Mam wrażenie, że to co napiszę może przez wielu zostać uznane za niepoprawne politycznie i ocenione, że jest to próba złośliwego komentowania i krytykowania autentycznych młodzieżowych inicjatyw. Jednak pozwolę sobie na ten komentarz i będzie on dość ostry.

 

Dotarła do mnie informacja o projekcie „Miasto dla Młodych”. Celem projektu jest aktywizacja uczniów i uczennic poprzez nadawanie im punktów za udział w zajęciach pozalekcyjnych. Punkty te „wędrują” za sprawą ręki nauczyciela i portalu internetowego na wirtualne konto ucznia/uczennicy. Za pewną zebraną (nieokreśloną jeszcze) ilość punktów należy się zniżka lub rabat do wybranych (jeszcze nieokreślonych) miejsc. Próbowałam się dzisiaj dowiedzieć, co to będą za zniżki, czy np. na browara w knajpie (wtedy wysoka frekwencja gwarantowana), dowiedziałam się, że raczej będzie to pizza. Sprawa jest prosta: możliwość zdobycia atrakcyjnych rabatów/zniżek ma zmotywować naszych uczniów i nasze uczennice do aktywnego udziału w zajęciach pozalekcyjnych. Bo podczas jednych zajęć można zdobyć tylko 2 punkty: jeden za sam udział, natomiast drugi za aktywność!

 

Powinien mnie ucieszyć ten projekt, mnie nauczyciela, który zmaga się na co dzień z przygotowywaniem maturzystów! Przecież taki kawałek pizzy lub zniżka na inną atrakcję kulinarną lub rozrywkę z pewnością sprawi, że wszyscy będą do mnie wpadać na fakultety drzwiami i oknami! A ja będę mogła przestać zamartwiać się tym, jak tu zmotywować, jak uświadomić cele uczenia się, jak zainteresować, sprawić, że szkoła będzie atrakcyjna. Po co? Przecież po zajęciach wszyscy pójdą na półdarmową pizzę…

 

Z pewnością! Jednak, czy ja się na to zgadzam? Nie, stanowczo mówię nie! Nagrodzić jedzeniem za przyjście do mnie, to ja mogę najwyżej mojego psa, a płacenie zniżkami i rabatami uczniom i uczennicom jest już w moim przekonaniu głęboką PATOLOGIĄ. I mój sprzeciw jestem wstanie uzasadnić:

 

Od wielu lat, a ostatnio nawet dość intensywnie, mówi się w środowiskach pedagogicznych, ale również „na samej górze”, czyli w MENie, że najważniejsza w procesie uczenia się jest motywacja wewnętrzna. Uczeń/Uczennica ma chcieć się uczyć i rozumieć potrzebę zdobywania nowej wiedzy i umiejętności. Uczy się dla siebie, nie dla stopni, pizzy, rabatu do siłowni czy innej atrakcji miejskiej. Tak więc z założenia projekt przeze mnie opisywany jest po prostu antypedagogiczny!

 

Projekt zakłada zniżki i rabaty. Chciałabym mieć firmę, która się na to załapie. Mam sobie taką pizzerię, robię zniżkę na placek 20%, ale już na inne dania, kluski i makarony oczywiście nie. Na napoje – te gazowane lub bez bąbelków również zostawiam 100% ceny. Pytam się więc, czy projekt ma wspierać biorące w nim udział firmy, czy demoralizować młodzież, pokazując im, że warto się uczyć tylko wtedy, kiedy się im za to zapłaci?

 

I jeszcze jeden argument przeciw: projekt dyskryminuje młodych ludzi zagrożonych wykluczeniem społecznym. Co jeżeli uczeń nie ma Internetu? Co jeżeli nie ma smartfona, na którego może sobie wgrać mobilną aplikację? Co z tego, że dostanie zniżkę 20%, gdy on po prostu nie ma na te 80%? Czy taki uczeń, nie mając nic z tego projektu, będzie chciał jednak w takich zajęcia pozalekcyjnych uczestniczyć? Czy może to on właśnie z całego towarzystwa najbardziej takich zniżek potrzebuję?

 

Dyskryminacja na całego!

 

Po jednym dniu przemyśleń nasunęła mi się taka refleksja: Ile czasu myślał Wydział Edukacji, że na taki projekt się zgodził i go poparł?* I na koniec o tym, że dostrzegam jeden plus tego całego przedsięwzięcia. Dobrym pomysłem jest stworzenie jednej internetowej bazy wszystkich łódzkich zajęć pozalekcyjnych. Poszłabym dalej – dlaczego dzieciaki z sąsiadujących szkół nie mogłyby chodzić na fakultety tam, gdzie im to np. czasowo bardziej odpowiada?

 

Pozwoliłam sobie na ten tekst, bo to chyba ja chcę coś naprawdę zmieniać w polskiej edukacji, chcę się uczyć i poznawać nowoczesne metody. Chcę uczyć młodzież uczenia się, wspierać ją w tym procesie. Wiem, czego nie chcę. Na pewno nie chcę ich tresować!

 

 

Nauczycielka jednego z łódzkich liceów
[Dane osobowe do wiadomości redakcji]

 

 

* Do dyrektorów łódzkich gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych rozesłano e-mail, który podpisała  Dorota Gryta – wicedyrektor Wydziału Edukacji UMŁ, rekomendujący ten projekt i podający kontakt i dane personalne koordynatora tego projektu w Łodzi.(przypis – OE)



2 komentarze to “Moja niezgoda na traktowanie uczniów jak psy Pawłowa”

  1. Konferencja prasowa projektu „Miasto dla Młodych” w LO PŁ | Obserwatorium Edukacji napisał:



    […] który zwrócił się z pytaniem: „Czy panowie znają artykuł nauczycielki łódzkiego liceum opublikowany w „Obserwatorium Edukacji”, w którym jego autorka stawia pewne zarzuty temu programowi i czy bylibyście w stanie […]

  2. Moje refleksje pod wpływem zewnętrznych bodźców, czyli – za Wyspiańskim: „Żeby oni chcieli chcieć” Włodzisław Kuzitowicz – Blogi Liberté! | Włodzisław Kuzitowicz - Blogi Liberté! napisał:



    […] Do redagowanego przeze mnie „Obserwatorium Edukacji” nadesłano artykuł, zatytułowany „Moja niezgoda na traktowanie uczniów jak psy Pawłowa”. Jego autorka, nauczycielka jednego z łódzkich liceów, która poprosiła o zapewnienie jej […]

Zostaw odpowiedź