Miniony tydzień był dla uczniów czterech województw – w tym także z szkół łódzkich –  ostatnim tygodniem zajęć przed zimowymi feriami. „Obserwatorium Edukacji” zaczęło swe działania „operacyjne” od obecności na VIII sesji Młodzieżowej Rady Miejskiej, a zakończyło informacją o ofercie, jaką dla pozostających w mieście uczniów ma administracja naszego miasta, ale także inni – w tym także ze sfery stowarzyszeń i fundacji –  organizatorzy czasu wolnego.

 

Jednak głównym tematem tego felietonu postanowiłem uczynić problem rankingu szkół – w tym konkretnym przypadku – XVI Ogólnopolskiego Rankingu Szkół Ponadgimnazjalnych miesięcznika „Perspektywy”. Co z niego wynika dla łódzkich liceów i techników każdy może sobie wyrobić swój pogląd, analizując miejsca, jakie zajęły w nim te szkoły w tym roku, w porównaniu z rokiem ubiegłym. Mnie zainteresował nie tyle sam ranking, ile jak można jego wyniki wykorzystywać. Zapewne może to być materiał do analizy dla władz samorządowych, dziennikarze mogą szukać przyczyn awansu jednych a obniżki lotów drugich. Prawdopodobnie stanie się to także punktem wyjścia dla rad pedagogicznych tych szkół, które dokonają analizy sytuacji, mocnych i słabych stron, aby w konkluzji opracować diagnozę przyczyn swoich sukcesów lub niepowodzeń.

 

Ale można też zrobić z tego amunicję, przy pomocy której przeprowadzi się krytykę działań nielubianych władz lub środowisk.

 

Oto wczoraj na blogu prof. Śliwerskiego „Pedagog” pojawił się post, zatytułowany „Zatopiona Łódź oświatowa w najnowszym rankingu”. Jego utytułowany autor (kiedyś łodzianin, teraz mieszkaniec podłódzkiego miasteczka), ubolewa tam, że w tym rankingu „nie znalazła się w pierwszej dziesiątce żadna z łódzkich szkół. A jeszcze tak niedawno I Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika świeciło jak słońce na mapie zajmując raz pierwsze, w innym roku drugie, nooo, co najwyżej trzecie miejsce. […]Cóż to się stało z łódzką młodzieżą? Dokąd płynie łódzka oświata? Stolica też już nią nie jest, bo pewnie młodzież zmęczyła się walką o utrzymanie u władzy pani prezydent miasta. Kapituła Konkursu brała pod uwagę sukcesy uczniów w olimpiadach przedmiotowych, wyniki z matur z przedmiotów obowiązkowych i dodatkowych, a także opinię o szkole wśród kadry akademickiej. Może łódzkim szkołom ponadgimnazjalnym zaszkodzili akademicy, bo najzdolniejsi absolwenci wybierają edukację w innych miastach? Jako taki honor Łodzi uratowali uczniowie Technikum nr 10 Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Jana Szczepanika w Łodzi, którzy zajęli VIII miejsce w grupie szkół zawodowych.

 

Widać wyraźnie, że autor powyższych ocen nie ma wątpliwości, że liczba olimpijczyków, wysokie średnie ocen na maturach, nie mówiąc o opinii szkół wyższych o absolwentach, są wystarczającymi wskaźnikami, pozwalającymi na formułowanie ocen o jakości pracy szkół. I że to upoważnia do ferowania wyroków o upadku łódzkiej edukacji.

 

Okazuje się, ze ten sam autor wypowiadał na temat znaczenia rankingów szkół zgoła przeciwne poglądy. Przed nieco ponad czterema laty,15 października 2009, „Gazeta Lubuska” opublikowała wywiad z – w tedy jeszcze nie przewodniczącym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN – prof. Bogusławem Śliwerskim. Na pytanie dziennikarza: „Przejmować się ogłaszanymi rankingami szkół czy nie?” profesor odpowiedział: „{…] dobrze jest, gdy o liceum czy technikum wiedzą [rodzice] jak najwięcej. Jednak ranking nie odzwierciedla pracy szkoły”. Dziennikarz dopytuje: „Dlaczego nie wierzyć rankingom?”  I zapisuje taką odpowiedź: „Do ich tworzenia wykorzystuje się tylko kilka kryteriów, związanych z tym co można policzyć, zmierzyć. Tymczasem w szkole najważniejsze jest to, co niewymierne – pewien typ kultury, na który składają się m.in. osobowości, kompetencje nauczycieli, uczniów, pracowników technicznych. Jeśli zaś eksponuje się tylko wyniki olimpiad, zarezerwowane dla 10 proc. populacji uczniów, to jaki pełny obraz możemy tu otrzymać?

 

Będą mieli przyszli badacze spuścizny pana profesora niemały kłopot z określeniem jaki pogląd na temat roli i znaczenia rankingów szkół miał naprawdę przedmiot ich badań. Bo współcześni fani twórczości pana profesora, śledzący ewolucję poglądów, nie tylko na ten temat, od początku jego drogi naukowej, znając konteksty tej drogi, niczemu się już nie dziwią.

 

 

Zapyta ktoś, w jakim celu o tym napisałem? Bo po raz kolejny chcę zwrócić uwagę Szanownym Czytelnikom na to jak instrumentalnie traktowane są – zdawałoby się obiektywne – fakty, w zależności od tego kto i w jakim celu posługuje się nimi. I że ta „przypadłość” dotyka w naszym kraju nie tylko polityków, związanych z nimi dziennikarzy, ale nawet niektórych przedstawicieli, mówiąc górnolotnie, świata nauki!

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

P.s.

Jako że w Łodzi trwają ferie zimowe, „Obserwatorium Edukacji” będzie w tym czasie także działało „na pół gwizdka”. Jeśli wydarzy się cos wartego odnotowania w Łodzi i okolicy lub w kraju, będzie odnotowane. Jeśli nie – to trudno. Tego dnia nie pojawi się kolejny materiał…

 

 



Komentarze niedostępne