Foto: www.weekend.gazeta.pl

 

 

22 grudnia 2022 r. zamieściliśmy tekst dr hab. Stanisława Czachorowskiego zatytułowany „Czy jest sens zakazywania przynoszenia smartfonów uczniom do szkoły?”. Jako że wszystkie materiały zamieszczane na OE są także dostępne na fb profilu redaktora Włodzisława Kuzitowicza,  właśnie tam pojawiły się 4 komentarze, w tym komentarz Jarosława Pytlaka:

 

 To naprawdę nie jest takie proste, jak Panu Profesorowi się wydaje. Mój głos w tej kwestii padł 7 lat temu. Niewiele się zmieniło w naszej bezradności. Smartfony robią ludziom z mózgów kaszankę, a my cały czas oszukujemy się, że jest coś takiego, jak właściwe korzystanie ze smartfona, i że my – dorośli jesteśmy w stanie tego młodych nauczyć. Trzecia prawda księdza Tischnera!

 

Nie trzeba było długo czekać, aby przeczytać o wiele bardziej rozbudowane przemyślenia Kolegi Pytlaka na ten właśnie temat.

 

Właśnie w minioną sobotę – 7 stycznia 2023 r – Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu obszerny tekst, w którym podjął temat smartfonów w szkole. Poniżej zamieszczamy jego trzy fragmenty: początkowy, środkowy i końcowy, odsyłając do pełnej wersji. Warto wejść na stronę „Wokół Szkoły”, także aby zapoznać się z komentarzami:

 

 

 

                                                               Akt honorowej kapitulacji

 

Artykuł ten dedykuję mojemu młodemu kuzynowi, który zapałał świętym ogniem oburzenia, słysząc o zamiarze ograniczenia uczniom w naszej szkole możliwości korzystania ze smartfonów. Pałając, wyraził granitowe przekonanie, że będzie to zamach na ich wolność. Międzypokoleniowa rozmowa przy wigilijnym stole uzmysłowiła mi beznadziejność prób zawrócenia kijem smartfonowo-internetowej Wisły, nawet jeśli nie mylę się sądząc, że rwący nurt komunikacji online podmywa życie społeczne w ogóle, a zdrowie psychiczne w szczególności. Zanim jednak ogłoszę kapitulację, podzielę się z Czytelnikiem doświadczeniami koegzystencji z elektroniką osobistą w szkole. Uwzględnię przy tym pouczającą historią Kodeksu Smartfonowego STO na Bemowie, który w założeniu miał rozwiązać problemy, jakie dostrzegliśmy w rzeczonej kwestii z górą pięć lat temu.

 

x          x          x  

 

Lata 2015-2017 wspominam jako czas szybkiego upowszechnienia smartfonów. Już wtedy pojawiały się sprzeczne opinie na temat skutków ich obecności dla młodego pokolenia. Z jednej strony wskazywano przykłady uzależnienia dzieci i młodzieży od coraz bardziej wszechobecnej elektroniki, z drugiej apelowano o jak najszersze wykorzystanie technologii cyfrowych w edukacji. Generalnie, częściej podkreślano pożytki, upatrując rozwiązanie potencjalnych problemów w nauczeniu młodych ludzi mądrego korzystania z dobrodziejstw internetu. Już wtedy jednak to panaceum wydawało mi się przejawem nadmiernego optymizmu. Byłem przekonany, że nauczyciele (rodzice zresztą też) sami nie mają pojęcia, jak odróżniać w sieci prawdę od fałszu, łykają jak pelikany wiadomości zgodne ze swoim poglądem, a odrzucają odmienne, i szybko zdradzają symptomy uzależnienia. Wizję przekazywania młodym przez dorosłych mądrości w tej dziedzinie uznałem za świetną ilustrację porzekadła „uczył Marcin Marcina”. Plonem tych przemyśleń był artykuł pt. „Bądź tu mądry i pisz wiersze!”, nawiasem mówiąc, pierwszy, jaki opublikowałem na blogu „Wokół szkoły”. Temat naprawdę wydawał się wtedy palący.

 

W owym czasie wiele placówek oświatowych poszukiwało sposobu zmierzenia się z problemem. Zdarzały się zarówno totalne zakazy, jak rozwiązania bardzo liberalne, jedne i drugie, oczywiście, gruntownie uzasadnione; do tego cała paleta wersji pośrednich. […]

 

Praca nad „Kodeksem” była prawdziwym świętem demokracji. Konsultacje społeczne objęły wszystkich zainteresowanych, a ostateczną wersję dokumentu przyjęła podczas Sejmiku Szkolnego specjalna komisja, złożona w równej liczbie z nauczycieli, rodziców oraz uczniów. Rodziło to nadzieję, że przyjęte rozwiązania pozwolą nam w przyszłości panować nad materią.

 

Warto wspomnieć, że w debacie pojawiały się także głosy sceptyczne. Tak oto rozpoczęła list ze swoją opinią mama jednej z uczennic:

 

Chciałabym podzielić się swoją uwagą na temat pomysłu związanego z kodeksem smartfonowym. Według mnie, regulacja ta ma szanse stać się martwym przepisem ze względu na swoją złożoność, stopień skomplikowania i obszerność materiału.(…)

 

Przepojony wiarą w potęgę ludzkiego rozumu, lojalności oraz demokracji mężnie broniłem przyjętych rozwiązań:

 

(…) Choć długi i skomplikowany, nasz regulamin smartfonowy przyniósł już jedną korzyść. Stworzył płaszczyznę do dyskusji, na której możemy się spotkać w pełnym składzie: uczniowie, nauczyciele i rodzice.

