy chcą się przez moment ogrzać przy nauczycielu roku. Ja też nie mam potrzeby „ogrzewać się” w kontaktach z politykami. Mam przekonanie, że obecny stan edukacji i to, co się dzieje w polskiej szkole, jest wynikiem wieloletnich zaniedbań. To trzeba jasno powiedzieć. Nie jest tak, że przyszła jedna ekipa i rozjechała edukację i rozjeżdża ją nadal. To jest tak, że edukacja już od wczesnych lat 90’ jest piątym kołem u wozu. Prawda jest taka, że niezależnie od tego, kto rządził, w ogóle nie było realnego dialogu z nauczycielami i nauczycielkami jako tymi, którzy są najbliżej uczniów i tak pozostało do dzisiaj. Wszystkie reformy programowe to pomysły wychodzące z określonych środowisk bez realnego dialogu społecznego.

 

Chciałbym powalczyć, aby zwrócić uwagę na to, że to ci, którzy trzymają kredę, książkę czy i-pada, są w bezpośrednim kontakcie z uczniem, to ich dotyczą te zmiany i w moim przekonaniu warto je tworzyć właśnie z nimi. Taka próba reformowania pewnych rzeczy na siłę, można powiedzieć przepychania pewnych ustaw dotyczących edukacji, nie skończy się niczym dobrym. Mam taką nadzieję, a właściwie przekonanie, że nauczyciele i tak będą robić swoje. […]

 

 

Kiedy staje pan przed kolejną klasą… jakie społeczeństwo dzisiaj dojrzewa w szkołach ponadpodstawowych? Jaką Polskę, Myślenice lub inne miejscowości będą tworzyć ci ludzie za kilka lat?

Myślę o tych młodych ludziach pozytywnie. Mam takie wrażenie, że oni paradoksalnie w mniejszym stopniu dają sobą manipulować niż pokolenie 40 – czy 50-latków. Są pragmatyczni, widzą swoją perspektywę życia w kontekście tego, że mogą mieszkać i pracować gdziekolwiek, niekoniecznie w miejscu, w którym się urodzili. To jest zupełny przeskok światopoglądowy w stosunku do moich czasów.

 

Jestem urodzonym krakusem, więc przez dwadzieścia parę lat naturalną drogą było, że tam mieszkałem, chodziłem do szkoły, kończyłem studia, a ludzie z innych miejscowości migrowali tam za edukacją. Teraz młodzi ludzie nie mają problemu z tym, żeby po ukończeniu szkoły ponadpodstawowej powiedzieć: „mamo, tato – sorry Winnetou, ale nie idę na studia. Teraz będę rok podróżować, jeździć po świecie, a potem zdam maturę z biologii i pójdę na medycynę, bo o tej medycynie marzę”. Są odważniejsi niż my w ich wieku. 

 

Mam takie wrażenie, że młodzi paradoksalnie w mniejszym stopniu dają sobą manipulować niż pokolenie 40–, czy 50-latków.

 

Z drugiej strony są to ludzie w większości bardzo mało zaangażowani społecznie, obywatelsko. Można odnieść wrażenie, że ich pewne sprawy nie obchodzą. Na przykład, gdy kiedyś robiłem lekcję o tym, kim jest Rzecznik Praw Obywatelskich, czym się zajmuje oraz jakie ma obowiązki, to nie wzbudzało dużego zainteresowania. To mnie bardzo zdziwiło, bo to ważne rzeczy dla nas wszystkich. Mam wrażenie, że żyją jeszcze trochę w takiej zamkniętej bańce, w poczuciu, że pieniądz otwiera drogę, a ja ich uczę tego, że myślenie otwiera drogę – nie tylko pieniądze. […]

 

Jaka jest dzisiejsza szkoła?

