Magdalena  Sierocka – nauczycielka j. angielskiego w Szkole Podstawowej nr 236 w Warszawie, członkini Ruchu Budzących się, Szkół –  zamieściła w niedzielę (11 grudnia 2022 r.) na swoim fb-profilu  tekst, na który pierwsza zwróciła uwagę dr. Marzena Żylińska, udostępniając go na swoim profilu, dzięki  czemu i mu dowiedzieliśmy się o nim.

 

Ani chwili nie mieliśmy wątpliwości, że i na „Obserwatorium Edukacji”  powinien się on znaleźć. Poniżej udostępniamy go w całości – wyróżnienia fragmentów tekstu  pogrubioną czcionką  lub podkreśleniem – redakcja OE:

 

Foto:  www.facebook.com/magdalena.sierocka.5

 

Magdalena Sierocka „na łożu boleści”,  gdzie powstał poniższy tekst

 

 

Liczby ukochane

 

Ostatnio usłyszałam, że córka znajomych dostała dwóję z chemii. Jest spinka, bo co z tą dwóją? Piątka byłaby fajniejsza, to jasne.

 

Usłyszałam też obawę znajomej nauczycielki, że nie stawiając ocen bieżących i śródrocznych pozbawia szkołę wyliczenia średniej klasy. I co teraz będzie?

 

Słyszę też często od dyrektorów, że ich szkoła się polepsza lub pogarsza, bo wyniki egzaminów rosną lub maleją.

 

I tak sobie myślę, że to kompletnie nie ma sensu.

 

Pytam znajomych, co zdenerwowali się dwóją: a jaki był sprawdzian? Bo wiecie, można zrobić na sprawdzianie pytania typu “opisz i wyjaśnij” a można zrobić łączenie obrazków. Ta sama osoba może dostać więc zarówno dwóję jak i piątkę, zależy od sprawdzianu. Pytam też: a co z dzieckiem? Jakoś chętnie się uczy czy ma w nosie? A co z nauczycielem? Jak prowadzi lekcje? Tak, że dzieci chcą tam być z nim czy raczej zwiewają przy najbliższej okazji?

 

Pytam znajomej nauczycielki: a do czego potrzebna jest wam średnia klasy? Co chcecie tym zmierzyć?

 

Pytam też dyrektorów: w jaki sposób możecie porównać wyniki dwóch roczników, skoro to są już inne dzieci, inny kontekst. Uczyłam takie klasy, w których niewiele musiałam włożyć swojej energii, aby wynik był dobry. A uczyłam i takie, że ledwo psychicznie doczłapywałam się do czerwca a wynik był mierny. Co te wyniki mówią o mnie, jako o nauczycielu? Niewiele.

 

No właśnie – kontekst. Kontekst sytuacji edukacyjnej zmienia wszystko.

 

Mamy zatem w szkołach jakąś kulturową miłość do liczb. Do mierzenia w skali, wyciągania średniej i porównywania roczników. Bierze się to stąd, że ulegamy pokusie zastępowania celu głównego (którym jest dobra jakość kształcenia) celem mierzalnym (oliczbowanie kształcenia i na tej podstawie wyciąganie wniosków), co z kolei prowadzi do powstawania tzw zagrywek i gier wojennych. Jeżeli mierzymy jakość kształcenia celem słabszym, czyli liczbami, możemy obserwować następujące zagrywki:

 

-usuwanie ze szkół uczniów, którzy nie rokują dobrych wyników. Jeżeli mierzymy jakość kształcenia wynikami egzaminów, możemy sztucznie zostawić na koniec tylko tych uczniów, u których spodziewamy się dobrego wyniku. Wtedy szkoła jest uznawana za lepszą, bo ma lepszą średnią z egzaminów;

 

-windowanie ocen – sztuczne ich podnoszenie, aby klasa osiągnęła lepszą średnią i więcej punktów a co za tym idzie – miała większe szanse na dostanie się do szkoły. Wtedy szkoła jest uznana za lepszą, bo ma większą “dostawalność do szkół”;

 

-niestawianie jedynek ani w ogóle gorszych ocen, jeżeli jakość pracy nauczyciela mierzy się liczbą pozytywnych ocen. Po co ja mam się tłumaczyć z tych jedynek i być postrzegana jako ta, co nie umie nauczyć, skoro mogę sobie postawić tróję i każdy będzie mi gratulował pięknego postępu ucznia?;

 

-zjawisko plagiatowania prac (spisywania) przez uczniów, kiedy ich wiedzę mierzymy ocenami;

 

-zjawisko nieprzyjmowania w swoje szeregi uczniów, co do których spodziewamy się słabszych wyników. Szkoła się wtedy robi “elitarna” i łatwo jej zdobyć status “dobrej jakościowo”.

 

 

To bardzo niebezpieczne zjawiska, śmiertelne dla motywacji do uczenia się i faktycznego podnoszenia jakości lekcji i w ogóle pracy szkoły, w skali globalnej kraju. Celu głównego nie da się obejść, cel słabszy (mierzalny) owszem. A co jest zatem celem głównym szkoły? Zajrzyjmy do przepisów prawa.