 

Jestem umiarkowanym optymistą. Kilka umów z uczniami w przeszłości zawarliśmy i wszystkie udało się utrzymać w mocy. Wierzę, że i tym razem będzie podobnie. A jeśli nie? Cóż, po ostatecznym uzgodnieniu kodeks smartfonowy zostanie wprowadzony na próbę, do końca roku szkolnego. Jeśli się nie sprawdzi, będziemy szukać innych rozwiązań.

 

Warto zapoznać się z całością tej korespondencji. Oba listy opublikowałem na blogu, w artykule „Kodeks Smartfonowy – pierwsza odsłona dyskusji”. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że więcej racji miała jednak moja interlokutorka. Otóż wygląda na to, że stanęliśmy obecnie w szkole wobec konieczności poszukania owych „innych rozwiązań”.

x           x          x

 

W ciągu zaledwie pięciu lat za sprawą postępu technologicznego i zmian zachodzących w społeczeństwie historia przyspieszyła. Prawdziwym game changerem stała się pandemia COVID-19. Urządzenia mobilne ułatwiły wielu ludziom przetrwanie okres zagrożenia i wymuszonej izolacji. W oświacie pomogły podczas zdalnego nauczania. Przy tym wszystkim bardzo spowszedniały, stając się nieodłącznym atrybutem rzeczywistości. Także wśród nastolatków, a nawet młodszych dzieci.

 

W STO na Bemowie problem przypomniał o sobie jesienią, ponad pół roku po zakończeniu zdalnego nauczania, podczas zebrań z rodzicami ósmoklasistów. Spędzanie przerw ze smartfonami w rękach (w myśl szkolnego Kodeksu w tej grupie wiekowej dozwolone), brak koncentracji, bo rozpoczęcie lekcji nie oznacza natychmiastowego wylogowania się z myślenia o trwającej rozgrywce, czy wymianie korespondencji, zostało wskazane jako jeden z problemów utrudniających naukę. Analizując sytuację z perspektywy dyrekcji zauważyliśmy, że niepokojących zjawisk jest więcej. Okazało się, że część ograniczeń narzuconych przez Kodeks Smartfonowy po prostu nie działa. Uczniowie w klasach 4-6 często grają, co jest zabronione, ale bardzo trudne do sprawdzenia. Tym bardziej, że nauczyciele nader niechętnie wchodzą w rolę nadzorców, uznając, że przyjazne relacje z uczniami, które są priorytetem w ich pracy, kłócą się z zaglądaniem przez ramię w celu skontrolowania, czym dokładnie zajmuje się młody człowiek. Znacznie gorzej niż przed pandemią wygląda respektowanie stref wolnych od smartfonów, przy czym problem ten dotyczy nie tylko uczniów, ale także osób dorosłych. Najogólniej rzecz biorąc okazało się, że Kodeks, po części przynajmniej, stał się w naszej szkole przepisem martwym. […].

 

x          x          x

 

Na zakończenie jeszcze kilka refleksji natury bardziej osobistej.

 

Zastanawiam się, czy mój akt kapitulacji wybrzmiał wystarczająco wiarygodnie. Cóż, nie jest on wyrazem szczerego przekonania, a jedynie pragmatyzmu. Trudno walczyć z wiatrakami, a tym właśnie jest niezgoda na upowszechnienie urządzeń, które nie tylko ułatwiają życie, ale też są intensywnie wspierane przez biznes i władze państwowe, korzystające za ich sprawą z niezliczonych pożytków. Cały czas pozostaję jednak w przekonaniu, że upowszechnienie internetu i mobilnych środków komunikacji stoi za bardzo wieloma poważnymi problemami, z którymi boryka się dzisiaj ludzkość. Wciąż podpisuję się pod każdym zdaniem, zapisanym na ten temat na blogu, w artykule „Krótka historia prawie wszystkich  kłopotów”. Niezmiennie czuję w sobie niepokój o zdrowie psychiczne społeczeństwa. Nie chcę jednak być niczym luddysta walczący z maszynami tkackimi. Z racji wieku, troskę o przyszłe losy ludzkości mogę potraktować jako luksus, bez którego niczego mi nie ubędzie. Natomiast na użytek wspomnianego na początku młodego kuzyna i wszystkich podzielających jego pogląd, że smartfon jest atrybutem wolności, pozwolę sobie jednak wskazać, że warto w tym kontekście przypomnieć sobie film „Truman show”.  Jest smartfon raczej autopilotem swojego właściciela, wiodącym go przez życie według planu stworzonego przez bezimienną rzeszę specjalistów od marketingu. Tylko złudzeniem wolności. W istocie powoli stajemy się niewolnikami, zakutymi w przypisany sobie numer telefonu.

 

Tym niemniej, zgodnie z ogłoszonym przed chwilą aktem kapitulacji, będę starał się kształtować w sobie pozytywne i konstruktywne podejście do nowoczesnych technologii. W końcu, jeżeli wroga nie da się pokonać, należy się z nim sprzymierzyć!

 

 

 

Cały tekst „Akt honorowej kapitulacji”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło:  www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 



Zostaw odpowiedź