 

Szkoła podstawowa w Pcimiu różni się od szkoły podstawowej w Krakowie i Białymstoku. W każdej z nich nacisk może być położony na coś zupełnie innego. Wszystko zależy od ludzi, którzy tworzą daną szkołę. Czy postawią nacisk na to, aby realizować podstawę programową i czy będzie ważniejsza niż takie umiejętności jak kreatywność, myślenie projektowe i umiejętności społeczne. Czy też będą to szkoły, gdzie najważniejsze są oceny, sprawdziany, kartkówki i dominuje pruski model nauczania, gdzie nauczyciele przez 45 min. prowadzą swój monolog, nie dając młodym ludziom głosu.

 

Myślę, że polska szkoła ostatnio skoczyła na bungee. Panuje pewien stereotyp o edukacji zdalnej, że przyniosła więcej szkód niż pożytku. Z tym też walczę, bo było z tym naprawdę bardzo różnie. Dzięki edukacji zdalnej nastąpił na przykład niesamowity skok cyfrowy w polskich szkołach, bądź co bądź nawet nauczyciele trzymający przez ostatnie 30 lat tylko kredę, musieli nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości, obsługiwać nowe narzędzia. Wielu z nich poczuło, że one mają potencjał. 

 

Na pewno polskie szkoły są też dużo lepiej wyposażone niż kiedyś. To dużo bardziej nowoczesne środowisko pracy, natomiast z budowaniem nowych przestrzeni salowych nie idą reformy merytoryczne. Zwłaszcza podstawy programowe z niektórych przedmiotów, tak jak np. z języka polskiego do szkoły ponadpodstawowej są przeładowane treściami. Nie pobudzają młodych ludzi do działań kreatywnych i projektowych. Sam tylko kanon lektur z 13 obowiązkowych rozrósł się aż do 40. Są tam archaiczne pozycje, których młodzi ludzie nie rozumieją. Czytaliśmy ostatnio „Kazania” Piotra Skargi we fragmentach, bardzo ciężkim przeżyciem dla młodych jest zrozumienie „Odprawy posłów greckich” Jana Kochanowskiego, a przecież te same schematy można pokazać na przykładzie „Gry o tron”.

 

Młodzi chcą rozmawiać o książkach, które są do kupienia w księgarniach, o serialach oglądanych w Netflixie, o treściach, jakie oglądają na Youtube. To świat, w którym funkcjonują. […]

 

Co młodym ludziom stara się przekazać nauczyciel roku?

Przede wszystkim zwracam uwagę na to, aby lekcje literatury były czasem, w którym uczniowie mogą się spotkać z artystą i zadać sobie ważne pytania dotyczące ich życia. Uczę ich szacunku do innych ludzi, do innych kultur, szanowania różnorodności świata, trochę akceptacji tego, kim są i jacy są. Pokazuje im, że ktoś, kto jest wycofany i nie ma zdolności przywódczych też może być wartościowy, bo to się da zrobić na przykładzie literatury.

 

Zwracam uwagę na to, aby moi uczniowie mogli mówić, współtworzyć te lekcje. Mam takie przeświadczenie, że jeżeli mam 5 lub 6 godzin i wychodzę z nich spocony to znaczy, że coś źle zrobiłem. Lekcja to przestrzeń, gdzie nauczyciel jest z boku, jest trochę mentorem, podpowiada, wyjaśnia świat, ale to głównie moment, kiedy pracować mają uczniowie. Oni projektują, tworzą, a na moich lekcjach dzieją się różne rzeczy. Przeważająca większość to zajęcia projektowe, na których mogą coś zrobić. Bo tak będą działać w pracy.

 

Lubię używać w edukacji nowoczesnych technologii, często to robię. Ostatnio wymyśliłem taki projekt… jeszcze nie zdążyłem powiedzieć młodym ludziom i może się nie pogniewają, że dowiedzą się o tym z gazety. Wymyśliłem „Lektury na Tik Toku”, to coraz bardziej popularna aplikacja. W ramach tego działania będą mieli za zadanie na podstawie twórczości Szekspira nakręcić film promujący jego dzieła. Niech spróbują, niech się pokażą. Ta platforma pozwala na wiele kreatywnych działań, można nagrać siebie, łączyć różne filmy, czy stworzyć internetowy trend. Chciałbym, aby literatura wbiła się na Tik Toka.

