Foto: Z prywatnego archiwum M Sierockiej/Agencja Wyborcza[www.edziecko.pl]

 

                                                        Magdalena Sierocka  prowadzi lekcję

 

 

Dzięki dr Żylińskiej dotarliśmy na fb-profil Magdaleny Sierockiej (nauczycielki j. angielskiego w Szkole Podstawowej nr 236 w Warszawie), gdzie zamieściła ona wczoraj (13 listopada 2022 r.) tekst, który powinniście przeczytać:

 

 

WŁADCA LEKCJI

 

Myśląc jeszcze o niedawnym spotkaniu z Marzena Zylinska i Magdalena Księżopolska, przychodzą mi do głowy koszta, jakie ponosimy, gdy decydujemy się zarządzać naszymi lekcjami za pomocą kija i marchewki.

 

Na zdjęciu jestem ja [TUTAJ], po otrzymaniu tytułu nauczycielki dyplomowanej, za czasów kiedy to jeszcze dawałam się uwieść złudzeniu, że zarządzanie za pomocą nagród i kar jest łatwe. Wystarczy kazać coś zrobić, a to coś będzie zrobione. Potem wystarczy rozliczyć i cześć. Przez ostatnie lata przekonywałam się jednak, że wybierając taką drogę, koronując się na władcę lekcji, zmuszam się do wielu działań i zachowań oraz muszę liczyć się z konsekwencjami:

 

– Na ludziach, którym coś kazano, trudno polegać. Ludzie, którym kazano, zrobią dokładnie to (i też nie zawsze!), co im polecono, i ani trochę więcej. Jako władca lekcji zatem miałam strasznie dużo roboty ze sprawdzaniem i kontrolowaniem, bo bez tego lekcja się nie udawała. Musiałam sama wszystkiego dopilnować.

 

-Musiałam też być podejrzliwa i nieufna. Ilekroć bowiem zmusimy kogoś do czegoś, czego bez przymusu ten ktoś by nie zrobił, rozwija on w sobie syndrom „już ja cię dopadnę, ty draniu” i czeka na nasze pierwsze potknięcie. Wykorzysta każdą okazję do tego, aby nam wytknąć błąd i rozliczyć z uciechą. Jako władczyni nie mogłam liczyć na zrozumienie i pomoc moich uczniów i uczennic.

 

Musiałam sobie radzić z toksycznymi zachowaniami dzieci, bo w odpowiedzi na bycie władcą lekcji, na przymus, rodzą się spontaniczne, choć często nieświadome, postawy obronne: walka, ucieczka lub rezygnacja.

 

 

WALKA: opór, bunt, odwet, agresja, wykłócanie się, skarżenie, chęć zemsty, zawieranie sojuszów, kłamstwo, łamanie zasad.

 

 

UCIECZKA: wycofanie, ignorowanie, milczenie, udawana choroba

 

 

REZYGNACJA: uległość, bezradność, płacz, przymilanie się, lizusostwo, rezygnacja z wykonywania zadań, wagary.

 

 

-Pozbawiałam się informacji, co na lekcji nie idzie tak, jak by mogło lub powinno być, bo nauczycielowi, który jest władcą lekcji, dzieci nie powiedzą, że coś im się nie do końca udaje. Że mogłoby być lepiej. Nie doradzą mu, co zrobić, aby lekcje były bardziej udane. Jako władca nie lubiłam takich rad i moi podwładni o tym wiedzieli. Jako władca chciałam słyszeć, że jest fantastycznie i że jest tak dzięki mnie. Odkąd pozwalam sobie na szczerą ewaluację moich zajęć, mam szansę słyszeć co jest źle i zmieniać to, co nie działa

 

-Nie miałam dostępu do zbiorowej mądrości zespołu. Nie pozwalam na pracę w grupach, bo przecież wtedy nie wiedziałam jak „sprawiedliwie” przydzielić kije i marchwie. Prowadziło to do tego, każdy korzystał jedynie z tej wiedzy, którą sam dysponował. Innymi słowy, żaden uczeń nie wiedział tego, co wiedzieli pozostali. Odkąd zrezygnowałam z bycia władczynią lekcji, mogę uczyć się jak tę wiedzę zbierać i udostępniać wszystkim. Ale wpierw musiałam wyznać przed sobą i dziećmi, że sama wszystkiego nie wiem. Nie jestem w stanie dotrzeć do faktycznej wiedzy poszczególnych dzieci i obiektywnie ją ocenić. Dla mnie wtedy zbiorowa mądrość była więc niedostępna i w konsekwencji nie była też dostępna dla całej klasy.

 

-Nie mogłam też liczyć na inicjatywy własne dzieci, na innowacje. Inicjatywa innowacyjna zawsze niesie ryzyko porażki, a podwładni władcy lekcji wiedzą, że porażka będzie ich drogo kosztować. Posłuszne wykonywanie poleceń jest tymczasem zawsze bezpieczne. Po co więc ryzykować?

 

-Władca lekcji może zmusić dzieci do wielu rzeczy, bo ludzie ze strachu zrobią wszystko, z wyjątkiem tych najważniejszych ― by polubili jego przedmiot, by uczyli się go z wewnętrznej potrzeby i, wreszcie, by dobrowolnie poszli wskazaną przez niego drogą. Bo nikogo i nigdy nie można zmusić, żeby coś zrobił dobrowolnie.

 

Jeżeli zatem nie marchewkij to co? Jak zmotywować dzieci do uczenia się? Jak zarządzić lekcją, aby każde dziecko pracowało najlepiej jak na ten moment potrafi? Jak zarządzić zespołem, nie będąc władcą?

 

 

O tym opowiem na Ocenianie wspierające rozwój – konferencja online BSS , serdecznie zapraszam

 

 

PS: tekst inspirowany słowami Andrzej Blikle Doradca, od którego uczę się, jak zarządzać ludźmi a nie zasobami ludzkimi

 

 

 

Źródło:  www.facebook.com/magdalena.sierocka.



Zostaw odpowiedź