Tak się nam skojarzyło, że tekst, który w poniedziałek (12 września 2022 r.) zamieścił na swoim fb-profilu Borys Bińkowski, ma wiele wspólnego z tym, o czym wczoraj wieczorem dzieliły się z obserwatorami spotkania w „Akademickim Zaciszu” nauczycielki, pracujące metodą Celestyna Freneta.

 

Zanim obejrzycie (jeśli nie macie już tego za sobą) filmową relację z tego spotkania (jeszcze dzisiaj – już wkrótce na stronie OE), przeczytajcie ten tekst:

 

 

Dlaczego pozwalam dzieciom (moim uczniom) na swobodę wyboru uczestniczenia w zajęciach?

 

Tak, pozwalam. Przyzwyczaiłem się do tego. Mam to szczęście, że pracuję w środowisku, w którym coraz częściej staje się to normą. Jednocześnie jednak spotykam się z trudnościami uczniów (tych po doświadczeniach szkół zwykłych) oraz, częściej- rodziców z zaakceptowaniem tego.

 

 Zatem krótko wytłumaczę dlaczego tak robię.

1.Nie mam prawa nikogo do niczego zmuszać. Nie jestem prawnym opiekunem. Mogę nakłaniać do spróbowania, zachęcać, dostosowywać przekaz, co też robię, ale na koniec uczestnictwo jest decyzją ucznia.

 

2.Obowiązkowość (co też jest formą zmuszania) prowadzi do nieskuteczności. Dzieci, które pozbawia się możliwości wyboru nie uczą się skutecznie, przeszkadzają innym (są „niesforne”), co sprawia, że same zyskują bardzo mało na lekcjach w których uczestniczą, a jednocześnie uniemożliwiają uczenie się innym. Tak bywa zwykle, choć od tej normy jest dużo odstępstw.

 

3.Poprzez wybór tworzę pozytywną motywację. Wybrałem uczestnictwo, przez co wybrałem metodę pracy nauczyciela, staram się dostosować do tej metody i wyciągać tyle ile się da z zajęć.

 

4.Dzieci przez wybór uczą się konsekwencji swoich działań – wybrałem uczestnictwo, to muszę zostać na kursie (u mnie to zwykle 4 kolejne zajęcia) do końca. Wybrałem nie uczestniczyć – ponoszę tego konsekwencje (w najgorszym razie rezygnację rodziców ze szkoły, w której dziecko nie korzysta z zajęć). Wszystko jest jasno rozłożone na stole.

 

5.W końcu argument neurobiologiczny – ludzie zmuszani do czegokolwiek traktują to jako karę (ich mózgi to tak traktują). Poprzez mechanizm biologiczny, w którym kluczową rolę odgrywa kortyzol, prowadzi to niezdolności uczenia się głębokiego (tworzenia pamięci semantycznej czy proceduralnej). Innymi słowy – zmuszając dzieci do uczenia się, sprawiamy, że są niezdolne do uczenia się.

 

O czymś zapomniałem? Wpiszcie własne argumenty

 

(Małe wyjaśnienie na koniec – chodzi mi oczywiście dzieci odrobinę starsze, tak od 9-10 r.ż., które powoli uczą się ponoszenia konsekwencji swoich czynów).

 

Pozdrawiam, Borys Bińkowski

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/borys.binkowski.9/

 



Zostaw odpowiedź