Dziś proponujemy rozpocząć lekturę naszej strony od listu Jarosława Pytlaka – dyrektora Zespołu Szkół STO na Bemowie, skierowanego do Rzecznika Praw Dziecka, w sprawie jego wystąpień do MEN, dotyczących nadmiaru prac domowych, zadawanych uczniom przez nauczycieli.

 

O autorze tego listu tak napisano w notce na stronie „Wokół Szkoły”:

 

W latach 2009-2015 głęboko zaangażowany krytyk „reformatorskich” działań trójcy pań minister: Hall – Szumilas – Kluzik-Rostkowskiej. Aktywnie zwalczał pomysł posłania sześciolatków do polskiej szkoły, pleniącą się testomanię oraz jedyny-słuszny podręcznik do kształcenia zintegrowanego. Obecnie równie zaangażowany krytyk poronionych pomysłów pani minister Zalewskiej, które utwierdzają go w przekonaniu o palącej potrzebie zamknięcia na cztery spusty pewnego gmachu przy warszawskiej Alei Szucha.

 

Oto skrót listu Jarosława Pytlaka do RPD:

 

 

Pan Marek Michalak

Rzecznik Praw Dziecka

 

Szanowny Panie!

Z wielkim zainteresowaniem zapoznałem się z wystąpieniem, które skierował Pan 22 marca br. pod adresem  Ministra Edukacji Narodowej, w sprawie nadmiaru zadawanych prac domowych. Jako pedagog zaangażowany w działalność publiczną, zarazem wieloletni dyrektor szkoły podstawowej, z satysfakcją zauważyłem, że podjął Pan temat, który stanowi przedmiot mojego szczególnego zainteresowania zawodowego, a mianowicie nadmiernego obciążenia pracą młodego pokolenia Polaków.

 

Niestety, nadmiar zadań domowych stanowi tylko jeden z wielu aspektów tego problemu. Jakkolwiek budzi on żywy oddźwięk społeczny, szczególnie wśród rodziców, nie jest najważniejszym przejawem niepokojącego mnie zjawiska. Miejsce prac domowych w procesie dydaktycznym stanowi od lat przedmiot rozmaitych badań naukowych, których wyniki wcale nie są jednoznaczne. Wskazane w Pana wystąpieniu przykłady również trudno uznać za przekonywujące. W Szkole Podstawowej nr 323 w Warszawie eksperyment z ograniczeniem prac domowych trwa zbyt krótko, żeby można było już teraz wskazywać jego wynik jako pozytywną rekomendację; również metoda Montessori, bezdyskusyjnie chwalona w odniesieniu do edukacji przedszkolnej,  na etapie szkolnym budzi szereg wątpliwości.

 

W drugim wystąpieniu, skierowanym w tej samej sprawie do MEN 4 października br. zaproponował Pan powołanie zespołu złożonego z ekspertów z zakresu pedagogiki i psychologii dziecięcej, którego zadaniem miałoby być określenie standardów w zakresie zadawania uczniom prac domowych i dopuszczalnym obciążaniu ich tym zadaniem. Obawiam się, że wprowadzenie jeszcze jednej, szczegółowej kodyfikacji w zakresie organizacji nauczania niewiele zmieni. Problem jest daleko bardziej złożony niż się to wydaje i nie leży w osobno dedykowanych przepisach, czy też ich braku.[…]

 

W swoim pierwszym wystąpieniu powołał się Pan na rodzicielskie skargi na nadmiar prac domowych. Jestem pewny, że skargi na postępowanie rodziców, kierowane do Rzecznika Praw Dziecka przez nauczycieli i dyrektorów szkół, są daleko mniej liczne.

 

Nie dlatego, że nie ma ku temu powodów, ale dlatego, że łatwiej oskarżyć instytucję, niż ogromną rzeszę ludzi, prezentujących najrozmaitsze postawy. Tym niemniej poważę się w tym miejscu na stwierdzenie, że wspomniane przeze mnie nadmierne obciążenie pracą młodych Polaków, jest też po części efektem działań ich rodziców. Czterdziestogodzinny tydzień pracy siódmoklasistów ma miejsce w szkołach, do których akces jest dobrowolny, a dodatkowo rodzice płacą za naukę. Dyrektorzy tych szkół, z którymi miałem okazję rozmawiać, twierdzą wręcz, że tak wielkie obciążenie uczniów odbywa się wręcz na życzenie rodziców.

 

Nie zawsze długi czas odrabiania lekcji w domu jest wynikiem zbyt dużej obszerności zadań. Często to rodzice wywierają presję na swoje dzieci, oczekując jak najlepszych wyników w szkole, co przekłada się na czas pracy w domu. […]

 

Polska edukacja jest w złej kondycji. Z jednej strony mnożą się nowe przepisy, z drugiej najrozmaitsze postulaty, co można by zrobić, żeby było lepiej. MEN wprowadza, wbrew opinii wielu środowisk opiniotwórczych w zakresie pedagogiki, swoją reformę strukturalną i programową, zaś debata publiczna pulsuje na jałowym biegu. Ewidentnie potrzeba nowego myślenia i nowych działań. […]

 

Będąc od lat aktywnym uczestnikiem dyskursu publicznego na temat edukacji widzę wielką potrzebę zorganizowania szeroko zakrojonej debaty z udziałem ekspertów w zakresie pedagogiki i psychologii dziecięcej, zarówno naukowców, jak praktyków. Nie w celu skodyfikowania wąskiego wycinka szkolnej rzeczywistości, ale analizy sytuacji pod kątem praw dziecka, określenia priorytetów, a następnie przygotowania i spopularyzowania pewnych rekomendacji pod adresem placówek oświatowych oraz rodziców. Widziałbym sens takiej debaty nie pod auspicjami Ministerstwa Edukacji Narodowej, które jest stroną w dziejącym się obecnie – nie waham się użyć tego sformułowania – konflikcie nauczycielsko-rodzicielskim. Większą szansę powodzenia upatrywałbym w podjęciu tego działania właśnie przez Rzecznika Praw Dziecka, jako organu cieszącego się znacznym zaufaniem publicznym.

 

Jednocześnie deklaruję gotowość współpracy przy realizacji wskazanego przedsięwzięcia.

 

Z poważaniem

 

              Jarosław Pytlak

 Dyrektor Zespołu Szkół STO na Bemowie

 

 

Pełna treść listu     –     TUTAJ

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl



Zostaw odpowiedź