Wczoraj na stronie „Gazety Prawnej” zamieszczono artykuł Artura Radwana zatytułowany „Najpierw pieniądze, później rozmowa o awansie w szkołach”. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji na stronę GP:

 

 

[…] Związkowcom nie podoba się propozycja resortu edukacji, aby pod pretekstem odbiurokratyzowania awansu zawodowego zrezygnować z jednego z czterech funkcjonujących obecnie stopni. W praktyce oznaczałoby to, że za dwie dodatkowe godziny w ramach pensum, czyli 20 godzin tygodniowo, młodzi nauczyciele zarabialiby na poziomie 125 proc. płacy minimalnej.[…]

 

Obecnie absolwent studiów pedagogicznych może otrzymać najwyższy stopień awansu zawodowego w ciągu 10 lat pracy w szkole lub przedszkolu – przy odpowiedniej determinacji. – Część nauczycieli nie ma po tym okresie motywacji do dalszej pracy, bo jest już świadoma, że i tak nie może liczyć na wyższe wynagrodzenie mówi Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Przypomina, że o konieczności zmian w tym systemie mówi się co najmniej od 13 lat, ale nie pojawiają się żadne konkretne rozwiązania. – Trzeba zastanowić się nad awansem poziomym, np. funkcją lidera wśród polonistów lub matematyków, mentorami dla osób wchodzących do zawodu, ale oczywiście za dodatkowe wynagrodzenie – proponuje.

 

Ministerstwo chce umożliwić nauczycielom dyplomowanym zdobycie dodatkowo dwóch specjalizacji zawodowych. Jeśli będą chcieli się rozwijać i osiągać określone stopnie specjalizacji, będą mogli liczyć na dodatkowe wynagrodzenie.

 

To są teoretyczne rozwiązania, które znów mogą się sprowadzić do gromadzenia dokumentów do teczki, a nie o to nam chodzi. Poza tym na to trzeba dodatkowych pieniędzy, a tych również nie widzimy. Nie ma wątpliwości, że nauczycieli trzeba motywować, a zwłaszcza jak już osiągną najwyższy stopień awansu zawodowego, ale do tego potrzebujemy odpowiednich i skutecznych narzędzimówi Anna Sala, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Suchej Beskidzkiej. […]

 

Resort edukacji chce również zmniejszenia liczby stopni awansu zawodowego. Chodzi oczywiście o stopień nauczyciela kontraktowego, który otrzymuje stażysta już po dziewięciu miesiącach pracy na czas określony. Po zmianach okres wprowadzenia do zawodu trwałby aż cztery lata.

 

Na takie rozwiązanie nie ma naszej zgody, nawet jeśli stażysta zarabiałby 125 proc. płacy minimalnej mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”. Jak dodaje, mało satysfakcjonująca jest też zgoda ministerstwa, aby stażysta po dwóch latach pracy mógł liczyć na umowę na czas nieokreślony, a nie czterech czy dopiero na kolejnym stopniu awansu. […]

 

Ministerstwo stara się być nieugięte. Chce też wprowadzić ustandaryzowany egzamin zewnętrzny po okresie wprowadzenia do zawodu, obejmujący część praktyczną i teoretyczną, warunkujący uzyskanie mianowania. Nauczyciele mają też nie odbywać staży, ale skupić się na zdobywaniu umiejętności praktycznych. Resort pociesza, że wciąż pozostanie tytuł profesora oświaty, ale na ten awans może liczyć ok. 20 osób rocznie, a gratyfikacja jest jednorazowa i wynosi 18 tys. zł brutto. Wszystko wskazuje na to, że projekt nowelizacji ustawy – Karta nauczyciela jeszcze przed wakacjami trafi do Sejmu.

 

 

 

Cały artykuł „Najpierw pieniądze, później rozmowa o awansie w szkołach” TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.serwisy.gazetaprawna.pl

 



Zostaw odpowiedź