 

Myślę, że uczę ich też myśleć. Zależy mi, żeby to była ich siła, żeby czuli, że ważna jest refleksja, że pewne rzeczy trzeba zweryfikować, przemyśleć a potem dopiero je ocenić. Ludzie mają tendencję do tego, aby coś ocenić, zanim się to pozna. Marzy mi się też powrót do projektu, który robiłem w V LO w Krakowie, w ramach którego jeździłem z młodzieżą na Bałkany. To była lekcja kultury, historii, geografii, relacji. Podczas takiej podróży nauczyli się dużo więcej niż w szkole. […]

 

Trudno uczyć tolerancji w małej społeczności?

Tak, to trudne zadanie.

 

 

Chyba jedną z takich lekcji była sprawa związana z muralem w Stróży

Pierwotnie nie miała to być lekcja tolerancji. Projekt, który stworzyliśmy wspólnie z dwójką rodziców z gminy Pcim, miał zderzyć nowoczesną formę street artu z tradycyjną, regionalną kulturą górali kliszczackich. Po prostu.

 

Co zatem poszło nie tak, zabrakło dialogu? 

Myślę, że była to przede wszystkim lekcja o tym jak opacznie można zinterpretować czyjeś intencje i jacy my jako ludzie jesteśmy naiwni. Dla mnie takim naturalnym skojarzeniem ze słowem „gościnność”, było rozłożenie tego słowa na dwie części, ponieważ jest to klasyczne złożenie w języku polskim. Nawet w reportażu kręconym przez telewizję po namalowaniu muralu, młody człowiek mówił przed kamerą, dlaczego wymyślił koguta. Użył słów mówiących o tym, że go… wymyślił, bo na wsi budzi kogut, a nie budzik. To młodzi ludzie decydowali, jak ten mural będzie wyglądać.

To była próba pokazania świata wartości lokalnej społeczności, czyli jednak dużej gościnności, która się dzieje w przestrzeni między Krakowem a Zakopanem. To bardzo ciekawa społeczność, która żyje trochę w rozkroku; jedną nogę mamy przecież skierowaną w stronę gór, a drugą do dużego miasta i to się przekłada na nasze myślenie o świecie. Widać z jednej strony te piękne tradycyjne, bardzo mocno religijne wpływy, ale momentami pełne stereotypów, z drugiej strony czuć jakiś klimat większej otwartości na świat i chęci rozwoju. […]

 

Przypomnijmy; mural zawiera m.in. malunek koguta i wielki podzielony dwoma kolorami na pół napis „GOŚĆINNOŚĆ”.

Paradoksalnie gościnność, czyli poszanowanie innego człowieka, to podstawowe prawdy wiary, ale komuś się chyba coś pomyliło. Mam wrażenie, że nastąpiło tandetne skojarzenie koloru różowego i zrobiono z tego projektu dzieło artystyczno-ideologiczne, którym nie jest. Nie był to nasz cel, aczkolwiek nawet ten zniszczony mural stał się bardzo wymownym obrazem Polski. Namalowanie na nim znaku Polski Walczącej i przekreślenie słowa „inność”. Koniec końców udało nam się go odmalować dzięki nagrodzie specjalnej, którą zdobyłem w konkursie im. Ireny Sendlerowej “Za naprawianie świata”. Cieszę się, bo to była praca dzieci i one bardzo przeżywały jego zniszczenie.[…]

 

 

Cały wywiad „Dariusz Martynowicz, Nauczyciel Roku 2021: Od edukacji zależy wszystko” – TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.miasto-info.pl/myslenice/

 

 

 



Zostaw odpowiedź