Z okazji zbliżającego się zakończenia uczniowskiego roku szkolnego liderzy Platformy Obywatelskiej postanowili zademonstrować jak bardzo bliskie są im problemy edukacji i zorganizowali terenie Sejmu debatępod hasłem „Stracone szanse – pierwszy rok deformy edukacji”. Zaproszenia na nią otrzymał nasz znajomy dyrektor szkoły STO na Bemowie – Jarosław Pytlak. Oto jego wrażenia i refleksje, spisane na blogu (fragmenty):

 

19 czerwca wziąłem udział w debacie, którą zorganizował na terenie Sejmu klub parlamentarny Platformy Obywatelskiej pod hasłem „Stracone szanse – pierwszy rok deformy edukacji”. Pognała mnie tam ciekawość, co w tak bardzo interesującej mnie dziedzinie mają do powiedzenia przedstawiciele władz największej partii opozycyjnej oraz zaproszeni przez nich goście.

 

 

Foto: klub.platforma.org

 

Konferencja prasowa posłów POz okazji konferencji „Stracone szanse – pierwszy rok deformy edukacji”.

 

 

Obsada wydarzenia była ze wszech miar godna. W prezydium zasiadł przewodniczący PO Grzegorz Schetyna w towarzystwie szefa klubu parlamentarnego Platformy Sławomira Neumanna oraz posłanki Urszuli Augustyn, zajmującej się w partii sferą edukacji. Z kolei czteroosobowa grupa panelistów reprezentowała pospołu władze samorządowe, Związek Nauczycielstwa Polskiego, rodziców oraz działaczy oświatowych. Czyli szerokie spektrum interesariuszy systemu oświaty.

 

Jeśli chodzi o zaspokojenie mojej ciekawości, to mogę z czystym sumieniem napisać, że w debacie padło wszystko, co paść w tym miejscu musiało. […] Choć nie usłyszałem niczego nowego, to uważam, że ta konferencja musiała się odbyć. Póki nie ma żadnej nadziei na porozumienie władzy z opozycją, niezachwianemu samozadowoleniu pani minister trzeba przeciwstawiać powtarzaną równie wytrwale informację, jak wyglądają realia. Jednakże to nie ta prosta konstatacja skłoniła mnie, aby usiąść do klawiatury. Nieładnie wytykać coś gospodarzom, ale dla dobra sprawy muszę.

 

Otóż konferencja zaczęła się od kilkuminutowego wystąpienia pana przewodniczącego Schetyny. Mówił on okrągłymi zdaniami, które znam na pamięć od lat trzydziestu, o tym, jak bardzo ważna jest edukacja. Zdaniami, które nigdy za mojej pamięci (a padały z najróżniejszych politycznych ust) nie przyoblekły się w ciało. Tyle jeśli chodzi o słowa. Natomiast w kwestii czynów, po wysłuchaniu trójki panelistów, w połowie imprezy pan przewodniczący wraz z panem Neumannem opuścili zgromadzenie. Nie wątpię, że z przyczyn bardzo ważnych, ale…

 

Boże, jak ja chciałbym doczekać czasów, w których najważniejsi politycy dotrwają do końca jakiejś debaty na temat edukacji…! Kiedy swoim zachowaniem pokażą, że to jest naprawdę ważny temat. Kiedy wpiszą stosowne hasła na sztandary wyborcze.

 

Powiedzmy sobie wprost – dla polityków, wszelkiej zresztą proweniencji, edukacja jest najmniej ważnym tematem na świecie. […]

 

Spójrzmy zatem na system edukacji z perspektywy politycznej:

1.Nauczyciele, to półmilionowa rzesza wyborców.

2.Rodzice, to wiele milionów wyborców; rodzice uczniów obecnych klas siódmych, to w sporej części rzesza wkurzonych wyborców. Za rok dołączą do nich następni. Już państwo Elbanowscy przy okazji sprawy sześciolatków w szkole pokazali, że potencjał wkurzonej rzeszy rodziców jest ogromny. Na mój rozum to oni (rodzice) wbili gwóźdź do trumny koalicji PO-PSL w ostatnich wyborach. I warto pójść po rozum do głowy, dlaczego tak się stało.

3.Młodzi ludzie, którzy zderzą się za rok w liceach, w ciągu kolejnych 4-5 lat zasilą rzeszę wyborców.

 

Może warto by tym wszystkim ludziom coś zaproponować, obok najsłuszniejszego nawet narzekania?! Może nie od razu wizję edukacji na lata, choć ta też będzie potrzebna. Ale chwilowo choćby tylko zapowiedź, co zostanie zrobione w systemie edukacji, jeśli tylko opozycja dojdzie do władzy. […]

 

Oto kilka luźnych propozycji, miłych sercu dyrektora szkoły:

1.Wyrzucenie do kosza rozporządzenia o ocenie pracy nauczyciela, jako bubla prawnego tysiąclecia.

2.Uznanie, że nauczyciele posiadający formalne wykształcenie w zakresie nauczania przyrody mogą uczyć w szkole podstawowej biologii, geografii, fizyki i chemii. Zamiast po kawałku etatu w czterech szkołach mogliby wiązać się na stałe z jedną placówką.

3.Wycofanie kuratorów oświaty z administracji rządowej i ulokowanie ich ponownie w sferze samorządowej, z wyborem w drodze konkursu. I przy tej okazji – pozbawienie kuratorów decydującego głosu w konkursach na stanowisko dyrektorów placówek oświatowych.

 

Uważasz, Drogi Czytelniku, że moje propozycje są mało rewolucyjne lub po prostu dotyczą spraw marginalnych? Cóż, zawrócenie sześciolatków z powrotem do szkół, przywrócenie życia gimnazjom i cały szereg innych możliwości „odkręcenia” tego, co namotała pani minister Zalewska może komuś wydawać się perspektywą znacznie bardziej atrakcyjną, ale w krótkim czasie niosłoby ze sobą ryzyko, że pacjent tego nie przetrzyma. Do tego potrzebna jest całościowa wizja zmian i jej opracowania też politykom opozycji życzę. Natomiast jeśli ktoś z Czytelników ma jaką przytomną koncepcję tego, co jeszcze można by zrobić „w trzy miesiące po PiS”, niech nie waha się wpisać jej w komentarzu. Dam pensa za każdy dobry pomysł – może jakiś polityk zabłądzi kiedyś na tego bloga!

 

Cały tekst  „Dlaczego edukacja jest ważna – krótka ściągawka dla polityków”   –   TUTAJ

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl

 

 

UWAGA! Pogrubienia i podkreślenia fragmentów tekstu – redakcja OE.



Zostaw odpowiedź