 

 

Rozporządzenie ws wymagań wobec szkół i placówek z roku 2017 mówi o takich celach głównych:

 

1.Procesy wspomagania rozwoju i edukacji dzieci są zorganizowane w sposób sprzyjający uczeniu się;

 

2.Dzieci nabywają wiadomości i umiejętności określone w podstawie programowej;

 

3.Dzieci są aktywne;

 

4.Kształtowane są postawy i respektowane normy społeczne;

 

5.Szkoła lub placówka wspomaga rozwój uczniów, z uwzględnieniem ich indywidualnej sytuacji;

 

6.Rodzice są partnerami szkoły lub placówki;

 

7.Szkoła lub placówka współpracuje ze środowiskiem lokalnym na rzecz wzajemnego rozwoju;

 

8.Szkoła lub placówka, organizując procesy edukacyjne, uwzględnia wnioski z analizy wyników egzaminu ósmoklasisty egzaminu maturalnego, egzaminu potwierdzającego kwalifikacje w zawodzie, egzaminu zawodowego oraz innych badań zewnętrznych i wewnętrznych;

 

9.Zarządzanie szkołą lub placówką służy jej rozwojowi.

 

Zobaczcie, że prawo nie wymaga od szkoły, aby mierzyła jakkolwiek liczbowo. Nawet w punkcie o egzaminach w rozwinięciu czytamy, że chodzi o analizowanie i planowanie działań a nie o porównywanie.

 

Jeżeli jakość lekcji (a zatem jakość kształcenia) mierzymy celem słabszym, czyli ocenami , pozbawiamy się skupiania na prawdziwych czynnikach podnoszenia jakości kształcenia i spełniania wymagań wg Rozporządzenia.

 

 

Te czynniki to na przykład (z mojego obszaru nauczycielskiego):

 

-przestronne, przytulne i przyjazne sale lekcyjne, w których jest miejsce na pracę stolikową i ruch oraz pachnie tam książkami;

 

-działające dobrze głośniki i internet;

 

-wsparcie superwizyjne dla nauczyciela oraz nieobciążanie go obowiązkami niezwiązanymi z lekcjami;

 

-pomocne materiały dydaktyczne;

 

-zarządzanie nauczycielami w sposób im przyjazny i doceniający tak, aby mogli oni potem w sposób przyjazny i doceniający uczyć dzieci;

 

-takie organizowanie lekcji, które sprawia, że dzieci lubią na nie chodzić i czują się tam dobrze.

 

 

Z mojego obszaru rodzicielskiego:

 

-stworzenie takich warunków w domu, aby dziecko miało szanse zaspokajania swoich potrzeb,

 

-stworzenie taki warunków wzrastania, aby dziecko czuło się bezpieczne,

-dostarczenie dziecku takiej pomocy wielospecjalistycznej, jakiej potrzebuje.

 

To są prawdziwe aspekty osiągania celu głównego. Nie porównywanie wyników egzaminów czy też odczytywanie na głos średnich klas, tudzież ściganie nauczycieli, którzy stawiają za dużo jedynek albo za mało ocen. Albo wieszanie na lodówce świadectwa z czerwonym paskiem. To nie te czynniki świadczą o jakości kształcenia naszych dzieci. Ale kuszą nas, bo są łatwomierzalne.

 

Niestety, tych prawdziwych aspektów nie da się zmierzyć łatwo. Bo jak zmierzyć czy w klasie jest miło i chce się tam siedzieć? Jak zmierzyć działania wspierającego lub niewspierającego dyrektora? Jak zmierzyć poczucie bezpieczeństwa dziecka we własnym domu? Trudno to jednoznacznie ocenić. Wszystko zależy od kontekstu. Dlatego ulegamy pokusie, gramy w te gry wojenne i niestety zawsze przegrywamy. My, jako sektor edukacyjny. Ludzie wymyślą kolejne zagrywki, aby obejść cel słabszy, coraz to bardziej wyrafinowane i nowe.

 

Jedyne, co możemy zrobić to… nie grać.

 

Rzućmy te liczby, te średnie i porównywania. Zbierzmy się wszyscy – dyrektorzy, nauczyciele, uczniowie i rodzice – i pomyślmy co tak naprawdę podniesie jakość kształcenia naszych dzieci. Nie mierzmy tego, ale zadawajmy nieustannie pytanie sobie nawzajem: co Ci przeszkadza w pracy i jak mogę pomóc, aby poprawić Twoje warunki pracy?

 

Pomyślcie jakie cuda zadziałaby się, gdyby nieustannie władze zadawały to pytanie dyrektorom, dyrektorzy nauczycielom, nauczyciele i rodzice sobie nawzajem, nauczyciele i rodzice dzieciom. Lokalnie i w kontekście.

Mam poczucie wpływu w kwestiach powyżej opisanych. Dlatego robię z Katarzyna Pelc proces rozwojowy CO ZAMIAST STOPNI? – edycja druga. Proces rozwojowy, dzięki któremu będziemy mogli podnosić jakość kształcenia na naszych lekcjach, mając na uwadze cel główny, bez stosowania zagrywek i prowadzenia gier wojennych. Chodźcie do nas.

 

Dziękuję niezmiennie Andrzej Blikle za ogrom wiedzy w temacie efektywnego zarządzania, Marzena Zylinska za nieustanną inspirację dydaktyczną, Agnieszka Stein za wiedzę o rozwoju człowieka oraz Magdalena Księżopolska za bycie wspierającym dyrektorem.

 

Dziękuję tej ogromnej liczbie moich edukacyjnych braci i sióstr, których nie wymienię, bo się boję, że kogoś pominę a którzy tworzą niesamowitą wioskę, dzięki której zmieniamy oblicze systemu edukacji.

 

Pozdrawiam z łóżka, bo pisałam ten tekst pomiędzy jedną gorączką a drugą, ale tak właśnie działa motywacja wewnętrzna – jak coś cię pasjonuje, tak jak mnie edukacja, to nawet zza grobu będziesz o tym gadać .

 

 

 

 

Źródlo:  www.facebook.com/magdalena.sierocka.5/

 

 

 

 



Zostaw odpowiedź